„Zostałam bezpodstawnie oskarżona o kradzież. Gdy pracownicy sklepu upokorzyli mnie przed ludźmi, wstąpił we mnie diabeł”

kobieta, którą oskarżono o kradzież fot. iStock by Getty Images, urbazon
„Młodziutki brunet, który jeszcze kilkanaście minut temu zgrywał bohatera, teraz blady podpierał ścianę i z przerażeniem przyglądał się reakcjom swojej przełożonej. Chciałam mu powiedzieć: >>Tak, tak, chłopcze, szukaj sobie nowej roboty<<, ale ugryzłam się w język i spojrzałam tylko na niego z nieukrywaną satysfakcją”.
/ 02.04.2023 19:15
kobieta, którą oskarżono o kradzież fot. iStock by Getty Images, urbazon

– Przecież mówiliśmy, żeby tu pani więcej nie przychodziła! – usłyszałam za plecami.

Odwróciłam się i zobaczyłam niskiego, łysawego faceta oraz wysoką blondynę, którzy wrogo się na mnie gapili. Odkąd weszłam do sklepu, cały czas czułam na sobie ich wzrok. Widziałam, jak szli za mną krok w krok przez alejki sklepowe. Denerwowało mnie to, ale przecież tak się dzieje w wielu sklepach. Ochrona i ekspedienci patrzą na wszystkich jak na potencjalnych złodziei, więc uznałam, że w tym samoobsługowym jest tak samo. Wkładałam do koszyka zakupy i starałam się nie zwracać na nich uwagi.

– Słucham? – odparłam niepewnie, myśląc, że się przesłyszałam.

Proszę tu więcej nie przychodzić, bo wezwiemy policję! – warknął ten łysy i nogi się pode mną ugięły, poczułam jak pot spływa mi po plecach.

Dołączył do nich jeszcze młody brunet i cała trójka wbijała we mnie wzrok niczym pazury w skórę.

– Ale o co chodzi? – próbowałam wyjaśnić sytuację. – Nie rozumiem…

– Mówiliśmy pani ostatnio, żeby tu pani nie przychodziła kraść! – wycedził złośliwie młody, krzyżując ręce na klacie i zastawiając mi drogę.

Uciekłam stamtąd i rozpłakałam się

Przechodzący obok ludzie zaczęli się na mnie gapić, a mnie zrobiło się słabo. Czy oni powariowali?! Jakim ostatnim razem?! Jakie kraść?! Pierwszy raz w życiu byłam w tym sklepie! Za kogo oni mnie biorą?!

– Ale to chyba jakaś pomyłka… – chciałam wyjaśnić całą tę sytuację, ale poczułam, że zaraz zemdleję ze wstydu, bezradności i poniżenia!

Stali nade mną jak nad jakąś zbrodniarką. Byłam tak zdenerwowana, że nie potrafiłam powiedzieć słowa ani cokolwiek zrobić. Trzech na jednego. Chciałam się bronić, ale czułam się osaczona, wybiegłam więc na oślep ze sklepu, mijając zaciekawionych całą sytuacją gapiów. Na zewnątrz wybuchłam gorzkim płaczem. Długo nie mogłam złapać oddechu. Pobiegłam przed siebie, usiadłam na jakiejś ławce i zaczęłam spazmatycznie ryczeć. Łzy lały się strumieniami, a ja nie mogłam się opanować.

To było dla mnie jak zły sen! Co ja im zrobiłam?! Dlaczego tak mnie potraktowali?! Nigdy nikomu niczego nie ukradłam! Moja reakcja może się wydać przesadzona, ale jestem osobą bardzo wrażliwą. Nie mogłam dojść do siebie przez wiele minut, aż w końcu wyjęłam komórkę, i nadal siedząc przy małym skwerku niedaleko tego przeklętego sklepu, zadzwoniłam do męża. Kiedy usłyszałam jego głos w słuchawce, znowu zaczęłam płakać. A potem opowiedziałam mu, co mi się przed chwilą przydarzyło.

Jak to oskarżyli cię o kradzież?! – zapytał oburzony Marek.

– Nie wiem. Nic z tego nie rozumiem… Boże, jaki wstyd! Jak oni mnie potraktowali! Dali mi do zrozumienia, że kiedyś coś ukradłam i nie chcą mnie tam więcej widzieć – jęknęłam. – Jak mogli mnie tak potraktować?!

– Aneta, uspokój się, to musi być jakieś nieporozumienie! Nikt nie ma prawa zarzucać ci kradzieży, jeśli nie złapał cię na gorącym uczynku. To jest niezgodne z prawem! – oznajmił mój mąż. – A zwłaszcza, jeśli zrobili to na oczach innych ludzi! Co za idioci! Dobrze, że wyszłaś z tego sklepu i nie szarpałaś się już z nimi. Przestań już płakać i wracaj do domu. Nie ma sensu się przejmować, przecież i tak rzadko bywasz w tych okolicach!

Dzięki rozmowie z Markiem trochę ochłonęłam, powoli zaczynałam dochodzić do siebie i myśleć logicznie. W tym sklepie po prostu mnie z kimś pomylili. Przecież dookoła jest mnóstwo takich szczupłych, drobnych brunetek jak ja. Wzięli mnie za jakąś złodziejkę, którą kiedyś przyłapali na kradzieży. Musiała być do mnie bardzo podobna i tyle.

Nagadałam im do słuchu. I dobrze!

Ale postanowiłam, że tak tego nie zostawię i nie daruję im takiego upokorzenia. Przecież to oni są winni, nie ja, i to oni powinni się wstydzić swojego zachowania. To oni bezpodstawnie oskarżyli człowieka! Zwykle jestem raczej nieśmiała i unikam konfrontacji, ale nagle poczułam w sobie siłę. Chyba mój gniew i słowa męża spowodowały nagły przypływ pewności siebie. Trzeba walczyć o siebie! „Nie odpuszczę” – pomyślałam. Wytarłam łzy, wyjęłam z torebki lusterko, wyglądałam jak siedem nieszczęść. Poprawiłam makijaż, zacisnęłam zęby i ruszyłam w stronę sklepu z piekła rodem. Zamierzałam dać im nauczkę.

Wparowałam do środka jak burza. Podeszłam do łysawego faceta i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam wyniosłym tonem, że chcę rozmawiać z kierownikiem sklepu!

– Aaa… ale w jakiej sprawie? – zaczął się jąkać gburowaty sprzedawca.

– Proszę natychmiast wezwać swojego przełożonego – oznajmiłam znacznie bardziej stanowczo.

Po chwili z zaplecza sklepu wyszła elegancka młoda kobieta i spytała:

– O co chodzi? W czym mogę pani pomóc? Czy jest jakiś problem?

Ciągle jeszcze trzęsącym się głosem opowiedziałam, jak jej podwładni mnie potraktowali, ale o dziwo czułam się już trochę pewniej, bo wiedziałam, że teraz ja jestem górą! Zaprosiła mnie na zaplecze i wezwała całą trójkę koszmarnych sprzedawców. Kiedy się pojawili, w ich oczach widziałam strach…

– Pani pracownicy na oczach innych ludzi oskarżyli mnie o kradzież, nie mając do tego żadnego prawa! Jak to świadczy o waszym sklepie? Kogo pani zatrudnia?! – emocje nadal mną kierowały, ale wiedziałam, że prawda jest po mojej stronie.

Młodziutki brunet, który jeszcze kilkanaście minut temu zgrywał bohatera, teraz blady podpierał ścianę i z przerażeniem przyglądał się reakcjom swojej przełożonej. Chciałam mu powiedzieć: „Tak, tak, chłopcze, szukaj sobie nowej roboty”, ale ugryzłam się w język i spojrzałam tylko na niego z nieukrywaną satysfakcją. W tym momencie zaczął się tłumaczyć łysawy:

Musiała zajść jakaś pomyłka… Tamta kobieta była do pani podobna, a my musimy pilnować sklepu… No… mogliśmy się pomylić…

– Taaak? – mówiłam coraz pewniejszym głosem – Państwo MOGLI się pomylić, a ja MOGĘ teraz państwa podać do sądu! Takie zachowanie jest karalne. A co jeśli w tym samym czasie w sklepie był jakiś mój znajomy albo sąsiad? Przez was do końca życia będę już dla niego złodziejką! Mam się teraz przez was wstydzić chodzić po ulicy?! – oczy znowu zaszły mi łzami.

Było mi już wszystko jedno, emocje dosłownie we mnie buzowały.

Byłam z siebie naprawdę dumna

– Najmocniej panią przepraszam! – mówiła dość spokojnym i stonowanym głosem kierowniczka sklepu, ale widać było, że gdyby mogła, to od razu zwymyślałaby swoich bezmyślnych podwładnych. – Ma pani całkowitą rację, takie rzeczy nie powinny mieć miejsca i moi pracownicy nie mieli prawa się tak zachować. Na pewno poniosą tego konsekwencje. Jest mi naprawdę bardzo przykro. Nie wiem, jak mogę pani to wynagrodzić… W ramach przeprosin proszę przyjąć od nas kartę rabatową – 25 % zniżki na każdorazowe zakupy…

– Proszę pani, ani ja, ani moja rodzina, ani ktokolwiek kogo spotkam i opowiem, co mnie tu spotkało, nigdy nie zrobi u państwa żadnych zakupów! – oznajmiłam dumnie. – Może być pani tego pewna. Chyba nie o taką reklamę sklepu wam chodziło.

– My naprawdę… – zaczęła kierowniczka, ale nie dałam jej dokończyć.

– To, jak zostałam tutaj potraktowana jest absolutnym skandalem i radzę przeszkolić pracowników w kwestii ich obowiązków, bo następny klient, który zostanie podobnie potraktowany, może nie być tak łaskawy jak ja, i wytoczy wam proces o zniesławienie! A ja mam nadzieję, że już nigdy więcej nie będziemy mieli okazji się spotkać. Żegnam!

Wyszłam ze sklepu na trzęsących się nogach. Policzki mi płonęły i czułam, że za chwilę zemdleję. Ale byłam z siebie dumna!

Cała ta historia zupełnie mnie wyczerpała psychicznie, ale cieszyłam się, że nie stuliłam po sobie uszu, tylko wróciłam wyjaśnić sprawę i nagadać im do słuchu. Nie wiem, czy ci pracownicy rzeczywiście ponieśli konsekwencje (sądząc po minie kierowniczki raczej tak), ale przyniosło mi to ogromną ulgę. A gdybym po prostu wróciła do domu, nie mogłabym sobie wybaczyć, że zachowałam się jak struś i schowałam głowę w piasek, zamiast walczyć o swoje dobre imię i karę dla winowajców.

Moje poczucie upokorzenia i wstydu trochę osłabło, ale kiedy wróciłam do domu, wtuliłam się w ramiona męża i znów wybuchłam płaczem.

Czytaj także:
„Zostałam niesłusznie oskarżona o kradzież. Przez nadgorliwego ochroniarza najadłam się wstydu przed ludźmi”
„Nudzi mnie życie żonki i mamusi. By poczuć, że żyję, znalazłam kochanka i kradnę dla zabawy w sklepie”
„Miałam pracować społecznie i pomagać seniorom. Fundacja okazała się szajką złodziei, którym nieświadomie pomagałam”

Redakcja poleca

REKLAMA