„Zazdrościłam Marioli kariery i sukcesów. Okazało się, że to nie talent i ciężka praca, tylko jej obłuda i... cudzołożenie”

koleżanki plotkują przy kawie fot. Adobe Stock, .shock
„Dlaczego ona miała wszystko, a ja nic? Dlaczego to ona miała domek z ogródkiem, a ja musiałam mieszkać z rodzicami i wysłuchiwać ich narzekań?".
/ 03.01.2023 08:03
koleżanki plotkują przy kawie fot. Adobe Stock, .shock

Zazdrościłam Marioli. Od kiedy pamiętam, była kimś, kto wygrywa, ma talent, urodę i szczęście. A ja? W przeciwieństwie do niej ja miałam niewiele. O narzeczonym mogłam co najwyżej pomarzyć; w pracy użerałam się zarówno ze współpracownikami, jak i klientami; a po pracy bliższa i dalsza rodzina dobijała mnie ciągłymi pytaniami, kiedy wyjdę za mąż, i radami, jak go znaleźć.

Z Mariolą chodziłyśmy razem do przedszkola, podstawówki i liceum. Bawiłyśmy się razem, czasami odrabiałyśmy lekcje albo poszłyśmy do kina, ale bliską przyjaźnią bym tego nie nazwała. Brakowało zwierzeń, dzielenia się sekretami. Niby znałyśmy się niemal od zawsze, ale byłyśmy co najwyżej koleżankami z podwórka i szkoły. Zresztą Mariolę zawsze otaczało spore grono znajomych.

Była popularna, przebojowa, pełna optymizmu. To dzięki jej inicjatywie powstał w szkole klub książki, to ona założyła grupę, która pomagała słabszym uczniom w nauce, to ona wiodła prym podczas uroczystych akademii, a do tego była dobrą uczennicą i aktywnym sportowcem. Nauczyciele lubili ją i chwalili, rówieśnicy do niej lgnęli. Mnie też fascynowała, co tu kryć. 

Była kimś w rodzaju idolki. Marzyłam, by być taka jak ona. Dziewczyna, której zawsze wszystko się udaje. Jakim cudem? Może zgarniała wszystkie dostępne szanse od losu i dla innych nie starczało?

Po maturze nasze drogi rozeszły się na kilka lat. Mariola wybrała uczelnię w Krakowie, ja zostałam w naszym mieście, zadowalając się szkołą policealną. Zależało mi, żeby jak najprędzej podjąć pracę i wspomóc trochę domowy budżet.

Kiedy Mariola wróciła do miasta z rodziną i otworzyła własną firmę, ja już od kilku lat byłam zatrudniona w biurze rachunkowym, szkoliłam się i... narzekałam na swoją pracę. Zajmowałam się rozliczaniem dokumentów i byłam w tym niezła, ale tak naprawdę nie cierpiałam tej roboty.

Dlaczego ona dla niego pracuje?

Pewnego dnia spotkałyśmy się przypadkiem na rynku.

– Iza! Miło cię widzieć! – zawołała radośnie. – Co tam u ciebie słychać?

Przyglądałam się koleżance ze znajomą zazdrością.

Jeszcze bardziej wyładniała. Nie sądziłam, że może wyglądać lepiej niż kiedyś, a jednak…

– Jakoś leci – odparłam.

– Tylko jakoś? – roześmiała się.

– Musimy spotkać się na kawie i poplotkować. – Z eleganckiej torebki wyjęła notatnik i zaczęła wertować jego strony. – O, piątek mam wolny. To widzimy się w piątek o szesnastej.

– Zaraz, chwileczkę – zaoponowałam, bo przypomniała mi się obietnica dana mamie. W piątek miałam z nią jechać na zakupy. – Wtedy akurat nie mogę, może kiedy indziej?

Mariola zmarszczyła brwi – chyba nie przywykła, że koś jej odmawia– i znowu zerknęła do notesu.

– Przyszły wtorek. O osiemnastej – spojrzała na mnie.

– Okej, pasuje mi.

– To bądź na rynku, o tu, przy ławce. – pomachała mi ręką i poszła w swoją stronę.

Kiedy nadszedł wtorek, czekałam już pół godziny przed umówionym spotkaniem.

– Jesteś! – wstałam na jej na widok z ławki.

– Jestem – uśmiechnęła się. – To co, idziemy na kawę i ciastko? Mam nadzieję, że się nie odchudzasz?

– Mam na to za słabą wolę.

– Znam ten ból – odparła i obie zachichotałyśmy.

Usiadłyśmy w kawiarni i zaczęłyśmy rozmawiać. Odpowiadała o sobie dużo i chętnie. Dowiedziałam się, że projektuje reklamy, a założenie firmy było strzałem w dziesiątkę.

– Sama jestem zdziwiona, jak łatwo mi pozyskiwać klientów. Mąż mnie wspiera i jest ze mnie dumny. 

Mówiła też o mężu i córeczce, a ja robiłam się coraz bardziej zazdrosna. Dlaczego ona miała wszystko, a ja nic? Dlaczego to ona miała domek z ogródkiem, a ja musiałam mieszkać z rodzicami i wysłuchiwać ich narzekań?

Mariola nie zauważyła mojej smętnej miny. Gadała i gadała. Między innymi o tym, jak bardzo jest zajęta pracą nad ważnym projektem dla jednego z radnych naszego miasta.

– Dla tego dupka? – wyrwało mi się, gdy tylko wymieniła nazwisko.

– Dlaczego… dupka? – skrzywiła się. – To miły i szarmancki mężczyzna.

– Z pozoru. Naprawdę to playboy i damski bokser. Wszyscy gadają, że znęca się nad żoną.

Mariola wyprostowała się na krześle i spojrzała na mnie z naganą w oczach.

– Wszyscy, czyli nikt. Nie powinnaś powtarzać pomówień, bo możesz kogoś skrzywdzić – zbeształa mnie jak nauczycielka uczniaka.

Pokręciłam głową ze zdumieniem.

– Mariolka, wróciłaś tu niedawno, a wiesz lepiej ode mnie, co w trawie piszczy? – westchnęłam. – Jego żona złożyła ostatnio w sądzie pozew rozwodowy, a on ma marne szanse na reelekcję, mimo pleców i chodów gdzieś wysoko.

Koleżanka wzruszyła ramionami

– Nawet jeśli, nic mi do tego. Nie wnikam w życie prywatne klientów. Zlecają mi robotę i płacą za dobrze wykonane zadanie, nie za ocenę ich moralności.

Patrzyłam na nią i nie mogłam uwierzyć. Zawsze była taka cyniczna czy coś się z nią w stało w ciągu tych minionych lat? Czy to ta sama dziewczyna-anioł, która była stawiana rówieśnikom za wzór? Jaka by nie była prawda, szkoda już się stała – na kryształowym wizerunku mojej idolki pojawiła się rysa.

– Rób, jak uważasz – odparłam. – Ale ja bym nie podała draniowi ręki.

– Akurat dużo miałabyś do gadania, gdyby przyszedł do twojej szefowej i zlecił rozliczenia.

Chciałam zaprotestować, ale miała, niestety, rację.

– Ty jesteś szefową sama dla siebie – mruknęłam. – Masz wybór.

Mariola spojrzała na mnie z ukosa, a potem… uśmiechnęła się. Tak samo jak zwykle, czyli serdecznie i niemal zaraźliwie. Niemal, bo zrobiłam się podejrzliwa i nagle jej uśmiech wydał mi się zbyt nieszczery, zbyt miły, biorąc pod uwagę sytuację. Przecież ją skrytykowałam.

– Przepraszam, ale muszę już iść, zagadałyśmy się – oznajmiła. – Ja zapłacę, skoro ja zapraszałam. Następnym razem ty stawiasz.

To już wolę swoje skromne życie

I wyszła, całując mnie na pożegnanie w policzek, czego wcześniej nie robiła. Chciała zatrzeć przykre wrażenie? Nie pomogło. Dostrzeżona rysa pogłębiała się. Zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem osobę w moim wieku stać na własny dom? Może miała bogatego męża? Jeśli tak, to czy wyszła za niego z miłości, czy dla kasy?

Tłumaczyłam sobie, że uprzedzanie się jest niesprawiedliwe, ale podejrzliwość jest jak kornik: drąży i drąży. Kiedy na mieście pojawiły się plakaty reklamowe, na których widniała twarz radnego, znowu poczułam niesmak. Wiedziałam, że zrobiła je Mariola. Czyli nie wycofała się.

Minęły kolejne tygodnie. Mariolę widywałam czasami na mieście, z daleka, jednak żadna z nas jakoś nie kwapiła się, by podejść i zagadać. 

Bomba wybuchła niebawem. Żona radnego wygrała sprawy sądowe, dostała rozwód z winy męża, a przy okazji wyszło na jaw kilka rzeczy. Okazało się, że Mariola od lat była kochanką radnego! Jeszcze zanim został radnym, zanim Mariola wyjechała na studia, podczas których ją wspierał, by nie rzec wprost: sponsorował. Gdy wyszła za mąż, nie skończyli romansu ani interesów. To on pomógł jej założyć firmę i stał za większością zleceń. To ponoć on był ojcem jej dziecka!

Byłam w szoku. Czegoś takiego nigdy bym się po niej spodziewała. Mąż Marioli wystąpił o rozwód, a ona sama zamknęła firmę, zabrała córkę i wyjechała nie wiadomo dokąd. 

Znajomi, współpracownicy, klienci, nawet rodzina zaczęli się odcinać od skompromitowanej Marioli. Za jej lukrowanym wizerunkiem kryły się mrok, cudze cierpienie i upokarzające kompromisy, zamknięte gdzieś w głębokim lochu sumienia. Godziła się na to wszystko, przystawała na taką cenę. Dlatego choć miała tylu ludzi wokół siebie, to żadnego przyjaciela, któremu mogłaby się zwierzyć.

Nie sądziłam, że sytuacja się odwróci i zamiast zazdrościć Marioli, będę jej współczuć. Bo jeśli szczęście jest zbudowane na fałszywych podstawach, to już wolę moje skromne zadowolenie od czasu do czasu. I chyba jednak zmienię pracę. Ja naprawdę nie mam nic do stracenia…

Czytaj także:
„Dla rodziny byłam niewidzialna. Tylko przynieś, podaj, pozamiataj. Nawet w moje 40 urodziny byłam dla nich nikim”
„Myślałem, że spotkałem tę jedyną. Okazało się, że to córka mojego ojca, który zostawił nas lata temu”
„Nie mam szczęścia w miłości. Żony i kochanki mnie porzucają, wolą być w ramionach twardych macho, a ja jestem mięczak”

Redakcja poleca

REKLAMA