Pik pik, pik pik. Jest 23.46, odbieram SMS-a. „Gdybym mógł mieć dwa życia, jedno oddałbym tobie”. Patrzę na ekran komórki, łzy już mi płyną. Odpisuję wprost to, co myślę: „Kochany, masz tylko jedno i nie podzielisz go. To nie bajka, nie będzie szczęśliwego zakończenia”.
Stop! Czytam jeszcze raz to, co napisałam, i szybko kasuję wiadomość, żeby przypadkiem jej nie wysłać. Jeśli dostanie coś takiego, nie będzie upragnionego wieczornego SMS-owego dialogu – słodkich słów i zapewnień. Będzie złowroga cisza.
Kłamliwe gadanie, bzdura, oszustwo
Piszę więc raz jeszcze: „Kochany, daj mi to jedno życie, które masz”. Nie, nie, tak też nie mogę! Za ostro, za kategorycznie! Postawię go pod ścianą. Nie będzie wiedział, co odpowiedzieć, jak się zachować, i będą dwa dni milczenia. Powinnam napisać dokładnie to, co on chce usłyszeć: „Też bym ci je oddała. Kocham cię”.
Wysyłam wiadomość. Tak, teraz czuję się jak grzeczna dziewczynka i jestem pewna, że w nagrodę dostanę jeszcze jednego SMS-a. Nie mylę się, przychodzi po chwili: „Śpij słodko, marzę o twoim ciele, będę śnił o tobie”. Potem jeszcze jedną, bardziej erotyczną, o tym, który z naszych wieczorów wspomina, co lubi, jak lubi…
Uśmiecham się do telefonu, ale zaraz ogarnia mnie smutek, który przechodzi w złość. Kłamliwe gadanie, bzdura, oszustwo, guzik tam będzie śnił! Pisze tylko po to, żeby się pobudzić przed seksem z żoną. Albo żeby podbudować swoje męskie ego. A potem on zaśnie kamiennym snem, a ja będę się snuła po mieszkaniu jak idiotka. I jak dobrze pójdzie, położę się za jakieś trzy kieliszki wina, pięć papierosów i obejrzaną powtórkę durnego serialu.
Od prawie roku jestem, jak by to powiedzieć, w życiowej poczekalni. Mam faceta, którego… nie mam. Słowem – romansuję z żonatym mężczyzną. Nie będę mówić, że to spadło na mnie jak grom z jasnego nieba i że zrobiłabym wszystko, żeby z nim być – bo to banał. Swoją wielką namiętność przeżywam w tajemnicy przed wszystkimi. Mieszkam w małym mieście, tu wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą…
Żadnego happy endu nie będzie
Zerwałam więc większość kontaktów ze swoimi znajomymi (mogliby dowiedzieć się o Jarku), wieczorami nie wychodzę z domu (nie chcę przegapić momentu, kiedy on będzie mógł swobodnie zadzwonić albo wpaść na chwilę). Wszystko w moim życiu zastygło w oczekiwaniu na szczęśliwe zakończenie, choć w głębi serca czuję, że żadnego happy endu nie będzie.
Nieraz próbowałam zerwać. Krzyczałam, płakałam, że to złe. I zawsze to samo: najpierw cudowny seks, niby na pożegnanie… Potem on się zgadza na rozstanie, płacze, oddaje mi klucze, wychodzi, ale po kilku dniach dzwoni, błaga. Ulegam, bo chcę tej miłości. Znowu jesteśmy „razem”. A po miesiącu on coraz więcej czasu zaczyna spędzać z żoną, wieczorami nie wysyła SMS-ów. Ja płaczę, wyję, chcę zerwać. I tak już drugi rok.
Nie, nigdy nie powiedziałam mu otwarcie, że chciałabym mieć go tylko dla siebie. Może nie mam odwagi, może spodziewam się odpowiedzi, która zaboli. Wiem, że jemu posiadanie kochanki odpowiada, a o odejściu od żony myśli pewnie tylko w te najgorsze wieczory, kiedy mówię mu, że to już koniec. Nie odejdzie od niej, to pewne. Prawda jednak jest taka, że wolę go mieć odrobinę, niż nie mieć go wcale.
Gubię się w tym wszystkim. Czasem nawet współczuję tej jego żonie, bo zdaje mi się, że ona jest w jeszcze gorszej sytuacji niż ja. Są małżeństwem, ona jest pewna, że on należy do niej,
a w sumie i ja, i ona mamy mniej niż zero. Mamy mężczyznę, który nas obie zdradza, obie oszukuje. Mamy świat utkany z iluzji i trochę bajek na dobranoc.
Moja przyjaciółka, jedyna, która zna mój sekret, powiedziała mi, że to żaden wstyd tak kochać. W miłości, nawet takiej jak moja, nie ma nic żenującego. I jeśli kocham Jarka, to powinnam mu to powiedzieć i zażądać wszystkiego.
Tylko na co mi ta wiedza?
– Jak zażądam wszystkiego, to go stracę całkowicie – wyłkałam jej kiedyś.
– Ale zyskasz pewność, że wiesz, na czym stoisz – odparowała.
I tak bijąc się z myślami, staram się znowu zasnąć w pustym łóżku. Tuż obok mnie – jedyny mój partner – telefon. Od czasu poznania Jarka zawsze na poduszce. Zawsze obok – na wypadek, gdyby niespodziewanie przyszła wiadomość.
„Wstałaś? Lecę do pracy, buziak” – budzi mnie SMS o świcie.
„Miłego dnia, całus” – odpisuję mu.
Ubieram się szybko i uśmiecham do siebie w lustrze. Te wszystkie ponure nocne myśli i wątpliwości nagle zniknęły. Wszystko będzie dobrze. Tylko jak długo?
Czytaj także:
„Czułam, że mąż zamiast jeździć na ryby, zarzucił wędkę i złowił sobie kochankę. To, co odkryłam, potwierdziło, że żyję z kanalią”
„Przyjaciółka wygląda jak podstarzała lalka Barbie i ma chrapkę na młodzików. Modliszka zastawiła sidła nawet na mojego zięcia”
„Wylądowałam w łóżku z 18-letnim synem mojej najlepszej przyjaciółki. Nie planowałam tego, tak samo jak... ciąży”