„Zawsze myślałam, że jestem kobietą silną i wyzwoloną. A tymczasem okazałam się zwyczajnym tchórzem, który boi się miłości"

Płacząca kobieta fot. Adobe Stock, Impact Photography
„Kiedy wróciliśmy do Krakowa, nasze drogi się rozeszły. Byłam pewna, że na zawsze. Wiele razy wyrzucałam sobie, że przynajmniej nie spróbowałam nawiązać jakiejś relacji z Norbertem. Tęskniłam za nim i za tym, co moglibyśmy razem robić".
/ 27.09.2022 08:59
Płacząca kobieta fot. Adobe Stock, Impact Photography

Zawsze myślałam, że jestem silną kobietą, niezależną i wyzwoloną. A tymczasem okazałam się zwyczajnym tchórzem, który boi się miłości.

Siedzę teraz sama w mieszkaniu i płaczę rzewnymi łzami, bo straciłam drugą szansę, którą mi dał los. Wiem, że specjalnie postawił jeszcze raz na mojej drodze tego faceta, żebym się opamiętała. A ja zrobiłam znowu to samo – zignorowałam go!

Byłam zraniona przez pierwsze małżeństwo

Wpadliśmy na kawę do tej samej kawiarni, co już było nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności. Przecież takich kawiarenek w samym centrum Krakowa są dziesiątki, a może i setki.

Kupiłam swoją latte i usiadłam przy stoliku z koleżanką, z którą umówiłam się na pogaduszki. I wtedy przeszedł obok mnie jakiś przystojny facet. Potem stanął w kolejce po kawę, przodem do mnie i… poznałam go!

On mnie także. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Uśmiechnął się, ja także. To by było tyle z mojej strony...  Włączył się mój strach, mylnie zwany przeze mnie rozsądkiem. Przestałam patrzeć na Norberta.

Wiedziałam, że przeniósł rzeczy z krzesła zza moich pleców i usiadł tak, aby mnie dobrze widzieć. Ale to wszystko zanotowałam kątem oka, bo usilnie starałam się nie patrzeć w jego kierunku! Kiedy skończyłyśmy z koleżanką swoje kawy, wstałam i odeszłam, jakby nigdy nic, nie oglądając się za siebie.

A teraz w domu ryczę w poduszkę jak głupia! Co ja najlepszego zrobiłam? Przecież nawet w oczach Ewy wyczytałam, że facet jest atrakcyjny, że jej się podoba. I co z tego, że jest starszy ode mnie o piętnaście lat?

Czy stworzenie kolejnego związku, po kompletnie nieudanym małżeństwie i bolesnym rozwodzie jest dla mnie niemożliwe? Może ja mam w sobie jakąś blokadę przeciwko facetom i kiedy któryś mi się tak strasznie podoba, to go specjalnie ignoruję, żeby się tylko nie zbliżył? 

Początkowo usiłowałam sobie wmawiać, że nie mam żadnej blokady. Pozwoliłam się przecież poderwać temu czy innemu, z dwoma poszłam nawet do łóżka! Ale teraz widzę z całą ostrością, że zrobiłam to, bo mnie obchodzili tyle, co zeszłoroczny śnieg!

Po co mi ta miłość? 

Moje serce nie wyskakiwało na ich widok z piersi jak oszalałe i dlatego wiedziałam, że nie mieli nade mną żadnej władzy. Mogłam porzucić ich pierwsza albo nie rozpaczać po ich odejściu, które spłynęłoby po mnie jak woda po kaczce.

– Po co mi ta miłość? – wmawiałam sobie

Ale wiedziałam, że z Norbertem jest zupełnie inaczej. Na jego widok moje serce drżało. Tak było od pierwszego momentu, kiedy go zobaczyłam. Jechaliśmy razem na wycieczkę do Pragi, wykupioną w znanym biurze podróży. Poczułam jego wzrok na sobie od razu przy zajmowaniu miejsca w autobusie.

Wybrał się na tę kilkudniową wycieczkę z córką – studentką. Ja także byłam z rodziną: moją matką i dziesięcioletnim synem.

Siedzieliśmy z przodu autobusu. On wprawdzie rząd przede mną, ale tak, że widział mnie w lusterku nad głową kierowcy. Wiedziałam, że na mnie patrzy.

Udawałam, że nie patrzę na niego...

Podczas tych kilku dni czułam, że on robi wszystko, aby mnie sobą zainteresować. Ale nie rozmawialiśmy ani razu ze sobą bezpośrednio, tylko zawsze w towarzystwie. Mimo to daliśmy sobie znać, że jesteśmy oboje wolni.

Ale cóż z tego, kiedy we mnie zadziałała ta cholerna blokada?

– Po co mi ta miłość? – wmawiałam sobie. – Przeżyłam już jedną, która okazała się tak wielkim rozczarowaniem?

Z tą będzie podobnie…

Skąd mogłam to wiedzieć? Przestraszyłam się tego, że facet jest przystojny? Wymyśliłam sobie, że pewnie miał wiele pięknych kobiet i nadal może je mieć na pęczki, bo przecież widziałam, jak patrzy na niego chociażby moja matka, starsza od niego w końcu tylko o 6 lat...!

Być może spotkałoby mnie coś wspaniałego

Ze zdumieniem obserwowałam, jak moja matka zaczyna jakiś taniec godowy, jak dostaje wypieków, plecie głupoty i zachowuje się jak pensjonarka, gdy tylko Norbert pojawia się w zasięgu naszego wzroku.

Miałam z nią stanąć w szranki? Starać się o tego samego faceta? I jeszcze mój syn, który mówił o nim jako o tym „starszym panu”. A ja bym miała go mu przedstawić jako swojego partnera?

Przecież w domu by się rozpętało piekło! Czułam to wyraźnie! Mój syn i moja matka zacieśniliby front przeciwko mnie. Bo on uważał, że ten facet do mnie nie pasuje, a ona, że pasuje, ale… do niej!

Kiedy wróciliśmy do Krakowa, nasze drogi się rozeszły. Byłam pewna, że na zawsze. Wiele razy wyrzucałam sobie, że przynajmniej nie spróbowałam nawiązać jakiejś relacji z Norbertem. Tęskniłam za nim i za tym, co moglibyśmy razem robić.

A teraz, kilka dni temu, znowu spotkałam go na mojej drodze. Poznał mnie w mgnieniu oka, co przecież oznacza, że musiał o mnie myśleć i nie byłam mu obojętna! Przesiadł się i patrzył na mnie, a ja go zignorowałam!

Być może zmarnowałam szansę, aby moje życie się odmieniło, aby spotkało mnie w nim jeszcze coś ekscytującego, pięknego i wartościowego. Niestety, po raz kolejny stchórzyłam...

Czytaj także:
„Nauczycielka moich córek była przepiękna. Byliśmy w szoku, gdy okazało się, że znęca się nad dziećmi”
„Miałem 4 lata, gdy odkryłem że mama mnie nie kocha. Karmiła mnie i ubierała, czasem pochwaliła, ale nie kochała”
„Ugotowałam ulubiony obiad męża i czekałam na jego powrót. Wtedy zadzwonił lekarz z kondolencjami. Mój świat się zawalił”

Redakcja poleca

REKLAMA