– Będziesz kanarem?! – moi znajomi jawnie okazywali dezaprobatę.
– O co wam chodzi? – pytałem, bo jako facet pod trzydziestkę, z ciężarną narzeczoną na utrzymaniu, mocno zmieniłem punkt widzenia. – Ludzie jeżdżący bez biletu tak naprawdę oszukują. Płacimy za nich wszyscy, prawda?
Śmiali się ze mnie, że niby taki się nagle zrobiłem uczciwy. Fakt, nie byłem świętoszkiem, zwłaszcza zanim poznałem Anitkę, ale potem zrozumiałem, że jak facet chce być szanowany, to musi szanować sam siebie. A kiedy cwaniakowałem za młodu, to za dużo tego szacunku do siebie nie czułem. Teraz nie przyszłoby mi do głowy kogoś naciągnąć. Anita miała zasady i bardzo mi to imponowało. Jak dowiedziała się, że jej koleżanka kupuje kradzione perfumy, to zakończyła z nią znajomość.
– Nie musimy kraść, by godnie żyć – powiedziała jej na pożegnanie. – Ty rób, jak chcesz, ja wolę trzymać się czegoś w życiu.
I ja chciałem trzymać się tego samego, bo przy Anicie zmieniłem się i wreszcie zacząłem widzieć, że moje życie ma sens. Na odprawie dowiedziałem się, że będziemy pracować w parach. Jeden wsiada przodem, drugi tyłem, żeby żaden gapowicz nie uciekł. Moim partnerem został Mikołaj, facet o byczym karku i chytrym uśmieszku. Miał roczny staż jako kontroler i powiedział, że wszystkiego mnie nauczy.
– Jedno ci powiem, stary – zaczął, ledwie poszliśmy na pierwszy przystanek. – Ta robota nie jest dla mięczaków. Ludzie mają takie wymówki, że głowa mała. A to do chorej matki jadą, a to portfel im ukradli… Będą ci płakać, robić z siebie niewiniątka i błagać, żebyś im odpuścił. Ale ty musisz być twardy i nie możesz odpuścić nikomu! – przestrzegł.
– Jasne, wiem – zgodziłem się. – Taką mamy pracę. Mogli skasować bilet, no nie? Mandat zawsze trzeba wypisać.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się jak do dziecka, a potem dodał, że wszystkiego się nauczę.
Szybko zorientowałem się, co miał na myśli
Pierwszy był starszy facet bez ważnego miesięcznego. Skończył mu się dosłownie dzień wcześniej. Mężczyzna przekonywał, że przeoczył datę. Mikołaj zerknął na mnie, czy patrzę, po czym odegrał rolę twardego gliny, wyciągnął bloczek i poprosił o dowód osobisty. Facet sięgnął po dokument, a wtedy mój partner wyrecytował formułkę o opłatach specjalnych, czyli karach. Tyle i tyle, jeśli płatne w kasie do siedmiu dni, trochę więcej po tym terminie, a tyle jeśli kara będzie zapłacona bezpośrednio o kontrolera.
– Mam pięćdziesiąt złotych.
Gapowicz usłyszał przed chwilą, że u nas może uiścić ponad trzy razy tyle, ale i tak wyjął niebieski banknot.
– Nie dałoby się jakoś tego załatwić?
Już chciałem odpowiedzieć, że nie bierzemy łapówek, kiedy banknot nagle zniknął. Rozejrzałem się, czy gdzieś nie odfrunął, ale sekundę później zrozumiałem, że chwyciły go zwinne paluszki Mikołaja.
– Do widzenia, panu, miłego dnia – powiedział kolega, odciągając mnie na bok.
Byłem wstrząśnięty. Tak prostu przyjęliśmy łapówkę za niewypisanie mandatu? Przecież to było jeszcze bardziej nieuczciwie niż jazda bez biletu!
– Mówiłem ci, że wszystkiego się nauczysz – uśmiechnął się chytrze Mikołaj. – Cała sztuka to niczego nie narzucać ani nawet nie sugerować. Nie każdy składa propozycję, wtedy wypisujemy mandat. Nie martw się, przedsiębiorstwo i tak zarobi. Ale czasami ktoś chce załatwić sprawę na miejscu. Chyba idiota by odmówił, no nie?
Cóż, Mikołaj najwyraźniej nie miał się za idiotę, ponieważ nie odmawiał nigdy
Ponieważ i tak wypisywaliśmy dużo mandatów, szefostwo się nie zorientowało. Partner zapewniał mnie też, że absolutnie wszyscy to robią i przedsiębiorstwo transportowe ma to wliczone w koszty.
– Nie wierzę, że wszyscy! – oburzyła się Anita. – Facet zwyczajnie okrada pracodawcę i tłumaczy się, że inni też są nieuczciwi. Jak w tym kraju ma być dobrze, skoro nawet ci, którzy powinni pilnować innych oszukują i biorą w łapę?
Anita była idealistką. Wierzyła, że jeśli człowiek będzie się trzymał zasad, to będą spotykały go dobre rzecz i na odwrót.
– Zobaczysz, ten twój kolega jeszcze za to zapłaci – skonstatowała z przekonaniem.
Mikołaj od początku ostrzegł mnie, że jeśli komuś o tym powiem, to będę mógł pożegnać się z pracą, bo on się i tak wywinie, a mnie zniszczy. Nie mogłem ryzykować. Syn rodził mi się za dwa miesiące, Anita nie miała ubezpieczenia, potrzebowałem tej pracy. Jednak nie zamierzałem brać łapówek. Wiedziałem, że nie zdołałbym ukryć tego przed narzeczoną. Ona działała jak najlepszy wykrywacz kłamstw. A gdyby mnie przyłapała na braniu łapówek, toby z miejsca mnie rzuciła. Serio!
Któregoś dnia Mikołaj miał szczególnie dobry dzień. Zgarnął od rana ze trzy stówy, a właśnie złapaliśmy na jeździe bez biletu młodą Ukrainkę. Dziewczyna była przerażona, kiedy usłyszała słowo „dokumenty”. Mikołaj znowu uśmiechnął się tym swoim cwaniackim uśmieszkiem i tym razem po prostu zapytał ją, czy nie woli załatwić sprawy inaczej. Dziewczyna rozglądała się przerażona, jakby spodziewała się, że zaraz ktoś ją aresztuje i za nic nie chciała podać swoich danych. Ale gotówki też nie miała, nie licząc bilonu w kieszeni.
– Uuuu, no to będziemy musieli wezwać policję – postraszył ją Mikołaj. – Nie ma biletu, musi być mandacik. No albo…
– Albo co? – spojrzała na niego z nadzieją.
– Ten łańcuszek masz złoty? – zapytał, patrząc na jej szyję.
– Tak! – natychmiast odpięła złoty łańcuszek i położyła Mikołajowi na otwartej chciwie dłoni. – To mogę już iść?
Puścił ją i do końca dnia cieszył się, że zrobił interes życia. Nie odzywałem się, ponieważ gdybym raz się odezwał, na jednym zdaniu by się nie skończyło. Miałem go już szczerze dosyć. Okradł imigrantkę bez grosza, niszczył system. Do tego najchętniej przywaliłbym mu prosto w ten paskudny uśmieszek. Miałem dość traktowania mnie z góry za to, że ja nie brałem łapówek. To jego prześmiewcze „nawet ryba w końcu weźmie” doprowadzało mnie do szału!
– Orientuj się, Seba! – trącił mnie nagle ramieniem. – Lombard! Wysiadamy! – pokazał mi szyld na ulicy.
Chwilę potem miałem chyba największą satysfakcję w życiu, obserwując jego minę, kiedy dowiedział się, że zabrany Ukraince łańcuszek ze złotem nie miał nic wspólnego. Premia za wypisany mandat byłaby wyższa.
– Cholera! Oszukała mnie! – wściekał się, a ja już sobie układałem w głowie, jak to przedstawię po pracy Anitce.
To nie koniec tej historii. Nie mam pojęcia, kto i w jaki sposób (żeby nie było, to nie byłem ja!) – ale ktoś nagrał na telefon, jak Ukrainka zdejmuje z szyi łańcuszek i wręcza go Mikołajowi. Filmik został przesłany do naszego pracodawcy, a ten wezwał mnie jako świadka zajścia. Tym razem nie miałem wyboru i powiedziałem prawdę. Dodałem, że wcześniej się bałem, ponieważ Mikołaj groził, że „mnie udupi”. Wypadki potoczyły się błyskawicznie. Mój partner został dyscyplinarnie zwolniony, a mnie przeniesiono do pracy w punkcie obsługi pasażera.
Anita jest zachwycona, bo więcej zarabiam i mam regularne godziny pracy, a ja nie żałuję ani słowa z tego, co powiedziałem szefom na temat Mikołaja.
– Mówiłam ci, że dostanie za swoje – stwierdziła moja narzeczona. – Na nieuczciwości się nie dorobisz! – tryumfowała.
Nie wiem, czy te jej ideały są zawsze i w stu procentach prawdziwe, ale wiem jedno, łatwiej i lepiej mi się żyje, kiedy mam się w życiu czego trzymać. A taki Mikołaj został na koniec bez roboty, z postępowaniem karnym i tombakowym łańcuszkiem. Jak to szło? Nie wszystko złoto, co się świeci?
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Nad naszą rodziną ciążyła klątwa. Wszystkie kobiety wcześnie zostawały matkami. I to samotnymi
Moja żona miała obsesję na punkcie porządku. Potrafiła wstać o 4 i myć podłogi
Mój 18-letni syn zmarnował sobie życie. Miał zostać adwokatem, a zrobił dziecko prostej dziewczynie