„Zerwałam kontakt z siostrą, bo wściubiała nos w moje życie. Jeszcze chwila i znajdę ją w swojej sypialni”

smutna kobieta fot. elenaleonova
„Zaczęła do mnie wydzwaniać i wpadać z niezapowiedzianymi wizytami, opowiadając non stop, jakiego wspaniałego ma faceta i gdzie ją zabrał na randkę”.
/ 25.04.2024 18:30
smutna kobieta fot. elenaleonova

Aldona jest ode mnie młodsza o 10 lat. Zawsze się nią opiekowałam, odkąd się urodziła. Mimo różnicy wieku byłyśmy sobie bardzo bliskie, jak najlepsze przyjaciółki. O moich pierwszych randkach z chłopakami plotkowałam z nią, choć ona jeszcze wtedy nie miała o pojęcia o facetach.

Często do nas wpadała

Zbyszka poznałam na praktykach podczas studiów. Był świeżo upieczonym kierownikiem apteki, w której robiłam staż jako farmaceutka. Po tygodniu poszliśmy na pierwszą randkę. Ze wszystkim dzieliłam się z moją młodszą siostrą, która kończyła wtedy liceum. Była szczęśliwa, że poznałam faceta, który dzieli moje zainteresowania.

Po paru tygodniach przedstawiłam go Aldonie. Polubili się. Kiedy zamieszkaliśmy ze Zbyszkiem razem, moja młodsza siostra często do nas wpadała. W mieszkanku rodziców nie miała zbyt komfortowych warunków do nauki, u nas było o wiele ciszej. Poza tym cieszyłam się, że mimo iż się z kimś związałam, nadal jesteśmy sobie takie bliskie. Zbyszek też wydawał się zadowolony z jej towarzystwa. Do czasu…

Aldona czuła się w naszym domu jak u siebie. Bez pytania sięgała do lodówki, gdy miała na coś ochotę, albo przełączała kanał, kiedy oglądaliśmy razem telewizję. Wpadała do nas właściwie codziennie. Okres matury był też burzowy pod kątem jej związków, więc często dzwoniła do mnie nawet późno w nocy, żeby mi się wypłakać. Czasami było to nieco uciążliwe, zwłaszcza kiedy następnego dnia musiałam wstać rano do pracy, a poprzedniego wieczoru nadrabiałam do późna jakieś zaległości.

Myślałam, że kiedy pójdzie na studia, jej życie wreszcie zacznie się jako układać. Stało się jednak zupełnie na odwrót. Z uczelni było znacznie bliżej do nas niż do domu rodziców, więc w każdej wolnej przerwie Aldona wpadała do nas. Pracowałam wtedy zdalnie, a ona jakby nie rozumiała, że mimo iż siedzę w domu, muszę się skupić na tym, co mam do zrobienia. Buzia jej się nie zamykała. Gadała o wszystkim, znałam na wylot każdego chłopaka od niej z roku, wiedziałam jak ubierają się wykładowcy i dlaczego nie znosi Moniki z pierwszej ławki.

Byliśmy nią coraz bardziej zmęczeni

Zbyszek też coraz gorzej znosił jej ciągłe odwiedziny. Kiedy przychodziła, zamykał się z komputerem w sypialni albo zakładał słuchawki na uszy i uciekał do kuchni.

– Dlaczego ona nie zajmie się sobą i swoim życiem? Nie ma żadnych przyjaciół? – pytał poirytowany. Aldona uważała, że ma muchy w nosie albo że się nie wyspał.

Doszło do tego, że moja młodsza siostra towarzyszyła nam każdego wieczoru. Kiedy chcieliśmy iść do restauracji, ona szła z nami. Jeśli w weekend planowaliśmy wypad na rower, ona czekała rano pod naszym blokiem. Gdy kilka razy poszliśmy gdzieś sami, miała potem pretensje, że nie było nas w domu, kiedy przyszła. Robiło mi się wtedy przykro na widok jej zasmuconej miny i brała mnie litość. Czułam wyrzuty sumienia, że tak ją potraktowałam i przepraszałam ją za to.

Wreszcie poznała faceta, z którym związała się na stałe. Szymon pracował w kancelarii adwokackiej, był poważny i zakochany w Aldonie po uszy. Sądziłam, że trochę się od nas odklei, i faktycznie tak było… przez jakiś miesiąc. Potem znów zaczęła do mnie wydzwaniać i wpadać z niezapowiedzianymi wizytami, opowiadając non stop jakiego wspaniałego ma faceta i gdzie on ją zabrał na randkę. Byliśmy coraz bardziej zmęczeni jej towarzystwem. Zbyszek już nic nie mówił, posyłał mi tylko wrogie spojrzenia, kiedy po raz kolejny witałam siostrę w drzwiach.

Szymon dość szybko jej się oświadczył, chyba po czterech miesiącach. Kiedy wzięli ślub i zamieszkali w jego domu pod miastem byłam absolutnie przekonana, że nareszcie odpocznę od natrętnej młodszej siostry. Zdawałam sobie sprawę, że sama jestem sobie winna, bo w odpowiednim momencie nie postawiłam jej granicy, pozwoliłam wejść do naszego życia z butami i nigdy jej nie powiedziałam, że przesadza.

Kiedy zaszła w ciążę, wszyscy bardzo się cieszyliśmy. Cierpliwie znosiłam jej nieustanne zwierzenia dotyczące tego jak się czuje i czy powinna kupić dla chłopca wózek w kolorze granatowym czy beżowym. Znów miałam nadzieję, że dziecko zaabsorbuje ją do tego stopnia, że zajmie się wreszcie własnym życiem.

„Przeglądasz moje prywatne papiery!”

Adaś był słodkim bobasem, ale dość płaczliwym. Wiedziałam, że Aldonie nie jest łatwo, tym bardziej, że jej mąż w zasadzie całe dnie spędzał w pracy, żeby zarobić na rodzinę. Moja siostrzyczka zabierała więc małego i przyjeżdżała do mnie. Przez cały dzień słuchałam dziecięcych wrzasków, próbując skupić się na swojej pracy. Któregoś razu ostro zareagowałam, nie mogąc już wytrzymać.

– Aldona, jeżeli nie uciszysz zaraz małego to was wyproszę na zewnątrz. Załatwiam ważną sprawę z zagranicznym przedsiębiorcą, potrzebuję chwili spokoju!

– No wiesz?! Skoro tak, to możemy sobie pójść!

Przez pięć minut była cisza, po czym Aldona jak gdyby nigdy nic znów zaczynała trajkotać.

– Dlaczego nie spędzasz wieczorów ze swoim mężem? Przecież nie widujesz go całe dnie. Nie chcecie razem zjeść kolacji i nacieszyć się małym?

– Szymon, jak tylko wraca, od razu idzie spać, bo wstaje o szóstej. A w weekendy albo ciągle siedzi z nosem w laptopie, albo rozmawia przez telefon.

Cóż, widocznie znalazł lepszy sposób na poradzenie sobie z nieustanną paplaniną Aldony. Ja jednak wciąż nie umiałam powiedzieć jej wprost, żeby się wynosiła.

Zbyszek też był już na skraju załamania.

– Twoja siostra wie lepiej co mamy w domu niż my! Wczoraj przyłapałem ją w twoim gabinecie, jak przeglądała rachunki. Powiedz jej coś wreszcie, albo ja się wyprowadzam! Zamieszkacie sobie razem, na pewno będziecie obie szczęśliwe!

Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić. Postanowiliśmy ze Zbyszkiem wyjechać na urlop, nie mówiąc o niczym Aldonie. Na nieszczęście znalazła w moich papierach potwierdzenie przelewu za hotel. Uszczęśliwiona przybiegła do mnie ze świstkiem w ręce, krzycząc:

– Widzę, że jedziecie do Bułgarii! Szymon już dawno chciał mnie wysłać z Adasiem nad morze, ale sama jakoś nie mogłam się zebrać. To cudownie, pojedziemy razem! Jeszcze dzisiaj zarezerwuję pokój, na pewno jeszcze mają miejsca!

– Nie ma mowy!!! – nie wytrzymałam i wydarłam się na siostrę. – Nie możemy żyć w spokoju, ciągle mamy ciebie i małego na głowie! Nie dajesz nam chwili prywatności! Nieustannie do nas przychodzisz, grzebiesz nam w lodówce, nawet przeglądasz moje prywatne papiery! Jesteś dorosła, zajmij się swoim życiem, swoim mężem i dzieckiem!!!

Nastała absolutna cisza. Czas jakby zamarł, a ja poczułam, jakby z moich barków ktoś nagle zdjął kilkutonowy ciężar. Aldona momentalnie poczerwieniała na twarzy. Nie powiedziała ani słowa, spakowała rzeczy Adasia i wyszła, trzaskając drzwiami tak mocno, że o mało co nie wypadły z futryną.

Kiedy Zbyszek wrócił z pracy, zastał mnie płaczącą na kanapie.

– Co się stało? Aldona dziś nie przyszła? – zapytał na wpół zmartwiony, na wpół uradowany.

– Powiedziałam jej, żeby się wynosiła. Że mam jej dosyć – odpowiedziałam przez łzy. Zbyszek przytulił mnie mocno i oświadczył, że jest ze mnie dumny.

Przez kilka dni gryzły mnie wyrzuty sumienia. Chciałam zadzwonić do siostry i ją przeprosić, ale powstrzymałam się. Zaczęło do mnie docierać, jak bardzo cenię sobie spokój i samotność we własnym mieszkaniu, jak cieszą mnie wieczorne powroty Zbyszka z pracy i jak wspaniale spędza się czas tylko z ukochanym mężczyzną.

Od tamtej pory minęły trzy tygodnie. Dwa dni temu wróciliśmy z długo wyczekiwanego urlopu w bajecznej Bułgarii. Sami, bez Aldony, jej problemów i gadania. A moja siostra… no cóż, odezwie się kiedy zrozumie, że każdy potrzebuje czasem samotności, bez względu na to, jak blisko się z tą osobą jest. 

Wioleta, 38 lat

Czytaj także:
„Mąż trzymał mnie na krótko, bo to on zarabiał. Musiałam go prosić, żeby wyjść z przyjaciółką”
„Dzieci widziały we mnie chodzący spadek. Gdy stanęłam twarzą w twarz ze śmiercią, zamiast lekarza, wzywały notariusza”
„Mąż zazdrościł mi większej pensji, a taka kasa nawet mu się nie śniła. Szybko rozbiła nasze małżeństwo”

 

Redakcja poleca

REKLAMA