„Zemsta za zdradę męża miała słodko-gorzki smak. Zniszczyłam mu życie, tak jak on mi duszę. Chciałam, by go bolało”

poważna kobieta (2).png fot. Getty Images, Oliver Rossi
„Łukasz zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak. Jego życie zamieniło się w chaos. W pracy napięcie osiągnęło apogeum – coraz więcej osób unikało go, a szef zasugerował, że może powinien pomyśleć o dłuższym urlopie. W domu było jeszcze gorzej”.
/ 25.08.2024 16:00
poważna kobieta (2).png fot. Getty Images, Oliver Rossi

Nie mogłam uwierzyć, że to się naprawdę dzieje. Zdradził mnie. Łukasz, ten, który przysięgał mi wierność do końca życia, rzucił się w ramiona innej. Z początku byłam w szoku, serce łomotało mi w piersi, a łzy płynęły bez końca. Próbowałam sobie wytłumaczyć, że to jednorazowy wybryk, że popełnił błąd. Byłam zraniona, ale jednocześnie zdeterminowana, by uratować naszą rodzinę, dla dzieci.

Musiałam dać nam szansę

Wiedziałam, że muszę wybaczyć. W końcu przecież przysięgłam, że będę z nim na dobre i na złe. Jednak z każdym dniem coraz bardziej czułam, że coś we mnie pęka, a uraza zaczyna zatruwać moje myśli. Ta miłość, którą kiedyś czułam do Łukasza, zaczynała ustępować miejsca czemuś mroczniejszemu – żądzy zemsty.

Z każdą minutą, gdy on starał się odbudować naszą relację, w mojej głowie rosła pewność, że to ja muszę zniszczyć jego życie. Na zewnątrz byłam cichą, uśmiechniętą żoną, która wybaczyła, ale w środku buzowało we mnie pragnienie odwetu. Wiedziałam, że nie mogę tego zrobić nagle, że muszę być cierpliwa. To będzie długotrwała gra, w której każdy ruch będzie przemyślany. Nie mogłam pozwolić, by cokolwiek poszło nie tak.

Plan był prosty: poświęcę się dla dobra rodziny, ale nie przestanę, póki nie zniszczę go całkowicie.

– Kochanie, jak było w pracy? – zapytałam, gdy Łukasz wszedł do domu. Odłożyłam gazetę i podeszłam do niego, by dać mu delikatnego całusa w policzek.

– Dobrze, chociaż mam wrażenie, że atmosfera staje się coraz bardziej napięta – odpowiedział, przecierając czoło. – Nie wiem, co się dzieje, ale chyba ktoś zaczął rozpuszczać jakieś plotki na mój temat.

– Może przesadzasz? Wiesz, że ludzie lubią plotkować – mruknęłam, kładąc dłoń na jego ramieniu.

Wiedziałam dokładnie, co się dzieje. Od tygodni dyskretnie spotykałam się z jego współpracownikami na kawie, rzucając niby przypadkowe uwagi o tym, że Łukasz jest przemęczony, może nawet ma jakieś problemy psychiczne. Wystarczyła odrobina sugestii, by ludzie zaczęli patrzeć na niego z podejrzliwością.

– Może... – Łukasz westchnął, nie do końca przekonany.

Mój plan zaczął działać

Czułam satysfakcję, ale ukryłam ją za maską troski. Nie mogłam pozwolić, żeby zauważył cokolwiek. Wieczorami, gdy Łukasz zasypiał, analizowałam każdy krok, który zrobiłam w ciągu dnia, i planowałam następne. W pracy zaczęło być gorąco, co doskonale mi pasowało. To był pierwszy krok – zasiać niepewność i powoli podkopywać jego pozycję. Wiedziałam, że jeśli straci pewność siebie tam, gdzie dotychczas czuł się niezastąpiony, zacznie tracić grunt pod nogami również w innych aspektach życia.

Kilka dni później, podczas kolacji, Łukasz wspomniał, że szef go wezwał na rozmowę.

– Mówił coś o mojej wydajności, sugerował, że może potrzebuję odpoczynku. Wyobrażasz to sobie? – Jego głos był pełen złości i niedowierzania.

– Może widzą, że jesteś zestresowany i chcą ci pomóc? – odpowiedziałam miękko. Wiedziałam, że tak nie jest. Wiedziałam, że to ja wpłynęłam na szefa, subtelnie sugerując mu, że Łukaszowi przydałby się odpoczynek.

Łukasz siedział z głową w dłoniach, próbując zrozumieć, co się dzieje. A ja czułam, że plan zaczyna działać. Jego pewność siebie była nadszarpnięta, a to dopiero początek. Wystarczy jeszcze kilka spotkań, kilka delikatnych insynuacji, a sprawy zaczną przybierać coraz gorszy obrót. Gdy Łukasz poszedł do łóżka, ja z uśmiechem zamknęłam laptopa, gdzie właśnie przygotowywałam kolejny e-mail do jego współpracowników. Gra się rozpoczęła, a ja byłam gotowa pociągnąć za wszystkie sznurki.

Odsuwałam od niego dzieci

– Mamo, tata znowu nie przyjdzie na trening? – zapytała moja córka z zawiedzioną miną.

– Niestety, kochanie. Tata ma dużo pracy – odpowiedziałam cicho, gładząc jej włosy.

Łukasz nawet nie wiedział, że tego dnia córka miała mecz. A ja, cicho i skutecznie, dbałam o to, żeby dzieci coraz rzadziej go o to pytały. Wystarczyło kilka sugestii, że tata jest zbyt zajęty, by miał czas dla nich.

Wkrótce dzieci zaczęły same unikać Łukasza, a on zaczął dostrzegać, jak ich relacja się zmienia. Coraz częściej siadały przy mnie, zwierzając się z problemów, podczas gdy do niego zwracali się coraz rzadziej.

– Dzieci mnie unikają. Nie wiem, co się dzieje – powiedział Łukasz pewnego wieczoru, wyraźnie przygnębiony. – Myślisz, że zrobiłem coś nie tak?

– Nie wiem, może są po prostu w trudnym wieku – odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

W środku czułam satysfakcję, ale na zewnątrz byłam opanowana. Moja gra się rozwijała. Łukasz nie mógł pojąć, co się dzieje. A ja, z każdym dniem, czułam się coraz bardziej spełniona, widząc swoje dzieci, które teraz widziały we mnie jedynego rodzica, na którym mogą polegać.

Dyskredytowałam go w oczach rodziny

Zaczęło się niewinnie. Na rodzinnych spotkaniach celowo wspominałam sytuacje, które stawiały Łukasza w złym świetle.

– Pamiętacie, jak Łukasz zapomniał o urodzinach mamy? – mówiłam, udając śmiech. Wszyscy śmiali się z tej historii, a Łukasz tylko nerwowo się uśmiechał.

Każde takie spotkanie było okazją, by delikatnie podważyć jego wizerunek. Z czasem zaczęło to działać. Jego rodzice, nasi znajomi – wszyscy patrzyli na niego z cieniem wątpliwości. Łukasz stawał się coraz bardziej drażliwy, coraz częściej wybuchał z byle powodu. Dzieci zaczęły go unikać jeszcze bardziej, a ja byłam dla nich ostoją spokoju.

– Dlaczego wszyscy odwracają się przeciwko mnie? – zapytał mnie któregoś dnia, zdezorientowany i pełen żalu.

– Nie wiem, kochanie, może to tylko twoje wrażenie – odparłam spokojnie. Patrzyłam, jak coraz bardziej oddala się od bliskich, jak jego frustracja rośnie. W środku czułam triumf, choć na zewnątrz byłam jak zawsze – spokojna, opiekuńcza, poświęcająca się żona.

Powoli go niszczyłam

Łukasz zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak. Jego życie zamieniło się w chaos. W pracy napięcie osiągnęło apogeum – coraz więcej osób unikało go, a szef zasugerował, że może powinien pomyśleć o dłuższym urlopie. W domu było jeszcze gorzej. Dzieci coraz częściej spędzały czas ze mną, a Łukasz nie rozumiał, dlaczego zaczynają go unikać. Zaczął pytać, co robi nie tak, dlaczego wszyscy się od niego odsuwają.

– Może naprawdę potrzebujesz odpoczynku? – zasugerowałam łagodnie, widząc, jak desperacko szuka wsparcia.

Łukasz patrzył na mnie z rosnącą nieufnością. Coraz częściej milczał przy kolacji, jakby próbował zrozumieć, co się dzieje. Zaczynał coś podejrzewać, ale nie chciał uwierzyć, że to ja mogłabym być źródłem jego problemów. W końcu przecież wybaczyłam mu zdradę, prawda?

Gdy któregoś wieczoru wybuchnął i oskarżył mnie o sabotowanie jego życia, byłam gotowa.

– Jak możesz tak mówić? Przecież tylko się o ciebie troszczę! – łzy napłynęły mi do oczu.

Łukasz próbował naprawić sytuację, ale było już za późno. Jego reputacja w pracy była zrujnowana. Szef wezwał go na rozmowę i zasugerował, że dalsze zatrudnienie może nie być możliwe, jeśli nie poprawi swojej wydajności. W domu było jeszcze gorzej. Dzieci praktycznie przestały z nim rozmawiać, a każda próba zbliżenia się do nich kończyła się fiaskiem.

– Dlaczego wszyscy mnie odrzucają? – zapytał mnie któregoś wieczoru, łamiącym się głosem.

Spojrzałam na niego z troską, ale w środku czułam tylko zimną satysfakcję. To była kulminacja mojego planu.

– Może to po prostu kryzys, który musicie przejść – odpowiedziałam, starając się brzmieć wspierająco.

Poszło mu w pięty

Łukasz zrozumiał, że stracił wszystko. Praca, którą kiedyś tak kochał, rodzina, dla której chciał się poświęcić – wszystko legło w gruzach. Zaczął podejrzewać, że to ja stoję za jego upadkiem, ale nie chciał uwierzyć. A gdy w końcu zmusiłam go do konfrontacji, gdy wyznałam, że wszystko, co się wydarzyło, było moją zemstą, było już za późno. Zrozumiał, że nie ma już nic do naprawienia.

Osiągnęłam swoje. Zniszczyłam jego życie kawałek po kawałku. I chociaż czułam triumf, to w głębi serca poczułam też pustkę. Zemsta przyniosła mi chwilowe ukojenie, ale nie mogła wypełnić tej przepaści, którą stworzyła. Co teraz?

Po wszystkim zostałam sama w dużym domu, który kiedyś wypełniał się śmiechem i ciepłem. Łukasz odszedł, zostawiając mnie z dziećmi, które zaczęły zauważać, że coś jest nie tak. Początkowo nie wiedziały, co myśleć, ale ich zaufanie do mnie również zaczęło się kruszyć. Wiedziały, że tata zniknął z ich życia, a ja nie potrafiłam już ukrywać prawdy. Zamiast ulgi, moja zemsta przyniosła mi tylko ciężar, którego nie mogłam znieść.

Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, próbując zrozumieć, kim się stałam. Zniszczyłam życie człowieka, którego kiedyś kochałam, tylko po to, by na końcu zrozumieć, że razem z nim zniszczyłam także siebie. Dzieci zaczęły zadawać pytania, a ja nie miałam siły na kolejne kłamstwa. Powoli odsuwali się ode mnie, szukając odpowiedzi gdzie indziej. Mój plan, który miał przynieść mi satysfakcję, przyniósł jedynie gorzką samotność.

Łukasz znalazł nowe życie gdzieś daleko. Wiedziałam, że nigdy nie wróci, że nigdy mi nie wybaczy. Ale teraz, po wszystkim, zrozumiałam, że to ja muszę sobie wybaczyć. Próbowałam wypełnić pustkę zemstą, ale teraz, gdy zostałam z nią sama, wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by zacząć od nowa. Może gdzieś, w innym życiu, odnajdę spokój, którego nie mogłam znaleźć tutaj. Ale to już była inna historia.

Agata, 38 lat

Czytaj także:
„Na ślub syna dałam do koperty 5 tys. zł. Oddałam całe oszczędności, a synowa i tak zrobiła ze mnie sknerę”
„Żona pragnęła kolejnego dziecka i wpadła w furię. Ja wychowywałem już dwie latorośle i myśl o bobasie mnie przerażała”
„Rodzice narzeczonego chcą, bym zamieszkała na wsi. Baba powinna gotować i szorować podłogi, a nie siedzieć za biurkiem”

Redakcja poleca

REKLAMA