Jeszcze rok temu byłam nielubiącą siebie, przerażoną przyszłością kobietą, którą mąż zostawił dla swojej asystentki. Nawet moje dorosłe dzieci unikały ze mną kontaktu. Co z tego, że po rozwodzie dostałam dom i niemało oszczędności, skoro nie było na całym świecie nikogo, z kim mogłabym te pieniądze przejeść, przepić czy wydać na przyjemności. Ubrań nie lubiłam kupować, bo stresowała mnie każda wizyta w sklepie z odzieżą ze względu na mój rozmiar. Kosmetyki miałam dobre, ale brakowało mi motywacji, żeby ich regularnie używać. Przecież i tak nie było szans, żeby ktoś mnie zechciał. Kobieta tuż przed pięćdziesiątką może wklepać w siebie tonę kremu z kawiorem czy innym jadem żmii, ale i tak nikogo nie oszuka. Wiedziałam, że zestarzeję się samotnie. I przerażało mnie to…
Tamtego dnia wstałam jak zwykle koło południa, bo po co budzić się wcześniej? Noce spędzałam na oglądaniu seriali, dni upływały mi na udawaniu, że szukam pracy. Wiedziałam, że nie mogę wiecznie żyć z oszczędności, w końcu musiałam wrócić do normalnego trybu życia i zarabiać. A przynajmniej tak uważałam, dopóki nie wpadłam na doskonały moim zdaniem pomysł.
– Chcę wynająć cztery pokoje w moim domu – powiedziałam do agentki nieruchomości. – Najlepiej studentom albo osobom pracującym – dodałam.
– Oczywiście – odpowiedziała szybko. – Odezwę się, gdy tylko będziemy kogoś dla pani mieli.
Zadzwoniła po dwóch dniach. Cztery studentki wzięły dwa pokoje. Potem zjawiła się para koło czterdziestki i wynajęła trzeci pokój. W sprawie czwartego agentka umówiła się ze mną na oglądanie w weekend.
– To samotny mężczyzna, trzydzieści dwa lata, ma własną działalność gospodarczą – przeczytała z kwestionariusza. – Przez cały czas negocjuje stawkę. Oczywiście może się pani nie zgodzić na jego warunki, ale niech przynajmniej obejrzy pokój.
Kiedy tylko go zobaczyłam, wiedziałam, że się zgodzę
Byłam trochę zła. Wyraźnie zaznaczyłam, że pokój chcę wynająć za siedemset złotych, a ten się uparł, że da najwyżej pięćset.
– Właściwie to czterysta – szepnęła agentka, kiedy przyszli. – Powiedział mi po drodze, ale bez sensu było odwoływać spotkanie. Mam nadzieję, że się pani nie gniewa, że zmarnowałam pani sobotnie przedpołudnie.
Ale ja już ani myślałam się gniewać! Mój potencjalny najemca był bowiem wysokim brunetem o piwnych oczach, pięknej sylwetce i niebezpiecznie seksownym uśmiechu. I ten uśmiech adresował wyraźnie do mnie.
– Podoba mi się okolica i ten pokój – oznajmił pan Daniel, patrząc mi w oczy. – Właściwie wszystko mi się tu podoba.
– Pani ustaliła cenę za pokój na siedemset złotych – wypaliła agentka i miałam ochotę ją szturchnąć, żeby siedziała cicho.
– Och, sądzę, że możemy jeszcze o tym porozmawiać – uśmiechnął się szeroko brunet.
Na pożegnanie dał mi swoją wizytówkę i przytrzymał moją dłoń odrobinę za długo. Poczułam, że robi mi się gorąco. Czy ten mężczyzna okazywał mi zainteresowanie?! Czy to w ogóle było możliwe? Odjechali, a ja spojrzałam na wizytówkę. Daniel był masażystą i fizjoterapeutą, ale nie miał swojego gabinetu. „Masaże w domu klienta” – informował na wizytówce. Wieczorem dostałam telefon z nieznanego numeru.
– Dobry wieczór, pani Mario, mówi Daniel – przedstawił się głębokim, zmysłowym głosem. – Zadzwoniłbym wcześniej, ale ciężko znaleźć pani numer telefonu. Ale skoro już go mam, to czy mógłbym zaprosić panią na kolację? Chciałbym porozmawiać o mieszkaniu.
Jedyne słowo, które może opisać moją reakcję, to „szok”. Nie wiedziałam, co się dzieje, dlaczego ten człowiek jakąś tajemniczą metodą znalazł mój numer i co właściwie mam rozumieć przez „kolację”.
Okazało się, że chodziło o spotkanie w uroczej, włoskiej knajpce, którą wybrał. Kiedy tam weszłam, on zerwał się od stolika.
– Piękna sukienka – skomplementował mnie, przesuwając wzrok po mojej figurze od góry do dołu i z powrotem. I ja, stara baba, poczułam, że się czerwienię!
Nawet nie wiem, kiedy przeszliśmy na „ty” i kiedy zamówiłam butelkę wina. Wiedziałam tylko, że przy tym winie, tym mężczyźnie i ravioli z krewetkami czułam się… szczęśliwa. Tak bardzo nie chciałam, żeby to spotkanie się skończyło! Chciałam tam siedzieć, rozmawiać z nim, śmiać się z jego żartów i czuć się piękna, wyjątkowa. Bo taka właśnie byłam, kiedy przeglądałam się w jego piwnych oczach. Nie wiem, jak on tego dokonał, ale mało mnie to obchodziło.
– Mary, moja droga… – zwrócił się do mnie poufałym skrótem, którego nikt nigdy wcześniej nie używał.– Cudownie mija mi z tobą czas, ale obawiam się, że muszę pędzić na kolejne spotkanie. Wiesz, znalazłem inny pokój. Oczywiście gorsza lokalizacja, mniejszy, ale za dwukrotnie niższą cenę. Wiesz, jak chciałbym u ciebie mieszkać, ale chyba nie mogę sobie na to pozwolić…
W tamtym momencie nie obchodziły mnie pieniądze. Chciałam tylko móc widywać Daniela. Bez wahania powiedziałam, że przyjmuję jego ofertę. Niech będzie czterysta złotych. Kiedy przyszło do płacenia rachunku, zaproponowałam, że zapłacę za siebie, ale powiedział, że absolutnie nie ma mowy. Jednak chwilę później okazało się, że nie miał gotówki, a jego karta została odrzucona.
– Nie szkodzi, ja zapłacę – pospieszyłam z zapewnieniem, a on odpowiedział, że to bardzo krępujące i oczywiście zwróci mi całą tę kwotę.
Nigdy jednak się o nią nie upomniałam. Nie wiedziałam jak, a poza tym nie chciałam go do siebie zrazić taką małostkowością. Kolacja z butelką wina nie była tania, ale uważałam, że czas, jaki spędziłam z Danielem, wart był każdej wydanej złotówki. Wprowadził się następnego dnia, czynsz miał zapłacić pod koniec miesiąca, tak się umówiliśmy.
– Mary, powiem ci tak… – zaczął dwa tygodnie później, kiedy już spędziliśmy razem mnóstwo czasu na wspólnym oglądaniu filmów w salonie, przekomarzaniu się w kuchni i pogawędkach na werandzie. – Nie mam w tej chwili dla ciebie pieniędzy, ale może mógłbym zrobić ci kilka masaży w ramach rozliczenia? – zaproponował.
Nawet się nie zastanawiałam. Chciałam, żeby mnie masował! Chciałam, żeby wreszcie mnie dotknął! Masaże były cudowne. Daniel poświęcał mi całą swoją uwagę, sprawiał, że czułam się dosłownie jak w raju. Kiedy więc mimochodem zaproponował, że moglibyśmy się w ten sposób rozliczać co miesiąc, ochoczo się zgodziłam.
Nie mogłam uwierzyć, że chce spędzać ze mną czas
Z moimi innymi lokatorami niemal nie miałam kontaktu. Wchodzili innym wejściem, we wspólnej kuchni prawie ich nie spotykałam, z salonu praktycznie nie korzystali. Daniel – wręcz przeciwnie. Kiedy tylko był w domu, przychodził do wspólnego salonu i ze mną rozmawiał.
– Nie masz dość siedzenia tutaj? – zapytał raz. – Moglibyśmy skoczyć do miasta.
Aż zabrakło mi tchu z wrażenia. On naprawdę chciał gdzieś ze mną wyjść? On i ja?! Przystojny, młody mężczyzna i stara baba?
– Wyglądasz fantastycznie w tej apaszce, podkreśla twoją karnację – szepnął z uznaniem, kiedy mijałam go w drzwiach.
Przez godzinę spacerowaliśmy, oglądając i komentując wystawy, potem poszliśmy na kawę, na koniec zgłodnieliśmy. Daniel z lekkim zażenowaniem zasugerował, że powinniśmy wracać, bo on nie ma pieniędzy na jedzenie na mieście. Ale ja nie chciałam wracać. Najbardziej na świecie chciałam usiąść z nim w przytulnej knajpce, zamówić ciepłe jedzenie i karafkę wina, patrzyć na niego, kiedy coś mi opowiada, i po prostu przebywać w jego towarzystwie.
Dlatego powiedziałam, że nie ma problemu, ja zapraszam. Potem stało się to naszym zwyczajem. Płaciłam zawsze, kiedy gdzieś razem jedliśmy, kupowałam nam kawę i drinki. Nie myślałam o tym, po prostu się cieszyłam, że wreszcie mam z kim wyjść i usiąść przy stoliku z białym obrusem. Któregoś razu podczas jednego z naszych „wyskoków na miasto” Daniel zatrzymał się przed wystawą sklepu z odzieżą.
– Fantastyczna kurtka! – wykrzyknął. – Super byś w niej wyglądała!
Krępowałam się trochę, ale za jego namową weszłam i przymierzyłam kurtkę. Przy okazji wyszukał mi też sweter i wełniane spodnie. To była zupełnie nowa zabawa. Ja przymierzałam ciuchy i mu się w nich pokazywałam, on oceniał mój wygląd i doradzał, co kupić, a co nie. Przy kolejnej wizycie w sklepie poradziłam, żeby i on coś przymierzył. Teraz on demonstrował mi nowe spodnie i koszule na swoim niemal doskonałym ciele.
Podobały mu się te ubrania, ale nie mógł sobie na nie pozwolić. Ponoć interes z masażami nie szedł tak dobrze jak kiedyś, klienci odpływali do salonów, które proponowały kupony przez internet. Kiedy po raz pierwszy zapłaciłam za jego zakupy, wiedziałam, że tak już zostanie. Miałam świadomość, że to cena, jaką przychodzi mi zapłacić za jego towarzystwo, zainteresowanie i czas, który ze mną spędza.
Dostawał więc ode mnie ubrania, potem także kosmetyki i perfumy. Płaciłam za niego w restauracjach i barach. Śmiercią naturalną umarł temat czynszu. Daniel mieszkał u mnie za darmo. Z czasem zaczął też pożyczać mój samochód, oczywiście tylko ja go tankowałam. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak wyglądała nasza znajomość. Nie byliśmy parą ani przyjaciółmi. On dostarczał mi rozrywki i obdarowywał swoją uwagą, a ja najzwyczajniej w świecie go finansowałam.
Kilka razy myślałam, żeby z tym skończyć. Przecież to była jasna sytuacja: miałam utrzymanka, nawet jeśli z nim nie sypiałam. Płaciłam młodszemu mężczyźnie za towarzystwo. Przecież to było obrzydliwe!
– Wcale nie! – odpowiedziałam raz sama sobie. – Kiedy mężczyźni tak robią z młodymi kobietami, to się nazywa sponsoring i wszyscy udają, że tego nie widzą. Ja też tak mogę!
Wtedy podjęłam decyzję, że się nie wycofam z tej relacji. Dołożyłam tylko starań, by została utrzymana w tajemnicy. Danielowi też zależało na dyskrecji.
– Wiesz, że wszyscy w domu wiedzą o nas? – zapytał któregoś razu. – Spotkałem wczoraj Ankę i Monikę na mieście – miał na myśli moje lokatorki. – Zaczęły robić uwagi, jakieś żarciki, chichotać… To było straszne! Nie mogę dłużej u ciebie mieszkać.
Więc wynajęłam mu mieszkanie. Tak, było mnie na to stać, bo nie dość, że wynajmowałam pokoje w domu, to jeszcze poszłam w końcu do pracy. Młody utrzymanek sporo kosztuje. Ale tym razem i ja miałam warunek: więcej masaży i… inny rodzaj dotyku.
Zaczęłam więcej wymagać od swojego utrzymanka
Kiedy pierwszy raz masaż relaksacyjny zakończył się w łóżku, czułam się, jakby to był mój pierwszy raz. Byłam zawstydzona i niewiarygodnie podekscytowana tą sytuacją równocześnie. Dobrze, że znalazłam wysoko płatną pracę, bo potrzeby Daniela rosły. Ale moje też! Ośmieliłam się i zaczęłam mieć wymagania. Płaciłam za jego mieszkanie, ubrania i przyjemności, a za to on miał być do mojej dyspozycji. Obojgu nam to odpowiadało.
Dopiero po wielu miesiącach zorientowałam się, jak zmienił mnie ten „związek”. Wstydziłam się wyglądać przy Danielu jak kura domowa, więc przeszłam na dietę, zrobiłam sobie nową fryzurę, zaczęłam się malować. Ubrania, które kupowałam razem z nim, podkreślały moją kobiecość i coraz ładniejszą sylwetkę. Chyba zmieniło się we mnie jeszcze coś. Byłam nieustannie w dobrym humorze, uśmiechałam się do siebie i ludzi. Czułam się… szczęśliwa.
Aż do dnia, kiedy przyszłam do niego bez zapowiedzi i znalazłam w łóżku, które sama kupiłam, kościstą brunetkę z tatuażami. Jego nie było, akurat wyskoczył po bułki i wino, jak z ziewnięciem poinformowała mnie dziewczyna.
– Naprawdę myślałaś, że sypiam tylko z tobą?! – zdziwił się nieprzyjemnie. – Czyś ty zwariowała? Przecież ja mam normalne życie! Mam dziewczyny, chodzę na imprezy. Czego ty ode mnie oczekujesz? Wyłączności?! Odbiło ci?!
To było upokarzające. Oczywiście, miał rację. Nie mogłam oczekiwać, że będę jego jedyną kobietą, to byłoby idiotyczne. Ale też nie mogłam znieść myśli, że za moje pieniądze podrywa młode dziewczyny, a ja jestem tylko ludzkim bankomatem. Zerwałam naszą umowę, a on nazwał mnie idiotką. Jakoś nie umiałam po nim płakać.
Kiedy zniknął z mojego życia, myślałam, by dać ogłoszenie przez internet, że szukam relacji typu sponsorka – chłopak, ale postanowiłam jeszcze z tym zaczekać. Na razie sprawdzam, czy moja nowa figura i nabyta przy Danielu swoboda oraz pewność siebie działają na mężczyzn. I chyba tak, bo byłam już na trzech randkach z mężczyznami w moim wieku.
Nie wiem, jak mi się ułoży w przyszłości. Może spotkam kogoś, z kim zbuduję związek, a może nie. Jeśli nie, to czy wrócę do takiego układu jak z Danielem? Nie wykluczam tego. Robią to mężczyźni, mogą to robić i kobiety, tak uważam i nikomu nic do tego, w jaki sposób wydaję moje pieniądze. Ale na razie po raz drugi idę się spotkać z jednym inżynierem, szpakowatym, lat pięćdziesiąt trzy, oczy niebieskie. I nie zamierzam płacić za kolację. Zobaczymy, co z tego będzie…
Czytaj także:
„Przyszła teściowa mnie nienawidziła, a teraz mam się nią opiekować po udarze? Kazałam narzeczonemu wybrać, ja lub ona”
„Odbiłem synowi dziewczynę, bo i tak do siebie nie pasowali. Aga pragnęła mężczyzny, a nie dzieciaka z mlekiem pod nosem”
„Ksiądz odmówił ochrzczenia mojej wnusi, bo jest nieślubnym dzieckiem. Córka nie chciała ślubu z tyranem, który ją bił”