„Żona mnie zdradza, ale nie widzi w tym nic złego. Uważa, że wyolbrzymiam problem i nic się nie stało”

Kobieta zdradzająca męża fot. Adobe Stock
Monikę wysypała jej przyjaciółka Sonia. Nigdy sam bym na to nie wpadł, bo ufałem Monice jak nikomu innemu…
/ 12.03.2021 09:31
Kobieta zdradzająca męża fot. Adobe Stock

Zdradziła mnie i nawet się nie zdenerwowała, kiedy jej romans ujrzał światło dzienne. Wszystko bagatelizuje!

– O co ci chodzi? Tak naprawdę nic ważnego się nie zdarzyło. Nadal jesteśmy tymi samymi połówkami tego samego jabłuszka.
– Nic się nie zdarzyło? Tylko tyle, że pewien robaczek nadgryzł cię, moja ty połówko… wygryzł w tobie…
– Przestań! Jesteś obrzydliwy!
– Ja obrzydliwy? To jaka ty jesteś?
– Zawsze potrafisz zrobić z igły widły. Cały ty. A teraz przepraszam, jestem zmęczona.

Monika wlazła pod kołdrę i przykryła głowę poduszką. Co było robić? Ja nie zasnę. Poszedłem do kuchni, nalałem sobie pół szklanki ciepłej wódki i zapaliłem papierosa.
– Norbert! Tylko nie waż się nasmrodzić papierosami w kuchni! – wrzasnęła.
Nic nie powiedziałem, zaciągnąłem się głęboko. Dopiłem resztę wódki i postanowiłem wyjść na zimne powietrze. Bez celu, tylko tak, żeby oderwać się od naszego mieszkania i naszego życia.

Nie mogłem przestać o nich myśleć

Było paskudnie, zacinał deszcz, zawiewało chłodem. Ponura ulica w ponurym świetle latarni. Jak mogła mi to zrobić? Gdzie to robili? W naszej sypialni? W hotelu? U niego? U niego nie. Wiem już, że jego żona nie pracuje. Siedzi całymi dniami i dogląda dwójki bachorów. Wyobraziłem sobie zaniedbaną, rozczochraną babę w szlafroku. Wyciera z podłogi to, co starsze wypluło, jakąś ohydną papkę. Potem wyjmuje z kołyski młodsze i przystawia do piersi, ma na twarzy wyraz najwyższego zniechęcenia.
– A ty znów do pracy? Wieczorem? – pyta.
– Muszę, kochanie.
– Ale zapłacą ci dodatkowo?
– Coś tam zapłacą.
Bezczelny kłamca zakłada kurtkę i uśmiecha się pod nosem, myśląc o czekającej go zapłacie. Mojej żonie.

Nie rozumiem, jak można cieszyć się z wyobraźni. Owszem, dopóki wyobraźnia pracuje, bo się tego chce, to może być fajne, ale jeśli wyobraźnia pracuje wbrew nam? Jeśli podsuwa najbardziej obrzydliwe warianty wydarzeń? Bez litości, im ohydniej, tym lepiej. Widzę Monikę, jak kręci się podniecona po pokoju, jak sprawdza, czy założyła dość wyrafinowane majtki. Widzi go przez okno i nie może się doczekać, staje przy drzwiach i nasłuchuje, kiedy wreszcie strzelą te pieprzone drzwi od windy.
– Poczęstujesz mnie papierosem? – zaczepia mnie jakaś nieletnia amatorka nocnych przygód – Chcesz się odprężyć?
– Uciekaj dziecko do mamy, bo zaraz zawołam policję.
– Dupek.
Splunęła w moim kierunku i poszła w stronę parku.

Skręciłem w stronę głównej ulicy. Jest późno, ale nie aż tak, żeby nie znaleźć otwartej knajpy. Przed klubem była bijatyka. Ganiali jakiegoś chłystka. Bambry wyćwiczone na siłowniach, dopadli go i powalili na jezdnie. Zaczęli kopać. Z klubu wypadła jakaś podkasana małolata i zaczęła wieszać się na jednym z napastników.
– Bosu, zostaw go. To tylko kumpel ze szkoły. Proszę.
– Do środka – Bosu rzucił szczekliwy rozkaz i dziewczyna potulnie zeszła z ulicy.
– Co się gapisz? Też chcesz w ryj? – to do mnie.
– Nie. Nic, przechodzę tylko.
– To przechodź szybciej.
Wrócili do kopania chłopaka. Zobaczyłem jego wystraszone, proszące spojrzenie. Odszedłem szybkim krokiem. 

Nawet nie było jej przykro

Tam za rogiem powinien być jakiś normalniejszy lokal. Monikę wysypała jej przyjaciółka Sonia. Nigdy sam bym na to nie wpadł, bo ufałem Monice jak nikomu innemu. Wierzyłem, że te wszystkie zapewnienia i nasza małżeńska przysięga wystarcza. Skoro tak sobie obiecaliśmy, to tak będzie, na wieki wieków.
– Jak tam na działce? Nie za zimno? – spytałem Sonię.
– Już tam nie byłam ze dwa miesiące… – spojrzała na mnie zdumiona, po czym chwyciła dłonią za twarz: – O cholera!
– Idiotka – powiedziała Monika.
– To nie byłyście na działce w weekend?
– Tak. Nie – odpowiedziały równocześnie.
– Czyli?
– No dobra. Wsypa. Nie byłyśmy – powiedziała Monika. – Zresztą nieważne.
– Dla mnie ważne. Co się dzieje?
– Może pogadamy w domu. Nie musisz wszystkich wciągać w nasze sprawy…

Wciągać w nasze sprawy? Jeszcze byłem głupi, nie rozumiałem. Coś im strzeliło do głowy i nakłamały, zdarza się – myślałem. W knajpie było pusto, usiadłem w najciemniejszym kącie z podwójną wódką. „A Monika była okej” – sączyły się Wilki z głośników. Była okej, zgadza się ale już nie jest.

W domu wróciłem do sprawy weekendu na działce.
– Masz tę satysfakcję, ze przyłapałeś mnie na kłamstwie. I co teraz? Zabijesz mnie? Porzucisz? Po co w tym grzebać?
Była zimna. Nie znałem jej takiej. Zmywała sobie makijaż z twarzy, jakby kompletnie nic się nie wydarzyło.
– Monika, dlaczego mnie okłamałaś?
– A dlaczego kobiety okłamują swoich mężów? Dlaczego ludzie kłamią? No, dlaczego? Bo widocznie chcą coś ukryć.
– Co ty chcesz przede mną ukryć?
– A jak myślisz?
– Nie wiem. Nic nie myślę. Kochanka?
Patrzyła w lusterko, a przez nie na mnie. Zimna, obca i zupełnie nie moja.
– Zgadłeś – zaśmiała się teatralnie.

– Czy nie będzie panu przeszkadzało, jeśli się przysiądę? – wyrwał mnie z rozmyślań przepity głos jakiegoś mocno nieświeżego, zarośniętego chłopa.
– Pusto przecież – pokazałem salę.
– Tak, ale ja się boję być sam – usiadł i ustawił przed sobą szklankę piwa.
– Za to ja chciałbym być sam, jeśli mogę pana prosić… Nie najlepiej się czuję…
– Widzę, że pan się nie najlepiej czuje. Kobieta potrafi zniszczyć wrażliwego faceta – nie zamierzał się przesiąść.
– Skąd pan wie, że chodzi o kobietę a nie o kłopoty w pracy?
– Lata praktyki, szanowny panie. Piję w tym barze już ze dwadzieścia lat i nie takich smutasów jak pan tu spotykałem. Wystarczy jeden rzut oka i wiem wszystko. Pan należy do tych, którym grunt usunął się spod nóg, bo nie przyszło panu nigdy do głowy, że pańska żona może, tak jak wiele innych, pana zdradzać. Dobrze mówię?
– A jeśli dobrze, to co? Ma pan jakąś dobrą radę? Doszedł pan do jakichś przemyśleń przez te dwadzieścia lat?
– Panie, nie ma uniwersalnych rad. Każdy jest inny. Ja mogę panu opowiedzieć o sobie i albo to panu pomoże, albo nie.
– Dobrze, dawaj pan.
– Zamówi pan po wódeczce, nie najlepiej stoję z pieniędzmi… No, dzięki. Musi pan wiedzieć, że kiedyś wyglądałem zupełnie inaczej. Nie przymierzając, tak jak pan. Miałem porządną pracę, w urzędzie. Nudne, ale bezpieczne zajęcie. Jak odkryłem prawdę, że moja żona Ilonka mnie zdradza ze swoim szefem, to kompletnie się załamałem. Wywaliłem ją z domu, przestałem chodzić do pracy, zacząłem pić. Klasyka, nie? Ilona próbowała wrócić, ale nie zgodziłem się. Nie mogłem, ciągle miałem przed oczami, jak się z tym bubkiem przewala po łóżku. Czułem obrzydzenie do niej i do siebie. Zna pan to?
– Znam, właśnie to czuję.
– Myślałem nawet, żeby jej i jemu zrobić krzywdę, może nawet i zabić. Straszne emocje. Im bardziej się upijałem, tym bardziej chciałem się zemścić, ale też tym bardziej nie miałem na to siły. Padałem bez czucia na podłogę i budziłem się rano już z zupełnie inną myślą w głowie – skąd wziąć na kolejną flaszkę. 
Zacząłem robić różne prywatne chałtury, wie pan, trochę za elektryka, trochę za hydraulika. Tak żyję już dwadzieścia lat. Ilonki więcej nie spotkałem. Trzeba trafu, że jeden gość, zresztą tu poznany, zaproponował mi wspólną pracę przy remoncie domu. Pojechaliśmy na Wólkę i kogo widzę?
– Ilonę, domyślam się.
– Ilonkę. Moją Ilonkę. Taką już dorosłą, zadbaną, piękną. Z dwójką dzieci. I wie pan, co poczułem?
– Nie wiem. Zazdrość?
– Miłość, proszę pana. Poczułem, że nigdy nie przestałem jej kochać, że jestem szczęśliwy widząc, jak dobrze wygląda, że ma te dwoje, szkoda, że nie moich, dzieci.
– A ona? Jak ona na pana zareagowała?
– Nie poznała mnie. Nie przyglądała się zbytnio robolom, którzy montują rury. Jej mąż z nami rozmawiał.
– I to był…
– Tak. Ten sam bubek, z którym mnie zdradziła i którego chciałem zabić. I widzi pan, jakie to wszystko dziwne? Poczułem do niego sympatię i wdzięczność, że mi Ilonki nie zmarnował, że uczynił ją szczęśliwą. Ironia losu, prawda? To było ponad dwa lata temu, od tamtej pory jeżdżę co jakiś czas na Wólkę, siadam na ławce i czekam. Czasami ją widzę. I jego, i dzieci…
– No dobrze, ale co z panem? Co pan?
– Co ja? Ja mam to, co najważniejsze, proszę pana. Mam w sobie uczucie miłości. Zamówi pan jeszcze kolejkę? Wróciłem do domu nad ranem, kompletnie pijany. Położyłem się koło Moniki. Myśli mi się plątały. Jak to jest z tą miłością? 

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Moja przyjaciółka zakochała się w psychopacie
Nie wiem, czy dam radę być samotną matką
Wujek chciał oddać babcię do domu starców

Redakcja poleca

REKLAMA