„Zawsze marzyłam, by zostać modelką. Drzwi do kariery zamknął mi… mój własny mąż”

kobieta która marzyła o karierze modelki fot. Adobe Stock
Byłam zaskoczona reakcją Wiktora. Do tej pory nigdy niczego mi nie zabraniał, w niczym mnie nie ograniczał. Dlaczego tym razem tak ostro się sprzeciwił? Początkowo próbował mnie zbyć, twierdził, że adwokatowi nie wypada mieć żony modelki i temu podobne bzdury. Ale w końcu przyznał, że nie chce, żeby jacyś obcy ludzie, zwłaszcza mężczyźni, oglądali i oceniali moje wdzięki.
/ 25.03.2021 12:28
kobieta która marzyła o karierze modelki fot. Adobe Stock

Od dzieciństwa marzyłam o karierze modelki. Gdy miałam piętnaście lat, pojechałam na casting do jednej z najbardziej renomowanych agencji. Prowadzący nabór nie poświęcili mi nawet minuty. Stwierdzili tylko, że się nie nadaję i wyprosili za drzwi. Byłam zdruzgotana, ale się nie poddałam. Przez następne pięć lat odwiedziłam wszystkich, którzy mieli coś wspólnego z modelingiem. I odchodziłam z niczym. W końcu zrezygnowałam.

Zeszłam na ziemię i postanowiłam zadbać o przyszłość. Zakręciłam się wokół wpatrzonego we mnie studenta ostatniego roku prawa i dwa lata później zostałam jego żoną.
Wiktor był cudownym mężem. Spokojnym, wyrozumiałym, opiekuńczym i hojnym. Świetnie zarabiał w kancelarii ojca, więc dostawałam, co chciałam. Traktował mnie jak księżniczkę a ja mu się odwdzięczałam. Pilnowałam, by czuł się doceniony, zadbany i dopieszczony. Było nam razem tak dobrze, że prawie w ogóle się nie kłóciliśmy. Znajomi uważali nas za idealne małżeństwo i takim właśnie się czuliśmy. I pewnie sielanka trwałaby do dziś, gdyby nie nieoczekiwana propozycja, którą dostałam podczas naszego wypadu do Juraty.

Nie chciał, by jacyś obcy faceci oglądali moje wdzięki

Był kolejny bardzo, ciepły dzień. Wiktor poszedł wykąpać się w morzu a ja, popijając mrożoną kawę, obserwowałam go z hotelowego tarasu.
– Czy mogę się przysiąść? – usłyszałam nagle za plecami. Odwróciłam się. Przede mną stała elegancki mężczyzna w średnim wieku.
– Czy my się znamy? – zapytałam ostrożnie. Poprzedniego dnia wyszliśmy z mężem potańczyć i poznaliśmy sporo wczasowiczów.
Jeszcze nie. Jednak zaraz możemy to zmienić. Mam na imię Ernest – uśmiechnął się mężczyzna.
– To miło, ale nie jestem zainteresowana – burknęłam.
– A może jednak? Reprezentuję agencję modelek. I chcę ci zaproponować sesję – wypalił.
– Nie bądź żałosny, człowieku – odparłam. – To tekst dobry dla nastolatek. A ja jestem już dorosła i na dodatek mam męża. Rozejrzyj się więc za inną zdobyczą – zachichotałam.
– Myślisz, że chcę cię poderwać?
– A nie? Sesja fotograficzna! Też wymyśliłeś! – pokręciłam głową.

Mężczyzna nagle spoważniał.
Nie jestem żałosnym podrywaczem. A moja propozycja jest jak najbardziej poważna. Jak nie wierzysz to sprawdź – wręczył mi wizytówkę. Dostrzegłam na niej nazwę agencji, do której próbowałam się kiedyś dostać.
– Byłam u was. Jakieś dwanaście lat temu – przypomniałam sobie.
– I co? Pewnie odeszłaś z niczym?
– Dokładnie – potwierdziłam.
– A wiesz dlaczego? Bo byłaś tylko dziewczynką z ładną buzią. A teraz jesteś piękną kobietą o bardzo interesującej urodzie i świetnej figurze. Wróżę ci wielką karierę.
– Akurat! Nie słyszałam o trzydziestoletnich modelkach!
– To masz słaby słuch. Świat się zmienia, branża też. Zresztą, nie mam ochoty strzępić języka po próżnicy. Jeśli będziesz będziesz gotowa do poważnej rozmowy, to zadzwoń. A jeśli nie, trudno – powiedział i odszedł. Chwilę później wsiadł do najnowszego modelu mercedesa i odjechał.

Nie wierzyłam w ani jedno słowo Ernesta. Byłam pewna, że to nieudolny podrywacz szukający szczęścia. A że dał mi wizytówkę? Każdy może sobie takie zamówić i napisać, co zechce. Dla świętego spokoju zajrzałam jednak do internetu i ze zdumieniem odkryłam, że mężczyzna nie kłamał. Rzeczywiście był tym, za kogo się podawał. Tak mnie to oszołomiło i ucieszyło, że nawet nie zauważyłam, że mąż wrócił i rozsiadł się koło mnie na leżaczku. Zorientowałam się dopiero wtedy, gdy zapytał, dlaczego jestem tak dziwnie podniecona.
– Co? A, tak! Nie wyobrażasz sobie co mnie przed chwilą spotkało!
– Sądząc po minie, coś miłego.
– Żebyś wiedział! Zaproponowano mi zdjęcia próbne. Mogę zostać modelką! – podsunęłam mu pod nos wizytówkę Ernesta i opowiedziałam o rozmowie z nim.
– I co, zgodziłaś się? – zapytał.
– Nie zdążyłam. Niezbyt grzecznie go potraktowałam, więc sobie poszedł. Ale chyba jeszcze zdołam to odkręcić. Jak wrócimy do domu, to zadzwonię.
– Wolę, żebyś nie dzwoniła.
– Ale dlaczego? Przecież wiesz, że to było moje wielkie marzenie. Kiedyś się nie udało, ale teraz mam szansę!
– Czy to, co masz teraz ci nie wystarcza? – przerwał mi.
– Wystarcza, ale… – mąż nie dał mi jednak skończyć zdania.,
– W takim razie zapomnij o tej propozycji. Dobrze? I nie mówmy o tym więcej – powiedział stanowczo.

Byłam zaskoczona reakcją Wiktora. Do tej pory nigdy niczego mi nie zabraniał, w niczym mnie nie ograniczał. Twierdził, bardzo słusznie zresztą, że ma do mnie pełne zaufanie i jest pewien, że nie zrobię nic głupiego.
Dlaczego tym razem tak ostro się sprzeciwił? Tak mnie to męczyło, że wieczorem wróciłam do tematu.
Początkowo próbował mnie zbyć, twierdził, że adwokatowi nie wypada mieć żony modelki i temu podobne bzdury. Ale w końcu przyznał, że nie chce, żeby jacyś obcy ludzie, zwłaszcza mężczyźni, oglądali i oceniali moje wdzięki.
Proszę cię, kochanie. Przecież to tylko zwykłe zdjęcia!
– O rany, jesteś zazdrosny! To słodkie! – cmoknęłam go w policzek.
– Wcale nie – zaperzył się – Po prostu dbam o twoją reputację.
– E tam, nie zaprzeczaj, przecież widzę, że jesteś. Tylko nie rozumiem, dlaczego. Przecież tam pracują profesjonaliści. Nikt nie patrzy na kobiety jak na obiekty seksualne.
– Akurat. Nie masz pojęcia, o czym mówisz! Modeling to jedno wielkie bagno. Nie życzę sobie, żebyś się w nim tarzała – odparł.
– Cholera, nie pozwolisz mi nawet spróbować? – jęknęłam.
– Nie! – prawie krzyknął. – I ani słowa więcej, bo mnie zaraz szlag trafi – zdenerwował się.

Zamilkłam, bo czułam, że tamtego dnia i tak nic nie wskóram. Nie zamierzałam jednak rezygnować. Los dał mi wreszcie szansę na spełnienie marzeń i nie chciałam jej zmarnować.
Pomyślałam, że dam Wiktorowi trochę odsapnąć, oswoić się z tematem, a potem spróbuję jeszcze raz. Święcie wierzyłam, że w końcu jakimś cudem uda mi się go przekonać. Kochał mnie nad życie i nie potrafił mi odmawiać w niczym. Zwłaszcza, że miałam argumenty.
Po powrocie z wakacji umówiłam się z Ernestem na spotkanie. Nie powiedziałam o niczym mężowi. Postanowiłam się najpierw upewnić, czy gra jest warta świeczki, a dopiero potem chciałam z nim pogadać. To, co usłyszałam w agencji, wprawiło mnie w świetny nastrój. Okazało się, że może nie trafię na wybieg, ale mogę występować w reklamach i teledyskach. Możliwości było wiele.
– No to jak? Jesteś zainteresowana moją ofertą? – zapytał Ernest.
– Jasne! – odparłam ucieszona.
– Pozostaje nam już tylko umówić cię na sesję fotograficzną. Może być w najbliższy piątek o osiemnastej?
– Może… Jest tylko jeden problem. Mój mąż. Nie pochwala tego, że zamierzam zostać modelką.
– Musisz to jakoś załatwić – uciął.
– Wiem, tylko jeszcze nie mam pojęcia, w jaki sposób – zamyśliłam się.

I nagle mnie olśniło.
– Mam! Czy mogę go przyprowadzić na sesję? – zapytałam. – Kiedy zobaczy, że nie dzieje się tu nic złego, to da mi zielone światło! – byłam dumna ze swojego pomysłu.
Jednak Ernestowi on wcale się nie spodobał, czemu szybko dał wyraz.
– Zwariowałaś? – warknął. – Co ty dziecko jesteś? To jest przecież poważna praca, a nie przedszkole! Niepotrzebna nam żadna widownia! Będzie tylko rozpraszał ciebie i całą ekipę – zdenerwował się.
– Wiem, ale to tylko ten jeden, jedyny raz. Przysięgam – popatrzyłam na Ernesta błagalnie.
– Gdybym nie wierzył, że zarobię dzięki tobie porządne pieniądze, to bym cię wyrzucił za drzwi. Niech będzie, zgadzam się. Tylko nie chcę tu żadnych dramatów. Ma trzymać się z boku i nie odzywać ani słowem.
– Będzie tak, jak sobie życzysz. Wiktor to spokojny i kulturalny facet. Umie się zachować – zapewniłam i zadowolona wróciłam do domu.

Teraz zostało mi już tylko porozmawiać z mężem. Bałam się jak diabli, ale nie mogłam tego odkładać na później. Sesja była już za parę dni.
Rozmowa z Wiktorem do najprzyjemniejszych, nie należała. Kiedy usłyszał, że poszłam bez jego wiedzy do agencji, wpadł w szał. Latał po mieszkaniu i wrzeszczał, że zawiodłam jego zaufanie, nie liczę się z jego zdaniem i w ogóle mam go gdzieś. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Uspokoił się dopiero, gdy się rozpłakałam.
– Nie becz! Nie mogę patrzeć na twoje łzy – otarł mi policzki.
– To nie dawaj mi powodów do płaczu! Przecież nic złego nie zrobiłam! Tylko rozmawiałam.
– I nie umówiłaś się na sesję?
– Umówiłam.
– Wiedziałem! – warknął.
– Jednak postawiłam jeden warunek – dodałam szybko.
– Jaki? – zainteresował się.
– Że na niej będziesz. Wbrew temu, co twierdzisz, nie chcę robić niczego za twoimi plecami – odparłam.
– To ci się chwali – spojrzał na mnie łaskawiej. – To kiedy mają ci robić te zdjęcia? – zapytał.
– W piątek wieczorem. Specjalnie wybrałam taką godzinę. O tej porze masz wolne, bo sądy już nie pracują.
– Rzeczywiście. To bardzo miło, że o tym pamiętałaś.
– I co? Zgadzasz się? – zapytałam.
– No nie wiem – droczył się.
– Proszę cię. Przecież to tylko zwykłe zdjęcia – poprosiłam.
– No dobrze. Ale pamiętaj, jak mi się coś nie spodoba, to natychmiast wychodzimy! – zastrzegł.
– Dla ciebie wszystko – rzuciłam mu się na szyję. Byłam szczęśliwa, że udało mi się przełamać ten jego głupi, moim zdaniem, opór.

Sesja została przygotowana profesjonalnie. Mnóstwo ludzi zadbało o to, bym wypadła jak najlepiej. Makijażystka, stylista, fotograf, oświetleniowiec i jeszcze kilka osób. Pomagali mi się przebrać w kolejne kreacje, podpowiadali, jak mam pozować. Chwalili, kiedy dobrze wypadłam. Czułam się wspaniale.

W tej chwili wracaj na miejsce i daj mi pracować!

Wiktor znosił wszystko ze stoickim spokojem. Na początku może był trochę spięty i podejrzliwy, ale potem się rozluźnił. Ba, chyba nawet mu się spodobało, bo uśmiechnął się kilka razy pod nosem. Zwłaszcza jak pozowałam w przepięknej wieczorowej sukni. I kiedy wydawało się, że sesja zakończy się pełnym sukcesem i drzwi do kariery staną przede mną otworem, nastąpiła katastrofa.
To było pod koniec zdjęć. Fotograf przyszedł do garderoby i poprosił, żebym przebrała się w bieliznę.
– Nie masz z tym problemu, Kasiu, prawda? – upewnił się.
– Pewnie, że nie. Pod warunkiem, że zakrywa to i owo – dodałam.
– Coś takiego ci odpowiada? – zdjął z wieszaka koronkowy, biały komplecik. Był niesamowicie seksowny, lecz w bardzo dobrym guście.
– Jasne, jest prześliczny!
– W takim razie przebieraj się raz dwa, popraw twarz i wracaj na plan
– powiedział i zostawił mnie samą.

Zrobiłam, jak kazał i wyszłam z garderoby. Specjalnie spojrzałam na Wiktora. Byłam przekonana, że tym razem uśmiechnie się od ucha do ucha, bo wyglądałam naprawdę świetnie. Ale on robił się biały jak ściana. Przez chwilę patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, a potem zerwał się z krzesła i ruszył w moją stronę.
– W tym nie wystąpisz! – wrzasnął, zakrywając mnie marynarką.
– Ależ kochanie, o co ci chodzi! Przecież ta bielizna wszystko zakrywa – próbowałam protestować.
Mowy nie ma! Wracaj do garderoby i coś na siebie włóż. Ale już! – popchnął mnie w stronę drzwi.
– Wiktor, zwariowałeś? Przestań zachowywać się jak dziecko. W tej chwili wracaj na miejsce i daj mi pracować – zdenerwowałam się.
– Przykro mi kochanie, ale nie mogę – odparł, a potem wziął mnie na ręce i prawie biegiem wyniósł na zewnątrz. Wszyscy w studiu byli tak zszokowani, że nie odezwali się nawet słowem. Ja też nie zareagowałam, ponieważ ze wstydu nie wiedziałam, gdzie oczy podziać.

Od tamtej pory minął tydzień. Wciąż nie odzywam się do męża. Nie mogę mu darować, że w tak głupi sposób zamknął mi drzwi do kariery.
W agencji nikt już nie chce ze mną rozmawiać. Następnego dnia po tej aferze pojechałam pogadać z Ernestem. Miałam nadzieję, że go ułagodzę, przekonam, żeby dał mi jeszcze jedną szansę. Nie chciał o tym nawet słyszeć. Stwierdził, że nie ma czasu ani ochoty na takie dramaty. I jeszcze kazał zapłacić. Za sesję i bieliznę, w której wyniósł mnie Wiktor.
Cholera, a mogło być tak pięknie!

Więcej prawdziwych historii:
„Całe liceum byłam poniżana, bita i obmacywana. Nikt nawet nie zwrócił na to uwagi, bo nie robiła mi tego patologia”
„Przez starania o dziecko prawie rozpadło się moje małżeństwo. Nic nie było dla mnie ważniejsze, nawet miłość męża”
„Nie chciałam zostawić męża i rodziny, by uciec z kochankiem. Straciłam za to ich wszystkich…”

Redakcja poleca

REKLAMA