„Mieliśmy 19 lat, gdy zostaliśmy rodzicami i małżeństwem. Drugą ciążę żona chciała usunąć, bo byłem złym ojcem”

Przez całe dzieciństwo mojego syna piłem fot. Adobe Stock, spaskov
„Nie chcę, żeby moje drugie dziecko przechodziło to samo. Żeby cierpiało jak Radek. Żeby żyło w świadomości, że inni koledzy mają ojców. Ty się nim zupełnie nie interesujesz. Wiesz, jakie dzieciństwo mu zafundowałeś?”.
/ 09.11.2021 11:46
Przez całe dzieciństwo mojego syna piłem fot. Adobe Stock, spaskov

Niewiele pamiętam z czasów swojej młodości. Nie potrafię więc stwierdzić, kiedy zacząłem mieć problem z alkoholem. Pewnie zawsze go miałem. Niestety, prawda dotarła do mnie bardzo późno. Zbyt późno…

Wpadliśmy z Anką jeszcze przed maturą

Udało jej się ukryć ciążę do czasu rozdania świadectw, nikt w szkole o niczym nie wiedział. Na początku wakacji wzięliśmy ślub, a w grudniu przyszedł na świat nasz pierwszy syn. Pamiętam, jacy byliśmy przejęci. I w sumie przerażeni faktem, że jesteśmy rodzicami.

Mnie to chyba przerosło. A może po prostu byłem zbyt niedojrzały? W każdym razie odskocznią od problemów i odpowiedzialności szybko stał się dla mnie alkohol. Na początku były to po prostu wypady z kolegami. Wracałem do domu, jadłem obiad, chwilę się krzątałem, a potem, nie mogąc znieść widoku przemęczonej Anki i wiecznego płaczu małego Radka, wychodziłem.

Zawsze znalazł się kumpel do kieliszka – ja pracowałem, moi koledzy w większości się uczyli, więc to ja miałem kasę. Chętnie korzystali. Z czasem zacząłem pić też sam, w domu.

Anka prosiła, krzyczała, groziła

Ja albo nic nie mówiłem, albo się awanturowałem. Wiedziałem, że mam kartę przetargową – zarabiałem, ona nie. W dodatku w tym wszystkim praca trafiła mi się naprawdę niezła. Skończyłem technikum samochodowe i jakimś cudem udało mi się znaleźć robotę w jednym z najlepszych, najdroższych warsztatów w naszym miasteczku. A fachowcem byłem dobrym.

Nie wiem jak, ale pomimo picia nigdy nic w robocie nie zawaliłem. Majster przecież widział, że przychodzę na kacu, bywało, że piwo wypiłem w robocie. Ale nic nigdy nie zepsułem. A jeżeli trzeba było „na ucho” zdiagnozować problem z silnikiem, tylko ja potrafiłem to zrobić. Poza tym robiłem fuchy.

Wynajęliśmy z Anią taki domek z garażem, który przerobiłem na prowizoryczny warsztat. Klienci wiedzieli, że robię też w domu, po godzinach, i niektórzy woleli przyjść tam niż do mojego pracodawcy. Byłem sporo tańszy. A że zdarzało mi się podbierać części z warsztatu szefa, to zarobek był niemal na czysto.

Wyciągałem niezłą kasę, Anka nie narzekała na biedę

Pewnie dlatego nigdy nie zdecydowała się na rozwód. teraz domyślam się, co musiała przeżywać. Ona i Radek. Bo mnie właściwie nie było w domu, a jak się pojawiałem, to pijany i wszyscy schodzili mi z drogi.

Kompletnie nie pamiętam, kiedy moje dziecko zaczęło chodzić, mówić. Jak przez mgłę kojarzę jego komunię. W szkole na wywiadówce nie pojawiłem się ani razu. I tak żyłem przez wiele lat. Pracowałem i chlałem. Cud, że nie zapiłem się na śmierć.

Przebudzenie przyszło pewnego dnia, kiedy po prostu straciłem przytomność. Wylądowałem w szpitalu, okazało się, że mam tak wyniszczony organizm, że muszę brać silne leki i kroplówki. Przeleżałem tam prawie dwa tygodnie, cierpiąc.

Miałem wszystkie objawy detoksu. Lekarze mówili, że muszę coś ze sobą zrobić, w przeciwnym razie za dwa, góra trzy lata się zawinę. W bólach – jak ostrzegali, opowiadając, co dzieje się z moją wątrobą.

Obiecałem Ance, że będę się leczył

W szpitalu od razu skierowali mnie do poradni uzależnień. Nie podobało mi się tam – miałem wrażenie, że traktują mnie jak wariata. Nie docierało do mnie, że jestem poważnie chory. Wydawało mi się, że wszyscy przesadzają, wyolbrzymiają problem.

„Przecież nie muszę pić, to tylko kwestia wyboru” – powtarzałem sobie.

W szpitalu wytrzymałem, a po wyjściu też nie piłem tyle, co wcześniej. Więc mogłem… Co prawda, za każdym razem kiedy wracałem do domu po kielichu, miałem wyrzuty sumienia. Bo Anka już nic nie mówiła, tylko widziałem łzy w jej oczach. I strach na twarzy Radka.

Pewnego dnia chciałem z nim pogadać, jak ojciec z synem. Zapytać, co słychać, jak mu idzie w szkole. Ale nie mogłem sobie przypomnieć, w której jest klasie, ile ma lat. Jednak nie to było powodem, że podjąłem decyzję o abstynencji. Pewnego dnia Ania zapłakana oznajmiła mi, że jest w ciąży. Ucieszyłem się.

– To dobrze – powiedziałem. – Mamy pieniądze, damy radę. Nie jesteśmy już dziećmi, będziemy wiedzieć, jak postępować.

– Czy ty nic nie rozumiesz? – wybuchła. – Jesteś alkoholikiem. Radka wychowuję sama. Ty się nim w ogóle nie interesujesz. Wiesz, jakie dzieciństwo mu zafundowałeś? To ja chodziłam z nim na zajęcia, odprowadzałam na piłkę nożną. Tylko ja odebrałam z nim puchar, kiedy jego drużyna zajęła pierwsze miejsce!

– Ma puchar? – zapytałem.

Zrobiło mi się głupio.

– Niejeden – powiedziała gorzko. – Nie chcę, żeby moje drugie dziecko przechodziło to samo. Żeby cierpiało jak Radek. Żeby żyło w świadomości, że inni koledzy mają ojców, a on właściwie go nie ma. Chcę usunąć tę ciążę.

Przeraziłem się. Nie, żebym był jakoś przesadnie wierzący, ale nie wyobrażałem sobie, żeby zabić własne dziecko.

A poza tym… chciałem je mieć

Zapisałem się do klubu AA. Zaszyłem się – to był warunek Anki. Nie ufała mi, i wcale jej się nie dziwię. Za każdym razem, kiedy wracałem do domu, ona mnie obserwowała i wąchała. To było upokarzające, ale zasłużyłem na takie traktowanie. Zacząłem żyć w trzeźwości. Łatwo nie było. O nie! Nieraz miałem chwile załamania czy kryzysów.

Ale to naprawdę były wpadki, a nie permanentne picie. Zaczęło do mnie powoli docierać, co zrobiłem sobie i rodzinie. Przez całą ciążę Ani bałem się, że dziecko przeze mnie będzie upośledzone. W końcu alkohol ma wpływ na wszystko, na nasienie też.

Ale Michał urodził się zdrowy. Zwariowałem na jego punkcie. Mogłem siedzieć przy nim całymi dniami. Starszy syn był zazdrosny. Próbowałem naprawić z nim relacje, lecz on miał już wtedy 15 lat.

I chociaż robiłem, co mogłem, to miałem świadomość, że nie naprawię nagle tego, co przez tak długi czas psułem. Schrzaniłem to.

Dla Radka nigdy nie będę ojcem. Dla Michała tak

Dawałem mu to, co powinienem dać i pierwszemu. Czas, zainteresowanie, miłość. Wychodziłem z nim na spacery, potem na boisko kopać piłkę. Zrobiłem z nim pierwszy latawiec. Zapisałem na karate – i to ja go woziłem na zajęcia, kibicowałem na zawodach, z dumą robiłem zdjęcia, gdy stał na podium.

A Radek? Jest już dorosły. Ożenił się i oczekuje swojego pierwszego dziecka. Kocha brata, chociaż różnica wieku pomiędzy nimi jest tak duża, że pewnie nigdy nie złapią ze sobą prawdziwego kontaktu.

Odwiedza nas z żoną. Ona mnie lubi – widzę, że z przyjemnością ze mną rozmawia, nie zmusza się, żeby okazać mi życzliwość. Radek też jest w porządku – ale wiem, że nie traktuje mnie jak ojca. I nie mam o to żalu. Pretensje mogę mieć i mam tylko do siebie.

Anka mówi, że jest teraz szczęśliwa. Że dobrze zrobiła, zaciskając zęby przez te wszystkie lata, że nie odeszła ode mnie. Wreszcie ma rodzinę, dom. Cieszę się, że tak myśli, ale wiem, że wszystkiego nie udało mi się naprawić. I nie uda. Jeżeli dobrze pójdzie, to mam szansę zostać idealnym dziadkiem.

Odkryłem, że uwielbiam dzieci

Mam do nich cierpliwość i godzinami mogę budować wieże z klocków tylko po to, żeby maluch je za chwilę rozwalił. Więc mam nadzieję, że tego nie schrzanię. Ale Radkowi już nic nie mogę dać. Kiedy oznajmił nam, że się żeni, próbowałem z nim pogadać. Przeprosić, chociaż nie oczekiwałem wybaczenia.

Przyznać, że zepsułem, i zapytać, jak mogę to naprawić. To była szczera, trudna rozmowa.

– Tato, daj spokój – powiedział. – Czego ty chcesz od mnie? Piłeś i cię nie było. Nie zacznę nagle traktować cię jak czułego ojca. Zmieniłeś się, widzę to. Ale nie oczekuj, że nadrobimy te wszystkie lata.

Domyślam się, co mi chciał powiedzieć: że nie nauczy się mnie kochać. Pewnie jako dzieciak łaknął tej miłości, zainteresowania. Nie dałem mu tego. Może gdybym ocknął się wcześniej, to udałoby się coś naprawić. Ale potem Radek był już duży. No i wdział, jak traktuję Michała.

Pewnie go to bolało. Powinienem się cieszyć, bo był na tyle dojrzały, że to wszystko nie odbiło się na jego miłości do brata. Muszę teraz dawać bliskim siebie tak bardzo, jak mogę. A pokutą za to, co zrobiłem, jest świadomość, że mój starszy syn nigdy nie będzie traktował mnie jak ojca. Mam tylko nadzieję, że chociaż nie miał dobrego wzoru w domu, to dla swojego dziecka stanie się dobrym tatą.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA