„Zerwałam z facetem, bo bardziej niż mnie kochał sport. Ale gdy spotkaliśmy się u wspólnych znajomych, namiętność wróciła”

kobieta, która wróciła do byłego fot. Adobe Stock, Look!
„Byłam zmęczona jego wiecznymi wyjazdami na sportowe zgrupowania i zawody. Dobrze wiedziałam, że ciężko na nich trenuje i na pewno nie w głowie mu zdrady. Ja jednak nie mogłam znieść samotności. >>Mam chłopaka, a jakbym go nie miała<< – myślałam”.
/ 06.06.2022 09:30
kobieta, która wróciła do byłego fot. Adobe Stock, Look!

Wiedziałam, że to będzie pechowy weekend od momentu, kiedy zobaczyłam na tej działce Sebastiana. Oczywiście mogłam się tego spodziewać – tak samo przyjaźnił się z nimi wszystkimi jak ja, jednak… Moi przyjaciele naprawdę mogli mieć odrobinę więcej taktu i nie zapraszać jednocześnie mnie i mojego byłego chłopaka.

– Ojej, przecież po tym jak rzuciłaś Sebka, spotykałaś się jeszcze z tym Damianem – przypomniała mi teraz przyjaciółka. – Przepraszam, ale myślałam po prostu, że wasze emocje już opadły i nie będziecie mieli nic przeciwko temu, żeby się tutaj spotkać. W każdym razie Sebastian nie miał…

– A więc jego spytałaś! – wykrzyknęłam, oskarżycielsko wytykając ją palcem.

– Wyluzuj, mała, i baw się dobrze – odparła tylko Zośka, wzruszając ramionami. – To nie jest spotkanie sam na sam, jest nas tutaj osiemnaście osób! Możesz nawet z nim nie gadać przez cały weekend.

„Co prawda, to prawda…” – pomyślałam, wzdychając. I faktycznie przez całą sobotę udawało mi się jakimś cudem unikać Sebastiana. Przywitałam się z nim swobodnie, owszem, ale to wszystko. Wsiąkłam potem w inną grupę, a i on nie szukał zbytnio kontaktu.

Co chwilę na mnie zerkał

Zanim zapadł wieczór, chłopaki rzucili hasło rozpalenia ogniska.

– Zrobimy sobie kiełbaski! Takie prawdziwe jak na obozie harcerskim! Żadne tam modne grille, tylko prawdziwe ognicho strzelające pod niebo! – zapalili się i polecieli rąbać drewno.

Szło im tak sobie, lecz zabawy mieli przy tym co niemiara. Zza szopy dochodziły ich coraz weselsze głosy. Tymczasem zaczynało się już ściemniać, a drewna na ognisko jak nie było, tak nie było. Czułam się trochę dziwnie, bo Sebek nie poszedł rąbać drewna, tylko strugał na ostro patyki pod kiełbaski, zerkając na mnie co chwilę.

– Pójdę zobaczyć, co się tam dzieje, bo się skończy na tym, że będziemy jedli chleb z żółtym serem – stwierdziłam w pewnym momencie w przestrzeń lekko nieswoim głosem.

Ledwo weszłam za szopę, a od razu stało się dla mnie jasne, że my do końca świata nie doczekamy się tego ogniska!

Panowie – na wpół już pijani po wytrąbionych przez cały dzień piwach – narąbali zaledwie kilka szczap.

– Jarek, daj mi tę siekierę, bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz – zadecydowałam, raźno podchodząc do pieńka.

Umiałam rąbać drewno, kiedyś nauczył mnie tego dziadek. Musiałam jednak urazić męską ambicję mojego przyjaciela… Kiedy ruszyłam w kierunku pieńka, Jarek zamachnął się jeszcze raz, trafiając z całej siły ostrzem siekiery w leżący na nim brzozowy klocek. Ten z głośnym trzaskiem pękł na pół, posypały się drzazgi i…

– Aaaa! – krzyknęłam z bólu, łapiąc się za oko.

Na ten okrzyk przyjaciele otoczyli mnie zwartym kręgiem.

– Pokaż, co się stało! – zażądał Jarek.

Z oporami oderwałam dłoń od lewego oka, bo bolało mnie ono niemiłosiernie.

– Ach! – wionął wokół mnie przerażony szept, więc już wiedziałam, że moje oko musiało wyglądać naprawdę paskudnie.

– Dostałaś drzazgą! Trzeba jechać natychmiast na pogotowie! – krzyknęła Zośka, po czym zapadła cisza.

Doskonale wiedziałam, że każde z nas było już po kilku piwach, więc kto niby miał zasiąść za kierownicą?

– Wezwijmy taksówkę. Albo od razu karetkę! – odezwała się jedna z dziewczyn.

I wtedy usłyszałam stanowczy męski głos:

– Ja pojadę. Przecież nie piłem.

Miałam naprawdę sporo szczęścia

No tak, jak mogłam zapomnieć! Sebastian sportowiec! Ilekroć ma serię zawodów, nie bierze do ust nawet kropli alkoholu.

– No to świetnie! – Zośka i reszta gości odetchnęli.

Wsiadłam z moim byłym chłopakiem do auta i przez całą drogę do szpitala błogosławiłam fakt, że… mam zranione i zasłonięte prowizorycznym opatrunkiem właśnie lewe oko. Przynajmniej nie widziałam Sebastiana i mogłam sobie wyobrażać, że jadę na ostry dyżur zupełnie z kimś innym. Próbowałam to sobie wyobrazić. Jednak nic mi z tego nie wychodziło… „Nawet samochodu nie zmienił, odkąd się rozstaliśmy!” – myślałam coraz bardziej zdenerwowana.

Bardzo dobrze znałam te wygodne, głębokie siedzenia, pokryte lekko wysłużoną skórą. To na nich kochaliśmy się pierwszy raz… No i ten charakterystyczny zapach wewnątrz auta. Płyn po goleniu, woda kolońska… Tej także nie zmienił. „Wygląda na to, do diabła, że nic się w jego życiu nie zmieniło oprócz mnie!” – pomyślałam w pewnym momencie.

Tylko do kogo mogłabym mieć o to pretensje, jak nie do siebie? W końcu to ja odeszłam od Sebastiana, zmęczona jego wiecznymi wyjazdami na różne sportowe zgrupowania i zawody szermiercze. Dobrze wiedziałam, że ciężko na nich trenuje i na pewno nie w głowie mu zdrady. Ja jednak nie mogłam znieść samotności. „Mam chłopaka, a jakbym go nie miała” – myślałam sobie i pewnego dnia postanowiłam z tym wszystkim skończyć. Zerwałam z Sebastianem.

Jeśli sądziłam, że po moim oświadczeniu rzuci szermierkę i wybierze mnie, to się myliłam. Przyjął moje odejście ze smutkiem, a kilka dni później już był na kolejnym zgrupowaniu.

– Córciu, jeśli to był powód, dla którego go porzuciłaś, to głupi! – zawyrokowała moja mama. – Mężczyzna powinien mieć pasję.

Ja jednak zaczęłam się spotykać z Damianem i na początku byłam szczęśliwa, że mam go dla siebie prawie przez 24 godziny na dobę i siedem razy w tygodniu. Potem jednak, przyznaję, zaczął mnie irytować tą ciągłą obecnością i brakiem innych zajęć – poza mną.

– Ty jesteś moim hobby – powtarzał, kiedy mówiłam mu, żeby się wreszcie czymś zajął.

I w końcu mnie sobą zmęczył.

Sama nie wiesz, czego chcesz – mama popukała się wtedy w głowę.

Moje przyjaciółki też, a najbardziej wściekła na mnie była Zośka, która bardzo lubiła Sebastiana i nie mogła mi chyba wybaczyć, że z nim zerwałam. Czyżby dlatego zaprosiła go teraz na weekend?

Zaprosiłam go na herbatę

– Jesteśmy na miejscu. Wejść z tobą do szpitala? – zapytał Sebek, przerywając moje ponure rozmyślania.

Skinęłam głową, bo potrzebowałam tego, aby ktoś mi towarzyszył. Choćby i on.

– Miała pani wiele szczęścia. Wygląda na to, że drzazga nie wbiła się w gałkę oczną, tylko w powiekę, którą zdążyła pani zamknąć – usłyszałam od okulisty.

Bez dyskusji wypisał mi jednak zwolnienie i przykazał nosić przez kilka dni opatrunek.

Wyszliśmy z Sebkiem przed budynek szpitala.

Chcesz wracać na działkę? – zapytał mój były chłopak, pochylając się nade mną.

– Raczej nie. Proszę, odwieź mnie do domu, jeśli możesz – zadecydowałam. – Zadzwonię potem do Zośki, żeby przywiozła mi moje rzeczy.

Kiedy dojechaliśmy, głupio mi było tak jakoś się z nim pożegnać pod blokiem. W końcu zmarnował na mnie dobre cztery godziny, była już ciemna noc.

– Wejdziesz na kawę czy jakąś wodę? – zaproponowałam więc, a on skinął głową.

Zrobiłam kawę, sobie nalałam lampkę koniaku. Po tych wszystkich przejściach miałam przeraźliwą ochotę na odrobinę alkoholu. Nie zdążyłam jednak wypić ani łyka. Gdy wróciłam z łazienki, do której na chwilę wpadłam, zobaczyłam, że mój koniak… sączy Sebek!

– Sorry, ale potrzebowałem tego na rozluźnienie – stwierdził z uśmiechem na widok mojej zbaraniałej miny.

– No tak, ale… Teraz nie możesz prowadzić! – krzyknęłam.

– I tak jest za późno, żeby tam wracać. Poproszę Zośkę, żeby przywiozła także moje rzeczy – odparł po prostu.

„Ale nie możesz pojechać także do siebie do domu, głupolu!” – pomyślałam, po czym stwierdziłam zrezygnowanym tonem:

– No dobrze, trudno, pościelę ci na kanapie…

To naprawdę ambitny sportowiec

Szykując łóżko dla Sebastiana – nie wiem czy dlatego, że nie widziałam jednym okiem, czy ze zdenerwowania – stale potykałam się o sprzęty. Strasznie mnie to wkurzało, więc klęłam jak szewc.

– Pomogę ci! – zaoferował się natychmiast mój były.

– Och, daj spokój!  – prychnęłam na niego jak kotka. – Łatwo ci mówić, skoro widzisz!

– Tak? No to wyrównajmy szanse! – porwał z fotela moją apaszkę i zawiązał nią sobie oczy, a następnie częściowo po omacku zaczął mi pomagać.

– Wariat! – mruknęłam i parsknęłam śmiechem.

Sebek, niewiele widząc, raz czy drugi wpadł na mnie, co rusz dotykał moich dłoni i ramion. Poczułam, że robi mi się gorąco. Już tam, w samochodzie, był tak blisko mnie, a teraz… Zamarłam, bo w pewnym momencie przestał udawać, że chodzi mu o ścielenie łóżka. Jego dłonie zaczęły błądzić całkiem jawnie po moim ciele, a usta zaczęły szukać moich ust, wędrując po dekolcie, szyi, coraz wyżej i wyżej…

Westchnęłam głęboko.

– Chodź… – Sebek pociągnął mnie na łóżko i delikatnie rozebrał.

Zaczął mnie pieścić, ale inaczej niż zwykle. Inaczej niż pamiętałam z przeszłości. Przesuwał dłonie o milimetry nad całym moim ciałem, w ogóle go nie dotykając, ale moja skóra czuła ciepło jego rąk. Wszystkie, nawet najdrobniejsze włoski stanęły mi na baczność. Płonęłam!

Potem poczułam delikatny chłodny powiew. Najpierw na wewnętrznej stronie ramion, które Sebastian przytrzymywał uniesione do góry. Potem na szyi i na piersiach. To Sebastian chłodził mnie swoim oddechem. Chwilę później był już znacznie niżej... Poszybowałam w chmury!

Rano, kiedy spaliśmy przytuleni do siebie, bardzo wyczerpani po nocnych zmaganiach, zadzwoniła moja komórka.

– Cześć, mam ci przywieźć twoje rzeczy? – zapytała radosnym głosem Zośka.

 – Tak, poproszę – odparłam.

– A Sebkowi też? – dorzuciła ta podstępna kobieta głosem niby obojętnym.

– Jemu też – odparłam, siląc się wielce na podobnie niefrasobliwy ton.

A potem pozwoliłam się zagarnąć nowej fali namiętności. No cóż, Sebastian jest ambitnym sportowcem…

Czytaj także:
„Po czterdziestce stałam się niewidzialna dla mężczyzn. Myślałam, że to ze mną jest coś nie tak, ale to faceci są do bani”
„Narzeczony zwyzywał mnie, gdy dowiedział się o mojej nastoletniej ciąży. Nie rozumiał, że musiałam oddać to dziecko”
„Sąsiadka czepia się moich córek, więc wygarnęłam babie, co o niej myślę. Teraz w zemście rzuca mi śmieci na wycieraczkę”

Redakcja poleca

REKLAMA