„Zostałam w życiu sama jak palec, ale się nie poddałam. Nie sądziłam, że los ma dla mnie jakąś niespodziankę”

uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Łzy popłynęły mi po policzkach, kiedy przekroczyliśmy próg pokoju. To było nie do wiary. Opadłam na fotel, usiłując opanować szalejące ze wzruszenia serce. Nie było mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Minęły ponad dwie dekady, odkąd ostatni raz widziałam swojego brata”.
/ 13.01.2025 19:30
uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Mając zaledwie pięć lat, ostatni raz widziałam brata. Jego obraz w mojej głowie był zamglony. W pamięci zostały mi tylko strzępy awantur, które toczył z mamą. Jeśli chodzi o tatę, to zupełnie go nie pamiętam. Zostawił mamę tuż po moim przyjściu na świat i słuch o nim zaginął.

Mama zawsze unikała tematu, gdy próbowałam dowiedzieć się, co było tego przyczyną. Wydaje mi się, że to przez ponowne zamążpójście mamy mój brat postanowił wyjechać.

Wszyscy mnie opuścili

Podejrzewam, że Wojtek do końca nie mógł tego zaakceptować. Oczywiście to tylko moje przypuszczenia, bo, jak wspominałam wcześniej, okoliczności jego wyprowadzki owiane były mgłą tajemnicy i nikt nie kwapił się, żeby mi cokolwiek na ten temat powiedzieć. O jego nałogu Wojtka usłyszałam znacznie później, kiedy osiągnęłam już pełnoletność.

Mój ojczym, Wiesiek, drugi mąż mojej mamy, odnosił się do mnie jak do własnej córki, a nawet mnie rozpieszczał. Z tego, co słyszałam, nie dane mu było doczekać się biologicznego potomstwa z powodu bezpłodności. Dbał o mnie i troszczył się nawet po tym, jak moja mama odeszła. Chorowała na białaczkę i umarła, kiedy byłam jeszcze nastolatkąParę lat temu Wiesiek niestety zginął w wypadku drogowym. I tak oto zostałam zupełnie sama na świecie.

Musiałam dorosnąć

W wieku 22 lat zmierzyłam się z koniecznością natychmiastowego wkroczenia w dorosłość. Ta niespodziewana dojrzałość, wraz z towarzyszącą jej odpowiedzialnością i nowymi zadaniami, napawała mnie lękiem. Właśnie z tego powodu zdecydowałam się na szybkie zamążpójście. Sądziłam, że Błażej to poważny mężczyzna, u którego boku poczuję się bezpiecznie i zaznam troskliwej opieki.

Niestety okazał się totalnym oszustem. Na dwa tygodnie przed ślubem po prostu wyparował, zabierając ze sobą parę tysięcy złotych, które mieliśmy wydać na przyjęcie weselne. Byłam załamana, ale, jak się później okazało, to był dopiero początek moich problemów.

Prawda wyszła na jaw – spodziewałam się dziecka z tym facetem. Wpakowałam się w tarapaty na własne życzenie i nie miałam prawa nikogo obwiniać poza samą sobą. Myślałam, że ułatwię sobie życie, a tak naprawdę tylko je skomplikowałam. Dźwigałam ciężar samotnego macierzyństwa, co wymagało ode mnie ogromnego poświęcenia. Ale były też momenty, które mi to rekompensowały. Kiedy moja córeczka po raz pierwszy powiedziała do mnie „Kocham cię, mamusiu", wzruszenie ścisnęło mnie za gardło i popłakałam się

Z pracą była tragedia, łapałam się każdej fuchy, bo o normalnej pracy mogłam pomarzyć. Zwykle pisałam jakieś teksty w domu. Całe szczęście, że miałam trochę pieniędzy z polisy Wieśka, dzięki temu jakoś wiązałam koniec z końcem. Najważniejsze było to, by Anitka miała wszystko, czego potrzebuje.

Sąsiad miał dla mnie propozycję

Pewnie do tej pory siedziałabym w domu, gdyby nie mój sąsiad, pan Zenek. Kompletnie nieoczekiwanie zagadnął mnie kiedyś, gdy wracałam do mieszkania, czy nie byłabym zainteresowana pracą na pół etatu w biurze na komisariacie. Szukali tam kogoś, komu można zaufać.

– Momentalnie przyszła mi pani na myśl, proszę przynieść swoje CV – rzucił.

Dopiero niedawno dowiedziałam się, że nowy lokator z naszego bloku to były policjant, który od jakiegoś czasu jest na emeryturze. Kiedy zaproponował mi pomoc, przystałam na to bez zastanowienia. Mała Anita chodziła już do przedszkola, dzięki czemu mogłam bez przeszkód wrócić do pracy. Poczułam niesamowitą ulgę, bo powoli zaczynałam popadać w kompletną depresję. Rzecz jasna, chodziło o sytuację materialną.

Nie myślałam o bracie

Byłam tak pochłonięta własnymi kłopotami, że Wojtek rzadko gościł w moich myślach. Po tylu latach zdążyłam oswoić się z tym, że go nie ma. Właściwie nie liczyłam na to, że nasze drogi jeszcze kiedyś się skrzyżują. Czasami zastanawiałam się nawet, czy wciąż żyje. Kiedyś szukałam go w sieci, na różnych stronach, ale bez powodzenia. Wojtek nie znał mojego aktualnego miejsca zamieszkania, ponieważ sprzedaliśmy nasze pierwsze mieszkanie i przenieśliśmy się do przestronniejszego lokum Wieśka, położonego w zupełnie innej części miasta.

Okazało się jednak, że świat jest naprawdę mały. Los chciał, że nasze drogi ponownie się skrzyżowały. I to kompletnie nieoczekiwanie. Wszyscy powinniśmy podziękować za to panu Zenkowi. Mam przeczucie, że to także dzięki jego wstawiennictwu udało mi się zdobyć tę posadę. Tak jak inne dziewczyny wysłałam CV, zaproszono mnie na rozmowę i z niecierpliwością wyczekiwałam na telefon.

Chciałam podziękować sąsiadowi

Kiedy powoli gasły we mnie resztki optymizmu, otrzymałam informację o przyjęciu mnie do pracy

– Najwidoczniej wypadła pani najlepiej z całej stawki – pan Zenek uśmiechnął się, gdy dopytywałam o konkretne informacje. – Nic więcej mi nie wiadomo. Już od wielu lat jestem na zasłużonej emeryturze.

Nie da się zaprzeczyć, że czułam wdzięczność do pana Zenka za to, że w ogóle wspomniał mi o tej ofercie. Przyszło mi do głowy, że wypadałoby mu się w jakiś sposób odwdzięczyć. Tylko jak tu okazać wdzięczność mężczyźnie? Kupiłam koniak i zapukałam do drzwi jego lokum. W progu stanęła jego żona, pani Ala, do której żywiłam niejednoznaczne odczucia. Odnosiłam wrażenie, że to ostra i chłodna w obejściu kobieta.

Jakiś czas temu zwróciła uwagę mojej córeczce, że zbyt hałaśliwie się bawi. Od tego momentu darzyłam ją niechęcią i nawet przy przywitaniu nie rzucałam uśmiechu. Bez cienia emocji oznajmiła, że męża nie zastałam.

– W takim razie chyba zostawię prezent – podałam jej reklamówkę ze szlachetnym trunkiem. – Czy mogłaby pani być tak miła i mu to wręczyć? To w dowód wdzięczności za pomoc.

Niech pani to stąd zabierze – oznajmiła zdecydowanym tonem. – Mój małżonek nie pije.

– Ale przecież ja wcale nie…

Przerwała mi wpół słowa.

– Powtarzam raz jeszcze: mój mąż nie pije alkoholu! Do widzenia szanownej pani!

Tego się nie spodziewałam

Anita, która była świadkiem całego zajścia, kompletnie zaniemówiła. Od tamtej pory trzymałam się od tej pani z daleka. Prawdę poznałam całkiem niedawno, a wiązała się ona też trochę z moim bratem. Jak często oceniamy innych na podstawie powierzchownych wrażeń, nie starając się zrozumieć, co kieruje ich postępowaniem! Gdybym wtedy miała świadomość, że pan Zenek był po terapii odwykowej w zamkniętym ośrodku, w życiu nie wpadłabym na pomysł, żeby podarować mu butelkę alkoholu.

Któregoś dnia w progu mojego mieszkania stanął nie kto inny, jak Wojtek we własnej osobie! Przyznaję, że w pierwszej chwili go nie poznałam. Po prostu przystojniak, pomyślałam. Ani się obejrzałam, a oni już przekroczyli próg. Nie ukrywam, że byłam lekko zaskoczona tą niespodziewaną wizytą, zwłaszcza o tak późnej porze. Córeczka smacznie spała w swoim łóżeczku, a ja oddawałam się błogiemu relaksowi przed telewizorem.

– Wybaczy pani, że przyszliśmy tak późno, ale mój kumpel stwierdził, że sprawa nie może czekać do świtu – wyjaśnił pan Zenek. – Zaczęliśmy gadać i okazało się, że to nie przypadkowa zbieżność nazwisk, jak początkowo sądziłem...

Nie widziałam go 20 lat

Gapiłam się na nich niezbyt przytomnie, nadal nic z tego nie rozumiejąc.

– No więc chyba wychodzi na to, że jestem pani bratem – odezwał się facet, który mu towarzyszył. – Mam na imię Wojtek.

Łzy popłynęły mi po policzkach, kiedy przekroczyliśmy próg pokoju. To było nie do wiary. Opadłam na fotel, usiłując opanować szalejące ze wzruszenia serce. Nie było mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Minęły ponad dwie dekady, odkąd ostatni raz widziałam swojego brata.

Przegadaliśmy całą noc, dzieląc się historiami z naszego życia. Wtedy też usłyszałam, że mężczyźni spotkali się w ośrodku terapeutycznym, gdzie pod czujnym okiem specjalistów przez dwa lata zmagali się ze swoimi uzależnieniami. Byłam totalnie zaszokowana.

Polubiłam go

Mój brat w ostateczności zdecydował się odbić od samego dna i zawalczyć o swoje życie.

– Żeby móc się podnieść, musiałem najpierw spaść na samo dno – wyznał mi Wojtek. – Nawet nie wiesz, ile razy żałowałem tego, że wtedy uciekłem. Ale mój honor mi nie pozwalał na powrót, więc dalej tkwiłem w nałogu, bo to była najprostsza droga. O wiele trudniej jest się z niego wydostać.

– Między nami narodziła się nić sympatii, coś nas do siebie przyciągało. Nie potrafię tego inaczej wyjaśnić – mówił dalej pan Zenek. 

Zaproponowałam Wojtkowi, żeby zamieszkał razem z nami. Niesamowite, jak ten świat potrafi zaskakiwać. To cudowne uczucie po tylu latach odnaleźć brata. Moja córeczka ma teraz wujka, chociaż z początku trzymała go trochę na dystans. Przynajmniej nie jesteśmy już zdane tylko na siebie.

Joanna, 29 lat

Czytaj także: „Mąż na emeryturze został pajacem w internecie. Wszyscy widzą, jak jem szlam z jarmużu, a on liczy złotówki”
„W oczach mojej matki zawsze byłam śmieciem. Żałuję, że jej pomogłam, gdy zachorowała, bo nawet wtedy była wredna”
„Mąż nie mógł dać mi dziecka, więc szukałam chętnego z dobrym nasionkiem. Tylko tyle potrzebowałam do szczęścia”

Redakcja poleca

REKLAMA