Zazdroszczę ludziom, którzy przygotowując się do świąt, nie muszą szczypać się z każdym groszem. Po prostu idą na zakupy i wrzucają do koszyka to, czego potrzebują. Ja ledwo wiążę koniec z końcem, zwykle pod koniec miesiąca moje konto świeci pustkami. Jestem zdana wyłącznie na siebie, ponieważ na męża nie mam niestety co liczyć.
Taka moja smutna rzeczywistość
Jurek nie jest złym człowiekiem, ale ma dużą wadę – za bardzo lubi alkohol. Co prawda pracuje i niby przynosi pieniądze do domu, ale z miesiąca na miesiąc jest tych pieniędzy coraz mniej. Nie urządza awantur, niemniej jego nałóg pochłania mnóstwo kasy. Dla niego piwo jest najważniejsze – tego nigdy nie może zabraknąć w lodówce.
Non stop próbuję z nim o tym rozmawiać, a on na to, że dzieci przecież głodne nie chodzą. Nie widzi jednak tego, że to moja zasługa. Wydaje mu się, że wszystko robi się samo: zakupy, posiłki, sprzątanie czy pranie. Myśl o zbliżającym się Bożym Narodzeniu napawa mnie przerażeniem i smutkiem, bo nie mam bladego pojęcia, za co je zorganizuję. Nie powiem dzieciom, że nie będzie ciasta, pierogów i prezentów. Nieustannie pytają, kiedy będziemy ubierać choinkę i czy znajdą się pod nią podarunki od Mikołaja. Nie mam sumienia im odmówić – co za matka by ze mnie była?
– Przykro mi, ale w tym roku nie dali nam premii – oznajmił mąż, gdy zaczęłam mówić o zakupach na święta.
– Od Ani słyszałam co innego – doskonale wiedziałam, że Jurek kłamie.
– Ty lepiej żadnej Ani nie słuchaj, bo bzdury opowiada – strasznie się zirytował.
Nie drążyłam tematu, bo nie chciałam go zdenerwować. Niekiedy zdarzało się, że się wzburzył i wtedy podnosił na mnie głos. Poza tym i tak niczego bym nie wskórała, skoro postanowił wydać pieniądze na alkohol. Nie miałam wątpliwości, że właśnie na to przeznaczył swoją premię. Nie ukrywam, że po cichu liczyłam na ten zastrzyk finansowy, który bardzo by się teraz przydał.
Miałam tylko te obrączki
Znalazłam się w kropce. Zastanawiałam się nad pożyczeniem jakiejś kwoty, ale potem mogłabym mieć kłopot z uregulowaniem należności. Rodzice mi już w niczym nie pomogą, bo oboje nie żyją, a z siostrą od lat nie mam kontaktu. Dawno temu wyjechała za granicę i w ogóle się nie odzywała. Przywykłam do tego – zresztą i tak nigdy nie miałyśmy dobrej relacji.
Był wieczór i jakimś cudem znalazłam chwilę dla siebie. Dzieci położyłam spać, a Jurka nie było w domu – pewnie po pracy poszedł na piwo z kolegami. Wypytywanie go było bezcelowe, bo nie miałam ochoty słuchać kolejnych kłamstw. Zaparzyłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie. Rozmyślając o trapiących mnie problemach, zaczęłam odruchowo bawić się ślubną obrączką. W jednej sekundzie doznałam olśnienia. Postanowiłam sprzedać obrączki – nie tylko moją, ale i Jurka.
Znając życie, prędzej czy później by ją przepił, a tak przynajmniej będzie z tych pieniędzy pożytek. On i tak się nie zorientuje – zwłaszcza że nie nosi obrączki od dłuższego czasu, bo mu palce puchną, zapewne od picia. Na ten moment nie dostrzegałam innego wyjścia. W obawie przed tym, że się rozmyślę, już następnego dnia zrealizowałam plan. Za obie obrączki dostałam prawie 750 zł. Z jednej strony się ucieszyłam, ale z drugiej miałam wyrzuty sumienia. Jak by nie patrzeć, to sentymentalna pamiątka.
Trudno było przewidzieć, czy kiedykolwiek uda mi się odzyskać obrączki, ale nastawiłam się na to, że tak się nie stanie. Gdyby Jurek nie był alkoholikiem i miał inne podejście do pewnych spraw, nie musiałabym podejmować takiego kroku. Bardzo zależało mi na to, aby dzieci miały święta.
Wyzbyłam się złudzeń co do małżeństwa
Miałam łzy w oczach, patrząc na moich synów, którym oczy się aż świeciły na widok prezentów. Przygotowałam czerwony barszcz, który chłopcy uwielbiali, a także pierogi i parę innych potraw. Nie obawiałam się, że w święta zabraknie nam jedzenia. Czułam ogromną ulgę i po raz pierwszy od kilku lat cieszyłam się, robiąc świąteczne zakupy. Oczywiście nie było mnie stać na luksusy, ale i tak mogłam kupić więcej, niż zazwyczaj o tej porze roku.
– No proszę, wreszcie się postarałaś – usłyszałam od Jurka i wcale nie było to miłe.
On najzwyczajniej w świecie miał głęboko w nosie zarówno święta, jak i mnie oraz dzieciaki. Grunt, że było posprzątane i ugotowane, a w lodówce chłodziło się piwo. Na bank miał jeszcze zapasy w piwnicy, ale nie chciało mi się tego sprawdzać. Siedział przed telewizorem i wlewał w siebie alkohol. Nie był to przyjemny widok, lecz postanowiłam zbytnio się tym nie przejmować.
Wolałam spędzać czas z chłopcami, którzy o tatę nawet nie pytali. Sprzedaż obrączek okazała się czymś więcej niż tylko pozbyciem się ich w zamian za potrzebne mi pieniądze. Dręczyło mnie poczucie winy, że oddałam na skup symbol miłości. Jednakże w Boże Narodzenie pojawiła się ważna refleksja. O jakiej miłości była tu mowa? Jurka interesowało wyłącznie piwo. Wszystko było na mojej głowie, bo on nie brał za nic odpowiedzialności. To cud, że jeszcze z pracy nie wyleciał.
Na dobrą sprawę łączyło nas to, że mieszkaliśmy pod jednym dachem. Między nami nie było intymnej więzi, rozmów oraz poszanowania dla moich potrzeb. Nie dostrzegał we mnie kobiety. Nie chciałam z nim spać w jednym łóżku, bo strasznie chrapał i śmierdział alkoholem, co działało odpychająco. Synowie też już o nic go nie prosili, bo zorientowali się, że to nie ma sensu. Nasze małżeństwo nie miało sensu.
Swymi przemyśleniami podzieliłam się w pracy z Anią – tak jakoś wyszło od słowa do słowa.
– Wiesz, ja złożyłam pozew o rozwód – wyznała. – Powiedziałam Darkowi w święta. Ten sam problem, co u ciebie. Przestałam wierzyć, że to się zmieni.
– Co on na to?
– Stwierdził, że oszalałam, ale trudno. Nie zamierzam dalej tak żyć.
Naprawdę nie chciałam, żeby następne Boże Narodzenie wyglądało tak, jak tegoroczne. Ania zainspirowała mnie do podjęcia niełatwej decyzji – w końcu i tych obrączek przestało być mi żal. Chyba musiało tak się stać, abym zrozumiała, że straconego czasu nie odzyskam, a moje dzieci zasługują na to, co najlepsze.
Alicja, 36 lat
Czytaj także:
„Moje dzieci wyśmiały babcię, gdy wręczyła im własnoręcznie zrobione prezenty. Potraktowały ją jak żałosną dziwaczkę”
„Ojciec miał pajęczyny w kieszeni, a mimo tego kupił nam wymarzone prezenty. Chciał, byśmy mogli poczuć odrobinę magii”
„Córka chciała wrobić mnie w niańczenie dzieciaka, więc pokrzyżowałam jej plany. Straciłam kasę i narobiłam sobie wstydu"