„Złamała serce mojego kumpla i jeszcze rozsiała o nim obrzydliwe plotki. Okazało się, że jego eks to… moja narzeczona”

Okazało się, że moja narzeczona to była mojego kumpla fot. Adobe Stock,Goran
„– Rzuciła mnie, bo mój ojciec miał chwilowe kłopoty finansowe, a miał nam się dorzucić do mieszkania. A potem rozgadała wszystkim znajomym, że… jestem impotentem. Wyobrażasz sobie? Nie dość, że materialistka to jeszcze podła zołza”.
/ 03.05.2022 20:57
Okazało się, że moja narzeczona to była mojego kumpla fot. Adobe Stock,Goran

Śpieszyłem się akurat jak piorun, Lusia na mnie czekała, a nie była cierpliwa. Dopinaliśmy ślub, który według mojej narzeczonej miał być skromny, a ja miałem wrażenie, że to show na miarę rozdania Oscarów.

– Mati, zaczekaj – Leliwa nie dał mi szans na ucieczkę.

Przywitałem się z nim bez entuzjazmu. Kurczę, jak on ma na imię? Zawsze tylko Leliwa i Leliwa. Od nazwiska ksywa taka.

– Czołem, Leliwa, co tam? – zapytałem i wywołałem lawinę, która miała zmieść z powierzchni ziemi moje szczęście.

– Masz chwilę? – kumpel popatrzył na mnie błagalnie.

Nie miałem, ale takiej prośbie bez słów się nie odmawia.

– Na jedno piwo, mam – zgodziłem się, wyciągając telefon i wystukując wiadomość do Lusi. – Klapniemy na chwilę i nadawaj, co ci na wątrobie leży.

– Dzięki, dobry chłop z ciebie – sapnął Leliwa. – Chciałbym tylko, żeby zołza dostała za swoje, bo strasznie mi nabłociła w życiu i teraz nie wiem, jak to odkręcić.

– Co? – nie wytrzymałem.

– Pomówienia. Plotki. Wieści podawane pocztą pantoflową. Takie są najgorsze, trudno je wygasić – nie wypadało pytać, czego dotyczyły, jak Leliwa będzie chciał, sam powie.

– Kto ci tyłek obrobił? – zapytałem.

– Kobieta – odparł z grobowym głosem.

Chłopak siedział klapnięty, jakby uszło z niego życie

Nawet do piwa nie zajrzał, obracał tylko szklankę w palcach kreśląc mokry ślad na stole.

– Super laska była, zakochałem się jak szczeniak. Żenić się chciałem...

– A ona nie?

– Jasne, że tak! Doczekać się nie mogła.

– Co się więc stało? Zdradziła cię?

Leliwa na chwilę przestał pastwić się nad szklanką, jakby moje słowa wybudziły go z letargu.

– Co? A, nie. Po prostu ojciec robił nowe nasadzenia. Stanowczo nie w porę. Jak dla mnie. Z powodu głupich drzewek mam teraz przechlapane. Rozumiesz?

Nie rozumiałem. Wiedziałem tylko, że czas ucieka.

– Leliwa, ty się skup – zaproponowałem. – Narzeczona mnie rzuci, jeśli każę jej dłużej czekać.

– O pardon. Niepotrzebnie zawracam ci głowę – zagubił się Leliwa.

– Zawracaj, powiedz tylko, o co chodzi.

– O to, że ojciec obiecał dołożyć się do naszego mieszkania, ale zawiesił wypłatę, bo musiał uzupełnić braki w sadzie. Znaczy drzewek dosadzić. Moja Misia nie uwierzyła, że to czasowa zwłoka i postanowiła poszukać mniej skąpych teściów.

– Takie buty – gwizdnąłem.

Zapomniałem, że Leliwa był synem plantatora jabłek, ale tato nie rozpieszczał go dotacjami.

– To interesowna dziewczyna była, lepiej, że sobie poszła – oceniłem.

– Poszła, ale smród został. Zauważyłem, że znajomi jakoś inaczej mnie traktują. Jakby wiedzieli o mnie coś kompromitującego i zarazem zabawnego. Nie zwracałem uwagi, ale zaczęły się docinki. A ponieważ nie lubię być pośmiewiskiem, zerwałem mnóstwo znajomości. Niektóre były jeszcze z liceum.

– O, to szkoda. Nie za szybko?

– Nie jestem przewrażliwiony, jeśli o to ci chodzi – Leliwa rzucił mi wyzywające spojrzenie – ale nie jestem też impotentem – powiedział i wypuścił z płuc powietrze.

– Kim?! – takiego finału zwierzeń się nie spodziewałem.

– Misia naopowiadała wszystkim, że porzuciła mnie, bo cierpię na tę przypadłość, połączoną z ubogą budową anatomiczną. Rozumiesz? Nie dlatego, że zawiodła się finansowo na przyszłych teściach, tylko z powodu moich braków.

Leliwa wykonał gest obejmujący dolne partie jego osoby. Niechcący podążyłem wzrokiem za jego ręką.

– Ja jestem chłop na schwał! – zdenerwował się Leliwa, widząc moje spojrzenie. – Widzisz, jak to działa? Inni podchwycili plotkę i przekazali ją dalej. Misia zrobiła mi z męskiej dumy jesień średniowiecza. Ta dziewczyna to naprawdę wredna zołza. Takie pikantne ploteczki najlepiej się rozchodzą. I są nie do wyplenienia.

Zabrzęczał mój telefon.

„Gdzie jesteś?” – odczytałem sms-a od Lusi.

Podałem jej nazwę kawiarni.

– Ale jaja, stary – wyraziłem swoje współczucie. – Będę każdemu mówił, co cię spotkało – zapewniłem go solennie. – W końcu wszystko się wyprostuje.

– Obyś miał rację – mruknął zrezygnowany Leliwa i zapatrzył się w dal.

Nagle zerwał się jak oparzony.

– Misia? Skąd ona tutaj?

Obejrzałem się.

– Co ty gadasz? To Lusia, moja narze... – urwałem w pół słowa.

Wiele kłótni później niczego sobie z Lusią nie wyjaśniliśmy. Zaręczyny zostały zerwane, a ja się boję, że wkrótce się zacznie. Mam nadzieję, że nie dowiem się od znajomych, że mamy się z Leliwą ku sobie. Jeśli tak będzie – nie ręczę za siebie.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA