„Zostawiłam męża, bo szalał z zazdrości. Rozpętał wokół mnie prawdziwe piekło”

przestraszona kobieta fot. Getty Images, Olga Rolenko
„Wystawał pod moim blokiem codziennie. Nie zbliżał się do mnie, tylko obserwował. Pewnie chciał się upewnić, czy wchodzę do klatki sama. Miałam ochotę podejść i nawymyślać mu, ale bałam się. Skąd mogłam wiedzieć, na co jeszcze go stać, tym bardziej że już raz podniósł na mnie rękę”.
/ 12.06.2024 14:30
przestraszona kobieta fot. Getty Images, Olga Rolenko

Myślałam, że po rozwodzie z Darkiem znów odzyskam spokój. Oj, jakaż byłam naiwna! Gdy go zostawiłam, przekonałam się, na co naprawdę stać tego drania. Były mąż zamienił moje życie w piekło, tylko po to, by uczynić zadość swojej obsesji. Przeklinam dzień, w którym go poznałam.

Przed ślubem taki nie był

Historie jak moja zwykle zaczynają się słowami: „Przed ślubem jawił mi się jako ideał i wzór wszelakich cnót”.  Darek nie był żadnym ideałem, a całkowicie zwykłym facetem. Miał swoje wady, ale to chyba dotyczy każdego, kto nie jest postacią filmową lub literacką. Czasami bywał marudny i leniwy. Nie we wszystkim byliśmy zgodni i zdarzały się nam sprzeczki. Ale pokochałam go takim, jaki był. Zresztą, czy uczucia trzeba usprawiedliwiać?

Daleko mu było do ideału, ale mogę przysiąc, że przed ślubem nie ujawnił swojej największej wady – chorobliwej zazdrości. Tak, chorobliwej. Każdy mężczyzna od czasu do czasu bywa podejrzliwy i zaborczy. Nic w tym dziwnego, skoro samczy instynkt podpowiada im, że o partnerkę trzeba nieustannie rywalizować. Czasami bywa to irytujące, ale także urocze. Bo zazdrość oznacza, że facetowi zależy. Darek prezentował zupełnie inną postawę.

Naprawdę, nazwać go „zazdrośnikiem” to niedopowiedzenie roku. Bardziej pasuje do niego określenie „prześladowca”. Zaczęło się jeszcze przed naszą pierwszą rocznicą. Chciałam jechać w odwiedziny do mamy. Wiedziałam, że Darek nie przepada za swoją teściową, więc do niczego nie chciałam go przymuszać. Specjalnie wybrałam sobotę, w którą miał pracować, ale najpierw upewniłam się, czy rzeczywiście nie ma ochoty wybrać się ze mną.

– Chciałabym w najbliższym czasie odwiedzić mamę. Pojedziemy razem?

– Przecież wiesz, że ona mnie nie lubi. Po co mam się narażać na niekończące się tyrady?

– Ona nie przepada za tobą, a ty za nią, ale moglibyście wreszcie zakopać wojenny topór. W końcu teraz jesteście rodziną.

– Zrobimy to, obiecuję. Ale jeszcze nie teraz.

– Jak sobie chcesz. Pojadę sama, w najbliższą sobotę. Masz wtedy zmianę w pracy, prawda?

– Tak. A co to ma do rzeczy?

– A to, że nie stracimy dnia, który moglibyśmy spędzić razem. I tak siedziałabym w domu sama i nudziła się jak mops.

Pokazał swoją prawdzią twarz

Wyjechałam pierwszym porannym pociągiem, by spędzić z mamą możliwie najwięcej czasu. Do rodzinnego domu dotarłam przed dziesiątą. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, dwie godziny później dołączył do mnie Darek.

– A co ty tu robisz? – zdziwiłam się, gdy zadzwonił do furtki.

– Pomyślałem, że będzie ci miło, jak jednak przyjadę. Nie cieszysz się?

– Oczywiście, że się cieszę, głuptasie. Mama też się ucieszy. Pytała o ciebie, wiesz?

– To chyba dobry znak.

– A i owszem.

Naprawdę ucieszyłam się, że postanowił wziąć wolne w pracy. Zależało mi, żeby zaczął się dogadywać z teściową. Jednak to nie było w jego stylu, więc gdy wracaliśmy do domu, postanowiłam wypytać go o to.

– Co cię tak tknęło, żeby zmienić zdanie?

– Szczerze?

– Oczywiście, przecież właśnie tak powinno się rozmawiać.

– Myślałem, że bajerujesz mnie z tym wyjazdem do mamy.

– Jak to bajeruję cię?

– Wydało mi się podejrzane, że wybrałaś akurat tę sobotę, w którą wypadła mi zmiana.

– Już ci to tłumaczyłam.

– Tak, ale nie brzmiałaś przekonująco.

– I co sobie pomyślałeś? Że jadę do kochanka?

Nie odpowiedział, ale jego mina mówiła wszystko. Wściekłam się na niego. Do tego stopnia, że nie odzywałam się do końca weekendu. Sprawa rozeszła się po kościach, ale niebawem temat zazdrości powrócił ze zdwojoną siłą.

Nieufność przerodziła się w zaborczość

Kilka tygodni później umówiłam się z koleżanką na kawę i ciastko. Szykowałam się w łazience, a gdy wyszłam, zastałam Darka z moim telefonem w ręku.

– Co robisz? – zapytałam zaciekawiona, ale bez choćby cienia złości.

– Wiesz, ja właściwie nie znam tej dziewczyny, z którą się umówiłaś – zignorował moje pytanie.

– Nie znasz wszystkich moich znajomych. Może gdybyś częściej ze mną wychodził...

– Idziesz z Andżeliką, tak? Czytam sobie wasze wiadomości i coś mi się wydaje, że ta twoja psiapsiółka to facet, którego wpisałaś pod żeńskim imieniem.

– Żeby cię zmylić? To chcesz powiedzieć? Darek, oszalałeś – stwierdziłam i wyrwałam mu telefon. Otworzyłam galerię i odszukałam nasze wspólne zdjęcie. – Proszę. Czy ona wygląda ci na faceta?

– I to ma być dowód? Mogłaś pokazać mi jakąkolwiek fotkę.

– Absurd! – syknęłam i wyszłam z mieszkania.

Siedziałyśmy przy kawiarnianym stoliku, gdy przez witrynę spostrzegłam Darka. Czaił się za drzewem, jak jakiś nieudolny szpieg i obserwował mnie. W duchu modliłam się, żeby nie wszedł do środka i nie narobił mi wstydu.

Po powrocie zapytałam go o jego zachowanie, a on wszystkiego się wyparł. Robił ze mnie wariatkę, wmawiając mi, że widziałam kogoś innego. Nie ustąpiłam. Żądałam wyjaśnień i w  końcu powiedział, że mi nie ufa. A ja nigdy nie dałam mu żadnych powodów do zazdrości.

Nawet nie spostrzegłam, kiedy mąż stał się moim cieniem. Towarzyszył mi wszędzie. Przyjeżdżał po mnie do pracy, mimo że droga z i do domu zajmowała mi dziesięć minut wolnym spacerkiem. Chodził ze mną na zakupy, choć wcześniej zdarzało się to sporadycznie, najczęściej gdy miałam w planach większe sprawunki. Kontrolował mnie na każdym kroku i doprowadzał mnie tym do szału.

Gdy nie mógł mnie nadzorować, oczekiwał szczegółowej relacji ze wszystkiego, co robiłam. Kiedy powiedziałam mu, że zaczyna mieć obsesję, wytknął mi, że gdybym miała czyste sumienie, odpowiedziałabym na jego pytanie bez zbędnych dyskusji. To była istna paranoja!

Nie zamierzałam godzić się na przemoc

Postawił kropkę nad „i” w dniu, w którym oświadczyłam mu, że wychodzę na urodziny kolegi z pracy. Krzysiek świętował czterdziestkę i z tej okazji zaprosił wszystkich na drinka.

– Nie – odpowiedział, choć nie zapytałam go o zgodę.

– Darek, ja nie pytam, czy mogę wyjść. Po prostu informuję cię o moich planach, żebyś się nie martwił.

– Chcesz iść na drinka z jakimś facetem? Po moim trupie!

– Nie z jakimś, tylko z kolegą z pracy. I nie z nim, tylko z nim i piętnastoma innymi osobami. Zresztą, o czym my właściwie rozmawiamy? Mamy przerabiać to kolejny raz?

– Dobrze, więc idę z tobą.

– To mała impreza dla ludzi z naszej firmy. Nikt nie przychodzi z osobą towarzyszącą.

– A, widzisz! Więc jednak coś kręcisz!

– Darek, proszę cię. Daj spokój.

– Będę spokojny, jeżeli połączysz się ze mną na komunikatorze i okiem kamery pozwolisz obserwować mi to wasze spotkanie.

– Oszalałeś!

– Więc nigdzie nie idziesz.

– Chcesz się założyć?

Gdy wychodziłam, wpadł w szał. Wciągnął mnie do mieszkania i rzucił na podłogę. Doszło do rękoczynów. To był pierwszy raz, kiedy pozwolił sobie na to. Pierwszy i ostatni. Uciekłam do przyjaciółki z mocnym postanowieniem, że odchodzę od niego. Wkrótce potem nasze małżeństwo stało się przeszłością.

Stał się moim stalkerem

Po rozwodzie poczułam się, jakby z serca spadł mi ogromny kamień. Chciałam raz na zawsze zamknąć za sobą ten rozdział. Jednak mój były nie zamierzał mi na to pozwolić.

Był wtorek. Siedziałam przy swoim biurku nad stosem papierów, gdy z recepcji usłyszałam znajomy głos. „Puśćcie mnie! Muszę z nią porozmawiać! Z nią i z jej gachem! Słyszycie? W tej chwili mnie zostawcie!”. To był Darek. Wyjrzałam zza uchylonych drzwi i zobaczyłam, jak dwóch ochroniarzy próbuje go wyprowadzić, a on rzuca się jak ryba złapana na haczyk. Było mi strasznie wstyd.

Nie minęło pięć minut, a zadzwonił na moją komórkę. Nie odebrałam. Odrzuciłam połączenie i zablokowałam jego numer. Wtedy zaczął wydzwaniać do firmy i ubliżać mi od najgorszych. Powtarzało się to przez kilka dni. Przestał dopiero gdy nasz prawnik wysłał do niego oficjalne pismo z żądaniem zaprzestania uporczywych działań. Ale to nie było jego ostatnie słowo.

Wystawał pod moim blokiem codziennie. Nie zbliżał się do mnie, tylko obserwował. Pewnie chciał się upewnić, czy wchodzę do klatki sama. Miałam ochotę podejść i nawymyślać mu, ale bałam się. Skąd mogłam wiedzieć, na co jeszcze go stać, tym bardziej że już raz podniósł na mnie rękę.

Zgłosiłam sprawę na policję, ale funkcjonariusz przyjmujący zgłoszenie zbył mnie jak jakiegoś natręta. „Skoro nie robi niczego zabronionego, tylko sobie stoi, to niby w czym problem?  Przecież nie zabronimy mu tego”. Wróciłam do domu wściekła jak osa. Przecież powiedziałam wprost, że dopuścił się przemocy, gdy byliśmy małżeństwem, a policjant rozłożył ręce.

Dostał to, na co zasłużył

Później zaczął podrzucać mi pod drzwi kartki z pogróżkami. Nie pisał ich odręcznie, tylko drukował. Wiedziałam, że nie ma sensu tego zgłaszać, ale przecież musiałam coś zrobić. Kilka tygodni później dostałam pismo z informacją o umorzeniu postępowania.

Skoro policja nie chciała mi pomóc, musiałam sama zatroszczyć się o swoje bezpieczeństwo. Kupiłam gaz pieprzowy i nie rozstawałam się z nim nawet na krótką chwilę. Pewnej nocy obudziło mnie zgrzytanie klucza i skrzypienie otwieranych drzwi. Od razu odzyskałam pełnię świadomości. „Rany, przecież nie zmieniłam zamków, gdy wyprowadził się z mieszkania” – przypomniałam sobie.

Chwyciłam pojemnik z gazem i udawałam, że śpię. Gdy wszedł do sypialni, wypsikałam na niego całą zawartość. Podziałało. Zaczął wrzeszczeć i uciekać, obijając się o wszystko, co stało na jego drodze. Natychmiast zadzwoniłam na policję. Tego nie mogli już zignorować.

Tłumaczył się, że chciał udowodnić, że mam kochanka, żeby odzyskać swoje dobre imię. Na szczęście sąd nie dał wiary jego tłumaczeniom. Dostał wyrok w zawieszeniu i zakaz zbliżania się do mnie. I pomyśleć, że kiedyś ten szalony człowiek był moim mężem. 

Iwona, 34 lata

Czytaj także:
„Po śmierci mamy ojciec całkiem się załamał. Nic, co nie wypuszczało liści, nie miało dla niego znaczenia”
„W smażalni nad Bałtykiem traktowali mnie jak zero. Ludzie myśleli, że jak kupią rybę z frytkami, to mogą mną pomiatać”
„Dla faceta przeniosłam się na wieś i szybko pożałowałam. Wyskoczyłam z gumiaków i wróciłam do wielkiego miasta”

Redakcja poleca

REKLAMA