„Zdradziłam męża, bo był nudny i przewidywalny. Boże, jaką ja byłam głupią krową”

kobieta która zdradziła męża fot. Adobe Stock
Byłam znudzona małżeństwem. Adam stał się do bólu przewidywalny. A Robert? Bosko całował… Jak mogłam być tak głupia!
/ 12.04.2021 14:41
kobieta która zdradziła męża fot. Adobe Stock

Adam czeka na mnie na dworcu z bukietem kwiatów. Kiedy ostatni raz dostałam od niego kwiaty?
– Tak za tobą tęskniłem – mówi i tuli mnie mocno.
Ja… muszę ci powiedzieć, że w trakcie urlopu…  – słowa więzną mi w gardle. Na ustach wciąż czuję pocałunki tamtego. Przyglądam się mężowi i nie mogę się nadziwić, jak mogłam zapomnieć, że potrafi patrzeć na mnie z taką czułością? Fakt, dwa tygodnie temu, kiedy wyjeżdżałam na samotny urlop, żegnaliśmy się inaczej.

– Nie będę cię odwoził, spieszę się do pracy – rzucił Adam, gdy rano stawiałam walizkę przy drzwiach. – Wezwij taksówkę. Może dobrze nam zrobią te dwa tygodnie oddzielnie.
Koła pociągu turkotały po torach, a ja z każdym kilometrem oddalałam się od Adama, od naszego małżeństwa. W którym od dłuższego czasu nam się nie układało. Chyba przechodziliśmy małżeński „kryzys wieku średniego”. Wszystko mnie w Adamie drażniło, czułam się nim zmęczona, irytowała mnie jego przewidywalność. Więc ucieszyłam się, że nadarzyła się okazja, by spojrzeć na sprawy z dystansu.
Odebrałam klucz do pokoju w malowniczo położonym na peryferiach Międzyzdrojów pensjonacie. Przekręcałam go w drzwiach, gdy z sąsiedniego pokoju wyłonił się wysoki, siwiejący szatyn.
– Dzień dobry. Miłego wypoczynku – posłał w moją stronę uśmiech jak z reklamy pasty do zębów.

Rano wstałam z postanowieniem, że zamiast się zamartwiać małżeńskimi problemami, będę korzystała z uroków otoczenia. Pierwszy krok – wypożyczenie roweru. Kiedy dotarłam do wypożyczalni, okazało się, że wszystkie rowery „wyszły”. Za to chwilę po mnie zjawił się mój sąsiad o amerykańskim uśmiechu. Przedstawiliśmy się sobie, wymieniliśmy uprzejmości i rozeszliśmy się. Potem jeszcze kilka razy spotkaliśmy się przypadkiem. W końcu Robert zaprosił mnie na kawę, a któregoś wieczoru zaproponował:
– Skoro nie możemy nigdzie pojechać na rowerach, zabiorę cię jutro samochodem w fajne miejsce.

– Patrzenie na fale mnie uspokaja – powiedział w zadumie, kiedy dotarliśmy do celu wycieczki. – Ten rok był taki trudny i moja żona... – urwał nagle Robert. – A ty dlaczego przyjechałaś bez męża? Widzę przecież, że masz obrączkę.
– Ja też miałam trudny rok – powiedziałam cicho. Uśmiechnął się.
Doszliśmy na brzeg stromej skarpy.
– Jedna ściana i kilka przęseł. Tylko tyle zostało z gotyckiego kościółka, reszta runęła do morza – wyjaśnił Robert. – Woda jest jak czas: zachłanna, nieubłagana. Nie widzisz, że płynie, jaką ma siłę. A potem jest już za późno – westchnął głęboko. Nagle odwrócił się do mnie, jednym ruchem przyciągnął do siebie i mocno pocałował.

Zbliżał się koniec mojego urlopu. A z nim koniec spacerów przy księżycu, romantycznych wycieczek. Więc gdy trzynastego dnia pobytu Robert zaprosił mnie do siebie na wino, wahałam się tylko chwilę. A przecież wiedziałam, co takie zaproszenie oznacza… Butelka szampana szybko się skończyła. Robert wesoło zaproponował, że skoczy do baru po następną. Ledwo zamknęły się za nim drzwi, zadzwonił telefon. Nie zastanawiając się, podniosłam słuchawkę.
– Kim pani jest? Chcę rozmawiać z moim mężem! – zażądał zimny, stalowy głos. Szybkie kroki na korytarzu – Robert musiał usłyszeć dźwięk dzwonka. Wyrwał mi słuchawkę, odepchnął na bok.
– Tak? Nie, nie, to sprzątaczka. Obsługa jest zupełnie nie na poziomie – Robert tłumaczył się stalowemu głosowi jak uczniak.
Bez słowa wzięłam torebkę i poszłam do swojego pokoju.
Wyszłam na balkon i usiadłam na leżaku. „Sprzątaczka. Nie na poziomie” – dudniło mi w głowie. I nagle zatęskniłam za Adamem, za jego przewidywalnością. Zrobiło mi się smutno. „Jak mogłam w ogóle myśleć o zdradzie? Będę musiała mu o tym powiedzieć”. A teraz stoję na dworcu naprzeciw Adama.

– Ja… Muszę ci powiedzieć, że w trakcie tego urlopu… Zrozumiałam, że cię kocham. I zrobię wszystko, żeby uratować nasze małżeństwo – mówię. Minęło pół roku. Teraz, szykując się do zabawy sylwestrowej z Adamem, jestem szczęśliwa.  

Więcej prawdziwych historii:
„Randki przez internet są jak wrzód na tyłku. Straciłam nerwy na oszustów, napalonych osiłków i zdradzających mężów”
„Po 5 latach w Norwegii tęskniłem za domem, ale nie mogłem wrócić. Żona mi nie pozwalała, bo chciała więcej pieniędzy”
„Robiłam wszystko, by w końcu schudnąć i wypięknieć. Nie dla siebie, nie dla męża – dla kochanka”

Redakcja poleca

REKLAMA