„Zatrudniłam kuzynkę z litości. Odpłaciła mi się plotkami o tym, że jestem sknera i dusigroszem”

zamyślona kobieta fot. ImageSource / Pancake Pictures
„– Tyrałam dla ciebie jak głupia i nie dostałam ani grosza premii! – wydarła się na mnie, choć wiedziała, że w naszej firmie nie ma premii, zresztą niby za co miałam jej dać? Nie podszkoliła się ani trochę, żeby podnieść swoje kompetencje!”.
/ 03.05.2024 18:30
zamyślona kobieta fot. ImageSource / Pancake Pictures

Ewelina wpadła do pokoju pełna euforii. Niespodziewanie, po trzech latach współpracy, zakomunikowała mi, że postanowiła rzucić robotę, bo w końcu trafiła się jej niepowtarzalna okazja. Zaczęła nawijać jak szalona o biznesie stulecia, w który zamierza wejść ze swoim facetem. Według mnie nie powinna rezygnować z posady zapewniającej jej wprawdzie nieduże, ale jednak regularne dochody. Trzymałam jednak język za zębami, bo przeczuwałam, że kuzynka nie potraktuje tego jak życzliwej rady, tylko uzna to za efekt mojej zawiści, że nareszcie coś jej wyszło.

Byłyśmy kompletnie różne

Już od dziecka los mi sprzyjał bardziej niż mojej siostrze ciotecznej. Tylko ja wiedziałam jednak, ile wysiłku kosztowało mnie osiągnięcie tego, co mam. W podstawówce dostawałam lepsze oceny od Eweliny. Ona z trudem przechodziła do kolejnych klas, a kiedyś nawet omal nie została na drugi rok w tej samej. Ale kiedy ona dobrze się bawiła na imprezach z przyjaciółmi, ja siedziałam w domu nad książkami.

Nie było zaskoczeniem, że poszłam na studia, podczas gdy ona oblała egzamin dojrzałości. Ukończyła co prawda technikum o profilu gastronomicznym, ale wcale nie spieszyło jej się do tyrania w kuchni, dlatego łapała się różnych zajęć. Zazwyczaj stawała za ladą w sklepie.

Byłyśmy w tym samym wieku. Kto wie, może zostałybyśmy najlepszymi przyjaciółkami, gdyby najbliżsi nie szczuli nas przeciwko sobie. Ona ciągle słyszała, jaka ze mnie wzorowa dziewczyna i doskonale wiem, że miała tego serdecznie dość. Nie pałała do mnie sympatią. To kładło się cieniem na naszej relacji, tworząc między nami, dwiema kuzynkami, ogromny dystans.

Nasza relacja w dorosłym życiu również pozostawiała wiele do życzenia. Spotykałyśmy się wyłącznie podczas rodzinnych uroczystości i nawet wtedy trzymałyśmy się od siebie z daleka. Ja robiłam karierę w biznesie i miałam przed sobą świetlaną przyszłość, podczas gdy moja kuzynka nie miała żadnego konkretnego fachu w ręku. Ciężko nam było znaleźć wspólne tematy do rozmów, skoro ja wydawałam na buty więcej kasy, niż ona zarabiała przez cały miesiąc.

Sądziłam, że nasze ścieżki się nigdy nie skrzyżują, gdy nagle pewnego poranka zadzwoniła do mnie zapłakana ciotka Elżbieta, mama Eweliny, mówiąc, że jej córka po raz kolejny została bez pracy.

– Wiesz przecież, jak trudna jest jej sytuacja. Jej mąż ma umowę tymczasową, a gdy tylko dobiegnie końca okres budowlany i przyjdzie zima, nie będą mieli ani złotówki oszczędności – szlochała w słuchawkę.

Kompletnie nie wiedziałam, o co może jej chodzić. Może potrzebuje pożyczyć trochę kasy? Okazało się jednak, co ciocia wreszcie z trudem wykrztusiła, że fajnie by było, gdybym znalazła jakieś zajęcie dla Eweliny. Byłam w szoku i totalnie nie miałam koncepcji, co taka dziewczyna mogłaby u mnie robić. No nie wiem, może kawę parzyć? Czułam jednak, że ciocia jest naprawdę zdesperowana.

Zatrudniłam ją w swojej firmie

– A jak u niej z obsługą komputera? – rzuciłam pytanie.

Ciocia od razu się ożywiła i powiedziała:

– Ewelina chodziła na jakieś szkolenie w urzędzie pracy i podobno nieźle sobie radzi – zapewniała mnie.

„No, zawsze to coś" – przeszło mi przez myśl.

Parę dni po naszej rozmowie zaoferowałam Ewelinie pracę. Nie dałam jej dużych pieniędzy, ale zapewniałam regularne wpływy na konto. Poza tym zakres jej obowiązków był dość ograniczony, sprowadzał się do wprowadzania informacji o klientach do systemu komputerowego.

Podczas podpisywania ze mną umowy, Ewelina nie kryła zdziwienia, że kontrakt był na czas nieokreślony. Do tej pory nigdy nie pracowała na takich warunkach. Miałam wrażenie, że naprawdę się cieszy.

– W końcu jesteśmy rodziną, ufam ci. Mam nadzieję, że nasza współpraca ułoży się pomyślnie – zaznaczyłam, chcąc przezwyciężyć niewidzialny mur, który nas od siebie oddzielał przez te wszystkie lata.

Wydawało mi się, że mimo różnicy w naszych pozycjach w firmie, między mną a Eweliną zaczęła się rodzić nić sympatii. W końcu starałam się traktować ją uprzejmie i z należytym respektem. Od czasu do czasu wymieniałyśmy się rodzinnymi nowinkami, choć zazwyczaj jako moja sekretarka po prostu wykonywała swoje obowiązki i pracowała u siebie w pokoju.

Próbowałam przekonać moją krewną, żeby zapisała się na jakieś szkolenia, które pomogłyby jej zdobyć nowe umiejętności. Wtedy mogłabym zaoferować jej awans na bardziej odpowiedzialne stanowisko, ale moje starania spełzły na niczym. Ewelina tłumaczyła się zawsze obowiązkami rodzinnymi. Nie wychodziła z inicjatywą, nie robiła nic poza tym, co musiała. W końcu dałam sobie spokój, bo dotarło do mnie, że nie wszyscy muszą być ambitni i dążyć do rozwoju kariery. W ten sposób upłynęły kolejne trzy lata.

Tego dnia podekscytowanie mojej kuzynki widać już było już od samego rana. Wpadła do mojego gabinetu jak ogień i z miejsca wypaliła, że rezygnuje z pracy. Zdziwiłam się niesamowicie i chciałam wiedzieć, co ją do tego skłoniło. Odpowiedziała mi, że wraz ze swoim ukochanym otrzymali niesamowitą ofertę nie do odrzucenia.

– Mój Romcio ma kumpla, a kuzyn tego kumpla kupił willę w górach i chciałby ją przekształcić na taki rodzinny hotel. Ten kolega Romka wie, że mój mąż zna się na budowlance, więc dał mu propozycję, żeby zajął się odnowieniem chałupy. Romek pojechał to obejrzeć i ocenił, że będzie z tym roboty na jakieś dwa lata z hakiem. A ja skończyłam szkołę gastronomiczną i ten gość wpadł na pomysł, że taki duet jak ja i Romek byłby dla niego w sam raz. Zaufane osoby do remontu, a później do zarządzania tym pensjonatem – relacjonowała podekscytowana.

Uznała, że ją oszukałam

Z wrażenia aż mi szczęka opadła. W mojej głowie od razu pojawiły się twarze dwójki znajomych, którzy wzdychali do posiadania własnego, klimatycznego hoteliku gdzieś w górskich okolicach. Niestety, ich plany legły w gruzach. Bo choć na pierwszy rzut oka taki biznes to idylla, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.

Żeby rozkręcić taki interes, trzeba pracować w pocie czoła i włożyć w to mnóstwo pieniędzy. Zanim człowiek zacznie w ogóle myśleć o jakimkolwiek zarobku, minie sporo czasu. Wiedziałam więc, że euforia Eweliny jest przesadzona i właściwie nie ma żadnej gwarancji, że ten biznes się powiedzie.

– Mogę wiedzieć, czy ta oferta jest pewna? – przerwałam potok słów Eweliny, zbierając się na odwagę.

– No jasne! Wybacz, ale w związku z tym rezygnuję z posady u ciebie – oświadczyła.

– Jak to, ot tak sobie? – byłam kompletnie zaskoczona.

– Zdaję sobie sprawę, że to dla ciebie problem, bo zostawiam cię na lodzie mimo trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia, ale zależy mi, żeby odejść już dzisiaj – padło z jej ust.

Prawdę mówiąc to żadna wielka sprawa, bo każdy praktykant mógł wykonać zadania, które robiła moja kuzynka. Bardziej się martwiłam, że to może być problem dla niej samej. Skończyła już trzydziestkę i nie miała żadnego zawodu. Jeśli sprawa z hotelem nie wypali, to gdzie ona znajdzie pracę?

Na początku uznałam, że nie będę się wtrącać, w końcu kuzynka jest dorosła i sama podejmuje decyzje. Ale potem pomyślałam o dwójce jej dzieciaków i cioci Eli, która ciągle mi mówiła, że tylko ja mam łeb na karku w całej rodzinie. Doszłam do wniosku, że chyba muszę jeszcze raz pogadać z Eweliną na poważnie.

Wieczorem udałam się do jej mieszkania. Była zaskoczona moją wizytą, bo rzeczywiście nie odwiedzałam jej od bardzo dawna, a już na pewno nie w ramach zwykłego, koleżeńskiego spotkania. Ucieszyłam się na widok Romka, sądząc, że jego obecność ułatwi nam rozmowę. Starałam się nakłonić Ewelinę, aby nie rezygnowała z posady, a zamiast tego rozważyła wzięcie urlopu i wyjazd w góry, by na własne oczy przekonać się, jak tam jest.

– Z tego co wiem, nie podpisaliście jeszcze żadnej umowy z tym gościem. Nie obawiacie się, że może was po prostu wykiwać? – dociekałam.

Chciałam dobrze, a tymczasem Ewelina totalnie przekręciła to, co chciałam jej przekazać. Odebrała to jako atak, a nie troskę o jej sytuację! Zrobiła się cała czerwona na twarzy i zarzuciła mi, że jeśli mówimy o kantowaniu, to przez ostatnie trzy lata to ja robiłam ją w konia!

Cichaczem wróciła do domu

– Tyrałam dla ciebie jak głupia, a nie widziałam ani grosza premii i żadnej podwyżki! – wydarła się na mnie, choć doskonale zdawała sobie sprawę, że w naszej firmie nie ma czegoś takiego jak premie, a podwyżkę niby za co miałabym jej dać? Przecież nie podszkoliła się ani odrobinę, żeby podnieść swoje kompetencje!

– W końcu nadeszła pora, żebym postawiła na siebie i swój rozwój! Będę zarządzać ludźmi i udowodnię, do czego jestem zdolna! Kto wie, być może pewnego dnia z Romkiem przejmiemy ten pensjonat, no nie, kochanie? – roztaczała wizje swoich planów w taki sposób, jakby umowa już leżała podpisana na stole.

Pod koniec rozmowy usłyszałam, że jestem zwyczajną złodziejką, ponieważ Ewelina wie dokładnie, jakie mam zarobki, a swoim pracownikom wypłacam jakieś ochłapy.

– Moja noga nigdy nie przekroczy progu twojej firmy! – oświadczyła stanowczo Ewelina.

No i co było robić? Zakręciłam się i opuściłam jej mieszkanie.

Po tych wszystkich zarzutach ze strony mojej kuzynki byłam totalnie roztrzęsiona. Kręciło mi się w głowie, a w myślach powtarzałam: „Ale z niej niewdzięczna gadzina! I pomyśleć, że chciałam tylko pomóc krewnym”.

Oczywiście zadzwoniłam do cioci Eli, żeby poznać jej zdanie na temat tego wszystkiego.

– Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak to wyglądało u was. Ewelina sporo mi naopowiadała… – odparła ciotka.

Moja niewdzięczna kuzyneczka już zdążyła nagadać o mnie różnych rzeczy reszcie rodziny! „Chyba na to zasłużyłam…” – przeszło mi przez głowę. W kolejnych tygodniach do moich uszu docierały rozmaite plotki na temat Eweliny. Rzekomo wyjechała w Tatry, trąbiąc na prawo i lewo o tym, jak cudowne od teraz będzie jej życie.

Jednak niedługo potem cichaczem wróciła do domu… Po ośmiu tygodniach wyszło na jaw, iż właściciel ośrodka wypoczynkowego pomylił się w kalkulacjach i doszedł do wniosku, że na ten moment nie podejmie się żadnych prac renowacyjnych. Co prawda przekazał Romkowi i mojej kuzynce pewną kwotę pieniędzy, ale potrącił im za kwaterunek w swoim podupadającym obiekcie, jakby to był zwykły wynajem. W efekcie Ewelina zarobiła mniej niż u mnie i na całej tej sprawie wyszła jak przysłowiowy Zabłocki na mydle.

Po upływie paru dni zadzwonił telefon. W słuchawce zabrzmiał jej głos, tak swobodny i naturalny, jakby nasza ostatnia rozmowa zakończyła się w przyjaznej atmosferze, bez żadnych nieporozumień.

– Od jutra mogłabym już wrócić do pracy – rzuciła lekko.

Mimo upływu czasu wcale nie wyrzuciłam z pamięci jej krzywdzących zarzutów pod moim adresem. Nie zamierzałam ponownie zatrudniać osoby, która okazała się tak nielojalna.

– Przykro mi, ale mamy już kogoś na twoim stanowisku – powiedziałam rzeczowo i na tym zakończyłam rozmowę.

Teraz moja krewna rozsiewa po rodzinie plotki o tym, jak bezdusznie pozbawiłam ją etatu po trzech latach ogromnego zaangażowania w prowadzenie mojego biznesu. Zdecydowałam jednak, że nie będę zaprzątać sobie tym głowy.

Powtarzam w myślach stare przysłowie: „Psy szczekają, karawana idzie dalej”. Pewnie nie jestem ani pierwszą, ani ostatnią osobą, która usłyszała tyle przykrych słów od członka rodziny, do którego wyciągnęła pomocną dłoń.

Urszula, 32 lata

Czytaj także:
„Po śmierci taty zostałam ofiarą matki, zrobiła ze mnie służącą. Nie dziwię się, że ojciec wyprawił się na tamten świat”
„Przyłapałam męża na zdradzie w pokoju naszego synka. Migdalił się z tą bezwstydnicą na biurku małego”
„Moje małżeństwo skończyło się, gdy dostałam list od kochanki męża. Ten łotr wiódł podwójne życie i obu nam złamał serce”

Redakcja poleca

REKLAMA