„Zdębiałam, gdy wyszło, że mąż ma córkę ze starą kochanką. Przyjęłam ją pod swój dach, ale żmii nie chodziło o sentymenty”

kobieta myśli o córce męża fot. Adobe Stock, guerrieroale
„Dlaczego to zrobiła? Od początku chciała zniszczyć naszą rodzinę. Miała do Darka ukryty żal o to, jak dużo przeszła w życiu. Nie rozumiała, że jej ojciec nie miał w tym żadnego udziału. Nienawidziła mojego męża, moich dzieci i mnie. Powtarzała, że to jej należało się nasze życie”.
/ 20.05.2023 20:30
kobieta myśli o córce męża fot. Adobe Stock, guerrieroale

Każdy człowiek ma jakieś priorytety. Moim była i nadal jest rodzina. Od zawsze widziałam siebie w małym domku na wsi, z kochającym mężem u boku i otoczoną gromadką dzieci.

Odebrałam tradycyjne wychowanie, więc wierzę, że właśnie taki jest sens naszego istnienia. Gdy w naszym życiu pojawiła się Natalia, byłam przekonana, że moją misją jest stworzenie jej domu, którego tak naprawdę nigdy nie miała. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo pomyliłam się co do tej niewinnie wyglądającej dziewczyny. Wystarczył rok jej obecności w naszym domu, by szczęśliwe życie, które dotąd wiedliśmy, zmieniło się w istne piekło. Ten koszmar jest już za nami, ale złe wspomnienia pozostaną na całe życie.

Gdy poznałam Darka, poczułam się jakby spadł na mnie promień słońca w zimny, pochmurny dzień.

W wieku szkolnym nie przypominałam swoich rówieśniczek. Nie interesowały mnie imprezy i zabawa do białego rana. Nie nakładałam makijażu, by udawać starszą niż byłam. Modne stylizacje? Trendy lansowane w żurnalach? Nic z tych rzeczy. Zamiast tego wolałam poznawać romantyczny świat, który w swoich książkach przedstawiali Jane Austen i Thomas Hardy. Czułam się wyobcowana. Dziewczyny nie zwierzały mi się ze swoich sekretów, a chłopcy nie zapraszali mnie na randki. W końcu zaczęłam wierzyć, że pisana jest mi samotność.

Wszystko zmieniło się na studiach. Nagle okazało się, że jest więcej osób, które postrzegają świat tak samo jak ja. Jedną z nich był Darek – starszy o rok student polonistyki. Uwielbiałam z nim rozmawiać. Nigdy nie brakowało nam tematów, a nasze poglądy były zbieżne prawie w stu procentach.

– Ten cały współczesny świat jest do niczego. Ludzie dążą do gromadzenia niepotrzebnych rzeczy, a gdy już je zdobędą, nie mają czasu, by cieszyć się nimi. Gdzie w tym pędzie miejsce dla rodziny? Jeżeli nie obudzimy się z tego letargu, sami skażemy nasz gatunek na zagładę – mówił.

W końcu powiedziałam sobie: „albo on, albo żaden”. Zanim skończył się drugi semestr, byliśmy już parą. Trzy lata później wzięliśmy ślub. Rodzice pomogli nam finansowo, więc mogliśmy kupić niewielkie mieszkanie. Oboje wiedzieliśmy jednak, że miasto nie jest miejscem dla nas. Niewielki domek na wsi – to właśnie był nasz cel.

Życie jak w romantycznej powieści

Po skończeniu studiów zaczęłam pracę jako nauczycielka wczesnoszkolna. Darek pracował jako asystent na uczelni i dalej zdobywał wykształcenie. Miał marzenie, by zostać wykładowcą akademickim i realizował je krok po kroku. Nie zarabialiśmy dużo, ale żyliśmy oszczędnie, a ja po godzinach udzielałam korepetycji. Po kilku latach mieliśmy odłożoną całkiem przyzwoitą sumę. Gdy pojawiła się korzystna koniunktura na rynku nieruchomości, sprzedaliśmy nasze mieszkanko i kupiliśmy stary i niewielki, ale za to uroczy domek. Rodzice nie byli tym zachwyceni.

– Dzieci, czy wy zdajecie sobie sprawę, jak dużo pracy i pieniędzy będziecie musieli włożyć w ten dom? Przecież to kompletna ruina– powtarzała nam moja mama. 

My jednak wiedzieliśmy, że to właśnie jest nasze miejsce. Że w tym domu chcemy wychować nasze dzieci. Rok później na świat przyszła Marta, nasza pierwsza pociecha. Dwa lata później urodziłam Krzysia. Darek piął się po szczeblach kariery i zarabiał wystarczająco, bym mogła skupić się na prowadzeniu domu. Wszystko układało się idealnie, dokładnie tak, jak kiedyś to sobie wymarzyłam.

„Nie może pani mieć więcej dzieci”

Nie zamierzaliśmy poprzestać na dwóch pociechach. W naszym domu i naszych sercach wciąż było wolne miejsce, które chcieliśmy zapełnić. Coś jednak było nie tak. Mimo naszych starań, przez rok nie mogłam zajść w ciążę. Jednocześnie zaczęłam odczuwać niepokojące objawy. Mimo że przesypiałam całą noc, wstawałam zmęczona, a uczucie zimna towarzyszyło mi nawet latem.

– Dorota, nie możesz zwlekać. Musisz wykonać badania – powiedział mi Darek.

Po serii badań, lekarz postawił diagnozę. – Pani Doroto, ma pani niedoczynność tarczycy. To stąd biorą się objawy, o których wspomniała pani w wywiadzie i problemy z zajściem w ciążę – stwierdził. – Nie może pani mieć więcej dzieci, przynajmniej na razie. Nawet jeżeli się uda, ryzyko poronienia jest duże.

Byłam zdruzgotana tą informacją. Zresztą, mój mąż też. Po pewnym czasie pogodziliśmy się jednak z tym, co zaserwowała nam rzeczywistość. Mieliśmy już dwójkę cudownych pociech, to podtrzymywało nas na duchu. Niebawem miało się jednak okazać, że naszej rodzinie pojawi się ktoś jeszcze.

Nie mogliśmy zostawić jej bez pomocy

To był ciepły sierpniowy dzień. Przygotowywałam właśnie obiad, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

Darek, otwórz. Ja mam ręce pełne roboty – poprosiłam męża, ale on pozostawił moje wołanie bez odpowiedzi.

– Tatuś szuka jakiś dokumentów na strychu – poinformował mnie Krzyś.

Jasne, wszystko na mojej głowie. Otworzyłam gościowi i spostrzegłam, że w progu stoi młoda, najwyżej 19-letnia dziewczyna.

– Dzień dobry, czy tu mieszka pan Tomaszewski? – zapytała uprzejmie.

W tym momencie pomyślałam, że to jedna ze studentek próbuje dostarczyć zaległą pracę, licząc na zaliczenie.

– Tak, ale mąż jest w tej chwili zajęty. Przekazać mu coś czy zaczekasz?

– Zaczekam, to dla mnie bardzo ważne.

– Dobrze. Nie stój więc w progu, tylko wejdź do środka.

Darek akurat schodził ze strychu obładowany swoimi teczkami. – Kochanie, ktoś do ciebie – powiedziałam.

W czym mogę ci pomóc, młoda damo? – zapytał mój mąż.

– Sama nie wiem, jak mam to panu powiedzieć. Najlepiej zacznę od początku – powiedziała łamiącym się głosem. – Nazywam się Natalia G. Moja mama nazywała się Hanna G. Czy to coś panu mówi?

– Hanna G... tak, oczywiście. Znaliśmy się w czasach studenckich, chyba na pierwszym roku. Przez krótki czas byliśmy parą, ale ona nagle wyjechała. Co u niej słychać?

– Zmarła 6 lat temu. Nieoperacyjny guz mózgu.

– Bardzo mi przykro...

– Proszę pozwolić mi skończyć, bo jak nie powiem tego teraz, pewnie nigdy nie zdobędę się na odwagę – przerwała niepewnie. Panie Tomaszewski, jest pan moim ojcem.

Nagle na pobladłym czole Darka pojawiły się krople potu, a teczki, które trzymał spadły z impetem na podłogę. Nie wiem, kto był w większy szoku, on czy ja.

Natalia opowiedziała nam swoją smutną historię. Zanim zmarła jej mama, mieszkała w lokalu komunalnym. Hanna starała się utrzymać siebie i swoją córkę ze skromnej pensji sprzątaczki. Nie wiadomo dlaczego wolała przerwać studia i wyjechać, niż powiedzieć Darkowi o ciąży. Na łożu śmierci powiedziała Natalii, kto jest jej tatą. Dziewczyna trafiła do domu dziecka. Po 18. urodzinach dostała mieszkanie socjalne i skromną zapomogę na kontynuowanie nauki. Dorabiała bez umowy jako opiekunka dzieci, ale i tak trudno było jej związać koniec z końcem.

Nie mogłam mieć o nic pretensji do Darka. W końcu z mamą dziewczyny spotykał się, zanim mnie poznał, a córki tak naprawdę nie porzucił bo nie wiedział o jej istnieniu. Postanowiliśmy pomóc Natalii.

– Dorota, ja nie mogę jej tak zostawić. Zobacz, z jak trudnej pozycji musi wkroczyć w samodzielność. Jeżeli jej nie pomożemy, będzie miała tak samo trudne życie, jak jej mama – stwierdził mój mąż.

Nie mogłam się z nim nie zgodzić. Każdy zasługuje na swoją szansę. Dla Natalii, my byliśmy tą szansą.

Pozwoliliśmy, by zwiodły nas pozory

Natalia szybko zaaklimatyzowała się w naszym domu. Marta i Krzyś byli zachwyceni starszą siostrą. Biedna dziewczyna wprost nie mogła się od nich odpędzić, zwłaszcza od Marty. Córka mojego męża miała zapewniony dach nad głową. Nie musiała się martwić, że czegoś jej zabraknie. W takich warunkach mogła bez stresu kontynuować edukację.

Mniej więcej po trzech miesiącach zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Zaczęłam gubić dokumenty i klucze. Oprócz tego byłam przekonana, że regularnie ubywa mi gotówki z portfela.

– Kochanie, wiesz przecież, że twoja choroba objawia się problemami z pamięcią. To naprawdę nic wielkiego – zapewniał mnie mąż. Ja jednak wiedziałam, że to nie to. Leczenie dawało dobre rezultaty i stan mojej tarczycy był względnie stabilny. Wtedy jeszcze nie podejrzewałam Natalii.

– Mamusiu, gdzie jesteś? Czekam tu na ciebie już od godziny – usłyszałam pewnego dnia w słuchawce, gdy odebrałam telefon od Krzysia.

– Jak to od godziny? Przecież po szkole miałeś mieć jeszcze trening.

– Dzisiaj nie mamy zajęć, trener jest chory. Natalia miała powiedzieć ci o tym.

Byłam przekonana, że nie przekazała mi tej informacji, ale ona szła w zaparte. – Dorota, mówiłam ci o tym. Nie zrzucaj na mnie swoich problemów z pamięcią. Najgorsze, że Darek wolał uwierzyć swojej córce, którą ledwo znał, niż mi. Od tej pory postanowiłam, że baczniej będę się jej przyglądać.

– Natalia, zrobisz nam frytki? – poprosiła pewnego dnia Marta.

– Słonko, muszę skończyć pracę, jutro mam ostateczny termin – odpowiedziała.

Wolę, by moje dzieci jadły zdrowe posiłki, ale chcę też, żeby mogły cieszyć się dzieciństwem, więc od czasu do czasu pozwalam im na takie „rarytasy”.

– Kochanie, pozwól siostrze się uczyć. Za pół godziny zrobię wam te frytki, skończę tylko w ogródku – zapewniłam.

Zanim zdążyłam uporać się z chwastami, do moich nozdrzy dobiegł duszący zapach dymu. Przerażona wbiegłam do domu. Kuchnia stała w płomieniach. Straż pożarna stwierdziła, że przyczyną pożaru był pozostawiony na gazie przegrzany garnek z olejem.

– Dorota, co się z tobą dzieje? Spaliłaś pół domu! A gdyby dzieci nie były na podwórku? Wolę nie myśleć, co by się wtedy mogło stać!

Darek był wściekły. Na nic się zdały moje zapewnienia, że nawet nie zaczęłam przygotowywać dzieciom posiłku.

– Nie kłam, Natalia widziała, jak wchodzisz do domu. To znowu te twoje problemy z pamięcią. Musisz zmienić leki, albo najlepiej lekarza!

Ja jednak byłam pewna swego. Szczęśliwie tydzień wcześniej zainstalowaliśmy monitoring. W naszej okolicy nasiliły się włamania, więc było to całkiem logiczne posunięcie. Centralka spłonęła, ale nowoczesny system w czasie rzeczywistym zapisywał nagranie w chmurze. Było dokładnie tak, jak myślałam.

Nagranie ukazało Natalię stawiającą garnek z olejem na kuchence. Dlaczego to zrobiła? Od początku chciała zniszczyć naszą rodzinę. Miała do Darka ukryty żal o to, jak dużo przeszła w życiu. Nie rozumiała, że jej ojciec nie miał w tym żadnego udziału. Nienawidziła mojego męża, moich dzieci i mnie. Powtarzała, że to jej należało się nasze życie. Natalia już nie mieszka z nami. Obecnie znajduje się pod opieką specjalistów. Wyremontowaliśmy kuchnię, ale rany, które zadała nam swoim postępowaniem, nie zagoją się szybko.  

Czytaj także:
„Myślałem, że mamy szansę na wspólną przyszłość, ale ona wykorzystała mnie, by odegrać się na swoim chłopaku”
„Nakryłam męża w łóżku z nianią naszych córek. Zostawił mnie z dziećmi, bo nie byłam dla niego prawdziwą kobietą”
„Syn narzeka, że go kontroluję. Mam do tego prawo, bo całe życie od ust sobie odejmowałam, by jemu nic nie zabrakło”
„Związałem się z alkoholiczką. Co tydzień obiecywała mi, że przestanie pić. Ja wciąż wierzę, że się zmieni”

Redakcja poleca

REKLAMA