„Zarzynałam się dla syna całe życie, a on? Rzucił wszystko dla dziewczyny! Urodziłam idiotę z ambicją ameby”

Kobieta załamana swoim synem fot. Adobe Stock
Ktoś kiedyś powiedział, że matka całe życie stara się wychować syna na mądrego człowieka, a piękna dziewczyna robi z niego idiotę w mgnieniu oka. Trudno się z tym nie zgodzić!
/ 24.02.2021 08:41
Kobieta załamana swoim synem fot. Adobe Stock

Odkąd Michaś wyszedł ze szpitala, praktycznie był nieuchwytny. Owszem, dzwonił raz w tygodniu, ale w zasadzie na odczepnego, by zameldować, że żyje. Kiedy prosiłam, by przyszedł na obiad, zawsze miał tysiące wymówek.

Wiedziałam, że jest mu ciężko, twardszy od niego załamałby się po podobnych doświadczeniach. I martwiłam się. Nie wydawało mi się, by izolowanie się w trudnych chwilach miało sens, to przecież od innych ludzi czerpiemy siłę do przetrwania, ich miłość pomaga wydźwignąć nam się z dołka…

Pozostawało tylko mieć nadzieję, że Michał nie zrobi nic głupiego. Monika nie była tego warta, choć z pewnością musiało upłynąć sporo wody w Wiśle, by chłopak to zrozumiał – był w niej przecież taki zakochany! Nawet słuchać nie chciał, gdy prosiłam, by wstrzymał się z oświadczynami. A proponowałam tylko, by lepiej się poznali; kto rozsądny planuje wspólne życie po trzech miesiącach znajomości, kto?

– Wiem, że to ta jedyna – powiedział wtedy Michał i wyszedł. A teraz, proszę, wybranka zawinęła tyłek i wyjechała do siostry na Wyspy! Raz tylko pofatygowała się do szpitala, zobaczyła, że chłopak leży nieprzytomny wśród tej całej aparatury i żegnam, tyle ją widzieli. Nawet jej nie zaświtało w główce, że to w jej obronie oberwał...

Dziewczęta teraz nie potrafią docenić rycerskości

A ten, ledwo się wykaraskał, zamiast się cieszyć, że nie został kaleką, że nie złamano mu kariery nieodwracalną kontuzją, schował się w mysiej norze i rozpacza. Nie spodziewałam się, żeby Dzień Matki miał tu coś zmienić, dlatego aż krzyknęłam z radości, gdy w wizjerze zobaczyłam twarz Michała za zasłoną z bukietu róż.

– Wszystkiego najlepszego, mamuś – uściskał mnie. – Zdrowia, szczęścia, pomyślności i większej pociechy z dziecka niż dotychczas.

– Już większa być nie może – ucałowałam go w policzki. – Synu, jestem z ciebie taka dumna! Czy to prawda, że znalazłeś się w pierwszym składzie orkiestry? Sawicka dzwoniła.

– Ludzie! – westchnął. – To nie Narodowa Orkiestra Symfoniczna, naprawdę nie ma się czym ekscytować. Brakowało im fagocisty, i tyle.

Zawsze był skromny, ale wyczułam, że niewiele obchodziło go to wszystko. Kiedyś cieszyłby się bardziej, wybiegał myślą naprzód. Poprosiłam, by pomógł mi zmienić firany, skoro już przyszedł. Wiadomo, młodemu łatwiej balansować pod sufitem niż starej babie. Zdjął bluzę i wtedy zobaczyłam na jego przedramionach dziwne ślady. Sińce?

– Co ci się stało w ręce, Michał? – zapytałam wystraszona.

– Nic – burknął.

W końcu wyciągnęłam z niego, że zapisał się na jakieś sztuki walki, karate chyba. Po diabła muzykowi takie coś? Przecież może uszkodzić dłonie! Próbowałam mu przemówić do rozumu. Nie odzywał się, myślałam już, że coś dotarło, ale nagle uciął:

– Dość, mamo, jestem dorosły. A przynajmniej najwyższy czas, żebym był.

– Czasu nie cofniesz – zaczęłam tłumaczyć. – Nie zmienisz się nagle z muzyka w Rambo, Michał. Rób swoje, a sam zobaczysz: znajdziesz jeszcze dziewczynę, która doceni twoją wrażliwość i dobre serce.

– Monika to doceniała – przerwał mi. – I co jej z tego przyszło? Nie potrafiłem jej obronić przed takimi łajzami… A przecież oni ledwo trzymali się na nogach!

Posprzeczaliśmy się, bo kto widział takie głupoty wygadywać? Od piątego roku życia chłopak gra na instrumencie, jest utalentowany, przed nim widoki na karierę, a teraz nagle coś mu odbija i zamierza być drugim Brucem Lee! Prosi się o nieszczęście, i tyle.

Ta koza i tak nie wróci, a on połamie paluchy i dramat będzie!

Okropnie się zdenerwowałam…

Ktoś kiedyś powiedział, że matka całe życie stara się wychować syna na mądrego człowieka, a piękna dziewczyna robi z niego idiotę w mgnieniu oka. Trudno się z tym nie zgodzić! Tyle wyrzeczeń, tyle trudów, by Michałowi niczego nie zabrakło po śmierci ojca... Czy to nie dla jego komfortu odrzucałam wszystkie zaloty, w zarodku ucinałam zainteresowanie ze strony płci brzydkiej?

To on był mężczyzną mojego życia, dla niego się zarzynałam, by nie brakło na dodatkowe lekcje muzyki, korepetycje... Sam instrument dobrej klasy to majątek! Chciałam tylko, by był szczęśliwy i spełniony. I był, dopóki ta mała idiotka nie zaczęła go wyciągać do jakichś podejrzanych spelun!

Mówiłam, żeby się nie pauperyzował, to tylko prychał, że twórca musi poznać prawdziwe życie, nie może tkwić w ochronnym kokonie. No to go zbóje wybili z kokonu kopniakami! W końcu sobie przetłumaczyłam, że nie warto się martwić.

Michał jest, jaki jest: delikatny, subtelny i wrażliwy. Może w ramach jakiegoś umartwiania się zbierze trochę sińców, zaliczy podbite oko, ale sam na pewno żadnej przyjemności nie znajdzie w okładaniu Bogu ducha winnych ludzi pięściami. Tyle w nim agresji, co w pluszowej maskotce. Musi pewnie odreagować, udowodnić sobie, że się starał albo co.

Nie dopytywałam specjalnie, gdy się spotykaliśmy, żeby nie jątrzyć. Patrzyłam tylko, czy nowych obrażeń nie ma, ale oprócz bandaża na kostce w maju wszystko wydawało się w porządku. Chociaż, z drugiej strony, jakoś się mój Michaś zmienił, tak ogólnie. Szybciej chodził, na rowerze zaczął jeździć, choć wcześniej uważał, że w Krakowie to sport w sam raz dla samobójców. I nagle w zeszły czwartek zadzwoniła Sawicka i pyta, czy wiem, że Michał zrezygnował z etatu w orkiestrze.

Zaproponowali mu stałą pracę, a on odmówił! Uczyła Michała od samego początku, wiedziała równie dobrze jak ja, że etat to spełnienie jego marzeń...

– Jak to odmówił?!

– Pomyślałam, że zadzwonię – Sawicka była zszokowana, że tak mało się orientuję w planach syna. – To takie niespodziewane.

Niespodziewane? Podziękowałam za wiadomość i natychmiast zadzwoniłam do Michała. Nawet się nie bawiłam w żadne wyciąganie wiadomości po kawałku, żeby mi się rozłączył pod byle pretekstem, tylko od razu powiedziałam, że źle się czuję i musi natychmiast przyjechać. Koniec pieszczenia się ze smarkaczem, całe życie nic innego nie robiłam. Niech się teraz ze mną ktoś popieści.

Wpadł wystraszony, zamknęłam za nim drzwi i od razu przeszłam do rzeczy. Czy to prawda, że zrezygnował z orkiestry? A jeśli tak, to czy już całkiem mu się w głowie poprzewracało?

– Jezu, myślałem, że się źle czujesz! – oburzył się.

– A myślisz, że co? – nie zamierzałam się cofać. – Myślisz, że jak się czuję, dowiadując się, że właśnie zaprzepaszczasz cały dorobek swojego życia? Dobrze? Cud, że jeszcze nie dostałam zawału!

– Granie nie jest teraz najważniejsze w moim życiu – wzruszył ramionami. – Mam tego dość.

Aż usiadłam. To niby co? Nadal karate i Bruce Lee? Będzie teraz startował w zawodach w tłuczeniu cegieł własną głową? Do tego doszło?

– Mam dość bycia mięczakiem – wyjaśnił. – Taka sytuacja jak z Moniką już się nie powtórzy. Trenuję.

– A coś przeszkadza, żebyś do tego grał w orkiestrze? – spytałam słabo.

– Tak – powiedział. – Podjąłem pracę ochroniarza w klubie. Chcę się sprawdzić w praktyce. On musi sprawdzić w praktyce, czy potrafi skutecznie lać ludzi po pyskach! Patrzyłam i nie mogłam uwierzyć: tyle starań, tyle poświęceń, planów, marzeń… Przez chwilę pozazdrościłam Marianowi, że nie dożył tej chwili. A potem otworzyłam drzwi: won!

– Mamo…

– Dopóki nie zmądrzejesz, nie waż się tak do mnie mówić!

Więcej historii:
„Zakochałam się w Januszu od razu. Gdybym wiedziała, że zamorduje mojego męża, dalej bym go kochała”
„Obrobiłem dom bandziora działającego w gangu porywaczy dla okupu. Tak odkryłem, gdzie jest moja siostra”
„Matka chciała mnie tylko dla siebie. Skłamała, że mój ojciec nie żyje. Nie zasłużyła na życie po tym, co zrobiła”

Redakcja poleca

REKLAMA