„Zmieniałam babci pampersy tylko po to, żeby dostać spadek. Tak zakpiła ze mnie w testamencie, że straciłam wiarę w ludzi”

przebiegła kobieta fot. Adobe Stock, nenetus
„Z trudem usadziłam ją na krześle, a w środku aż kipiałam. Każdy dzień był jak zapętlony koszmar – sprzątanie, gotowanie, zmienianie pampersów. A babcia była jak uparta małpa, która nieustannie próbowała udowodnić, że to ona rządzi. – Ty naprawdę to wszystko robisz, bo mnie kochasz? – zapytała niespodziewanie”.
/ 15.01.2025 16:00
przebiegła kobieta fot. Adobe Stock, nenetus

– To przecież tylko kilka lat, Agnieszka, co to jest w porównaniu z całym życiem? – pytałam siebie cicho, wbijając spojrzenie w parującą filiżankę herbaty. Babcia spała za ścianą, jak zwykle z radiem ustawionym na ulubioną częstotliwość, a ja dopijałam ostatni łyk, próbując znaleźć w sobie odrobinę satysfakcji z podjętej decyzji. 

Miałam w głowie plan

Od miesięcy układałam wszystko jak puzzle: pracę zmieniłam na zdalną, zrezygnowałam z wynajmu mieszkania, a wszystkie weekendy spędzałam w tym domu pełnym starych zapachów, schorowanej starości i wspomnień z dzieciństwa. Dla większości osób pewnie wydawałoby się to heroiczne – młoda kobieta rezygnuje z życia, by opiekować się babcią. Ale prawda była inna. 

Nie mogłam się doczekać, aż ten dom stanie się w końcu moim azylem. Po latach wynajmowania to miejsce miało być nagrodą. Pęknięty sufit, skrzypiące schody, nawet specyficzny zapach – wszystko to przyjmowałabym z uśmiechem. Wystarczyło tylko dopilnować, żeby testament trafił we właściwe ręce. 

Babcia był czujna

Babcia miała 82 lata i jasność umysłu, która czasami mnie przerażała. Choć udawała osłabioną staruszkę, w jej ciemnych oczach często czaiła się przebiegłość. Tak jak wtedy, gdy mówiła: 

– A czego ty się tak spieszysz, dziecko? Chyba jeszcze chwilę pożyję

Za każdym razem wbijało mnie to w fotel. Co ona wiedziała? Czy czuła, że bardziej niż jej zdrowiem, interesuję się notariuszem? 

Najtrudniej było znosić komentarze mamy. Wycofała się z życia babci dawno temu, tłumacząc, że „to za wiele”. W jej głosie zawsze pobrzmiewał wyrzut, kiedy dzwoniła. 

– Agnieszka, na co ty się porywasz? Tam jest praca na trzy etaty. I to za co? Bo przecież nie z miłości, prawda? – rzuciła ostatnio, jakby przebijając mnie na wskroś. 

Wstyd od tamtego telefonu wciąż mnie piekł, ale odwracałam od niego myśli, licząc kolejne dni. Jeszcze trochę. Dobrze wiedziałam, że matka też czekała na coś w spadku od babci. 

Opieka była męcząca

– No chodź, babciu, musisz wstać – powiedziałam, podnosząc głos.

Leżała, jakby ważyła tonę, a jej spojrzenie mówiło jasno: „Nie zamierzam ci tego ułatwiać”. W końcu westchnęła ciężko i poruszyła ręką, co w jej języku oznaczało kapitulację. 

– Co tak się spieszysz? – jęknęła, a ja starałam się nie wywrócić oczami. 

– Bo pielęgniarka przyjdzie na zmianę opatrunku. Chyba nie chcesz jej przyjmować w piżamie, co? – rzuciłam, podpierając ją pod ramieniem. 

– A co mi tam… Piżama czy nie, one i tak widzą, że jestem stara. 

Z trudem usadziłam ją na krześle, a w środku aż kipiałam. Każdy dzień był jak zapętlony koszmar – sprzątanie, gotowanie, zmienianie pampersów. A babcia była jak uparta małpa, która nieustannie próbowała udowodnić, że to ona rządzi. 

Kiedy chwilę później nalewałam jej herbatę, spojrzała na mnie z dziwnym błyskiem w oku. 

Ty naprawdę to wszystko robisz, bo mnie kochasz? – zapytała niespodziewanie. 

Zamrugałam, zaskoczona. Czy wiedziała? Czy się domyślała? 

– Babciu, przestań – rzuciłam szybko, kryjąc zmieszanie.

Ale jej ironiczny uśmiech mówił więcej niż słowa. 

Matka mnie irytowała

Matka zjawiła się w sobotę bez zapowiedzi, co od razu mnie zirytowało. Nie widziała babci od tygodni, ale teraz, jak gdyby nigdy nic, stała w przedpokoju z torbą pełną mandarynek. 

– Pomyślałam, że wpadnę zobaczyć, jak sobie radzicie – powiedziała, a ja aż zgrzytnęłam zębami. 

– Jak sobie radzimy? Radzimy sobie świetnie – odparłam chłodno, prowadząc ją do salonu. 

Babcia leżała w fotelu, owinięta w koc. Gdy zobaczyła mamę, uniosła brwi. 

Maria, a to cię diabli przynieśli! – rzuciła półżartem, ale w jej głosie słychać było ukryty wyrzut. 

– Mamo, nie zaczynaj – odpowiedziała mama, siadając naprzeciwko. 

Przez chwilę między nimi trwała wymiana spojrzeń, jakby toczyły niemy pojedynek. W końcu mama zwróciła się do mnie: 

– Agnieszka, mogłabyś nas zostawić na chwilę? 

Niechętnie wyszłam do kuchni, ale słyszałam przez uchylone drzwi każde słowo. 

– Myślisz, że nie wiem, o co jej chodzi? – powiedziała babcia z sarkazmem. 

Zamarłam. 

Szukałam testamentu

Nie mogłam spać. Słowa babci dźwięczały mi w uszach: „Zawsze chodzi o ten dom”. Przewracałam się z boku na bok, aż w końcu wstałam i zeszłam na dół. W kuchni panowała cisza, a światło księżyca wpadało przez firanki. Na stole leżały stosy rachunków i dokumentów babci, które widziałam wcześniej. 

„Czas coś z tym zrobić” – pomyślałam, zaciskając zęby. Otworzyłam pierwszy segregator i zaczęłam przeszukiwać zawartość. Rachunki za prąd, za wodę, jakieś stare polisy... Nie to, czego szukałam. 

W końcu trafiłam na teczkę z napisem „Notariusz”. Serce zabiło mi mocniej. W środku były umowy, odpis z ksiąg wieczystych, ale testamentu ani śladu. 

Nagle zza pleców usłyszałam ochrypły głos: 

– Czego szukasz, dziecko? 

Zamarłam. Babcia stała w drzwiach, opierając się na lasce, a jej oczy błyszczały w półmroku. 

Ja... tylko sprawdzałam rachunki – bąknęłam, szybko zamykając teczkę. 

– Rachunki? W środku nocy? – spytała, mrużąc oczy. 

Nie odpowiedziałam. W tym momencie wiedziałam, że babcia zaczęła swoją grę. 

Babcia zmarła

Babcia odeszła dwa miesiące później, w niedzielny poranek. Było zimno, a dom wydawał się pusty już od chwili, gdy lekarz stwierdził zgon. Patrzyłam, jak zabierają jej ciało, jak zamykają za sobą drzwi, zostawiając mnie z ciszą, która niemal rozrywała uszy. 

Matka zjawiła się zaraz po moim telefonie. Bez słowa weszła, objęła mnie na chwilę, po czym zaczęła krzątać się po domu, jakby wciąż tu mieszkała. 

Trzeba wszystko uporządkować – powiedziała, otwierając szafki w kuchni. 

Nic nie dostałam 

Kilka dni później notariusz wezwał nas na odczytanie testamentu. Siedziałam przy stole w jego biurze, a Maria, jak zawsze perfekcyjna, nerwowo poprawiała włosy. W głowie miałam jedno: „To będzie moja nagroda za te lata”. 

Notariusz zaczął czytać. Głos miał spokojny, monotonnym tonem przechodził przez kolejne zapisy, aż w końcu dotarł do kluczowego punktu: 

– Dom, znajdujący się przy ulicy Wierzbowej, zapisany zostaje... Marii, córce Zofii. 

Zamarłam. Przez chwilę myślałam, że to jakiś błąd. 

– A co ze mną? – spytałam drżącym głosem. 

Notariusz spojrzał na mnie i kontynuował: 

Pani otrzymuje album rodzinny

Wszystko we mnie pękło. Nie mogłam uwierzyć, że oddałam jej tyle czasu – dla albumu pełnego zdjęć.

Byłam wściekła

– Album?! – krzyknęłam, gdy wyszliśmy z kancelarii. – To jakiś żart, prawda? 

Maria wzruszyła ramionami, unosząc w górę dokumenty testamentu. 

– Taki był jej wybór, Agnieszka. Może powinnaś się zastanowić, dlaczego. 

– Dlaczego? Bo ty zawsze dostajesz to, czego chcesz! – wrzasnęłam, niemal rzucając się na nią. – Nawet kiedy nic nie robiłaś, nawet kiedy zostawiłaś ją samą! 

Maria spojrzała na mnie chłodno. 

Nie dramatyzuj. To nie ja decydowałam

Nie chciałam jej słuchać. Wróciłam do domu z albumem w rękach, pełna wściekłości, która paliła mnie od środka. Usiadłam w salonie, otwierając okładkę z trzaskiem. Na pierwszej stronie była nasza rodzinna fotografia – ja, babcia i Matka na wakacjach, uśmiechnięte. 

Przewracałam kolejne strony, a moja złość zaczęła powoli ustępować miejsca czemuś innemu. Zdjęcia układały się w historię. Z każdym kolejnym czułam coraz większy ciężar. 

Nagle znalazłam liścik wsunięty między kartki. Pismo babci było słabe, drżące: 

„Agnieszka, miłość nie jest w domu, w ziemi, w ścianach. To ludzie. Ucz się tego, póki masz jeszcze czas”. 

Nie potrafiłam powstrzymać łez. Album wypadł mi z rąk na podłogę. Teraz czułam się tak pusta, jak ten dom bez babci.  

Agnieszka, 29 lat

Czytaj także: „Synowe mnie nie lubią, bo ponoć traktuję je jak śmieci. Powinny mnie słuchać, bo lebiody nie znają nawet przepisu na rosół”
„Siostra lubiła wszystkimi rządzić. Gdy zaczęła krzyczeć na babcię, ta szybko jednym zdaniem postawiła ją do pionu”
„Mąż na emeryturze został pajacem w internecie. Wszyscy widzą, jak jem szlam z jarmużu, a on liczy złotówki”

Redakcja poleca

REKLAMA