Pamiętam, jak kiedyś to wszystko było łatwiejsze. Wydatki, rachunki, budżet – wszystko miało swoje miejsce. Katarzyna pilnowała domu, ja zarabiałem w firmie budowlanej, i staraliśmy się to jakoś trzymać w ryzach. Ale teraz… teraz zaczynam się gubić. Przychodzę do domu po całym dniu harówki, a tu na stole leży kolejna rzecz, której kupna nie rozumiem. Ostatnio nowe buty dla Tomka. Kolejna para.
Mało się rozumiemy
Nasz syn ma 14 lat. Wchodzi w ten wiek, kiedy bardziej przejmuje się tym, co mają jego kumple, niż tym, co ma w głowie. I nagle nic, co ma w szafie, nie jest wystarczająco "fajne". Codziennie nowe marzenie, nowe żądania: buty, bluzy, elektronika. A ja zastanawiam się, skąd niby mamy na to wszystko brać pieniądze?
Kasia... Ona jest inna. Dba o niego przesadnie. A może po prostu chce mu dać to, czego ona sama nie miała? Kiedyś ją rozumiałem, ale teraz coraz częściej czuję, że zaczynam tracić grunt pod nogami. Coraz trudniej mi się z nią dogadać. A te buty... te cholernie drogie buty... były kroplą, która przelała czarę.
Pokłóciliśmy się o buty
Wróciłem z pracy, ledwo wszedłem do domu, a na krześle zauważyłem nową parę butów. Markowych. Te drogie, które Tomek pokazywał mi ostatnio na telefonie, z takim błyskiem w oczach. Westchnąłem ciężko. Nie musiałem nawet zaglądać do portfela, żeby wiedzieć, że te buty były znacznie powyżej naszego budżetu.
– Kasia? – zawołałem do kuchni. – Możesz mi wyjaśnić, co to za nowe cuda?
Kasia wyszła z kuchni, w rękach ściereczka, lekko nerwowy uśmiech. Już wiedziałem, że coś jest nie tak. Próbowała zająć czymś ręce, jakby myślała, że tego nie zauważę.
– To buty dla Tomka – odpowiedziała, jakby to było oczywiste. – Wiesz, te na jesień, co pokazywał. Trafiłam na promocję.
– Promocję? – powtórzyłem, czując, jak coś we mnie zaczyna się gotować. – A ile, jeśli mogę zapytać, kosztowała ta "promocja"?
– No… 400 zł – odpowiedziała, patrząc gdzieś na bok.
400 zł? To i tak sporo, ale markowe buty za cztery stówki? Zaczynałem się w tym gubić. Postanowiłem jednak nie drążyć tematu, ale coś mi nie pasowało.
Przyłapałem żonę na kłamstwie
Odwróciłem się do stołu, otworzyłem szufladę, szukając paragonu, bo znam swoją żonę – zawsze trzyma paragony, „na wszelki wypadek”.
I tam był. Świeżutki, z wyraźnie nadrukowaną kwotą: 800 zł.
– Kasia, powiedz mi, że to jakiś żart! – wrzasnąłem, aż sama podskoczyła. – 800 zł na buty?! Mówiłaś, że kosztowały 400!
Spojrzała na mnie, jakby wiedziała, że zaraz będzie źle.
– No bo... Tomek naprawdę potrzebował nowych butów na jesień, a te były na promocji... Po prostu chciałam, żeby dobrze wyglądał w szkole – zaczęła się tłumaczyć, ale te słowa tylko dolały oliwy do ognia.
– Promocji? 800 zł to promocja? Kasia, mówiłaś, że nie mamy pieniędzy na takie rzeczy! – Głos mi się łamał od wściekłości, którą próbowałem stłumić. – Przecież to, co kupujesz dla Tomka, to już nie są zwykłe rzeczy. On sobie myśli, że może dostawać wszystko, co chce, a my nie jesteśmy bankomatem!
Miała swoje argumenty
Kasia wyglądała na coraz bardziej spiętą, ale dalej próbowała bronić swojej decyzji.
– Tomek nie może być gorszy od swoich kolegów. W szkole wszyscy patrzą na to, jak wyglądają. Nie chcesz, żeby go wytykali palcami, prawda?
– Wytykali? A może po prostu nie stać nas na to, żeby spełniać każdą jego zachciankę?! To są zachcianki, Kasia! A nie potrzeby. On ma dopiero 14 lat! – mówiłem coraz głośniej, a w głowie kłębiły się myśli, że coś jest bardzo nie tak.
W środku zaczynałem mieć wątpliwości. Może to ja jestem zbyt surowy? Może nie rozumiem, jak trudno jest być nastolatkiem w tych czasach? Ale z drugiej strony, przecież nie możemy się zgodzić na to, żeby Tomek zaczynał życie od przekonania, że wszystko mu się należy. Nie tak go chcieliśmy wychować.
Kasia stała w milczeniu, mocno ściskając ściereczkę, a ja zastanawiałem się, jakim cudem doszliśmy do tego punktu, gdzie nie potrafimy nawet normalnie porozmawiać o pieniądzach.
– Musimy z tym coś zrobić, Kasia. Bo to, co się teraz dzieje, to nie jest normalne – powiedziałem cicho, ale stanowczo.
Wiedziałem, że ta rozmowa to dopiero początek. Coś między nami zaczynało pękać.
Chciała dla syna jak najlepiej
Po kłótni czułem, że coś jest bardzo nie tak. Wieczorem, kiedy Tomek poszedł już spać, postanowiłem wrócić do tematu. Usiadłem w kuchni, czekając, aż Kasia do mnie dołączy. W końcu przyszła, nerwowo ocierając dłonie o fartuch.
– Kasia, musimy porozmawiać. Co się dzieje? Dlaczego kupujesz takie drogie rzeczy bez rozmowy? Myślałem, że rozumiemy się w sprawach finansów.
Spojrzała na mnie z wyrzutem, ale zaraz odwróciła wzrok.
– Adam, Tomek... on się zmienia. Widzisz, jak rówieśnicy na niego patrzą. Nie chcę, żeby czuł się gorszy – powiedziała cicho.
– Ale nie możemy sobie pozwalać na takie wydatki, Kasia. Zrozum, że to nie tylko o te buty chodzi, ale o zaufanie między nami. Musimy być razem w takich decyzjach, a nie działać za plecami.
Milczała. Czułem, że nie powiedziała wszystkiego, ale też nie chciała mówić więcej. Coś wisiało między nami i narastało z każdą chwilą.
Odkryłem więcej kłamstw
Od tamtej rozmowy minęło kilka dni, ale nie mogłem przestać myśleć o tym, co się dzieje. Zaczynałem przyglądać się wydatkom bardziej szczegółowo, przeglądać wyciągi, szukać śladów tego, co mogło być ukryte. I wtedy to odkryłem. Nie tylko buty były droższe, niż mówiła Kasia. Inne rzeczy, ubrania dla Tomka, sprzęty do domu – wszystko kosztowało więcej, niż twierdziła. Kwoty się nie zgadzały, a ja poczułem zimny pot na plecach. Co jeszcze mi ukrywała?
Sytuacja sięgnęła zenitu, gdy pewnego wieczoru przypadkowo usłyszałem rozmowę Kasi z Tomkiem. Stałem w przedpokoju, nieświadomie stając się świadkiem czegoś, co wstrząsnęło mną do głębi.
Tomek manipulował matką
– Mamo, naprawdę potrzebuję tej nowej kurtki. Wszyscy w szkole już mają coś lepszego, a ja... wyglądam jak biedak – jęczał Tomek, jego głos pełen pretensji.
– Tomek, mówiłam ci, że nie możemy teraz wydawać pieniędzy na wszystko. Ale... dobrze, postaram się coś załatwić – odpowiedziała zrezygnowana Kasia.
Cofnąłem się o krok. Tomek nie tylko prosił o te rzeczy – on nią manipulował, a ona zbyt łatwo mu ulegała.
Postawiłem ultimatum
Nie mogłem tego dłużej ignorować. Nie chodziło już tylko o wydatki, ale o to, jak łatwo Tomek potrafił manipulować Kasią. Postanowiłem, że muszę to zakończyć. Wieczorem, gdy Tomek był u kolegi, usiadłem z Kasią w salonie. Atmosfera była napięta, a ja miałem w głowie tylko jedno: musimy podjąć decyzję, zanim sprawy wymkną się całkowicie spod kontroli.
– Kasia, musimy poważnie porozmawiać – zacząłem. – Ostatnie tygodnie pokazały mi, że nie panujemy nad tym, co się dzieje. Tomek nas wykorzystuje, a my udajemy, że tego nie widzimy.
Spojrzała na mnie, jakby wiedziała, co zamierzam powiedzieć, ale starała się unikać tematu.
– Tomek to nasz syn, Adam. Chcę, żeby miał to, czego pragnie – jej głos zaczął się łamać.
– Ale my nie możemy na to sobie pozwalać! – przerwałem ostro. – Nie możemy ciągle mu ulegać, bo to nie jest miłość, Kasia. To wychowywanie dzieciaka bez żadnych granic! Albo zaczniemy działać razem, albo nie wiem, jak dalej mamy prowadzić ten dom. Musimy przestać spełniać każdą jego zachciankę!
Milczała, a ja czułem, że stawiam ją przed wyborem, którego się bała.
Syn musiał dostać lekcję
Po moich słowach w salonie zapanowała cisza. Kasia siedziała z rękoma na kolanach, wpatrzona w podłogę, jakby szukała odpowiedzi, której nie potrafiła znaleźć. Czułem, że to, co powiedziałem, było dla niej bolesne. Z jednej strony rozumiała, że nie możemy żyć na kredyt marzeń Tomka, ale z drugiej... była jego matką. Miłość do syna zniekształcała jej zdolność oceny sytuacji.
– Musimy mu pokazać, że nie wszystko w życiu dostaje się od razu. Że nie chodzi tylko o markowe ubrania i gadżety. Jak mamy go tego nauczyć, jeśli sami się gubimy? – mówiłem dalej.
Podniosła głowę, w oczach miała łzy. Wiedziałem, że walczy sama ze sobą. Chciała dać Tomkowi wszystko, co najlepsze, ale za jaką cenę? Czułem, że muszę dodać coś jeszcze.
– Kasia, ja nie chcę, żebyśmy się o to ciągle kłócili. Musimy działać razem, dla dobra Tomka. Pokażmy mu, że na pewne rzeczy trzeba zapracować. Jeśli tego nie zrobimy, stracimy coś ważniejszego niż pieniądze – stracimy nasze zaufanie.
Kasia skinęła głową, ale wciąż wyglądała, jakby jej serce było rozdarte na pół.
To było trudne
Kasia od tamtej rozmowy była inna. Widziałem, jak walczy sama ze sobą – między miłością do Tomka a koniecznością postawienia granic. Starała się trzymać naszego ustalenia, choć często widziałem, że kiedy Tomek coś chciał, jej serce się łamało. Mnie też nie było łatwo. Czasem czułem się jak ten zły, który każe odmawiać, kiedy wszystko wewnętrznie ciągnęło nas do tego, by po prostu spełniać jego pragnienia.
Pewnego dnia, kiedy Tomek znowu zaczął narzekać, że potrzebuje nowego telefonu, Kasia spojrzała na niego spokojnie i powiedziała:
– Tomek, jeśli naprawdę chcesz ten telefon, musisz na niego zapracować. To nie jest coś, co dostaniesz tylko dlatego, że inni go mają.
Widziałem, jak Tomek otwiera usta, by coś odpowiedzieć, ale po chwili zamknął je zrezygnowany. Wiedział, że coś się zmieniło.
Nie było łatwo. Ani dla niego, ani dla nas. Ale zaczynaliśmy widzieć efekty. Tomek mniej żądał, zaczął doceniać to, co ma. A my... my z Kasią zaczęliśmy znowu rozmawiać. O pieniądzach, o życiu, o tym, co ważne. Nasze zaufanie, choć nadwątlone, powoli zaczynało się odbudowywać.
Ale wiedziałem, że ta walka jeszcze się nie skończyła.
Adam, 41 lat
Czytaj także: „Moja dziewczyna nie chciała gotować obiadów. Liczyłem, że jak się jej oświadczę, obudzę w niej prawdziwą kobietę”
„Córka rzuciła studia, by pracować jako sprzątaczka. Marnuje swoje życie i naszą kasę na czyszczenie cudzych toalet”
„Sądziłam, że żona mojego kochanka to hydra plująca jadem. Wszystko się zmieniło gdy zobaczyłam, z kim naprawdę mieszka”