Miałam to, o czym tak długo marzyłam. Ciepłe gniazdko, spokojne życie i Jakuba – czułego i serdecznego. To dzięki niemu zrozumiałam, czym jest szczęście. Czasem przebiegała mi przez głowę myśl, że w naszym związku brakuje odrobiny szaleństwa. Mój mąż nie lubił zmian ani spontanicznych zachowań. Czasem się z nim droczyłam i trochę dla żartu zarzucałam mu brak fantazji, choć wcale nie było mi do śmiechu. Odpowiadał wtedy, również żartobliwie, że skoro jest księgowym, musi mieć naturę księgowego.
Poznałam go niedługo po swoich trzydziestych urodzinach, miał za sobą, tak jak ja, nieudany związek. Dlatego dbaliśmy o siebie nawzajem i pielęgnowaliśmy nasze uczucie. Życie to tylko obowiązki, więc trzeba je jakoś umilić
Dręczyły mnie wyrzuty sumienia
We wrześniu ubiegłego roku zostałam wysłana przez moją firmę na konferencję. Wiadomo, takie imprezy są na ogół okazją do picia alkoholu i zawierania krótkotrwałych znajomości. Nie byłam tymi rozrywkami zainteresowana, ale trudno siedzieć w pokoju, gdy wszyscy bawią się przy ognisku.
Kiedy tylko dołączyłam do grona kolegów, przysiadł się do mnie Rafał z oddziału w Poznaniu. Znałam go, bo czasem przyjeżdżał do Warszawy. Był wulkanem energii, zawsze gotów do żartów i zabawy. Lubiłam faceta. Kiedy Rafał zaintonował przedwojenny szlagier „Czy pani Marta jest grzechu warta” i na koniec klęknął przede mną, szczerze zaśmiewałam się do łez.
Długo jeszcze siedzieliśmy przy ogniu, on obejmował mnie ramieniem i zupełnie mi to nie przeszkadzało. Rozmawialiśmy o tym, że życie składa się głównie z obowiązków, dlatego trzeba łapać te ulotne chwile, które mogą dać choć odrobinę radości. Właściwie to Rafał mówił, a ja się z nim zgadzałam. W pewnej chwili uświadomiłam sobie, że zaraz przekroczę pewną granicę. I przekroczyłam.
Wylądowaliśmy u niego w pokoju. To była naprawdę szalona noc. Po raz pierwszy w życiu poczułam się demonem seksu. Opamiętanie i wyrzuty sumienia przyszły nad ranem. Uciekłam do siebie, spakowałam się i wyjechałam, nie zważając na konferencję.
W ciągu kolejnych kilku tygodni sumienie dręczyło mnie coraz bardziej. Czułam, że Jakub uważnie mi się przygląda, a ja unikałam jego wzroku. Znajdowałam sobie różne zajęcia, żeby spędzać z nim jak najmniej czasu. Wiedziałam, że nie powinnam mówić mu o tym, co się zdarzyło, ale nie byłam w stanie dłużej go okłamywać. Po dwóch miesiącach wyznałam prawdę. Jakub nie odezwał się ani słowem. Włożył kurtkę i wyszedł. Całą noc przesiedziałam w fotelu, czekając na niego i płacząc. Dzwoniłam, ale nie odbierał. Następnego dnia po powrocie z pracy znalazłam na stole kartkę.
„Marto, bardzo mnie zraniłaś. Nie wiem, czy będę mógł Ci wybaczyć. Nie dzwoń do mnie, daj mi czas. Odezwę się, gdy się z tym uporam i podejmę decyzję. Nie wiem, czy będzie to za miesiąc, czy za rok. Jakub”.
Wracałam do pustego domu, nie mogłam jeść, spać, godzinami gapiłam się tępo w telewizor. I myślałam. O własnej głupocie. O tym, co straciłam…
Czy czas uleczy rany?
Pewnego dnia, jakiś miesiąc po odejściu Jakuba, ktoś zadzwonił do drzwi. Postanowiłam to zignorować, jednak dzwonek nie przestawał dzwonić. Przeklinając natręta, spojrzałam przez wizjer. Za drzwiami stała moja przyjaciółka. Niechętnie otworzyłam.
– O Boże! – jęknęła Małgosia. – Co się stało? Dlaczego nie odbierasz telefonu? Dzwoniłam ze sto razy!
Odwróciłam się, i nie patrząc na nią, poczłapałam do pokoju.
– Mów – zażądała. – Albo nie, najpierw zrobię ci dobrej herbaty.
Po chwili postawiła przede mną kubek z parującym napojem i wypełnioną do połowy koniakówkę.
– Przyda się, prawda? – powiedziała.
Zaczęłam się jej zwierzać.
– Zmarnowałam życie! Sobie i Jakubowi! On jest taki uczciwy i lojalny… A ja? Jak mogłam zrobić coś takiego? Mam ochotę ze sobą skończyć…
– Idiotka – skomentowała Małgosia. – Głupia byłaś, że mu o tym powiedziałaś. Trzeba było opowiedzieć mnie.
– On coś czuł… – chlipnęłam.
– Bzdura, to ciebie zżerało poczucie winy! – prychnęła. – Nie rycz już, Jakub do ciebie wróci. Może nieprędko, on potrzebuje czasu. Twój mąż cię kocha i doceni to, że powiedziałaś prawdę.
Upływały kolejne miesiące, a Jakub się nie odzywał. Jednak któregoś dnia znalazłam w skrzynce list w kopercie. Jakub pisał: „Choć próbowałem o Tobie zapomnieć, nie udało się. Kocham Cię mimo wszystko. Jeśli Tobie też na nas zależy, zadzwoń do mnie”.
Od roku znów jesteśmy razem. Jakub powiedział, że mi wybacza. Niby jest tak samo, jak dawniej, ale wiem, że tamta sprawa wciąż tkwi między nami. Mam jednak nadzieję, że czas uleczy rany.
Czytaj także:
„Spowodowałem wypadek, w którym zginął mój kolega. Nie poniosłem konsekwencji, ale wyrzuty sumienia nie dają mi spokoju”
„Mąż zostawił mnie z półrocznym dzieckiem. Ten drań powiedział mi, że jednak nie ma ochoty być ojcem”
„Mama wyklęła mnie, bo wyszłam za Araba. Gdy umarł tata, nie zaprosiła mnie na stypę. Zbliżyła nas dopiero... choroba”