„Zbłaźniliśmy się na wakacjach na Zachodzie. Było nam wstyd, że zachowywaliśmy się jak wiejskie głupki!”

Zrobiliśmy z siebie pośmiewisko na wakacjach na Zachodzie fot. Adobe Stock, dream@do
„– Dziadek takiego kmiota z siebie wtedy zrobił, że aż wstyd mówić. Kmiota! Głupiej jajecznicy nie umiał usmażyć, tylko chleb z dżemem w tym ichniejszym dobrobycie na śniadanie wcinaliśmy. – A nie pamiętasz, jak z łazienki wyszłaś przerażona, że coś w wannie zepsułaś? I za nic się w niej kąpać już nie chciałaś, a to zwykły hydromasaż był”.
/ 08.07.2022 08:30
Zrobiliśmy z siebie pośmiewisko na wakacjach na Zachodzie fot. Adobe Stock, dream@do

Niedawno byliśmy z żoną na rodzinnej parapetówce u naszej dorosłej wnuczki. Matylda z dumą prezentowała nam swoje, dopiero co wyremontowane, gniazdko – okazyjnie kupioną kawalerkę.

Ładnie to sobie wszystko wymyśliłaś – Zosia wycałowała dziewczynę, z podziwem rozglądając się dookoła. – To mówisz, że wcale tu nie masz gazu?

– No nie, babciu. Tak jest bezpieczniej, zdrowiej, i w ogóle… – zaśmiała się. – Garnki się nie będą kopcić.

– To znaczy, że piecyk też masz elektryczny? – upewniła się Zosia.

– To nie jest piecyk, babciu – uśmiechnęła się wnuczka, wskazując na szklaną, czarną taflę. – Tylko płyta indukcyjna…

– Pamiętasz, Stasiu, prawie taką samą miał ten twój kuzyn w Szwecji, co nas zaprosił na tydzień – zastanowiła się żona.

– No dobre już parę lat temu.

Byliśmy wtedy tacy głupi!

Przestraszyłem się, że przy całej rodzinie będzie chciała opowiedzieć tę historię. A ja przecież na niezłego głupka wtedy wyszedłem. No i rzeczywiście…

– Taką samą płytę tam mieli – pokiwała głową Zosia. – Myśmy pierwszy raz widzieli taką nowoczesność, u nas zwykły blaszany piecyk w kuchni stał, z fajerkami, na węgiel, jak to na wsi – popatrzyła na mnie. – No i dziadek takiego kmiota z siebie wtedy zrobił, że aż wstyd mówić.

– Zaraz tam kmiota – obruszyłem się. – Skoroś taka mądra, to czemu sama tej jajecznicy nie zrobiłaś, co?

– A kto mi obiecał śniadanie do łóżka? – Zosia popatrzyła na mnie krzywo.

– Ojej, przestańcie, bo się jeszcze pokłócicie – przerwała nam Matylda. – Chętnie posłucham, jak to dziadek zrobił z siebie…

– Kmiota! – fuknęła moja żona. – Głupiej jajecznicy nie umiał usmażyć, tylko chleb z dżemem w tym ichniejszym dobrobycie na śniadanie wcinaliśmy.

Nie mogłem dopuścić, żeby żona przekazała tamto wydarzenie po swojemu, wiedziałem, jak umie ubarwić najprostszą sytuację. Zrobiłaby ze mnie koncertowego głupka, jak nic! Postanowiłem więc, że sam opowiem o naszym wyjeździe do kuzyna, który ożenił się ze Szwedką…

U nas w kraju dopiero co zaczęło się normalne życie, a każdy dobrze pamiętał puste półki w sklepach, kartki na wszystko i kupowanie byle szamponu „spod lady”. A tam, w mieszkaniu kuzyna, w łazience stało nie tylko kilka różnych butelek z szamponami, ale kolorowe tuby z balsamem do ciała i kremami, a wiszące obok toalety rolki w kwiatowy wzór pachniały jak najpiękniejszy ogród.

Teraz to zwyczajna rzecz, ale wtedy!

Szkoda gadać. Kuzyn z żoną odebrali nas z lotniska, zawieźli do siebie i gdy już oczy przestały nam wchodzić z orbit na widok tego wszystkiego w ich mieszkaniu, siedliśmy do kolacji. Wtedy wydawało nam się, że to prawdziwie królewska uczta jest, chociaż potrawy były proste i niewyszukane. Następnego ranka gospodarze poszli do pracy (dla nich to był powszedni dzień), a myśmy zaczęli korzystać z życia. Kuzyni, co prawda, wręcz nam polecili korzystać ze wszystkiego, co było w ich mieszkaniu, z szafek w kuchni i pełnej smacznego jedzenia lodówki, ale tak prawdę powiedziawszy, zostawili nas w tym swoim pięknym apartamencie zupełnie samych, zdanych tylko na siebie. A my?

Wstyd przyznać, ale nie za bardzo wiedzieliśmy, jak obsługiwać te ich niektóre wymyślne urządzenia. Jak choćby tę elektryczną płytę w kuchni.

– Dziadek obiecał mi śniadanie do łóżka – wtrąciła się Zosia. – Ja zażyczyłam sobie jajecznicę, taką prawdziwą, na szynce, z pieczarkami i pomidorami – westchnęła. – Tyle że mój mąż ukochany nie umiał nawet włączyć tej ich kuchenki.

– Nieprawda! – zaperzyłem się. – Powciskałem guziczki, wydawało mi się, że dobrze – zacząłem wyjaśniać. – Jajka rozbiłem do miski, jak należy, wziąłem rondelek, chcę go postawić na tym ich palniku, dotykam ostrożnie palcem szkła, czy już się rozgrzało, a tu nic – sam się roześmiałem na wspomnienie tamtej mojej nieudolności.

– Naprawdę? – zapytała wnuczka.

– No podkręciłem bardziej to pokrętło, czekam jak głupi z rondlem w ręce i dalej nic. Ta płyta nie chciała się rozgrzać… – przerwałem, bo obie panie, moja żona i wnuczka zaczęły się śmiać.

– No przecież, dziadku, płyta się nie rozgrzewa – potrząsnęła Matylda głową. – Właśnie dlatego, bo jest indukcyjna, gotuje się na niej, a ona nie jest wcale gorąca.

– Teraz to ja to wiem – odparłem. – Ale wtedy obeszliśmy się tylko smakiem. Wylałem te jajka do muszli w toalecie.

– A kuzynom nic a nic nie powiedzieliśmy – śmiała się Zosia. – Bo przecież wstyd było się przyznać, że z mojego chłopa taki kmiot straszny jest.

– No ty też, moja droga, nie wiedziałaś, co z tym fantem zrobić – poklepałem żonę po ramieniu. – A nie pamiętasz, jak z łazienki wyszłaś taka przerażona, że coś w wannie zepsułaś, bo się zewsząd woda leje? – spytałem ją. – I za nic w świecie się w niej kąpać już nie chciałaś, a to zwykły hydromasaż był.

– Dobra, dobra – przerwała mi Zosia. – Nie wracajmy już do tego, strasznie byliśmy zacofani, aż się wierzyć nie chce!

Usiedliśmy za stołem, całą rodziną, w kręgu pomarańczowego światła lampy. Cieszyliśmy się, że nasza Matylda ma taki piękny dom, że może się cieszyć tą nowoczesnością, tym wszystkim, co kiedyś nam nie było dane. Bo żyliśmy w całkiem innej bajce, niż ona teraz…

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA