„Zawsze mówiłam, że żaden facet mnie nie zechce z takim nosem. Postanowiłam go poprawić i gorzko tego pożałowałam”

Zmartwiona kobieta fot. iStock by GettyImages, suteishi
„Kiedy dotarło do mnie, że jestem uzależniona od poprawiania urody, było już za późno. Tonęłam w długach, a stan mojego zdrowia pozostawiał wiele do życzenia. Jak mogłam być tak głupia, żeby stracić wszystkie pieniądze i godność na pogoń za sztucznie kreowanymi ideałami?”.
/ 26.08.2023 21:30
Zmartwiona kobieta fot. iStock by GettyImages, suteishi

Kompleksy na punkcie wyglądu towarzyszyły mi od najmłodszych lat. W przedszkolu, a potem w szkole, dzieci wyśmiewały mój garbaty nos. Byłam święcie przekonana, że to właśnie on przynosi mi pecha i jest sprawcą wszelakich niepowodzeń. Najgorsze było jednak to, że gdy żaliłam się mamie, ona bagatelizowała mój problem.

– Zawracasz sobie głowę głupotami – słyszałam z jej ust. – Najważniejsze, żebyś miała dobre oceny i wyrosła na ludzi.

W końcu pogodziłam się z tym, że zwierzanie się rodzicom ze swoich rozterek mija się z celem. W ogóle mnie nie rozumieli! Nawet się nie starali! Jakby w ogóle nie obchodziło ich to, że cierpię potwornie.

Z powodu nosa, z którego uczyniłam swojego największego wroga, zaczęłam unikać ludzi i zamykać się w sobie. Do dziś nie wiem, jak udało mi się dostać wymarzoną pracę, skoro wstydziłam się tego, jak wyglądam. Wydawało mi się, że wszyscy szydzą z mojego garbatego nochala i obmawiają mnie za moimi plecami.

Być może byłam mocno zdeterminowana ze względu na pieniądze – była to dobrze płatna posada, a ja przecież potrzebowałam kasy na operację plastyczną! Jak się okazało, nie ostatnią.

Nie zniechęciło mnie nawet to, że czas rekonwalescencji nie należał do przyjemnych – musiałam znosić straszny ból. Niemniej efekty, które przeszły moje najśmielsze oczekiwania, warte były tego cierpienia.

Przegapiłam wówczas moment, gdy sprawy posunęły się za daleko. Momentem tym było wyszukiwanie kolejnych defektów urody, które wymagały poprawy. I to natychmiastowej! W miarę upływu czasu było coraz gorzej – widziałam w lustrze potwora.

„Starzej się z godnością” – kto wymyślił te brednie?!

Myślę, że starzenie się to trudny temat – w szczególności dla kobiet. Od małego uczy się nas, że mamy wyglądać ładnie i nienagannie. Nikt nie przygotowuje nas do tego, że nasze ciała będą się zmieniać, a młodość jest czymś, co przemija równie szybko, jak się pojawia.

– Dziewczyno, czego ty od siebie chcesz? – dziwiła się Kaśka, moja przyjaciółka, z którą poznałam się na studiach. – Zabiłabym za takie włosy i figurę!

– Mówisz tak, bo nie chcesz mi sprawiać przykrości – odpowiadałam, nie dostrzegając jej szczerości.

– Podobasz się facetom, więc o co ci chodzi? – ani ja, ani Kaśka, nie pojmowałyśmy, że ja po prostu nie podobam się sobie.

– A który by chciał taką staruchę? – wzruszałam ramionami, starając się brzmieć obojętnie, chociaż w środku cała wrzałam.

– Czterdziestka to według ciebie starość? – Kaśka wytrzeszczała oczy. – Chyba oszalałaś!

Do kosmetyczki chodziłam regularnie. Do tego systematyczne masaże, siłownia i oczywiście odpowiednia „dieta”. To, co wtedy nazywałam zdrowym odżywianiem się, było w rzeczywistości głodzeniem się i odmawianiem sobie licznych przyjemności.

W końcu przyszedł czas na pierwszy botoks, a potem to już poszło lawinowo. Zaciągnęłam pożyczkę na plastykę brzucha. Pragnęłam, aby był taki płaski, jak u modelek z Instagrama. Nie zdążyłam jeszcze na dobre zapomnieć o bólu, z jakim się to wiązało, jak uznałam moje uszy za zbyt odstające i kwalifikujące się do korekty.

Owal twarzy też zaczął mi przeszkadzać – właściwie jak każda inna część mojego ciała. Nie potrafiłam wyhamować, a do tego moje zadłużenie rosło w zastraszająco szybkim tempie. Wieczne poprawki, liczne zabiegi, drogie kosmetyki i operacje kosztują fortunę.

Czytając artykuły poświęcone starzeniu się z godnością, śmiałam się jak opętana. Serio, ktoś wierzy w te brednie? Przecież każda kobieta duszę by diabłu sprzedała, aby się nie starzeć i przez całe życie olśniewać nieskazitelną urodą! Co w tym złego, że i ja tego pragnęłam najbardziej na świecie?

Popadłam w obsesję, a długów przybywało

Od dłuższego czasu moje życie kręciło się wokół zdobywania pieniędzy niezbędnych do uzyskania wymarzonego wyglądu. Czerwona lampka nie zapaliła mi się nawet wtedy, gdy kolejne banki zaczęły odmawiać mi pożyczek, a w pracy dostałam ostrzeżenie.

Zaniedbałam obowiązki, ciągle przebywałam na zwolnieniach lekarskich. Nic dziwnego, że przełożeni mieli tego serdecznie dość. Miałam kłopot z terminowym spłacaniem zobowiązań, które już zaciągnęłam.

Postanowiłam zatem zwrócić się o finansową pomoc do brata. Maciek z trwogą i rosnącym niepokojem obserwował, co się ze mną dzieje. Oczywiście usiłował przemówić mi do rozsądku, ale próby te spełzały na niczym.

– Ewa, ty naprawdę nie widzisz, że to zabrnęło za daleko? – jego troskę odbierałam jako chęć pouczania mnie.

Pożyczysz mi pieniądze czy nie? – zależało mi tylko na tym, aby zdobyć kasę.

– Przykro mi, ale nie – odmowa Maćka była do przewidzenia.

– No dzięki! Świetny z ciebie brat! – złość przyćmiła rozum.

– Ewa, martwię się o ciebie – Maciek nie dał się sprowokować, zachował spokój. – Powinnaś pójść na terapię, pomogę ci.

– Jak chcesz pomóc, to zrób przelew na moje konto – „nie” brata potraktowałam w kategoriach osobistej zniewagi.

Z podobną prośbą zwróciłam się do rodziców, ale i tu spotkałam się z brakiem zgody. Matka powiedziała mi zresztą, że Maciek uprzedził ją i ojca. Wiedzieli o moim problemie.

– Wszyscy jesteście przeciwko mnie! – roznosiła mnie wściekłość.

Nie miałam zatem wyjścia – zostały mi już tylko chwilówki. Zawsze traktowałam je jak ostateczność, ale skoro inaczej się dało… Byłam zła na swoją rodzinę, ale liczyło się wyłącznie to, żeby dobrze wyglądać.

Jeśli nie teraz, to kiedy? Latka leciały, a ja chciałam tylko być piękna i młoda. Sądziłam, że bez atrakcyjnej prezencji nigdy nie znajdę mężczyzny, u którego boku zaznam miłości. Lubiłam powtarzać, że faceci lecą tylko na ładne cycki, płaskie brzuchy i wymodelowane pośladki – oszukiwałam siebie, chociaż nie potrafiłam się do tego przyznać.

Komplikacje po operacji biustu otworzyły mi oczy

Nie lubiłam moich piersi. Uważałam, że są za małe i niesymetryczne, dlatego postanowiłam je zoperować. Jakimś cudem udało mi się zebrać pieniądze na ten cel, chociaż łatwo nie było.

Niestety, rezultaty operacji nie zadowoliły mnie, a do tego pojawiły się komplikacje. Wdała się infekcja i wystąpiło krwawienie. Wylądowałam w szpitalu. Cierpiałam niemiłosiernie – jedynie kobiety, które coś podobnego przeżyły, są w stanie mnie zrozumieć.

Najwyraźniej jednak takie doświadczenie było mi potrzebne, żeby przejrzeć na oczy. Leżałam na szpitalnym łóżku i wyłam – z bólu i żalu, że dałam się do tego stopnia zmanipulować kulturze diety i wszechobecnej obsesji piękna.

Że zamiast słuchać swego wewnętrznego głosu i się rozwijać, kupę pieniędzy straciłam na coś, co w rzeczywistości nie ma większego znaczenia… Przysięgam, że pragnęłam wtedy umrzeć. To były jedne z najstraszniejszych chwil, o ile nie najstraszniejsze, jakie do tej pory było mi dane przeżyć.

Powrót do normalności nie jest prosty – ale warto!

Kiedy uzmysłowiłam sobie, że doprowadziłam moje finanse do kompletnej ruiny, załamałam ręce. Nie miałam pojęcia, co teraz począć i jak się z tych długów wygrzebać. Na szczęście mogłam liczyć na rodziców, Maćka i Kaśkę – nie zostawili mnie na lodzie.

Znalazłam dodatkową pracę i poszłam na terapię. Wiem, że to będzie długa i kręta droga, ale nie zamierzam się poddawać. To straszne, ile kobiet musi borykać się z podobnymi trudnościami!

Wcale nie jest łatwo zaakceptować siebie taką, jaką się jest – artykuły na ten temat zamieszczane w kolorowych czasopismach są lekkie i przyjemne, lecz rzeczywistość wcale nie jest taka różowa.

W pogoni za realnymi ideałami straciłam nie tylko mnóstwo pieniędzy, ale i zdrowie. Niemniej lepiej późno niż wcale ocknąć się i zacząć wszystko od nowa – bez chorej presji i destrukcyjnej obsesji na punkcie czegoś, co wcale nie decyduje o wartości człowieka.

Czytaj także:
„Uczennica sprzedawała swoją używaną bieliznę, żeby pomóc finansowo mamie. Byłam w szoku, że 18-latka na coś takiego wpadła”
„Opiekowałam się staruszką, która traktowała mnie jak śmiecia. Byłam w szoku, gdy po jej śmierci odczytano testament”
„Jakiś drań notorycznie okradał nam działkę, więc zastawiliśmy na niego pułapkę. Byliśmy w szoku, gdy odkryliśmy, kto to”

Redakcja poleca

REKLAMA