„Zazdrościłam przyjaciółce wszystkiego, ale najbardziej męża, który ją kochał. Próbowałam zniszczyć jej związek”

kobieta zazdrosna o przyjaciółkę fot. Adobe Stock
Wszystkiego jej zazdrościłam. Urody, męża, pracy... Żeby jej dokuczyć, zdradziłam jej sekret i... straciłam przyjaciółkę. Teraz bardzo tego żałuję.
/ 22.02.2021 13:03
kobieta zazdrosna o przyjaciółkę fot. Adobe Stock

Gdyby moja przyjaciółka wiedziała, co myślałam, kiedy widziałam ją w nowym płaszczu albo dowiadywałam się, że zmienia meble w mieszkaniu, zerwałaby ze mną kontakty już bardzo dawno! Zalewała mnie wtedy fala żółci, wstrętnej, obrzydliwej zazdrości, nad którą nie panowałam.

Wielokrotnie płakałam ze złości, że to jej się w życiu lepiej układa, a nie mnie! Aż sama się dziwię, że ona niczego dotąd nie zauważyła. Bardzo ją lubię, ale najbardziej, kiedy jest nieszczęśliwa i potrzebuje pomocy. Wtedy nieba bym jej przychyliła. Nie ma dla mnie żadnych przeszkód. Wejdę w każdą dziurę i wydepczę wszystkie ścieżki, a kiedy mi się uda coś dla niej załatwić, wiem, że to moja zasługa, a nie jej. I to mnie cieszy.
Ona zawsze była myszowata. Cicha, spokojna, mało ambitna. Ciągle chowała się w cień, wolała pozostać za plecami innych. A jednak to ona zdobywała to, o czym ja mogłam tylko pomarzyć. Dyplom wyższej uczelni, interesującą pracę i przystojnego mężczyznę, który wprawdzie był mało zaradny i przedsiębiorczy, ale dobry i wierny.
Ja nie mam studiów, przerwałam je na pierwszym roku. Nauka mnie męczyła i nudziła, więc do nikogo nie mogę mieć pretensji, że nie zrobiłam dyplomu. Pracę zawsze miałam taką sobie, dopóki nie otworzyliśmy z mężem własnej firmy.

Właśnie, mąż! Mój ma głowę do interesów, umie robić pieniądze, wszystko potrafi załatwić, wszędzie się wkręci. Ale zdradza mnie od lat, teraz już oficjalnie! Jest opryskliwy i ordynarny. Nie mogę na niego liczyć. Moje małżeństwo to prawdziwe piekło, ale na brak kasy nie narzekam. Mogę sobie pozwolić na wszystko to, co jest poza zasięgiem mojej przyjaciółki, bo ona pieniędzy ma mało, chociaż jest mądra i wykształcona. Dla mnie to lepiej, bo inaczej pewnie bym się skręciła ze złości!

Często zastanawiam się, co mnie tak u niej denerwuje? Dlaczego mnie tak irytuje? Bo kupuje rzeczy trzy razy tańsze i gorsze gatunkowo od tych, co ja! Na półce w jej łazience stoi słoik byle jakiego kremu, a zamiast perfum, najwyżej jakaś woda z podróbki! A jednak moja przyjaciółka pomimo czterdziestki i braku pielęgnacji, ma olśniewającą cerę, a jej ciało pięknie pachnie. I to właśnie mnie wkurza, zwłaszcza że ja wydaję masę pieniędzy na kremy i wizyty u kosmetyczki, a mam zmarszczki i cellulit.
Niedawno kupiła jakieś firanki za parę groszy metr. Zwyczajna tanizna z bazaru, ale tak je uszyła i upięła, że wyglądają sto razy lepiej niż moje z firmowego salonu. Kiedy to zobaczyłam, z wrażenia rozlałam kawę i poplamiłam nową spódnicę. W efekcie zamiast jednego, miałam dwa powody do zdenerwowania.

Wystarczy, że upiecze byle jaką szarlotkę ze spadów z mojego ogrodu, a już jej mąż się rozpływa. Jaka to dobra gospodyni, jak świetnie piecze, jak o niego dba! Ja swojemu mężowi mogę podsuwać najlepsze smakołyki świata, a on zawsze wybrzydza – że za słodkie, za kwaśne, za mało wypieczone, za bardzo wypieczone, za słone... Ona poda swojemu ziemniaki ze skwarkami i jest dobrze! Mój mąż kończy obiad z trzech dań i krzywi się: to już wszystko?!
Więc wzbiera we mnie zazdrość o to, że jej wszystko się udaje i jest wiecznie zadowolona, mimo braku oszczędności na koncie w razie jakiegoś nieszczęścia.
– Jak ty żyjesz? – pytam. – Ja bym nie zasnęła spokojnie, gdybym nie miała jakiejś kasy na czarną godzinę. A gdyby coś się stało?
– Nic się nie stanie! Nie ściągaj złej energii – śmieje beztrosko. – A poza tym wiem, że będziesz szczęśliwa, pożyczając mi w razie czego pieniądze!

We wszystkim jest lepsza ode mnie. A wcale się nie stara i chyba jej wcale na tym nie zależy. Ostatnio na imieninach naszych wspólnych znajomych nikt słowa nie powiedział o prezencie ode mnie, chociaż był drogi i naprawdę ładny. Wszyscy natomiast, łącznie z solenizantami, zachwycali się obrazkiem, który ona przyniosła. Nazbierała różnych ziół, kwiatków, listków, wszystko ususzyła, potem ponaklejała na karton i oprawiła w proste ramki z białej brzozy. Nie powiem – wyszło wspaniale! Od razu były ochy i achy, że taka jest zdolna, taka pomysłowa, taka artystka! No i sprawiła obdarowanym radość, bo wiedzą, że dla nich się starała i o nich myślała przez długie tygodnie.

Miałam dosyć tych zachwytów. Ja też myślałam i biegałam po galeriach, żeby byli zadowoleni z podarunku, a nikt tego nie zauważył! Więc miałam zmarnowany cały wieczór i siedziałam nadęta jak sowa. Jak sobie to przypomnę, aż trzęsę się ze złości, ale na siebie, że nie umiałam się opanować i wyluzować!

Jak w człowieku wzbierze się tyle żółci, to w końcu się wyleje!
Moja przyjaciółka miała przed laty poważną kobiecą operację. Oczywiście jej mąż wspierał ją, jak zwykle zresztą. Nie chciała jednak, aby wiedział o szczegółach zabiegu. Ustaliła ze swoim lekarzem, że nie będą go o nich informować, bo nie miało to żadnego znaczenia dla zdrowia mojej przyjaciółki. Jedyną osobą poza lekarzem, która wiedziała o wszystkim, byłam ja. Oczywiście nie dotrzymałam tajemnicy. Wszystko wygadałam. I to nie przypadkiem, bezwiednie, tylko świadomie, z premedytacją, żeby ją upokorzyć w oczach jej mężczyzny, żeby przestał się nią zachwycać.

Dowiedziałam się, że moja przyjaciółka wyjeżdża na trzy miesiące za granicę na naukowy kontrakt. Zadzwoniła do mnie, żeby się tym pochwalić. Taka była szczęśliwa i dumna, taka rozgadana, jak nigdy dotąd. Została przecież doceniona i wyróżniona! A ja wtedy dostałam szału! Odłożyłam słuchawkę i bez ani chwili zastanowienia wsiadłam w samochód. Wiedziałam, że jest w pracy. Mówiła, że wróci bardzo późno, więc w domu był tylko jej mąż. Chyba już wtedy kiełkowała we mnie ta zatruta myśl: "muszę jej jakoś dokuczyć, bo inaczej nie wytrzymam!"
On także był dumny i cieszył się razem z nią. To mnie dobiło, bo mój mąż w takiej sytuacji zepsułby mi całą radość. Więc, niby z troską zapytałam:
Nie boisz się tak jej puszczać samej? Taka fajna kobitka może się podobać i jeszcze jakiś mężczyzna ją uwiedzie. Nie myślisz o tym?
Popatrzył na mnie bez uśmiechu i powiedział:
– Ja wierzę mojej żonie. Jeszcze nigdy mnie nie oszukała.
No, tego już nie mogłam znieść!
– Nie oszukała cię?! Jesteś pewny?!
I powiedziałam mu o wszystkich szczegółach jej zabiegu, i o tym, że od lat żyje w nieświadomości, bo ona ukrywa przed nim prawdę.

Wysłuchał mnie bez słowa, a kiedy skończyłam, wstał i przyniósł mój żakiet.
– Idź sobie! – powiedział chłodno. – Nie chcę cię więcej widzieć w naszym domu. Sądzisz, że mnie zaskoczyłaś tą rewelacyjną wiadomością? A cóż byłby ze mnie za mąż, gdybym nie wiedział wszystkiego o zdrowiu mojej żony?
– Ale ona cię przecież okłamywała!
– Nieprawda! Po prostu nie mówiła mi o tym. Gdybym zapytał, powiedziałaby prawdę, ale ja szanuję jej prawo do takiej tajemnicy.
A po chwili niepodziewanie uśmiechnął się i spytał złośliwie:
A ty powiedziałaś swojemu mężowi, że masz protezę górnej szczęki, a te śliczne ząbki to zwykła porcelana? Też mu nie powiedziałaś! Więc, czemu szkalujesz moją żonę? Ty, podobno jej najlepsza przyjaciółka?!
Zaszokowana stałam na półpiętrze, a potem siedziałam długo w samochodzie, bo nie miałam siły ruszyć z miejsca.

Wiem, że postąpiłam nieładnie, ale on zachował się jak kompletny prostak i prymityw! Po tylu przysługach, jakie im oddałam, po tylu latach przyjaźni tak mnie potraktować?! Wyrzucić mnie z domu?! Mnie?! Przyjaciółkę?! Wiem, że może nie zawsze jestem szczera w stosunku do niej, ale generalnie ją lubię i cenię. I przecież nie poleciałam z jęzorem do znajomych, tylko powiedziałam jej mężowi to, o czym i tak wiedział! Więc, co takiego się stało?!
Tak się przed samą sobą oszukuję i tłumaczę. Ale przecież tak naprawdę wiem, że chyba straciłam coś niezwykle cennego – dobrą, sprawdzoną, wierną przyjaciółkę. Żałuję, że tak się stało.

Więcej prawdziwych historii:
„Narzeczony zdradził mnie z moją własną siostrą. Powiedział mi o tym na miesiąc przed ślubem, a ja... wybaczyłam mu”
„Żona ukrywała przede mną, że ma raka. Bała się, że przestanę ją kochać, jeśli straci pierś”
„Planowaliśmy wspólną przyszłość, ale on chciał mnie zmusić do zamieszkania z teściową. A przecież też mam rodziców!”

Redakcja poleca

REKLAMA