„Żoną byłam już trzy razy, ale każdy mąż miał jakiś defekt. Teraz będę miała czwartego i może będzie lepszy”

starsza para fot. Adobe Stock, Bettencourt/peopleimages.com
„Pomiędzy nami od razu zaiskrzyło. Nie dlatego, że połączyła nas miłość od pierwszego wejrzenia, ale dlatego, że byliśmy ulepieni z tej samej gliny. Wiktor również lubi rządzić, organizować i podejmować decyzje”.
/ 09.01.2024 11:15
starsza para fot. Adobe Stock, Bettencourt/peopleimages.com

Pierwszy związek małżeński okazał się totalnym niepowodzeniem. Niestety tak to jest, kiedy ślub biorą dzieciaki, które niewiele wiedzą o realiach. 

Byliśmy za młodzi

Oboje mieliśmy zaledwie osiemnaście lat, byliśmy zakochani, jednak bez własnego kąta, środków do życia i stabilnej pracy. Przede wszystkim jednak zapatrzeni w czubek własnego nosa. Nie tolerujący odmienności. To nie mogło się udać.

On poświęcał każdą wolną chwilę na wyjazdy z przyjaciółmi. Jeździł na każde spotkanie swojej ulubionej drużyny piłkarskiej, podczas gdy ja siedziałam w domu, płacząc i zastanawiając się, czy nadal mnie kocha. Kiedy wracał, robiłam karczemne awantury. Wyzywałam go i pakowałam walizki. Aż pewnego dnia krzyknął: „W takim razie wyjdź i nie wracaj!”. Byłam wściekła. W efekcie po roku nasze małżeństwo się zakończyło.

Jakiś czas później spotkaliśmy się przypadkowo i naprawdę nie mieliśmy o czym rozmawiać, więc myślę, że nie ma czego żałować.

Alkohol był ważniejszy niż ja

Mój drugi mąż był po prostu pijakiem. Nie był alkoholikiem, po prostu lubił pić – mógł żyć bez alkoholu, ale nie chciał! Cieszył się każdym napojem, który zawierał procenty, nawet winem z porzeczek mojej teściowej.

Rozstałam się z nim po pięciu latach. Już nie żyje... To nie był zły człowiek. Miał poczucie humoru i z łatwością potrafił zarobić. Miał talent do organizowania pieniędzy. Ale co z tego, skoro całość swoich zarobków przeznaczał na rozrywki, tańce, prywatki i kobiety. Nie był mi wierny i nawet się z tym nie krył:

– Uwielbiam kotlety mielone z ziemniakami i surówką – mówił. – Naprawdę uwielbiam! Ale czy da się je jeść codziennie ?! To się po prostu nudzi. Tak jak w życiu – raz trzeba coś słodkiego, raz coś pikantnego.

Podczas pogrzebu, zjawiły się praktycznie same kobiety. Wszystkie ubrane na czarno... Z wyjątkiem mnie. Zawsze starałam się iść pod prąd – więc kiedy inni zdecydowali się na żałobę, ja wybrałam czerwień!

Nie chciałam być kochanką

Na swego trzeciego męża musiałam nieco poczekać. Nie jest proste kobiecie około 40-stki znaleźć odpowiedniego partnera. Zwłaszcza kiedy była dwukrotnie mężatką i od początku deklaruje, że nie interesują jej luźne relacje. Wtedy mężczyźni uciekają jak zające podczas polowania. Każdy chciałby najpierw spróbować, skosztować i następnie oznajmić: "Przykro mi, pomyłka. Nie moja wina!".

Zazwyczaj jestem w stanie wyczuć takie osoby z daleka. Zrobisz naleśniki z serem – zje wszystkie, dosłownie wyczyści talerz, a następnie zacznie narzekać: „Hmm, wiesz, wolałbym jednak z konfiturą, a ta kobieta robi lepsze od ciebie. Więc bardzo ci dziękuję, ale nie jestem już zainteresowany”.

Z pewnością także w związkach małżeńskich takie sytuacje mają miejsce. Pewnie nawet dość często. Jednak mimo to wciąż wolę być porzuconą żoną niż kochanką.

Byłam zbyt dobra

Trzeci mąż rzeczywiście zostawił mnie na lodzie. Wydawało się, że jest takim uległym, cichym i grzecznym mężczyzną. Więc to ja przejęłam ster, a teraz czasami zastanawiam się, czy nie za bardzo.

Mimo to później trafił na kobietę jeszcze bardziej energiczną i silniejszą ode mnie. Teraz obskakuje ją jak pchła. Cóż, ona naprawdę go nie oszczędza! Chyba jednak lubi, kiedy ktoś nad nim dominuje. Być może byłam zbyt dobra... Z trzecim mężem mam syna. Równie cichy, jak jego ojciec i również ode mnie uciekł. Gdy tylko skończył edukację, zdecydował się na studia w innym mieście, a później wyjechał za granicę.

Zraniły mnie słowa syna

– Posłuchaj mamo – powiedział – jesteś wspaniała i pełna miłości, ale potrafisz być męcząca, dlatego nasze spotkania będą sporadyczne. Inaczej mnie zdominujesz. Nie umiem być przy tobie mężczyzną! Przepraszam.

– Co masz na myśli? – zapytałam.

Nie chcę stać się ciepłą kluchą przyczepioną do maminej spódnicy. Jeśli będę żyć w twoim cieniu, to właśnie tak się stanie... Kocham cię i szanuję, ale wolę cię trzymać na dystans!

Byłam niesamowicie zła, ale nie jestem idiotką. Skoro on tak chce, nie zamierzam mu przeszkadzać. Może ma rację chłopak? Jednakże jego słowa ciążyły mi na sercu i bolały. Gdyby to powiedział inny mężczyzna, odesłałabym go do diabła, ale syn to przecież syn!

Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie jestem zbyt dominująca. Czy zawsze musi być, tak jak chcę... Nie znoszę sprzeciwu. Kiedy się na coś uprę, to nie przyjmuję do wiadomości innych argumentów. Nie idę na kompromisy. Nie prowadzę zbędnych dyskusji. Moje zdanie jest ostateczne. Nie jestem impulsywna, wszystko dokładnie analizuję i rozważam, i zawsze wychodzi na moje!

Teraz jednak moja pewność siebie została zachwiana. Nie dałabym sobie już uciąć ręki, że zawsze mam racje i jestem najmądrzejsza. To właśnie wtedy spotkałam Wiktora...

Wiktor był taki jak ja

Pomiędzy nami od razu zaiskrzyło. Nie dlatego, że połączyła nas miłość od pierwszego wejrzenia, ale dlatego, że byliśmy ulepieni z tej samej gliny. Wiktor również lubi rządzić, organizować i podejmować decyzje. Wykazuje cechy lidera, nie pozwala innym rządzić, czy podejmować za niego decyzji.

Po raz pierwszy spotkaliśmy się na naradzie w naszej Wspólnocie Mieszkaniowej. Po godzinnej dyskusji skakaliśmy sobie do gardeł, a po dwóch chciałam go zabić. Ostatecznie opuściłam zebranie, zamykając z trzaskiem drzwi. Obiecałam sobie też, że moja noga nigdy więcej tam nie postanie. Byłam tak wściekła, jak jeszcze nigdy dotąd, bo nikt jeszcze nie zdołał mnie tak zdenerwować!

Na każde moje zdanie on miał gotową odpowiedź, a każdą moją propozycję krytykował i doszukiwał się w niej błędów.

– Pan nieustannie się czepia! – wykrzyknęłam w końcu. – Nic panu nie odpowiada. Szczerze mówiąc, tylko pan marudzi!

– Nie ma pani monopolu na prawdę – odparł. – Żyjemy w demokracji! Powinniśmy szanować opinie innych, a przynajmniej ich z szacunkiem wysłuchać.

Sąsiadka wpadła do mnie wieczorem i opowiedziała, co działo się po moim odejściu. Okazało się, że jego wszystkie propozycje zostały przegłosowane! Tak zaczęła się wojna między nami. Przez cały rok rywalizowaliśmy i walczyliśmy ze sobą.

Dzięki naszej rywalizacji udało się wiele zrobić dla naszej społeczności. Ciągle wpadaliśmy na nowe pomysły i udowadnialiśmy sobie, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Pozostali mieszkańcy korzystali z naszej rywalizacji. Bo jak to mówią, gdzie dwóch się bije...

Rozchorowałam się

Po czasie poznaliśmy się nieco lepiej. Ja, mimo tego, że słabo widzę, z daleka rozpoznawałam jego postać, zwłaszcza że znałam jego codzienny harmonogram i wiedziałam, kiedy idzie do pracy, kiedy do sklepu, a kiedy na spacer z psem. Zbieg okoliczności sprawił, że ciągle na siebie wpadaliśmy. Spotykaliśmy się prawie codziennie, aż do momentu, kiedy zachorowałam...

To był słoneczny dzień. Byłam pewna, że jest ciepło, ale to były pozory – moja lekka kurtka nie uchroniła mnie przed mrozem, i w efekcie przemarzłam do szpiku kości. Już wieczorem zorientowałam się, że coś jest ze mną nie tak, ale sądziłam, że jakoś to będzie. Samo przejdzie. Ale nie przeszło.

Na początku miałam kaszel i ciekło mi z nosa. Podstawowe leki nie przyniosły mi ulgi. Miód, cytryna, czosnek również nie zadziałały, więc umówiłam się na wizytę u lekarza.

– W pani oskrzelach jest stan zapalny – stwierdził. – A pani płuca również nie wyglądają dobrze. Jeśli objawy nie ustąpią za dwa dni, zastosujemy antybiotyk!

Sytuacja nie uległa zmianie ani następnego dnia, ani nawet dwa dni później. Wręcz przeciwnie – stan się pogarszał. Gorączka nieustannie rosła, a ja męczyłam się coraz bardziej. W końcu zdecydowałam się wezwać do domu lekarza.

Nie powinniśmy dłużej czekać – oznajmił po przeprowadzeniu badania. – Muszę panią zabrać na oddział. Tylko w szpitalu jesteśmy w stanie skutecznie zainterweniować. Ma pani obustronne zapalenie płuc!

Przestał być wrogiem

Zadzwoniłam do mojego syna. Klucze do naszego domu zostawiłam u naszej sąsiadki. Traktowano mnie jak ofiarę poważnego wypadku! Karetka na sygnale odwiozła mnie do szpitala. Gdy wsadzano mnie do karetki, miałam wrażenie, że widzę Wiktora. Miał przerażoną minę i sprawiał wrażenie, jakby był w głębokim szoku. Pomyślałam jednak, że mam przewidzenia z powodu gorączki.

Tego samego dnia, już po zmroku, ujrzałam przez okno dyżurki pielęgniarek, jak z nimi rozmawia. Dopiero wówczas zrozumiałam, że to on i że tu jest. Mimo to upłynęło trochę czasu, zanim pozwolili mu do mnie wejść. Właściwie nie chciałam, aby widział mnie w takim stanie – spoconą, nieumytą, bez makijażu, w wygniecionej szpitalnej pościeli. Ale on nie zwracał na to żadnej uwagi, więc i ja przestałam się tym przejmować.

Odwiedzał mnie codziennie. Kiedy poczułam się już lepiej, zaczęliśmy rozmawiać, okazało się, że jesteśmy do siebie bardzo podobni pod wieloma względami – nawet w kwestii, że kiedy nie ma przeszkód prawnych i etycznych, to ludzie powinni się pobrać.

Będzie moim mężem

Nawet jeśli miałby być to trzeci, czy jak w moim przypadku, czwarty ślub! Tak więc niedługo przysięgniemy sobie wierność małżeńską. To będzie skromne i kameralne wesele. Po nim udamy się w podróż poślubną. Zamierzamy odwiedzić polskie góry – miejsce, które oboje kochamy. Lubimy spacerować po szlakach, pływać kajakami, szukać grzybów, a także spędzać czas na działce i czytać książki – to są rzeczy, które nas łączą...

Nasze opinie na temat polityki, medycyny, sportu, a także pieniędzy są różne, ponieważ Wiktor jest w tym temacie bardziej rozrzutny, a ja lubię oszczędzać. Oboje mamy dzieci z poprzednich związków, które widujemy sporadycznie. Mimo że zbliżamy się do siedemdziesiątki, nie mamy jeszcze wnuków. Być może z tego powodu wiele osób zastanawia się, dlaczego zdecydowaliśmy się na małżeństwo...

Najważniejsze jest to, że bardzo się kochamy. Uważam, że jest to miłość mądrzejsza i dojrzalsza niż kiedykolwiek wcześniej, mam nadzieję, że tak pozostanie. 

Czytaj także: „Teściowa męczy nas o wnuka, bo nie zna naszej tajemnicy. Nie wie, że szanse na dziecko są marne”
„Dostałam wypowiedzenie, bo odmówiłam szefowi pieszczot w biurze. Zostałam bez środków do życia i z kredytem na karku”
„Wakacyjny wyjazd okazał się koszmarem. Dowiedziałam się, że jestem rozkapryszona, bo przeszkadzał mi syf i brak wody”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA