„Żonie zamarzył się kawior, a ja mogłem jej dać jedynie krakowską podsuszaną. Jej kochanek mnie wyręczył”

„Zraniła mnie. Skradła mi serce, a potem zdeptała je jak śmiecia. Takich rzeczy się nie wybacza”.
26.03.2024 18:30

Wystarczyło, że raz ujrzałem moją ukochaną, by zrozumieć, że patrzę na moją przyszłą żonę. Poznałem ją na studiach. Byłem szczęściarzem, bo to uczucie nie było jednostronne. To była szalona miłość, która zakończyła się ślubem. 

Nic nie było w stanie stanąć nam na drodze do szczęścia. Nawet problemy finansowe, z którymi musieliśmy się mierzyć. Byliśmy zakochani po uszy. Bardzo chciałem dać żonie to, na co zasługuje, więc gdy tylko odstałem zastrzyk gotówki, chciałem jej sprawić niespodziankę. Do dziś pluję sobie w brodę. 

Marysia kochała wycieczki, podróże i przygody. Marzyła o tym, by zwiedzać świat. Wiedziałem to właściwie odkąd się poznaliśmy. Nikt nie potrafił opowiadać o tym tak, jak ona

— Wiesz, Maćku. Tak bardzo chciałabym wyruszyć w nieznane. Nie dbać o to, ile mam na koncie, nie dbać o wydatki. Tylko spakować się i ruszyć w świat. 

Niestety, rzeczywistość bywa okrutna i szybko zweryfikowała podróżnicze plany mojej żony. Nasz skromny budżet pozwolił nam wyjechać w podróż poślubną nie na Ibizę, a do Łeby. Mimo to nie byliśmy rozczarowani. 

Wykwintne kolacje jadaliśmy w... barze mlecznym. To właśnie w jednej z jadłodajni powiedziałem mojej żonie, że:

Pamiętaj kochanie. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Jeszcze będę zarabiał tyle kasy, że pojedziemy, gdzie tylko będziesz chciała. 

— Wiem, liczę na to. Haha. 

Harowałem jak wół

Nie rzucam słów na wiatr. Zawziąłem się. Praca w nieruchomościach szła mi coraz lepiej. Piąłem się po drabince i z każdym szczeblem osiągałem coraz więcej. Szef okazał się równym gościem, który widział we mnie dobrego i zaangażowanego pracownika z niemałym talentem. 

— Panie Maćku. Jest pan nieocenionym pracownikiem, ale moim zdaniem również niedocenionym. Chciałbym panu pogratulować ostatnich wyników a tym samym chciałbym pana awansować. Co pan na to?

— Jestem zaszczycony. Bardzo się cieszę. Dziękuję bardzo! — miałem ochotę skakać pod sufit z radości, jednak gdy tylko opuściłem gabinet szefa, mina mi zrzedła. Zrozumiałem, że nie ma nic za darmo. Awans i lepsza płaca to jednak, ale za zmianą stanowiska idą też nowe obowiązki. Miałem teraz działać na znacznie szerszą skalę. Delegacje, służbowe wyjazdy, siedzenie do późna w biurze. To wszystko na mnie czekało. Nie wiedziałem, jak o tym powiedzieć żonie. 

Zareagowała jak furiatka

— Że co niby? Jakie delegacje? Maciek. Już teraz czuję się jak słomiana wdowa, a co dopiero będzie jak przybędzie ci więcej obowiązków. Już chyba zupełnie zapomnę jak wyglądasz. 

— Ale jak to? Nie cieszysz się? To dla nas życiowa szansa, żeby odbić się od dna i zacząć godne życie. Przecież o tym zawsze marzyliśmy. Co z podróżami? W końcu może będzie mnie na nie stać! — próbowałem ją jakoś udobruchać. 

Nie myliłem się. Ten argument był bardzo skuteczny. Na twarzy zony od razu pojawiła się iskierka podniecenia. Nawet przeprosiła mnie za swoja reakcje. W końcu mogliśmy świętować mój sukces. 

Rzeczywistość była bolesna

Niestety i tym razem rzeczywistość była trudniejsza niż się spodziewałem i pierwsze tygodnie okazały się ciężkie do zniesienia. Praktycznie codziennie byłem na wysokich obrotach. Nie miałem na nic czasu. Chwila ukojenia przychodziła w weekend, w końcu mogłem spędzić czas z żoną, ale zwyczajnie nie miałem na to siły. Marzyłem tylko o łóżku i świętym spokoju. Musiałem to przetrwać.

— Maciek... halo... Czy ty mnie słuchać? — powiedziała poirytowana.

— Co... a, tak. Słucham, słucham.

— Mam tego dosyć. Jesteś jak wrak człowieka. Nasze małżeństwo przestaje istnieć. Ja już cię nie poznaje! 

— Przepraszam, wiem, że jest ci ciężko. Mnie też. Muszę się wdrożyć w nowe obowiązki, potem już będzie łatwiej i będę miał więcej czasu. Musimy to przetrwać. Jeszcze kilka tygodni, skarbie.  

Odburknęła coś, zawinęła się na pięcie i wyszła. Nastąpiły ciche dni, których nawet własnoręcznie przygotowana kolacja nie była w stanie przerwać. 

Kryzys, kryzys, kryzys

Nawet nie wiem, kiedy zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Ominąłem wszystkie jasne sygnały, że moim małżeństwie źle się dzieje. Niby wiedziałem, że nie jest idealnie, ale nie sądziłem, że jest aż tak tragicznie. 

Żona stała się nietykalska i chodziła jak tykająca bomba. Sądziłem, że to chwilowe humorki, które standardowo przejdą po kilku dniach. Zresztą, nie miałem zbytnio czasu zawraca sobie głowy jej fochami. Zarabiałem w końcu na nasze utrzymanie i mierzyłem się właśnie z dużym projektem. Doprowadziłem wszystko do końca, czego nie omieszkał docenić szef. 

Początkowo, jak zobaczyłem wysokość przyznanej mi premii, to musiałem przetrzeć oczy. Nigdy nie dostałem jednorazowo takiej gotówki. Byłem pewien, że jak powiem o tym żonie, to od razu wszystko jej przejdzie. 

To byłą ważną wiadomość, więc nie chciałem przekazywać jej w standardowy sposób. Zaplanowałem całe wydarzenie. Kupiłem ogromny bukiet w kwiaciarni, do którego wsadziłem liścik, w którym znajdowało się zaproszenie na wykwintną kolację. 

Przekroczyłem próg naszego domu, wykrzyczałem radosne:

— Kochanie, wróciłem!

Lecz nie spotkałem się z odpowiedzią. Jedyne co usłyszałem, to głuche sapanie i pojękiwanie dochodzące zza zamkniętych drzwi kuchni. Nawet to nie było dla mnie czerwoną flagą. Myślałem, że żona urządziła sobie sesję jogi. Na spokojnie zdjąłem buty i ruszyłem w stronę kuchni.

Otworzyłem drzwi i zaniemówiłem 

Takiego widoku nie życzę nikomu. Moja żona, zupełnie naga w objęciach jakiegoś faceta. Byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli, że wszedłem. Czułem, że zaraz wybuchnę, a moje serce właśnie pękło. 

— Dzień dobry, chyba pomyliłem mieszkania...

— Maciek, co ty tu... — żona zerwała się w popłochu.

— Hmmm... zastanówmy się. Wydaje mi się, że mieszkam razem z moją żoną, ale sądząc po obrazku, mogę się mylić — w tym momencie przestałem się powstrzymywać. Ruszyłem w kierunku tego fagasa jak wściekły byk na korridzie. 

W unikaniu ciosów okazał się równie zwinny, co w zadowalaniu mojej żony. Zrobił zgrabny unik, zagarnął swoje spodnie i zwiał. Ja też uciekłem. Do łazienki. Musiałem ochłonąć przed zadaniem najważniejszego pytania w moim życiu. 

Wyszedłem z łazienki, zobaczyłem żonę. Zdążyła się już ubrać. Siedziała na fotelu i nerwowo obgryzała paznokcie.

Takich rzeczy się nie wybacza

— Nic z tego nie rozumiem — powiedziałem, a żona podskoczyła jak poparzona. — Dlaczego? Co ja ci zrobiłem...

Maciek, nie domyślasz się?

— Nie mam czasu na zagadki. Mów. 

— Człowieku. Na co mi taki mąż jak ty. Przecież nasze małżeństwo jest tylko na papierku. Ciebie ciągle nie ma. Zacząłeś gonić za pieniądzem jak oszalały. Ja już przestałam się dla ciebie liczyć. 

— Czy ty jesteś aż tak głupia? A to nie ty marzyłaś o podróżach? To nie ty narzekałaś, że chciałabyś mieć dostatnie życie? Harowałem jak głupi, żeby w końcu móc cię zadowolić! Robiłem to wszystko dla naszej rodziny. Dla nas. 

— Maciek... już od dawna nie ma żadnych "nas". Jesteś tylko ty i twoja praca. 

Nie mogłem dłużej tego słuchać. Wyszedłem. Zabrałem tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Nie mogłem daje na nią patrzeć. To obrzydliwe. Pierwsze, co zrobiłem, gdy stanąłem na nogi, to złożyłem pozew o rozwód. Żona jeszcze próbowała do mnie dzwonić, naprawiać sytuację, ale nie wierzyłem w żadne jej słowo. Zraniła mnie. Skradła mi serce, a potem zdeptała je jak śmiecia. Takich rzeczy się nie wybacza. 

Czytaj także:
„Do sanatorium wysłałam mamę, a wróciła obca kobieta. W głowie ma teraz potańcówki i flirty”
„Sąsiadce słoma wystawała z butów, a chciała być damą jak ja. Oprócz stylu chciała mi ukraść też męża i córkę”
„Mąż pracował za granicą. Kiedy wrócił do domu, nie poznałam go. To nie jest ten sam mężczyzna, którego poślubiłam”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA