„Już na weselu zniszczyłam małżeństwo przyjaciółki. Zasłużyła na to. Dobrze wiedziała, za co się mszczę”

pewna siebie kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Miałam zaledwie kilka chwil, żeby go uwieść, ale mam swoje sposoby. Dyskretnie wyszliśmy z sali i poszliśmy do schowka na szczotki w korytarzu. Zajęliśmy się sobą. Sylwek nawet nie zauważył, że drzwi się uchyliły. Nie usłyszał też trzasku migawki aparatu”.
/ 01.04.2024 20:30
pewna siebie kobieta fot. Getty Images, Westend61

„Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej”. Już od jakiegoś czasu nie uważam Dagmary za swoją przyjaciółkę, a mimo to nadal bezbłędnie gram rolę oddanej psiapsiółki. Mam swoje powody. Kiedyś skrzywdziła mnie jak nikt inny na tym świecie, a ja przysięgłam sobie, że się na niej zemszczę. Teraz nadszedł czas, by słowa zmienić w czyny. Z uśmiechem na twarzy rozbiłam małżeństwo tej lafiryndy i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.

To była prawdziwa miłość

Większość osób wychodzi z założenia, że można zakochiwać się tyle razy, ile dusza zapragnie. Ja twierdzę, że każdy, kto tak mówi, nigdy na prawdę nie kochał. Miałam szczęście (lub nieszczęście, bo można to różnie rozpatrywać) przekonać się, czym jest prawdziwa miłość. Gdy Alan odszedł ode mnie, nie poczułam już tego do żadnego mężczyzny.

Poznałam go na imprezie w akademiku. To było jak trafienie strzałą Amora. Nasze spojrzenia spotkały się. Zaczęliśmy rozmawiać, a ja zadurzyłam się w nim jak jakaś smarkula. Wiem, że brzmi to tandetnie, ale tak właśnie było.

Na pierwszą randkę zabrał mnie do wesołego miasteczka. Na drugim spotkaniu poszliśmy do cyrku. Urzekło mnie to. Większość facetów pozuje na poważnych gości i zabiera dziewczynę do drogiej restauracji lub ekskluzywnego klubu. Alan był zupełnie inny. Kochał życie i nie wstydził się tego okazywać. Miał w sobie masę dziecięcej radości, a przy tym był nad wiek dojrzały i odpowiedzialny. To był facet idealny. Facet, którego pokochałam całym sercem.

Było nam dobrze ze sobą

Po sześciu miesiącach randkowania postanowiliśmy wspólnie wynająć mieszkanie.

– Nie za bardzo się spieszymy? – zapytałam.

– A na co czekać? Życie jest krótkie, a ja nie chcę marnować ani jednej chwili, którą mogę z tobą spędzić.

Układało się nam wspaniale. Uwielbiałam z nim zasypiać i budzić się u jego boku. Kochałam każdy nasz mały rytuał, który razem wypracowaliśmy: wspólne śniadania, wieczorne seanse, podczas których oglądaliśmy wyłącznie stare, czarno-białe filmy i telefony między zajęciami. To wszystko, choć z pozoru zwyczajne i niewiele znaczące, czyniło nasz związek wyjątkowym.

Nie rozumiałam, dlaczego odszedł

Tamtego dnia nie zapomnę do końca życia. To był zimny styczniowy poniedziałek. Czekałam już na Alana z obiadem. Gdy usłyszałam odgłos zamka, na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech jak zawsze, gdy wracał do domu.

– Dobrze, że jesteś, bo właśnie...

Karolina, musimy porozmawiać – przerwał  mi.

– Coś się stało? – zaniepokoiłam się.

– To koniec. Koniec z nami. Odchodzę.

W pierwszej chwili myślałam, że to żart, który mu się nie udał. Dałam mu lekkiego kuksańca i powiedziałam, żeby usiadł do stołu.

– Ja mówię poważnie.

– Chcesz odejść? Ale jak to? Alan, niczego nie rozumiem – jęczałam.

Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.

– Ale nie ma nikogo lepszego od ciebie! Nie chcę nikogo innego!

– Daj spokój. To i tak jest trudne. Jutro, gdy będziesz na zajęciach, przyjdę po swoje rzeczy.

Więcej go nie zobaczyłam. Alan zniknął z mojego pola widzenia. Ludzie mówili mi, że wyjechał do innego miasta.

Musiałam się komuś wyżalić

Pięć minut później zadzwoniłam do Dagmary, wtedy jeszcze mojej najlepszej przyjaciółki.

– Możesz do mnie przyjść? – zapytałam przez łzy.

– Będę za piętnaście minut – powiedziała i nie pytając o nic, odłożyła słuchawkę.

Znała mnie doskonale. Wiedziała, że nie jestem beksą płaczącą z byle powodu. Domyśliła się, że skoro jestem w takim stanie, musi chodzić o Alana. Chwilę później była już u mnie.

Tamtego wieczora odkorkowałyśmy niejedną butelkę wina. Dagmara pocieszała mnie i zapewniała, że wszystko się ułoży. „Jesteś silną kobietą i dasz sobie radę bez niego” – mówiła. Wtedy wcale nie byłam tego taka pewna, ale dzięki wsparciu przyjaciółki, jakoś przetrwałam najtrudniejszy okres.

Czas leczy rany, ale po każdej pozostaje blizna. Pogodziłam się z odejściem Alana, ale nigdy o nim nie zapomniałam i chyba nigdy nie przestałam go kochać. Tak czy inaczej, wróciłam do żywych.

Czułam się jak idiotka

Prawdę o mojej przyjaciółce poznałam przypadkiem. Mój samochód był w warsztacie, więc Dagmara podwiozła mnie na zajęcia.

– Jak ty możesz się z nią przyjaźnić – zapytała mnie Martyna, koleżanka, z którą chodziłam  na te same wykłady.

– A co ty do niej masz? – zapytałam zdziwiona.

– Ja nic, ale ty raczej powinnaś mieć z nią problem.

– O czym ty mówisz?

– To ty o niczym nie wiesz? Przecież to ona przespała się z Alanem i dlatego od ciebie odszedł.

Odebrało mi oddech, jakby ktoś z całej siły walnął mnie pięścią w brzuch.

– Bredzisz – stwierdziłam.

– Nie, to prawda – wtrącił się Filip, nasz kolega. – Pamiętasz tą imprezę, którą organizowałem tuż przed waszym rozstaniem? Nie przyszłaś, bo zakuwałaś do kolokwium. To stało się właśnie wtedy...

Planowałam zemstę

Wszystko stało się jasne. Alan nie chciał obciążać mnie swoimi wyrzutami sumienia. Uznał, że odejście będzie jedynym honorowym wyjściem. A ta lafirynda miała czelność mnie pocieszać! Udawała moją przyjaciółkę, jakby nic się nie stało. To właśnie wtedy postanowiłam się na niej zemścić. Plan obmyśliłam kilka miesięcy później, gdy Sylwek, jej chłopak, poprosił ją o rękę.

– Popatrz tylko na to – powiedziała Dagmara, chwaląc się pierścionkiem.

– Gratulacje! – wykrzyczałam i objęłam „przyjaciółkę”. – Ustaliliście już datę?

– Pobieramy się za osiem miesięcy.

– Tak szybko?

– Nie chcemy czekać.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę.

– To dobrze, bo będziesz moją druhną.

–  Z prawdziwą przyjemnością – łgałam jej w żywe oczy.

Mój plan zadziałał bezbłędnie

Pomysł był prosty. Na weselu miałam przespać się z panem młodym. Musiałam tylko zadbać, żeby panna młoda o wszystkim się dowiedziała.

– Karolina, tragedia! – wykrzyczała Dagmara  do słuchawki.

– Co się stało?

– Żaden fotograf nie ma wolnego terminu!

– Nie martw się. Jakoś to załatwię.

Wtedy mnie olśniło. Zadzwoniłam do Natalii, mojej koleżanki studiującej na ASP.

– Planujesz karierę fotografki ślubnej?

– Oszalałaś? Miałabym marnować pasję na chałturę?

– Więc zszargana reputacja w tym środowisku nie byłaby dla ciebie problemem?

– Żadnym. A dlaczego pytasz?

Opowiedziałam jej o swojej motywacji i wyjawiłam plan.

– Ta cholera zasługuje na solidną nauczkę – stwierdziła. – Zróbmy to.

Pokazałam Dagmarze próbkę zdjęć Natalii. Była zachwycona i z miejsca zdecydowała się ją zatrudnić. Wszystko szło po mojej myśli.

Na weselu czekałam na odpowiedni moment. Gdy Dagmara była zajęta zabawianiem gości, porwałam pana młodego do tańca. Miałam zaledwie kilka chwil, żeby go uwieść, ale mam swoje sposoby. Dyskretnie wyszliśmy z sali i poszliśmy do schowka na szczotki w korytarzu. Zajęliśmy się sobą. Sylwek nawet nie zauważył, że drzwi się uchyliły. Nie usłyszał też trzasku migawki aparatu.

Unieważnili małżeństwo 

Dagmara zadzwoniła tydzień później. „Świetnie, dostała już zdjęcia ślubne” – pomyślałam z satysfakcją i odebrałam połączenie.

– Jak mogłaś mi to zrobić! – wrzeszczała do słuchawki.

– Chyba doskonale wiesz, czemu mogłam. A nawet musiałam! Masz przecież doświadczenie w niszczeniu komuś życia.

– To był mój mąż, ty...

– Lepiej uważaj na słowa – przerwałam jej. – Pamiętaj, że wszystko, co teraz powiesz o mnie, tak naprawdę będzie dotyczyło także ciebie.

Chyba zrozumiała, że wiem o niej i o Alanie, bo po chwili milczenia odłożyła słuchawkę. Więcej nie odezwała się do mnie. Słyszałam, że jej małżeństwo nie przetrwało tej próby. I bardzo dobrze. Skoro weszła w moje buty, zrozumiała, jak ja się czułam. 

Czytaj także: „Dla teściowej i jej córki byłam zahukaną dziewuchą. Docenił mnie tylko syn szwagierki, który zastąpił mi męża”
„Mąż zostawił mnie dla dwudziestolatki. Dzieci za nim płaczą, ale ja nie chcę, żeby wrócił”
„Żałuję, że załatwiłam sąsiadce pracę. Za przysługę odpłaciła mi się chodząc do szefa na skargi”

Redakcja poleca

REKLAMA