„Zostawiłem ciężarną żonę na pastwę losu. Uzależnienie wygrało z rozsądkiem”

Mężczyzna grający na komputerze fot. iStock by GettyImages, Burak Sür
„Kłamałem, kombinowałem, aż wreszcie doprowadziłem do tego, że Ola mnie zostawiła. Dziwię jej się, że tak długo ze mną wytrzymała”.
/ 27.02.2024 19:15
Mężczyzna grający na komputerze fot. iStock by GettyImages, Burak Sür

Początkowo to tylko miało zabijać nudę. Ot takie niewinne zajęcie, żeby nie nudziło mi się w komunikacji miejskiej. Jak to się mówi „dobre złego początki”, bo z biegiem czasu nie mogłem bez tego żyć.

Rzeczywistość zaczęła się rozmywać

Najpierw budowałem farmy, domy z ogrodami, prowadziłem bitwy i wypełniałem kolejne misje. Na początku to była niewinna forma rozrywki, której oddawaliśmy się razem z moją narzeczoną. Ot. żeby wprowadzić trochę rywalizacji i frajdy do związku.

Potrafiliśmy siedzieć godzinami w jednym pokoju i ścigać się na wyniki. Ale Kasi zaraz się to znudziło. Pewnie, człowiek dostaje kopa dopaminy, kiedy wskakuje na kolejny poziom gry, ale właściwie cały proces wyglądał tak samo.

Logowałem się do gry, wchodziłem na swoją planszę i przeklikiwałem się przez kolejne opcje. W pewnym momencie, żeby mieć lepsze wyniki, musiałem się logować o konkretnych godzinach. Na przykład, zbieranie plonów było o 12, żołnierze szli na bitwę o 17, a nakarmić bydło musiałem o 19. I tak właściwie każda czynność byłą przypisana do konkretnej godziny przez całą dobę.

Zalazłem sobie nawet drużynę do grania przez internet i razem osiągaliśmy całkiem niezłe wyniki.

Szedłem na całego

Granie stało się całym moim życiem. Nie bez sukcesów, bo czasami z moją drużyną wygrywaliśmy różne zawody i stamtąd miałem też trochę kasy. Na szczęście, bo w międzyczasie straciłem pracę.

Żeby rozwiać wątpliwości, nie zaniedbywałem obowiązków w firmie przez granie. Po prostu były zwolnienia grupowe i ja akurat się załapałem.

Moja narzeczona w tym samym czasie awansowała, co wiązało się z podwyżką, więc budżet jako tako nam się spinał.

– W mojej firmie teraz otwierają nowy dział. Masz doświadczenie, przyjęliby cię – proponowała mi.

– No właśnie, mam doświadczenie, a ty chcesz, żebym sprzedawał fotowoltaikę przez telefon?

Taka praca była poniżej mojej godności. Przecież ja byłem analitykiem. Mogłem tworzyć wielkie bazy danych i pisać ważne raporty, dla ważnych ludzi. No ale nie pisałem. Gniłem w domu przed komputerem i wirtualnie siałem pszenicę.

– Bartek, zobacz, co ty robisz z własnym życiem? Siedzisz i tylko klikasz! – denerwowała się Ola. – Nawet tu nie posprzątasz, kiedy jestem w pracy, zobacz, jak ty wyglądasz! Jak menel jakiś. Może ty jesteś uzależniony od tego grania?

– Nie wymyślaj, dobra?

– Ja niby wymyślam? Weź się w garść, zobacz, jak wygląda to mieszkanie. Jak nie możesz znaleźć pracy, to chociaż byś ściany odmalował, kran naprawił, nie wiem, cokolwiek!

Chciałem mieć święty spokój, więc odmalowałem… przedpokój. Co prawda to Olka kupiła farbę i całą resztę, bo dostała premię w tej swojej „głupiej” pracy. Starczyło jeszcze na nowe krzesła do kuchni i jakieś bibeloty. Muszę to jasno przyznać, to Ola przynosiła pieniądze do domu, a ja byłem darmozjadem.

Coraz częściej się kłóciliśmy. Mówiła, że wszystko jest na jej głowie – zakupy, pranie, sprzątanie, gotowanie i jeszcze praca na pełen etat, a ja siedzę i zbijam bąki.

Olka wyolbrzymia

Prawda jest taka, że wysłałem parę CV w różne miejsca, ale nawet jak ktoś dzwonił, to nie odbierałem telefonów, bo wydzwaniała też do mnie windykacja.

Oli mówiłem, że nikt się nie odzywa, albo że nie ma ciekawych ofert. Ani myślałem dać się namówić na pracę poniżej moich kwalifikacji. Za psi grosz przecież nie będę pracował.

Nie powiem, trochę zaczynało mnie to moje życie nudzić. Któregoś dnia spontanicznie wybrałem się na spacer i na wystawie sklepowej zobaczyłem nowiuśki model konsoli do gier. Kupiłem. Do tego jeszcze dobrałem telewizor. Przecież nie będę grał na konsoli na komputerze. W ten sposób wydałem wszystkie oszczędności.

Kiedy wróciłem do domu, Ola wpadła w furię. Krzyczała, że ona sobie wszystkiego odmawia, żebyśmy jakoś związali koniec z końcem, a ja kupuję głupoty. Cóż, nie dałem sobie w kasze dmuchać.

– Kupiłem za swoje. Jak ci się nie podoba, to fora ze dwora – rzuciłem.

Wyniosła się jeszcze tego samego dnia. Dwa tygodnie ją błagałem, żeby do mnie wróciła. Trochę za nią tęskniłem, ale też kończyło mi się jedzenie. Ola dała się przeprosić, ale pod warunkiem, że szybko znajdę pracę.

Chciałem przeciągać to w nieskończoność, ale prawda jest taka, że szybko znalazłem pracę. Lepszą niż wcześniej, a rekruter dodzwonił się do mnie tylko dlatego, że Ola odebrała mój telefon.

No i wszystko zaczęło się układać. Zarabiałem godziwie, Ola była szczęśliwa.

Sprzęt w robocie miałem tak dobry, że mogłem w międzyczasie grać w gry.

– Mam projekt do dopięcia, muszę zostać dłużej w pracy – mówiłem Olce.

No i nie kłamałem, bo rzeczywiście miałem sporo pracy. Zresztą, mój domowy sprzęt był słabszy, więc w swoich grach miałem lepsze wyniki. A Ola nie protestowała, bo myślała, że pnę się po szczeblach kariery, więc siedziała całymi wieczorami sama.

Wspierała mnie i cieszyła się, że pracuję, ale dziwiło ją, że nikt mi za te nadgodziny nie płaci.

– Jestem nowy, wiesz, jak to jest. Muszę się najpierw wykazać – tłumaczyłem jej.

Będziemy rodzicami

Kilka miesięcy później okazało się, że Ola jest w ciąży. Cieszyłem się, bo i tak przecież byliśmy narzeczeństwem. Dziecko tylko przyspieszyło termin ślubu.

Oli ciąża była zagrożona, więc kilka razy była w szpitalu pod obserwacją. Miałem wtedy mnóstwo czasu, żeby grać. Całymi nocami warowałem przy komputerze, spałem po kilka godzin i jechałem do pracy. W firmie mówiłem, że waruję przy ciężarnej żonie w szpitalu, a żonie mówiłem, że robię nadgodziny.

Byłem w tym coraz lepszy, i moja drużyna wysuwała się na pierwsze miejsce w kraju. Nie ważne, że nie pojechałem do Oli, kiedy leżała na patologii ciąży. Przecież zawsze mogłem się wyłgać nadgodzinami.

Kiedy wróciła ze szpitala z Nikosiem, ja dalej całe noce spędzałem przed komputerem. Oczywiście miałem wymówkę, że chcę być na każde zawołanie.

Łgałem, jak z nut. Nawet jeden raz nie poszedłem sprawdzić co z dzieckiem. Ani razu Nikodema nie przebrałem, nawet mu nie podgrzałem butelki z mlekiem. Po czterech miesiącach Ola nie wytrzymała. Pękła, akurat kiedy była u nas moja matka.

– Mam dość – mówiła tak cicho, że ledwo ją słyszałem. – Jestem ze wszystkim sama. Nadal ja piorę, sprzątam, gotuję i cały czas jestem z Nikodemem. Jedyne, co robisz, to wycierasz go po kąpieli i dalej idziesz grać – powiedziała.

Widziałem, że moja matka się nam przysłuchuje, ale na razie nic nie mówiła.

– Łudziłam się, że chociaż w weekend spędzisz z nami trochę czasu. Albo przynajmniej chwilę zajmiesz się dzieckiem, żebym mogła się zdrzemnąć. A ty tylko grasz, śpisz do południa, a potem albo siedzisz przed telewizorem, albo dalej grasz. Tak jest cały czas. Mam dość.

– Ale on przecież pracuje, też musi mieć czas dla siebie – wtrąciła się moja matka.

– Wiesz mamo, ja teraz jestem w pracy 24 godziny na dobę. Bez czasu dla siebie. Nawet nie mam kiedy umyć włosów, bo gdybym nie gotowała, twój syn żywiłby się czipsami i colą. Gdybym mu nie prała, chodziłby ciągle w tych samych gaciach. Ma dwie lewe ręce, i jedyne co mu się chce, to siedzieć przed tym pieprzonym komputerem – warknęła i wyszła z pokoju.

Po kwadransie wróciła z Nikosiem na rękach i postawiła sprawę jasno:

– Daję ci tydzień na rezygnację z grania. Jesteś uzależniony i to można leczyć. Jeżeli nie zgłosisz się po pomoc, zażądam rozwodu. Nigdy nie chciałam być samotną matką, a proszę, i tak nią zostałam. Nie zamierzam żyć z cieniem człowieka, którym się stałeś. Nie pasuje ci zmiana stylu życia? Tym razem ja ci powiem fora ze dwora.

Nie miałem wyjścia. Poszedłem na odwyk. Dokładniej na terapię uzależnień. Od dwóch tygodni nie gram. Nie mam dostępu do komputera ani telefonu. Czuję się zagubiony, nie umiem sobie znaleźć miejsca, a w nocy mam zimne poty. Śnią mi się plansze z gry, a ostatnio pojawiły się nawet stany lękowe.

Ale najbardziej się boję, że stracę moją rodzinę. Tak bardzo ich zaniedbałem. Ola może mi nigdy nie wybaczyć tego, że odepchnąłem je od siebie, dla gier w internecie. Chcę i muszę o nich walczyć.

Czytaj także:
„Moja teściowa zatruwa mi życie. Szpieguje mnie i we wszystko wściubia nos, by dowieść, że mam romans z kolegą”
„Mój brat to leń i pasożyt. Okradł naszą chorą matkę, tylko po to, żeby zaimponować jakiejś nowopoznanej panience”
„Prawie wysłaliśmy pacjenta na tamten świat. Tylko cud zatrzymał go przy życiu, a ja nadal nie mogę w to uwierzyć”

Redakcja poleca

REKLAMA