To był długi tydzień w pracy, więc w piątek marzyłem o spokojnym wieczorze. Usiąść w fotelu, otworzyć zimne piwo, po prostu odpocząć. Kiedy jednak wszedłem do domu, od razu poczułem, że coś jest nie tak. Marta siedziała na kanapie z założonymi rękami, patrząc na mnie tak, jakby właśnie zobaczyła coś obrzydliwego.
Żona miała pretensje
– Możesz mi to wytłumaczyć? – zapytała, zanim zdążyłem zdjąć kurtkę.
Jej głos był chłodny. Nie miałem pojęcia, o co jej chodzi.
– Co masz na myśli? – zatrzymałem się w pół kroku, nie wiedząc, czy w ogóle chce mi się wchodzić w jakąś rozmowę, czy nie lepiej po prostu odwrócić się i wyjść na spacer, ale coś w jej spojrzeniu powiedziało mi, że nie mam wyboru.
– Zablokowałeś mi dostęp do konta – powiedziała wyraźnie zaszokowana takim obrotem spraw.
– Tak – odparłem krótko, próbując nie dać się wciągnąć w niepotrzebną awanturę.
Wiedziałem, że ten moment w końcu nadejdzie, i starałem się mentalnie na niego przygotować. Ale teraz, kiedy to się działo, czułem się zupełnie bezbronny.
– I to wszystko, co masz do powiedzenia? – jej głos podniósł się o oktawę, a ja zauważyłem, jak jej twarz zaczyna nabierać odcieni czerwieni. – Bez żadnej rozmowy, bez pytania, bez niczego? Tak po prostu?
Odetchnąłem głęboko, licząc do pięciu w myślach, żeby się uspokoić. Wiedziałem, że muszę podejść do tego racjonalnie, bo inaczej to się źle skończy.
Miałem swoje powody
– Marta, nie jest to decyzja, którą podjąłem bez zastanowienia – moje słowa brzmiały spokojnie, ale czułem, jak wewnątrz mnie narasta złość.
Próbowałem tłumaczyć, a jednocześnie bronić się przed tym, co wiedziałem, że nadejdzie.
– Ostatnio, gdy spojrzałem na konto, zorientowałem się, że wydatki są znacznie większe niż zazwyczaj.
Musiałem to zatrzymać, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.
– Wydatki? Naprawdę? – prychnęła, jakbym właśnie jej zarzucił co najmniej zdradę. – To były tylko rzeczy, których potrzebujemy. Na co chciałeś oszczędzać? Na swój nowy komputer? A może na kolejny rower, na którym jeździsz dwa razy w roku?
– O czym ty mówisz? – w mojej głowie zaczęły krążyć obrazy tych wszystkich drobnych zakupów, które robiła przez ostatnie miesiące. Nowe sukienki, kosmetyki, dodatki do domu. Każdy z osobna nie był dużym wydatkiem, ale suma... – Marta, to nie jest kwestia mojego komputera czy roweru. Wydajesz pieniądze na bzdury.
Była na mnie zła
Jej twarz wykrzywiła się w złości, a ja zrozumiałem, że ta rozmowa nie będzie miała happy endu.
– Nie potrzebujemy? – wrzasnęła. – Nie mamy prawa do tego, żeby sobie pozwolić na coś więcej niż rachunki i jedzenie? Naprawdę? Pracuję tak samo ciężko jak ty, a nawet ciężej, bo zajmuję się domem, dziećmi... Ale ty zawsze musisz mieć kontrolę. Zawsze ty decydujesz!
Czułem, że ta rozmowa zmierza do ślepego zaułka
– Nie chodzi o kontrolę, Marta! – podniosłem głos, czując, jak emocje przejmują nade mną władzę. – Próbuję tylko dbać o nasze finanse. Jeśli będziesz dalej wydawać w ten sposób, zrujnujemy się. To nie jest kwestia jednej czy dwóch rzeczy. To się ciągnie miesiącami!
– Miesiącami? Naprawdę, Piotr? – zrobiła krok w moją stronę. Byłem wściekły, ale ona.... Ona była na skraju furii. – A co z twoimi wydatkami? Z tymi wszystkimi technologicznymi gadżetami, które kupujesz? Z wyjściami z kumplami? Myślisz, że tego nie widzę?
Nie rozumieliśmy się
Czułem, że ta rozmowa prowadzi donikąd.
– Te gadżety to rzeczy, które mi pomagają w pracy, a wyjścia z kumplami... – przerwałem.
Wiedziałem, że każda kolejna wymówka tylko pogorszy sprawę.
– Marta, to nie jest rywalizacja, kto wydaje więcej. Chodzi o to, żebyśmy razem trzymali się budżetu, na który nas stać.
– Budżetu, na który nas stać? A może po prostu na to, na co ty chcesz wydać pieniądze? – jej głos się zmienił, jakby w końcu przestała krzyczeć, a zaczęła się załamywać. – Nigdy mnie nie pytasz, czego ja chcę. Nigdy nie zastanawiasz się, czy ja mam jakieś potrzeby. Ty po prostu decydujesz.
Poczułem ciężar tych słów. Może miała rację. Może nie pytałem jej o zdanie tak często, jak powinienem. Ale z drugiej strony, czy naprawdę miała prawo oczekiwać, że będę akceptować każde jej zakupy?
– Wiem, że to wygląda źle – zacząłem spokojniej. – Ale nie robiłem tego, żeby cię skrzywdzić. Po prostu nie chciałem, żebyśmy wpadli w kłopoty.
– Ty myślisz tylko o pieniądzach. Wszystko w twoim życiu to pieniądze, oszczędzanie, kontrolowanie... Nie pamiętam, kiedy ostatnio cieszyłeś się z czegokolwiek, co kupiliśmy do tego domu. Zawsze coś ci nie pasuje.
– To nieprawda, Marta – odpowiedziałem, czując, że grunt pod moimi nogami się osuwa. – Po prostu musimy być bardziej odpowiedzialni. To wszystko.
Te słowa miały ciężar, którego nie dało się zignorować
Żona się obraziła
– Odpowiedzialni... – powtórzyła cicho, jakby to słowo było dla niej obce. Potem zamilkła, a cisza rozciągnęła się między nami jak przepaść. Spojrzała na mnie, jakby już wszystko było przesądzone. – Wiesz co? W porządku. Skoro to ma być tak, to już nic od ciebie nie chcę. Skoro nie mogę korzystać z naszych pieniędzy, to będziesz miał swoje, a ja swoje. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać.
Zastygłem na moment. Wiedziałem, że mówi to pod wpływem emocji, ale te słowa miały ciężar, którego nie dało się zignorować. Czy ona myślała o jakieś separacji metodą małych kroków? Czy dobrze ją zrozumiałem?
– To nie jest rozwiązanie – zacząłem ostrożnie. – Nie możemy się tak podzielić, to nas tylko oddali od siebie.
– A może my już dawno się oddaliliśmy? Może od dawna żyjemy w dwóch różnych światach, tylko że ty tego nie zauważyłeś?
Marta wstała gwałtownie, jej oczy błyszczały od niewypłakanych łez.
– Nie zamierzam więcej tłumaczyć się z każdego grosza. Jeśli mam nie mieć dostępu do twojego konta, to ja też nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Tego się nie spodziewałem
Moja żona nie dawała za wygraną. A ja... Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Może dlatego, że gdzieś głęboko wewnątrz wiedziałem, że miała trochę racji. Może byłem zbyt kontrolujący. Może zapomniałem o tym, co jest ważne. Ale z drugiej strony, jak mogliśmy żyć, nie zwracając uwagi na nasze finanse?
– Dobrze – westchnąłem, bo już nie miałem sił walczyć. – Jeśli tak chcesz, spróbujmy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Marta spojrzała na mnie, jakby nie wierzyła, że się zgodziłem. Potem odwróciła się na pięcie i wyszła z salonu, zostawiając mnie sam na sam z moimi myślami. Słyszałem, jak trzaska drzwiami od sypialni, a potem nastąpiła cisza. To była ta cisza, która wypełnia cały dom, gdy coś się kończy, ale jeszcze nie wiesz, co dokładnie.
Usiadłem w końcu w fotelu, o czym marzyłem od początku wieczoru, ale teraz nie czułem żadnej ulgi. Pustka wokół mnie była nie do zniesienia. Z jednej strony wiedziałem, że to była słuszna decyzja – nie mogłem pozwolić, by nasze finanse wymknęły się spod kontroli. Z drugiej strony, poczułem, że coś się między nami załamało. Może to tylko chwilowe. A może to początek czegoś, czego nie da się naprawić.
Wziąłem telefon i włączyłem aplikację bankową. Patrzyłem na saldo konta, ale tym razem nie czułem ani satysfakcji, ani spokoju. W głowie krążyły mi słowa Marty: "Może już od dawna żyjemy w dwóch różnych światach." I może rzeczywiście coś w tym było. Ale czy to oznaczało, że już nie było odwrotu?
Piotr, 42 lata
Czytaj także: „Żona przepuszcza kasę na głupoty. Boję się odezwać, więc patrzę na konto, które kurczy się jak wełniany sweterek w praniu”
„Wredna babcia całe życie ciosała mi kołki na głowie. Nie pisnęłam słówka. Czekałam, aż umrze, a ja dostanę spadek”
„Bogata siostra nie dała ani złotówki chorej matce, ale na pogrzebie płakała najgłośniej. To było żałosne”