Kiedyś myślałem, że moje życie jest uporządkowane. Codzienna rutyna – praca, dom, czasem wspólne wyjście na kolację z Anią, moją żoną – dawała mi poczucie stabilności. Byliśmy razem od piętnastu lat, a choć nasza relacja stawała się coraz bardziej chłodna, wierzyłem, że to normalne po tylu latach małżeństwa.
Miałem podejrzenia
Ania nigdy nie była wylewna, więc jej milczenie przy kolacji albo zdawkowe odpowiedzi uznawałem za część jej charakteru. Wszystko zaczęło się psuć, kiedy Tomasz, mój najlepszy przyjaciel od czasów studiów, zaczął coraz częściej mówić o „delegacjach”.
W tym samym czasie Ania również spędzała więcej wieczorów poza domem. Tłumaczyła to nadgodzinami w pracy, ale coś mi tu nie pasowało. Nasze rozmowy, kiedyś pełne śmiechu i żartów, zamieniły się w szybkie wymiany informacji. Miałem wrażenie, że coś ukrywają, ale przez długi czas wmawiałem sobie, że to tylko moja paranoja.
Pewnego wieczoru, gdy Ania znowu wychodziła „do biura”, zapytałem od niechcenia:
– Zostaniesz dzisiaj na kolację? Kupiłem twoje ulubione wino.
– Nie mogę. Mam mnóstwo pracy.
Nie próbowałem jej zatrzymać. Po prostu czułem, że coś się kończy. Coś, czego nawet nie wiedziałem, jak zacząć ratować.
Kilka dni po tamtym wieczorze Tomasz zadzwonił do mnie w środku dnia. Jak zwykle jego głos był pełen pewności siebie, ale coś w jego tonie brzmiało… mechanicznie.
– Nie wiem, czy zdążę na nasze piwo w piątek. Wyskoczyła mi delegacja do Wrocławia – powiedział.
– Delegacja? Znowu? – zapytałem niby od niechcenia, ale wewnętrznie poczułem ukłucie.
– Tak, ważny klient, nie mogę tego przełożyć – odpowiedział szybko.
Miał wymówki
Tomasz od jakiegoś czasu wyjeżdżał częściej niż kiedykolwiek. Co ciekawe, jego „delegacje” prawie zawsze pokrywały się z nagłą nieobecnością mojej żony. Oczywiście mogła to być zwykła zbieżność, ale im dłużej o tym myślałem, tym bardziej coś mi nie pasowało. Jego „delegacje” rzeczywiście zazwyczaj przypadały na dni, w które Anna zostawała dłużej w pracy lub wyjeżdżała na szkolenia.
Przypomniałem sobie jej spojrzenie z tamtego wieczoru – te drobne sekundy zawahania. Jak mogłem to wcześniej zignorować? Zacząłem prowadzić notatki, zapisując daty i godziny. Chciałem mieć pewność, zanim wyciągnę jakiekolwiek wnioski.
Nie spałem prawie całą noc. W końcu postanowiłem działać – musiałem to sprawdzić. W piątek rano wziąłem wolne w pracy. Ania wyszła pierwsza, jak zwykle elegancko ubrana, z laptopem w ręce. Po chwili ruszyłem za nią. Widziałem, jak wsiada do tramwaju, a potem przesiada się do taksówki. Podążałem za nią swoim samochodem, trzymając bezpieczną odległość. Ostatecznie dotarła do luksusowego apartamentowca w centrum miasta. Nie było to miejsce, gdzie znajdowało się jej biuro – to na pewno.
Zatrzymałem się na parkingu nieopodal, czekając i obserwując. Kilka minut później do budynku wszedł Tomasz. Wyglądał, jakby wybierał się na niezobowiązujące spotkanie. W tym momencie poczułem, jak moje serce zaczyna walić jak oszalałe.
Oszukiwali mnie
Miałem wrażenie, że obserwuję scenę z jakiegoś taniego thrillera, tyle że tym razem byłem głównym bohaterem. Po kilku godzinach wyszli razem, obejmując się. Zrobiłem kilka zdjęć telefonem. Czułem, że muszę mieć dowód. Złość i żal rozdzierały mnie od środka.
Tego wieczoru nie powiedziałem Ani nic. Wróciła późno, z uśmiechem, który nie mógł być bardziej fałszywy. Leżałem w łóżku, patrząc w sufit, wiedząc, że nasze życie, jakie znałem, właśnie się skończyło.
Następnego dnia czułem, że nie mogę już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Ania krzątała się po kuchni, szykując kawę.
– Możesz mi powiedzieć, gdzie byłaś wczoraj? – zapytałem, starając się zachować opanowanie.
– W pracy. Przecież mówiłam, że mam prezentację.
– Prezentację? – prychnąłem. – To ciekawe, bo widziałem cię w apartamencie w centrum miasta. Z Tomaszem.
– Śledziłeś mnie? – zapytała cicho, ale w jej głosie czułem napięcie.
– Śledziłem. Bo chyba sam się już domyślasz, że coś mi tu nie pasuje. Więc pytam jeszcze raz: co ty, do cholery, robiłaś z moim przyjacielem? – podniosłem głos, a w moich słowach była mieszanka złości i rozpaczy.
Wszystko się wydało
– Nie chciałam, żebyś się dowiedział w ten sposób – powiedziała.
– Więc to prawda – wycedziłem. – Zdradzasz mnie z Tomaszem. Jak długo to trwa?
– Kilka miesięcy.
Poczułem, jak wszystko wokół mnie wiruje. To była jak kula uderzająca w ścianę, która wydawała się stabilna przez lata.
– On nie chce tego ciągnąć dalej. Obiecał, że pomoże mi finansowo, żebym mogła się od ciebie uwolnić.
– Pomóc ci się uwolnić? Więc to był plan? Zdradzić mnie z moim przyjacielem, a potem po prostu odejść?
Stałem w miejscu, patrząc na kobietę, którą kiedyś kochałem, i zastanawiałem się, kiedy zamieniła się w kogoś zupełnie obcego. Wszystko wydawało się nierealne.
Nie spałem kolejną noc. Ania spakowała kilka rzeczy i powiedziała, że wyjedzie na kilka dni, „żeby przemyśleć sytuację”. Nawet nie próbowałem jej zatrzymywać. Nie wiem, czy bardziej czułem gniew, czy pustkę. Musiałem pogadać z Tomkiem. Spotkaliśmy się w barze.
– Wiem, że to wygląda źle, ale to nigdy nie miało być czymś poważnym.
Byłem dla niej ciężarem
Te słowa uderzyły mnie mocniej, niż gdyby krzyczał.
– Nie miało być czymś poważnym? Ona wierzy, że ją kochasz. Uwierzyła, że chcesz jej pomóc.
– Wiedziała od początku, że nic z tego nie będzie. Nigdy nie robiłem z tego tajemnicy. To prawda, z nią było… przyjemnie. Ale nie było w tym przyszłości.
– Więc dla ciebie to była zabawa?
– Życie bywa skomplikowane. Nie zamierzam tego tłumaczyć ani usprawiedliwiać. Jeśli chcesz wiedzieć: tak, obiecałem jej pieniądze. Ale nie zamierzałem budować z nią życia.
Czułem, jak wszystko we mnie się gotuje.
– A co z naszą przyjaźnią? – zapytałem cicho. – Naprawdę nic dla ciebie nie znaczyła?
Tomasz odchylił się na krześle i spojrzał na mnie z chłodem.
– Jestem pragmatykiem. Wiem, że to brzmi brutalnie, ale w życiu liczy się podejmowanie decyzji.
Wróciłem do pustego domu. Każdy przedmiot przypominał mi o naszym wspólnym życiu, które jeszcze kilka dni temu wydawało się trudne, ale stabilne. Teraz czułem, że wszystko się rozpada.
Zostawili mnie
Anna nie wróciła. Wysłała jedynie wiadomość: „Potrzebuję więcej czasu, żeby się zastanowić”. Nie odpisałem. Nie widziałem sensu.
Cały weekend spędziłem, rozważając, co dalej. Z jednej strony czułem się zdradzony – przez nią i przez Tomasza. Ale z drugiej… może rzeczywiście nasze małżeństwo już dawno nie miało sensu. mężczyzna, którego kiedyś nazywałem bratem, okazał się kimś zupełnie obcym.
W poniedziałek Anna wróciła, ale tylko po to, żeby zabrać więcej rzeczy.
– Nie mogę tak żyć – powiedziała w progu, unikając mojego wzroku. – Nie wiem, co zrobię, ale nie wrócę tu.
Nie zatrzymywałem jej. Po prostu skinąłem głową. Kiedy zamknęły się za nią drzwi, poczułem ulgę. Nie dlatego, że jej nie było, ale dlatego, że ta maskarada wreszcie się skończyła.
Nie wiedziałem, co przyniesie przyszłość. Czy sprzedam ten dom, czy zostanę tutaj, próbując zacząć od nowa. Ale jedno było pewne – musiałem nauczyć się żyć z tym, co się wydarzyło. Z tą zdradą, z tym upadkiem zaufania. I z myślą, że czasem ci, których kochamy, najbardziej nas ranią.
Marek, 37 lat
Czytaj także:
„Cwana panna przejęła mieszkanie syna i rozgościła się jak królewna. Jak dalej tak pójdzie, sama przez nią zbankrutuję”
„Po rozwodzie podglądałam byłego męża w internecie. Robiło mi się niedobrze od tego, co widziałam”
„Kobiety mają 6 zmysł, jeśli chodzi o zdrady. Nie sądziłam tylko, że mój mąż wpędzi mnie w takie bagno”