„Żona odcięła mnie od siebie i dziecka, bo jest zazdrosna o Baśkę. Nie wiem, co złego widzi w przyjaźnieniu się z byłą”

Mężczyzna, który stracił żonę fot. Adobe Stock, fizkes
„Kamila zachowała się podle. Traktuje nasze dziecko jak kartę przetargową. I co? Zabroni mi kontaktu z dzieckiem, jeśli nie obiecam, że zerwę kontakt z kimś, kto jest dla mnie jak rodzina? Przecież to jest absurdalne”.
/ 25.12.2021 06:41
Mężczyzna, który stracił żonę fot. Adobe Stock, fizkes

Nie wiem, o co czepia się Kamila. A dokładniej, czemu aż tak się czepia, o wszystko. Tego mi nie wolno, tamto jest złe. O Baśkę też się zawsze czepiała, ale teraz przegina po całości…

Baśka była moją dziewczyną wieki temu, w drugiej klasie liceum. Uczucie romantyczne zgasło, nim na dobre się rozpaliło, a my rozstaliśmy się w zgodzie. Po kilku tygodniach stwierdziliśmy, że jednak nadal się lubimy i uwielbiamy ze sobą przebywać, więc zostaliśmy przyjaciółmi. Takimi, co mogą razem konie kraść, którzy mogą na siebie liczyć w trudnych chwilach, ale dzielą się też różnymi głupotami. W naszej relacji nie było żadnych erotycznych podtekstów.

Nigdy nie kusiło nas, żeby wskoczyć do łóżka w ramach reminiscencji, bo to byłoby niemal jak kazirodztwo. Nikt nie znał mnie lepiej niż Baśka, żaden z moich kumpli. Rozumieliśmy się bez słów, nadawaliśmy na jednej fali jak rodzeństwo, i to bliźniacze.

Moją przyszłą żonę poznałem na ostatnim roku studiów. Na imprezie w akademiku. I jakoś tak, od spojrzenia do spojrzenia, od słowa do słowa, zafascynowała mnie ta niewysoka brunetka o ślicznych piwnych oczach. Była niesamowicie oczytana, co imponowało komuś takiemu jak ja. Na administracji pochłaniałem głównie ustawy, kodeksy i akty prawne. Zaczęliśmy się spotykać, potem zamieszkaliśmy ze sobą, w końcu wzięliśmy ślub.

Kamila nie ukrywała, że jest zazdrosna o Baśkę

Mogliśmy ją oboje zapewniać, że nic między nami nie ma, poza przyjaźnią oczywiście, ale ona wiedziała swoje. Afera była jeszcze przed weselem, bo chciałem, żeby Baśka była moim świadkiem. Kamila zdecydowanie odmówiła i postawiła na swoim: ostatecznie drużbą został mój kuzyn, a druhną jej najlepsza przyjaciółka.

Jeszcze zanim się ożeniłem, miałem mniej czasu na spotkania z Baśką. Zresztą ona też sobie kogoś znalazła i to jemu poświęcała większość swojej uwagi. Niemniej utrzymywaliśmy kontakt, co Kamila miała mi niezmiennie za złe. Że znowu dzwoniła Baśka. Że znowu – pierwszy raz od dwóch miesięcy! – wyskoczyliśmy na piwo, żeby pogadać. Zajęło nam to półtorej godziny i głównie słuchałem o tym, że mama Baśki, którą znałem i lubiłem, jest diagnozowana w kierunku nowotworu. Nie mam pojęcia, jak miałoby to nas nastrajać do romansowania, ale Kamila widziała w tym zagrożenie.

Postawiła mi ultimatum: albo żona, albo Baśka

Baśka zawsze stanowiła sztandarowy pretekst do suszenia mi głowy, choć nigdy nie dałem Kamili żadnego powodu do faktycznej zazdrości. Nawet nie pomyślałem o zdradzie. A już zwłaszcza z Baśką, którą traktowałem jak siostrę i kumpla w jednym.

Największy koszmar zacząłem przeżywać, gdy Kamila zaszła w ciążę. Cieszyliśmy się. Zdążyliśmy się wyszaleć przez 5 lat małżeństwa i stwierdziliśmy, że to odpowiedni czas na rodzicielstwo. Udało się właściwie od razu. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy poznamy nasze dziecko. Patrzyłem na moją żonę, która przez pierwszy trymestr codziennie wisiała nad muszlą sedesową, i myślałem, że gdyby faceci musieli przez to przechodzić, to ludzkość już dawno by wyginęła. Niemal nosiłem ją na rękach. Chodziłem na każde usg, malowałem pokój na pastelowo, skręcałem łóżeczko, wybierałem śpioszki.

– Mam nadzieję, że nie zaproponujesz Baśki na matkę chrzestną – rzuciła Kamila któregoś wieczoru.

– Kamiś… – jęknąłem, czując, że znowu się zaczyna. – A kogo mam poprosić? Nie mam rodzeństwa. Ty w rodzinie masz głównie facetów, łatwiej będzie ci wybrać ojca chrzestnego niż mnie.

– Nie zgadzam się.

Starałem się nie irytować, tylko wytłumaczyć jej logicznie, że to nie najgorszy wybór.

– Dlaczego jej nie chcesz? – spytałem.

– To chyba oczywiste! – fuknęła.

– Chrzestni są na całe życie.

– Znamy się z Baśką jak łyse konie, od piętnastu lat. Raczej nie grozi nam, że się poprztykamy i przestaniemy do siebie odzywać. I ufam jej, czego nie mogę powiedzieć o jakiejś kuzynce, którą ostatni raz widziałem milion lat temu.

– Ale może ja nie chcę jej oglądać do końca życia ciągle przy moim dziecku, co?!

Kamila niemal się rozpłakała, a ja się zirytowałem. Niby wiedziałem, że hormony, te sprawy, że ciężarna kobieta nie zawsze jest w stanie zapanować nad emocjami i słowami… No ale ileż można wałkować ten sam temat?

– Kamila, to także moje dziecko. A my jesteśmy ze sobą tyle lat. Kiedy wreszcie mi zaufasz? Ja mam ciebie, Baśka swojego faceta, z którym planuje ślub. Gdzie tu miejsce na romanse i zdrady? Skończ z tą chorą zazdrością, bo naprawdę mam tego dosyć.

– Ja też mam dosyć! – krzyknęła. – Albo ona, albo ja!

– Co to znaczy?

– To, co słyszałeś! Albo zachowujesz się poważnie i jesteś moim mężem, ojcem naszego dziecka, albo baw się z tą swoją Baśką! Ale z dala ode mnie i mojego dziecka!

Próbowałem ją uspokoić. Nic z tego, szalała coraz bardziej. Krzyczała, płakała, odgrażała się.

– Albo Baśka zniknie z naszego życia, albo ja to zrobię!

– Kamila, rany boskie, nie bądź śmieszna. Zazdrość o kogoś, z kim się przyjaźnię, jest dziecinna. Jakbyś była zazdrosna o moją siostrę. Ja nie robię ci awantur o to, z kim spędzasz czas.

– Bo nie spędzam go z męskimi przyjaciółmi. Zauważyłeś delikatną różnicę?

– Więc znajdź sobie takiego przyjaciela. Ja ci ufam. Widać ty mnie nie.

Ale tu chyba nie o zaufanie chodziło, raczej o zawłaszczenie i zaborczość. Kamila chciała mieć mnie na własność i wyłączność. Chciała być jedyną kobietą w moim życiu. Nie była zazdrosna, bo obawiała się fizycznej zdrady. Była zazdrosna o moją bliskość z Baśką, o naszą komitywę, o to, że Baśka rozumie mnie lepiej niż ona. To ją tak bolało, to drażniło.

Kamila poszła spać do salonu, zostawiając mnie samego w sypialni, gdzie biłem się z myślami. Co miałem zrobić? Kochałem Kamilę, kochałem nasze dziecko, które miało urodzić się za kilkanaście tygodni, ale nie mogłem dać się szantażować! Tym bardziej że wiadomo, jak z szantażami bywa. Dasz palec, zażąda ręki. Zgodzisz się raz, drugi, a potem nie zatrzymasz karuzeli coraz bardziej absurdalnych żądań. Zawsze znajdzie się powód do groźby, do postawienia mnie pod ścianą.

Kamila zachowała się podle – mocne słowo, ale adekwatne – traktując nasze dziecko jak kartę przetargową. I co, wyprowadzi się? Zabroni mi kontaktu z dzieckiem, jeśli nie obiecam, że zerwę kontakt z kimś, kto jest dla mnie jak rodzina? Napisałem do Baśki, szczerze wyznając jej, co się dzieje u mnie w domu.

„Nie chcę sprawiać ci problemów – odpisała. – Kochasz Kamilę, będziecie mieć dziecko. Wiesz, że kocham cię jak brata. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i będzie mi cię brakowało, ale jeśli nie ma innego wyjścia, zniknę z twojego życia. To nie ja jestem najważniejsza”.

Zasnąłem z telefonem w dłoni. Kiedy się obudziłem, Kamila stała nad łóżkiem i czytała moją korespondencję z Baśką. Nie zwróciła uwagi na to, że już nie śpię. A ja nie zamierzałem wyrywać jej telefonu; nie było tam nic, czego musiałbym się wstydzić albo co chciałbym ukryć.

– I jak? Uspokoiło cię to, co przeczytałaś? – zapytałem.

– To gorsze, niż gdybyś się z nią przespał! O wszystkim jej mówisz! Ze wszystkiego się zwierzasz! To koniec! – rozpłakała się i wybiegła z pokoju.

Nie chciała ze mną rozmawiać. Postanowiłem dać jej czas i wyszedłem do pracy. Kiedy wróciłem, nie było Kamy. Nie było też sporej części jej ubrań oraz rzeczy dla dziecka. Dzwoniłem, ale odrzucała moje połączenia. Pojechałem do mieszkania jej rodziców, ale nikt nie odbierał domofonu, nikt nie otworzył mi drzwi. Tak jest od dwóch tygodni.

Kamila udaje, że nie istnieję

Baśka płacze, że zmarnowała mi życie, i też się ode mnie izoluje, żebym miał szansę naprawić relacje z żoną. Tęsknię za Kamilą, tęsknię za naszym dzieckiem, które może się urodzić lada dzień. Nie wiem, jak mam przekonać żonę, jak do niej dotrzeć, skoro w ogóle nie chce się ze mną skontaktować. Nie wiem, czy powinienem się z nią dogadać kosztem innego człowieka, który jest mi bardzo bliski…

Czuję się tak, jakbym zrobił coś bardzo złego, choć przecież nie jest to prawda. Zostałem odcięty od kobiety, którą wciąż kocham, choć nie ułatwia mi tej miłości, i od dziecka, którego tak bardzo pragnę, i na które tak bardzo czekam. Nie wiem, co będzie dalej. Czy Kamila w końcu się do mnie odezwie, czy odpowie na moje telefony, czy będę musiał walczyć przez sąd o kontakt z moim synem lub córką.
Tak bardzo chciałbym, żeby cały ten cyrk skończył się, zanim w ogóle się zaczął. Żeby ktoś mądrze doradził Kamie, by puknęła się w głowę i nie świrowała – jej matka, ojciec, przyjaciółka – zamiast utwierdzać ją w tym zapiekłym uporze. Czuję się winny z powodu mojego wahania.

Czuję się winny, że nie kocham jej dość, by ustąpić. Czuję się winny, bo wiem, że nie mogę ustąpić. Także dla dobra naszego dziecka. Ojciec pantoflarz, mężczyzna stłamszony i zastraszany to nic dobrego. Tęsknię za czasami, kiedy po prostu spieraliśmy się o bzdury, ale codziennie mówiliśmy sobie, że się kochamy, byliśmy blisko, trzymaliśmy się za ręce. Mam nadzieję, że wszystko da się jeszcze naprawić. Że tamte czasy wrócą.

Czytaj także:
„Nienawidzę mojej matki, ale w Wigilię jestem dla niej miła. Nie chcę, żeby babcia mnie wydziedziczyła”
„Żona ukryła przede mną chorobę psychiczną. Dowiedziałem się o tym po ślubie. Nie pisałem się na życie z chorą kobietą”
„Syn to nieodpowiedzialny drań. Nie dba o swoje dzieci, a już kolejnej zmajstrował brzuch. Nie tak go wychowałam”

Redakcja poleca

REKLAMA