„Znam się na kobietach. Są jak księżniczki. Czekają na swego rycerza, który obroni je przed złym smokiem... Mam rację, nie?”

Para udająca związek fot. Adobe Stock, ASDF
Tamten facet, koszmarnie tępy mięśniak, używał siły jako argumentu. Nic dziwnego, że się go bała.
/ 20.05.2021 13:41
Para udająca związek fot. Adobe Stock, ASDF

Rafał, obejmij mnie, szybko! – zażądała nagle Anka, a ja odruchowo spełniłem jej prośbę, choć nie bardzo wiedziałem, o co chodzi. Ale takiej dziewczynie jak ona po prostu się nie odmawia. Nawet jeśli nie ma się pojęcia, dlaczego prosi. Bo szansa jej objęcia może się już nigdy nie powtórzyć.

To było rok temu. Wokół nas kłębił się tłum ludzi, którzy przyszli na letnią imprezę do tego studenckiego klubu. Wielu z nich znałem i teraz mogłem dumnie wypiąć pierś, mając u boku taką laskę jak Anka. Choć nadal nie miałem pojęcia, czemu zawdzięczałem ten zaszczyt. Wprawdzie zawsze uważałem, że świetnie znam kobiety i kiedyś któraś z nich na pewno to doceni, ale nie przypuszczałem, że to nastąpi w tak spektakularny sposób.

Teraz jednak zauważyłem, że moja koleżanka rozgląda się z niepokojem.
– Szukasz kogoś? – zapytałem.

– Wolałabym nikogo nie znaleźć – odparła, wywracając oczami.
– Aha… A tak konkretnie? Wiesz, ja się oczywiście cieszę, że…
Przyczepił się do mnie taki jeden mięśniak. Nie mogłam się go pozbyć więc w końcu mu powiedziałam, że jestem tu z narzeczonym i idę go szukać. I tylko ciebie ze znajomych znalazłam – wyznała.

Cóż za rozbrajająca szczerość! Nie wiedziałem, czy mam się cieszyć, czy obrazić, że zostałem jej „narzeczonym” z powodu całkowitego przypadku. Nagle jej twarz stężała.
– Idzie tu, przytul mnie mocniej – syknęła mi do ucha zdenerwowana.

Ów typ wciąż za nią łaził, co ją bardzo irytowało

Wprawdzie nie miałem pojęcia, jak wygląda prześladowca mojej „narzeczonej”, lecz rzut oka wystarczył, żeby wyłowić go z tłumu. Rzeczywiście, jak określiła go Anka, typ mięśniaka. Wielki, przypakowany – wyglądał niczym jakiś kulturysta. W dodatku był już chyba mocno dziabnięty, bo stał i patrzył tępo w naszym kierunku, a wzrok miał średnio przytomny.

Odniosłem wrażenie, że bardziej niż na Ankę teraz zwraca uwagę na mnie. Lustruje mnie od góry do dołu i ocenia, na ile jestem poważnym rywalem. W sekundę przestałem być zadowolony, że przytulam taką ładną dziewczynę. Ale nie miałem wyjścia, musiałem robić dobrą minę do złej gry.

Akurat przechodził obok nas jakiś mój znajomy, więc zaczepiłem go i zacząłem rozmowę. Przedstawiłem mu też Ankę. Nie określałem jej wprawdzie jako swojej „dziewczyny”, a tym bardziej „narzeczonej”, lecz fakt, że się przytulaliśmy, mówił więcej niż słowa. I znów poczułem się dowartościowany jako mężczyzna.

Mięśniak gdzieś zniknął, a kwadrans później spotkaliśmy kilka koleżanek Anki. Przywitała się z nimi, a ja pomyślałem, że teraz nasz „związek” się zakończy. Jednak „mięśniak” nagle znów pojawił się w zasięgu wzroku i spoglądał na nas tępo. Anka ponownie przytuliła się do mnie czule. W końcu stwierdziła: – Ten typek ciągle za mną łazi. Wiesz, on mi chyba i tak już nie da dzisiaj spokoju… Odprowadzisz mnie do domu?

W pierwszej chwili odetchnąłem z ulgą. Pomyślałem, że znikniemy „mięśniakowi” z oczu, zanim tamten ogarnie swoim bystrym umysłem, że wychodzimy, lecz nie doceniłem przeciwnika. Byliśmy już koło drzwi wyjściowych, kiedy mój rywal zastąpił nam drogę.
– Fajną masz narzeczoną – wycedził do mnie przez zęby, patrząc groźnie.
– No – potwierdziłem, przełykając ze strachu ślinę: facet był wyższy ode mnie o głowę i dwa razy szerszy w barach.
– Ale już niedługo. Ona będzie moja… – powiedział, szczerząc zęby.

Po tej deklaracji sądziłem, że mięśniak zabierze się do przetrzepania mi skóry, żeby siłą pozbawić mnie narzeczonej. Nogi się pode mną ugięły i nie bardzo wiedziałem, czy mam zasłonić Ankę, czy raczej sam się nią zasłonić w nadziei, że tamten nie uderzy kobiety. Lecz on tylko wyminął nas spokojnie i wrócił do sali.

Przez większość drogi do mieszkania Anki nie odzywaliśmy się do siebie. Dopiero pod blokiem stwierdziła: – To wariat jakiś.
– Chyba tak – przytaknąłem. – Ale pewnie sobie ciebie tak łatwo nie odpuści.

– Może nie. Bo niby jak on mnie teraz znajdzie? To przecież naprawdę duże miasto – powiedziała z nadzieją.
– Ale takich ładnych dziewczyn jak ty to nie ma zbyt wiele – rzuciłem komplementem, żeby jej się przypodobać, lecz ona zrozumiała te słowa inaczej.
– Masz rację. Tam było pełno znajomych, pewnie już zdobył moje namiary, wie, gdzie studiuję… Boże, jak się dowie, że go okłamałam z tym narzeczonym…
– Chyba prędzej mnie przetrzepie skórę niż tobie – stwierdziłem kwaśno.
– Przepraszam cię, Rafał, nie pomyślałam – zrobiła smutną minkę. – Wydawało mi się, że jak cię tylko zobaczy, to da mi spokój. Ale widać nie... Słuchaj, a może on się odczepi, jak jeszcze przez jakiś czas poudajemy narzeczonych? Góra miesiąc, potem się rozstaniemy w przyjaźni. Nigdy ci tego nie zapomnę. Proszę cię, co ci szkodzi. Przecież nie masz dziewczyny.

To fakt, dziewczyny nie miałem. Ale nie miałem też ochoty być obity przez jakiegoś mięśniaka, bo nagle zakochał się w Ance. Jednak z drugiej strony na pochwalenie się kiedykolwiek taką narzeczoną, nawet udawaną, nie miałem co liczyć. Nie byłem brzydki ani nic z tych rzeczy, lecz do super przystojniaków też nie należałem. Trzeba znać swoje słabości, nie?

Zwyciężyła chyba próżność, dlatego zgodziłem się, stawiając tylko jeden warunek. Było nim zachowanie w absolutnej tajemnicy naszego układu, i to zarówno w trakcie jego trwania, jak i po zakończeniu umowy. Oczywiście przekonałem ją, że nie chodzi tu o moje ego, tylko o to, żeby ten „mięśniak” nie poczuł się oszukany i nie szukał na nikim zemsty.

Nagle zaczęły się mną interesować wszystkie laski!

Przez kilka kolejnych dni spotykaliśmy się w tym klubie i wracaliśmy razem do domu, wpół objęci. Ścigały nas zazdrosne spojrzenia moich kolegów. Kiedy paru z nich próbowało się mnie podpytać, jak to się stało, że zdobyłem taką dziewczynę, odpowiadałem skromnie: – Po prostu znam się na kobietach. Co najlepsze, naprawdę w to wierzyłem.

Chyba po cichu miałem nawet nadzieję, że Anka też to w końcu dostrzeże... Bo w końcu czemu nasz mały układzik nie miałby się zamienić w coś na serio? Podziw kolegów w ogóle mnie nie dziwił. Zazdrościli i tyle.

Natomiast szczerze zdumiałem się, że nagle różne całkiem interesujące koleżanki, do tej pory nie zwracające na mnie uwagi, zaczęły się do mnie przyjaźnie uśmiechać. Na razie nie mogłem oczywiście odwzajemniać zbyt mocno tych ich uśmiechów, bo byłem przecież „w związku”. Ale niewątpliwie takie wyrazy zainteresowania bardzo mi pochlebiały i łechtały moje męskie ego.

Lato się skończyło, zaczęły zajęcia. „Mięśniak” nie pojawił się w zasięgu wzroku i kiedyś odniosłem przykre wrażenie, że Anka wolałaby zakończyć nasz układ przed czasem. Żałowałem, bo dobrze się czułem z taką „narzeczoną”, ale najwyraźniej moje szczęście nie mogło trwać wiecznie. Byłem więc przygotowany na koniec.

Tymczasem, gdy wychodziłem któregoś dnia po zajęciach, moja „narzeczona” podbiegła nagle do mnie, przytuliła się i oświadczyła przerażona: – Waldek tu jest.
– Kto taki? – w pierwszej chwili całkowicie nie zrozumiałem, o kogo jej chodzi.
– No tak mi się ten facet przedstawił. Obejmij mnie szybko i wychodźmy.
– Może będzie lepiej, jak zaczekamy, aż sobie pójdzie? – zaproponowałem nieśmiało, bo trochę się przestraszyłem.
– Nie mam czasu, umówiłam się… – zawahała się na chwilę. – Umówiłam się z koleżanką. A on może stać i czekać kilka godzin – i pociągnęła mnie za rękę.

Nie chcąc wyjść na kompletnego tchórza, dałem się wyciągnąć na zewnątrz. Waldka zobaczyłem już z daleka. Wyglądał, jakby na coś czekał. Wyprostowałem się, jak najbardziej mogłem, i z Anką pod rękę ruszyłem do wyjścia. Miałem nadzieję, że widząc nas razem, mięśniak po prostu nas przepuści, bo przyszedł tylko sprawdzić, czy faktycznie jesteśmy parą. Ale on zastąpił nam drogę i rzucił, mierząc nas zimnym wzrokiem: – Wiem, że nie jesteście narzeczonymi.

Najchętniej bym przytaknął i czmychnął, gdzie pieprz rośnie. Tak jednak oczywiście nie wypadało mi zrobić. Ale tego, co wypadało mi zrobić, czyli przylać cwaniakowi podrywającego moją „narzeczoną”, za nic w świecie nie miałem odwagi uczynić. Gdybyście zobaczyli, jak marnie wyglądałem przy tym pakerze, zrozumielibyście dlaczego. Zresztą i tak moja pięść pewnie odbiłaby się od szczęki mięśniaka, nie robiąc na nim żadnego wrażenia.

Zanim zdecydowałem się na cokolwiek, decyzję podjęła Anka.
– Oczywiście, że jesteśmy narzeczonymi! I bardzo się kochamy! – powiedziała odważnie, a następnie chwyciła moją głowę i z całej siły wpiła mi się w usta. Kątem oka widziałem zaskoczoną minę Waldka. Widok był bezcenny…
– I co? Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? – zapytała go hardo moja „narzeczona”, gdy się odczepiła się od mych ust.

– Jak możesz całować taką obleśną glistę? – spytał z niesmakiem Waldek, z pogardą lustrując mnie wzrokiem. Tym razem nie miałem już innego wyjścia i musiałem zareagować: – No, no, licz się ze słowami!
– Bo co mi zrobisz? – parsknął śmiechem, po czym chwycił mnie za kołnierz i uniósł do góry lekko jak piórko, a ja mogłem jedynie zamachać bezradnie nóżkami w powietrzu.
– I jak ci się podoba twój narzeczony? – zwrócił się do Anki.
– Puść go! – krzyknęła piskliwie.
– Prawdziwy facet powinien sam się bronić – rzucił mięśniak tonem znawcy.

– Zostaw, to nie jest mój narzeczony! – wrzasnęła w końcu z bezsilności.
– No i tak trzeba było od razu. Po co kłamać? Ja lubię szczere dziewczyny…
– Tak? To ci powiem, że nie cierpię takich tępych mięśniaków jak ty. Nienawidzę, ty głupi baranie! Chciałam, żebyś się ode mnie odczepił. A ty nie rozumiesz!

Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
– Ty to jesteś jakaś nienormalna – powiedział po chwili zastanowienia. – Ale ja nawet lubię takie. Przyjdź w weekend na imprezę do klubu, to pogadamy.

Na szczęście sceny zerwania zaręczyn nie widziało zbyt wiele osób. Powinienem więc właściwie się cieszyć, że ten niebezpieczny okres już za mną. Szczególnie że Anka obiecała twardo twierdzić, że naprawdę byliśmy ze sobą związani. Liczyłem więc na to, że ten niby-związek pomoże mi w znalezieniu prawdziwej, fajnej dziewczyny. W końcu ostatnio miałem niezłe powodzenie.

Tymczasem od chwili mojego rozstania z „narzeczoną” wszystkie ładne koleżanki nagle przestały się mną interesować… Zupełnie jakbym z chwilą, gdy się „rozstaliśmy”, nagle stracił na wartości. Nie rozumiałem dlaczego i nawet zacząłem podejrzewać, że ktoś jednak rozpowiedział o upokorzeniu, jakiego doznałem tuż pod bramą uczelni.

Rany boskie, co ona wyprawia? Szok!

Pogodziłem się więc z faktem, że znów zostałem sam, ale przynajmniej będę miał co wspominać. No i byłem z siebie dumny, bo w końcu uchroniłem piękną koleżankę przed tępym mięśniakiem. Co prawda kosztowało mnie trochę nerwów, jednak czego się nie robi dla kobiet... Niestety, moje dobre samopoczucie nie trwało długo.

Kilka tygodni po „rozstaniu” z Anką, wychodząc z zajęć, zobaczyłem Waldka. Pomyślałem, że znów narzuca się Ance i nawet chciałem ją ostrzec, bo widziałem, jak idzie w jego stronę. Tymczasem ona niespodziewanie podeszła do niego, zawisła na jego szyi, a potem wpiła się w jego usta jeszcze chyba mocniej niż niegdyś w moje. A kiedy już stanęła obok niego, nie odrywała od niego wzroku.

Za to on zauważył mnie i ruchem głowy wskazał w moją stronę. Anka spojrzała na mnie i jakby się lekko speszyła. Powiedziała coś do Waldka, a ten wydął tylko pogardliwie wargi i ruszył ku bramie. Moja była „narzeczona” podeszła do mnie.
– Sorry, Rafałku, tak wyszło.

– Ale… Przecież sama mówiłaś, że to głupi mięśniak… Bałaś się go… – kompletnie nic z tego nie rozumiałem.
– Nie doceniałam go – westchnęła. – Ale jak z nim porozmawiałam, zrozumiałam, jaki jest inteligentny i dowcipny…

Rany, czy ja dobrze słyszę? A może śni mi się jakiś koszmar?! Zapomniałem nawet o upokorzeniu, którego doznałem. To był szok… Wprost nie mogłem uwierzyć w to, co powiedziała Anka! A potem pomyślałem, że jednak w ogóle się nie znam na kobietach. I że najlepiej się na nich znają tacy faceci jak Waldek. Postanowiłem jej pomóc. Któż by nie pomógł takiej dziewczynie jak Anka! Uważałem ten gest za szlachetny i po cichu liczyłem, że to doceni. Kto zrozumie babę…

Czytaj także:
Moja córka zakochała się w... narzeczonym własnej ciotki
Mój syn zerwał z dziewczyną, bo zakochał się w nauczycielce
Moja mama i teściowa zajmowały się wnukiem. I ciągle przy nim kłóciły

Redakcja poleca

REKLAMA