„Zazdrosna teściowa wpadała do nas bez zapowiedzi. Wymyśliłam plan, dzięki któremu już zawsze puka do drzwi”

kobieta dumna z siebie fot. Adobe Stock, Alexandr
„Z czasem czułam się coraz bardziej sfrustrowana. To był przecież nasz dom, nasza przestrzeń! Chciałam mieć możliwość spokojnie oglądać serial w piżamie albo leniwie kręcić się po kuchni w niedzielny poranek, a nie martwić się, że nagle usłyszę trzask drzwi i Krystyna stanie na progu z torbą pełną jedzenia i plotek”.
/ 31.01.2025 21:15
kobieta dumna z siebie fot. Adobe Stock, Alexandr

Z Piotrem, moim mężem, tworzę szczęśliwy związek od pięciu lat. Mieszkamy w niewielkim, ale przytulnym domku na przedmieściach. Wszystko układa się znakomicie, poza jednym drobnym problemem: moja teściowa nie zna takich słów jak „prywatność” czy „granice”.

Teściowa nie ma hamulców

Krystyna, mama Piotra, to kobieta... energiczna. Jest przedsiębiorcza i pracowita, nie można jej tego odmówić, ale przy tym jest też przekonana, że wie najlepiej, co jest dla nas dobre. Regularnie wygłasza swoje opinie na temat naszego życia, męczy nas krytyką, gdy robimy coś niezgodnego z jej przekonaniami albo próbuje nas nakłonić do zmiany zdania. Ale nie to jest najgorsze: najbardziej mnie irytuje to, że Krystyna potrafi do nas przychodzić zupełnie bez zapowiedzi. Ba, nawet nie puka, ani nie dzwoni dzwonkiem – po prostu otwiera drzwi kluczem, który Piotr dał jej na wszelki wypadek.

Na początku chciałam jeszcze wyjaśnić tę sprawę pokojowo i kulturalnie – ale niestety, każda rozmowa z Piotrem na ten temat kończyła się tak samo. Prosiłam go, by powiedział swojej mamie, że nie chcemy takich wizyt. On z kolei obiecywał, że spróbuje, ale zawsze kończyło się na niczym. Gdy tylko delikatnie zasugerował jej, że może powinna najpierw zadzwonić, zaczynała się histeria.

– Przecież robię to wszystko dla waszego dobra! Troszczę się o was, a ty mnie tak traktujesz? – wykrzykiwała, a Piotr szybko zmieniał temat.

Cóż, mąż nie należał do zbyt asertywnych, stanowczych osób. Niemniej, naprawdę, jak na swoje możliwości, starał się dać matce do zrozumienia, że przekracza nasze granice. Niestety, Krystyna po prostu niczego nie rozumiała.

Miałam tego dosyć

Z czasem czułam się coraz bardziej sfrustrowana. To był przecież nasz dom, nasza przestrzeń! Chciałam mieć możliwość spokojnie oglądać serial w piżamie albo leniwie kręcić się po kuchni w niedzielny poranek, a nie martwić się, że nagle usłyszę trzask drzwi i Krystyna stanie na progu z torbą pełną jedzenia i plotek. Ba, powinnam mieć nawet możliwość chodzić nago, gdybym tylko chciała!

Kulminacja nastąpiła pewnego piątkowego popołudnia. Byłam sama w domu, ubrana w stary, poplamiony dres, bo planowałam posprzątać przed weekendem. Nagle usłyszałam klucz w zamku. Do salonu wpadła teściowa z jakąś babą, którą widziałam pierwszy raz w życiu.

– No, no, widzisz, Helenko, moja synowa to nowoczesna pani domu. Bałagan jej nie przeszkadza – zachichotała z przekąsem, rozglądając się krytycznie po nieładzie w salonie.

– To nie uprzedzałaś, że będziemy razem? – zapytała nieco speszona krewna.

– A tam, tu przecież jak u siebie! – zbagatelizowała

Płonęłam ze wstydu i złości. Byłam tak wściekła, że nawet nie umiałam wymyślić riposty.

Mąż nie widział problemu

Tego wieczoru, gdy Piotr wrócił z pracy, wyłożyłam mu wszystko, co leżało mi na sercu. Powiedziałam, że musi coś z tym zrobić, bo po prostu nie wytrzymam tak dłużej.

– Ada, wiesz, jaka ona jest... – zaczął, ale natychmiast mu przerwałam.

– Nie! To nie jest żadne usprawiedliwienie. Skoro ty nie potrafisz jej postawić granic, ja to zrobię.

– Ale jak? – zdziwił się.

– Wymyślę coś. Ale tak dalej być nie może. Może i jest dorosła, może i jest twoją matką, ale trzeba ją nauczyć kultury.

I faktycznie, jeszcze tego samego wieczoru przyszedł mi do głowy iście szatański plan... Wymagał zgody męża, a do tego odrobiny odwagi (a może nawet zuchwalstwa), ale był świetny.

Już ja jej dam popalić!

Kilka dni później Krystyna wyjątkowo zapowiedziała, że wpadnie do nas w czwartek po południu. Zdarzało jej się to, choć nigdy nie zapowiadała konkretnej godziny i, oczywiście, nie pukała.

– Twoja mama ma dziś wpaść. Oczywiście, nie powiedziała o której, dlatego będę obserwować przez okno czy idzie. A wtedy zabierzemy się do roboty...

Piotr spojrzał na mnie z lekkim niepokojem, ale tylko się uśmiechnęłam. Byłam gotowa. Wiedziałam, że jak zwykle wejdzie bez pukania. Nawet drzwi zostawiłam otwarte, żeby nie musiała szukać klucza...

W dzień wizyty ubrałam się w najbardziej odważny, koronkowy zestaw, jaki miałam. Piotr, choć początkowo zdezorientowany, szybko podchwycił mój pomysł. Kiedy Krystyna zbliżała się do naszego domu, szybko odskoczyłam od okna i... wskoczyłam na męża. Oczywiście, miałam rację. Teściowa ani myślała zapukać czy też się zapowiedzieć.

Chciało mi się śmiać

Usłyszałam trzask drzwi i znajomy głos:

– Dzień dobry!

Krystyna wkroczyła do salonu, kiedy ja siedziałam na kolanach męża, w dość jednoznacznej pozycji. Piotr rzucił na mnie spojrzenie na granicy rozbawienia i zakłopotania.

Teściowa zamarła w progu. Jej twarz poczerwieniała, a oczy zrobiły się wielkie jak spodki.

Matko Boska, co wy wyprawiacie?! – wykrztusiła.

– Mamo! – wrzasnęliśmy obydwoje.

– Chyba wypadałoby zapukać, jak się do kogoś wchodzi, nieprawdaż? Uniknęłoby się takich niespodzianek – mruknęłam złośliwie, pospiesznie okrywając się szlafrokiem.

– No ja… Nie wiedziałam, że… – zaczęła się plątać.

Widząc jej zmieszanie, postanowiłam jeszcze bardziej dolać oliwy do ognia.

– Nie wiedziałaś, że jesteśmy małżeństwem? Że możesz nas zastać w intymnej sytuacji we własnym domu?

Teściowa tylko pokiwała głową i wycofała się z domu, błyskawicznie zamykając za sobą drzwi. Gdy tylko wyszła, wybuchliśmy śmiechem. Piotr przyznał, że chociaż pomysł był odważny, to chyba skuteczny...

Mój plan się powiódł

Po tym incydencie w domu zapanowała błoga cisza. Przez kilka dni czekałam z lekkim napięciem, myśląc, że Krystyna prędzej czy później znowu się zjawi. Ku mojemu zaskoczeniu, minął tydzień, a ona ani razu nie wparowała, nie zapukała do drzwi, ani nawet nie zapowiedziała wizyty. W końcu zadzwoniła do Piotra, ale tym razem rozmowa była inna niż zwykle.

– Piotrusiu, czy mogę was odwiedzić w niedzielę? Chciałabym przynieść wam trochę swoich przetworów – powiedziała z wyraźnym zakłopotaniem w głosie, które Piotr zauważył natychmiast.

– Oczywiście, mamo, ale tylko jeśli zadzwonisz, zanim przyjdziesz. Ada nie lubi niespodzianek – odpowiedział stanowczo.

Byłam pod wrażeniem, bo pierwszy raz widziałam, jak Piotr jasno stawia granice!

Czasem trzeba zawalczyć o swoje

Niedziela w końcu nadeszła. Krystyna zapukała do drzwi – co było dla niej wydarzeniem historycznym – po czym weszła z torbą pełną słoików dżemu i kiszonych ogórków. Jej spojrzenie na chwilę zatrzymało się na mnie, ale tym razem nie zobaczyłam w nim ani odrobiny dezaprobaty. Byłam schludnie ubrana, uczesana, a w domu był porządek.

– Ale tu u was dziś ładnie. Dziękuję, że mnie zaprosiliście – powiedziała, siadając na stołku w kuchni.

– To nasz dom, ale zawsze jesteś mile widziana, jeśli tylko dasz nam znać wcześniej – powiedziałam z uśmiechem, choć nie bez cienia triumfu.

Choć trudno było mi w to uwierzyć, wyglądało na to, że lekcja, którą jej dałam, rzeczywiście przyniosła efekty.

Od tego czasu wizyty Krystyny stały się rzadsze i zawsze były zapowiedziane. Czasami nawet przynosiła kawę lub coś słodkiego, czasami chwaliła to, jak urządziłam dom albo poukładałam przyprawy w kuchni. Piotr zauważył pozytywne zmiany i często mi za to dziękował.

– Wiesz, nigdy bym nie pomyślał, żeby odwalić coś takiego. Ale jak widać, czasem trzeba podjąć drastyczne kroki – powiedział pewnego wieczoru, obejmując mnie, gdy siedzieliśmy na kanapie.

– Każdy ma swoje granice. Twoja mama musiała się nauczyć, że również my mamy swoje – odpowiedziałam, opierając głowę na jego ramieniu.

Czy Krystyna całkowicie przestała być wścibska? Nie, czasami wciąż zdarza jej się zadzwonić w najmniej odpowiednim momencie i zrobić nam aferkę, bo nie odwiedziliśmy zupełnie nieznanej ciotki podczas wyprawy na Suwalszczyznę, albo zdecydowaliśmy się spędzić święta za granicą, ale to już drobiazgi w porównaniu z tym, co było wcześniej.

Najważniejsze jest to, że teraz, gdy ktoś zapyta mnie o nasze relacje, mogę szczerze powiedzieć: „Z Krystyną żyjemy w zgodzie. Ja nie wchodzę na jej terytorium, a ona na moje. No, przynajmniej nie bez pukania”.

Adrianna, 31 lat

Czytaj także: „Szwagierka zamiast dzieci robiła karierę. Nie wytrzymałam, gdy zaczęła traktować moją córkę jak zabawkę”
„Odkąd poznałam tajemnicę synowej, mam ochotę posłać ją do piekła. Jak mogła zrobić coś tak obrzydliwego?”
„Znudziło mi się bycie matką. Nie chce mi się już słuchać ciągłego jęczenia i marudzenia moich dzieci”

 

 

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA