Kiedy ożeniłem się z Martą i założyłem firmę z Kamilem, to poczułem, że wreszcie coś w życiu osiągnąłem. Byłem tak szczęśliwy i tak pewny siebie, że nie zauważyłem żadnych oznak katastrofy. A tymczasem moja żona i mój wspólnik zafundowali mi coś, czego nie mogłem przewidzieć nawet w najgorszych snach.
Byłem w życiowym dołku
W wieku trzydziestu lat byłem życiowym bankrutem. Kilka miesięcy wcześniej rozstałem się z dziewczyną, która nie tylko złamała mi i serce, ale także ogołociła mnie ze wszystkich moich oszczędności.
– A ostrzegałem cię przed nią – westchnął kumpel, gdy poprosiłem go o małą pożyczkę. Owszem, ostrzegał mnie wielokrotnie, ale ja za każdym razem bagatelizowałem te jego ostrzeżenia.
– Wiem – odpowiedziałem. – Ale to już nic nie zmieni, prawda? Pożyczysz mi tę kasę?
Kamil tylko pokiwał głową i wyciągnął portfel.
– Oddasz jak będziesz miał – powiedział. A potem klepnął mnie po ramieniu. – Jakoś wyjdziesz na prostą – dodał.
Taką miałem nadzieję. Ale nie było to proste. Kochałem Kaśkę jak szaleniec, a gdy odeszła ze wszystkimi moimi oszczędnościami, to zostałem z niczym. I to dosłownie. A na domiar złego straciłem pracę. Okazało się, że w mojej firmie nie potrzebują tylu programistów. A ponieważ ostatnio i tak nieco zaniedbywałem swoje obowiązki, to stałem się pierwszym kandydatem do odstrzału. I przed tym Kamil też mnie ostrzegał.
– Dzięki – powiedziałem tylko. Kamil był naprawdę świetnym kumplem i właśnie to udowadniał.
Spadła mi z nieba
Powlokłem się do domu. I od razu włączyłem portal z ogłoszeniami o pracę, aby wykonać swój codzienny rytuał. Wysłałem już chyba z milion CV i jak dotąd nie znalazłem nic ciekawego. Zacząłem już nawet myśleć, że za niedługo będę musiał się przebranżowić.
I wtedy stał się mały cud. Zadzwoniła do mnie kobieta, która wprawdzie nie poszukiwała programisty na stałe, ale poszukiwała kogoś, kto zaprojektuje jej stronę internetową. To była właśnie Marta.
– Ale ja nie jestem przedsiębiorcą – zaprotestowałem.
– Ale założenie działalności to chyba nie problem? – zapytała. I niemal zobaczyłem, jak na jej ustach rozciąga się uśmiech.
Umówiliśmy się na następny dzień. Marta była fryzjerką, która właśnie otwierała swój biznes i potrzebowała dobrej strony internetowej
– Postanowiłam pójść na swoje – powiedziała. – I panu też to radzę – dodała z uśmiechem. I to właśnie wtedy dotarło do mnie, że Marta ma przepiękny uśmiech. Zresztą cała była piękna. I do tego była w moim typie.
– Rozważę pani propozycję – powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. Ale już wtedy wiedziałem, że zrobię wszystko, aby nie stracić z nią kontaktu.
Kilka dni później założyłem własną działalność i ponownie zgłosiłem się do Marty. Podpisałem z nią umowę i rozpocząłem pracę na własny rachunek. Koniec końców zrobiłem jej stronę całkowicie za darmo, a nasza biznesowa znajomość zmieniła się w coś zupełnie innego.
– Wyjdziesz za mnie? – zapytałem po kilku miesiącach znajomości. I chociaż początkowo myślałem, że Marta odmówi, to ona jednak się zgodziła.
– Już myślałam, że nigdy nie poprosisz – powiedziała z uśmiechem. A potem zażartowała, że trafiliśmy na siebie w najlepszym momencie.
Musiałem przyznać jej rację. Ja pomogłem jej w sprawach informatycznych, a on namówiła mnie do założenia firmy. Dzięki temu nie tylko wyszedłem na prostą w sprawach zawodowych, ale także spotkałem kobietę, z którą zamierzałem spędzić resztę swojego życia. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, to moje szczęście to tylko iluzja.
Nie wyrabiałem się z pracą
Zaproponowałem Kamilowi, aby został moim wspólnikiem. I to był błąd
W ciągu kilkunastu kolejnych miesięcy moja firma tak się rozwinęła, że przestałem wyrabiać się ze zleceniami.
– A nie mówiłam, że założenie firmy to dobry pomysł? – powiedziała Marta, gdy skończyłem rozmawiać z kolejnym klientem. Już nawet chciałem mu odmówić, ale zaoferował naprawdę dobrą stawkę.
– Kochanie, ty masz zawsze rację – powiedziałem z uśmiechem. A potem przytuliłem Martę i mocno ją pocałowałem. Pomimo tego, że byliśmy już po ślubie dwa lata, to ja nadal czułem się tak, jakbym poznał ją zaledwie kilka dni wcześniej.
– Pamiętaj o tym – powiedziała ze śmiechem. A potem zamówiła taksówkę, bo spieszyła się na kurs fryzjerstwa. Marta świetnie sobie radziła i co rusz zdobywała rzesze zadowolonych klientów. – A jeżeli chodzi o firmę, to może pomyśl o wspólniku – dodała jeszcze przed wyjściem. A potem mrugnęła do mnie okiem i już nie było.
„Może to jest jakiś pomysł” – pomyślałem. Od kilkunastu tygodni ilość moich klientów stale się zwiększała. I chociaż wielu z nich odmawiałem, to i tak nie mogłem narzekać na ilość pracy. I oczywiście bardzo się z tego cieszyłem, ale czasami marzyłem o chociażby jednym dniu wolnym. Z drugiej strony nie miałem zaufania do innych ludzi. W końcu to była moja firma. Ale zaraz też wpadł mi do głowy pewien pomysł. „To najlepsze wyjście” – pomyślałem. I chwyciłem za telefon.
– Cieszę się, że mi zaufałeś – powiedział Kamil kilka dni później. To właśnie jemu zaproponowałem, aby został moim wspólnikiem. Jakiś czas temu wspominał, że chce odejść ze starej firmy i rozgląda się za czymś nowym. A ja poszukiwałem osoby zaufanej.
– To ja cieszę się, że przyjąłeś moją propozycję – odpowiedziałem. A potem mocno uścisnąłem jego rękę z nadzieją na owocną współpracę. Jednak gdybym wtedy wiedział, jaki numer wywinie mi mój kumpel, to nie tylko nie zaproponowałbym mu współpracy, ale także raz na zawsze usnąłbym jego numer ze swojej komórki.
Wspólnie postanowili doprawić mi rogi
Już pierwsze spotkanie Marty i Kamila powinno dać mi do myślenia. Mój wspólnik wpatrywał się w moją żoną maślanymi oczami, a ona uśmiechała się od ucha. Od razu było widać, że się polubili.
– Uważaj na Kamila. To krętacz i podrywacz – powiedziała mi koleżanka z dawnej pracy. Spotkałem ją kilka miesięcy po tym, jak Kamil został moim wspólnikiem. I od razu jak się o tym dowiedziała, to zaczęła mnie ostrzegać.
– Nie przesadzaj – skwitowałem. A w duchu pomyślałem, że Gośka jest po prostu zła, że to Kamilowi udało się osiągnąć sukces.
– Zobaczysz – powiedziała jeszcze. A potem pożegnała się i poszła w swoją stronę. A ja wyrzuciłem z głowy jej ostrzeżenia. Gdybym jej posłuchał, to zapobiegłbym wszystkim późniejszym wydarzeniom.
Kamil jako wspólnik sprawdzał się doskonale. Nie tylko pomagał mi w obsłudze dotychczasowych klientów, ale także zdobywał nowych. I to bardzo rentownych. Z czasem tak bardzo przyzwyczaiłem się do tego, że jest moim wspólnikiem, że dałem mu dostępy do większości firmowych kont.
Przez długi czas nic nie wzbudzało moich podejrzeń. Może czasami wydawało mi się, że za dużo rzeczy kupuje na faktury, ale to przecież nie jest zbrodnia. Sam też wykorzystywałem to, że mam firmę i że wiele kosztów można przerzucić na jej obsługę.
Pierwsze oznaki tego, że nie wszystko jest w porządku pojawiły się po roku wspólnego prowadzenia firmy. Coraz częściej zauważałem brak pieniędzy na firmowym koncie. A gdy pytałem o to Kamila, to lekceważąco machał ręką.
– Wszystko jest pod kontrolą – mówił. A ja mu chciałem wierzyć. I dlatego nie przyglądałem się temu zbyt wnikliwie.
W tamtym czasie zauważyłem też, że moje relacje z żoną nieco się ochłodziły. Wprawdzie nie kłóciliśmy się, ale ja czułem, że nie wszystko jest w porządku.
– Jestem zmęczona – mówiła coraz częściej, gdy tylko próbowałem namówić ją na igraszki. I chociaż ją rozumiałem, to byłem zaniepokojony, że ostatnio to jej stała wymówka.
– Wszystko w porządku? – dopytywałem. I za każdym razem otrzymywałem odpowiedź, że tak.
Prawda spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Pewnego popołudnia wróciłem do domu wcześniej niż zazwyczaj. I już od progu usłyszałem chichot swojej żony. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie towarzyszący jej męski głos. „Co tu się dzieje?” – pomyślałem. I szybko otrzymałem odpowiedź.
Zostałem bez żony i bez firmy
Gdy tylko wszedłem do salonu, to moim oczom ukazał się widok, którego nigdy nie zapomnę. Moja żona oddawała się miłosnym igraszkom z moim wspólnikiem. I tak bardzo byli zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli.
– Nie przeszkadzam? – zapytałem chłodno. I chociaż moje wnętrze krzyczało, to udało mi się zachować spokój.
Marta i Kamil poderwali się na równe nogi i próbowali pozbierać porozrzucane dookoła ubrania.
– I tylko nie mówcie, że to nie to co myślę – powiedziałem. A potem odwróciłem się na pięcie i zamierzałem odejść. – Spakuj się i opuść moje mieszkanie – powiedziałem do Marty.
Przez kolejne dni Marta próbowała mnie przepraszać. Ale ja nie miałem ochoty jej słuchać. I chociaż nadal ją kochałem, to wiedziałem, że nie zdołam jej wybaczyć. W tamtym momencie chciałem tylko, aby zniknęła z mojego życia. Razem ze swoim kochankiem.
Marta zniszczyła wszystko to, co było między nami. Ale to nie koniec moich kłopotów. Okazało się, że pozbycie się wspólnika nie jest takie łatwe. Kamil zadbał o to, aby w razie naszego rozstania on nie był stratny. Zadbał o swoją przyszłość, a mnie zostawił z długami. Ale to nic, jakoś sobie poradzę. I chociaż chwilowo czuję się tak, jakbym został wyrzucony z życia i interesu, to wiem, że z czasem wszystko się jakoś ułoży. W końcu już nie z takimi problemami radziłem sobie w życie. Tylko najgorsze jest to, że już bardzo trudno będzie mi komukolwiek zaufać.
Paweł, 35 lat
Czytaj także:
„Biologiczna matka przypomniała sobie o mnie po 30 latach. Miała nadzieję, że zostanę sponsorem jej życia towarzyskiego”
„Mąż przyłapał mnie z kochankiem i chce odebrać mi dzieci. To nie moja wina, że przy teściu zawsze traciłam oddech”
„Przyjaciel ukradł mi żonę i 100 tysięcy. Pieniądze nie wystarczą na długo i idealna bańka ich związku pęknie”