Ceniłam sobie życie na poziomie. Lubiłam mieć pieniądze i wydawać je na przyjemności typu: markowe ubrania, dobre kosmetyki, zagraniczne podróże, częste wyjścia do restauracji, teatru, kina. Byłam radcą prawnym i stać mnie było na takie luksusy. Właściwie uważałam to za normę, a nie jakieś zbytki. Obracałam się wśród ludzi o podobnych możliwościach. Dlatego gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że zakocham się w chłopaku chodzącym w dziurawych dżinsach i trampkach, nie uwierzyłabym. Los jednak lubi płatać figle.
Zaczęło się banalnie: rzucił mnie facet
Po jego odejściu czułam się tak strasznie przybita i samotna, że zaczęłam rozważać, czy nie zwrócić się do lekarza o wypisanie mi recepty na jakieś leki. Zwierzyłam się z tego pomysłu przyjaciółce.
– Nie wygłupiaj się – zburczała mnie.
– Tak mi smutno. Codziennie tęsknię za Olafem.
– To jeszcze nie depresja, tylko pustka po utraconej miłości. Musisz ją czymś wypełnić.
– Niby czym?
– Kup sobie psa – zażartowała Anka. – Najlepiej takiego, żeby na ciebie warczał. Wtedy będzie zupełnie jak Olaf.
Uśmiechnęłam się gorzko, a potem pomyślałam: czemu nie? Zawsze marzyłam, żeby mieć jakieś zwierzątko. Ale nie było mnie w domu całymi dniami, więc pies siedziałby sam. A potem znalazłam rozwiązanie. Wezmę kota! One nie potrzebują spacerów i ciągłej obecności człowieka do szczęścia. Tydzień później byłam już w schronisku i szukałam dla siebie kota. Oprowadzał mnie sympatyczny chłopak, ale nie widziałam w nim „samca”, bo był dobrych kilka lat ode mnie młodszy.
Damian pomógł mi wypełnić umowę adopcyjną
Przyszedł do mnie także na wizytę poadopcyjną, na której sprawdzał, czy Gaga się u mnie zaaklimatyzowała. Damian był naprawdę miły i dobrze nam się rozmawiało, ale kiedy zaproponował randkę, parsknęłam śmiechem.
– Przepraszam, nie śmieję się z ciebie. Po prostu sam pomysł jest śmieszny.
– Dlaczego? – spytał.
– Jesteś dla mnie za młody.
– Ale ty nie jesteś dla mnie za stara, lubię dojrzałe kobiety. Zmarszczki są sexy – puścił do mnie oko.
– Ej, aż taka stara i pomarszczona nie jestem, nie pozwalaj sobie, smarkaczu – podjęłam konwencję żartobliwego dokuczania.
I tak podczas tego droczenia się, sama nie wiem jak i kiedy, zgodziłam się pójść z nim na piwo… Nasza pierwsza randka była dla mnie dziwnym doświadczeniem. Wystroiłam się w sukienkę i szpilki, a on przyszedł po mnie… w dresie. Pokręcił głową i powiedział:
– Przebierz się w coś wygodnego. Zabieram cię na rolki.
Chciałam zaprotestować, ale potem zmieniłam zdanie. Co mi szkodzi zrobić raz w życiu coś trochę szalonego? Nie umiałam jeździć na rolkach, więc Damian cały czas trzymał mnie za rękę. Niewiele to pomogło, co rusz się wywracałam, tyle że zamiast upadać na asfalt, wpadałam w jego ramiona. Może stąd pomysł z rolkami…? Było dużo śmiechu, dużo zabawy, która skończyła się oczywiście pocałunkiem. Tak namiętnym, że po raz pierwszy w życiu złamałam swoją żelazną zasadę i szepnęłam mu do ucha:
– Idziemy do mnie czy do ciebie?
Nigdy wcześniej nie poszłam z nikim do łóżka na pierwszej randce. Ale między nami była tak ogromna chemia, że pomyślałam: po co czekać?
Jednak Damian znów mnie zaskoczył
– Obiecałem ci piwo, więc idziemy na piwo – pokręcił głową.
– W dresach? – skrzywiłam się.
– Tam, gdzie cię zabieram, to nie obciach, zaufaj mi.
I rzeczywiście: picie piwa z puszki na kocu rozłożonym na dachu jakiejś ruiny za miastem na pewno nie było obciachem. Nie było też chyba legalne, ale za to bardzo przyjemne. A już uprawianie seksu w takich niecodziennych okolicznościach – bo w końcu nie wytrzymaliśmy i rzuciliśmy się na siebie jak napalone nastolatki – okazało się wręcz nieziemskim doświadczeniem. Tak rozpoczął się nasz romans. Potem przygoda goniła przygodę. Damian zabrał mnie na wspinaczkę po skałkach, namówił na nocne pływanie w jeziorze, namalował mój portret sprejem na murze. Bez przerwy czymś mnie zaskakiwał.
Przez jakiś czas wmawiałam sobie, że to, co nas łączy, to tylko zabawa, lecz kiedy wyznał mi miłość, zrozumiałam, że jak też go kocham. Zamieszkaliśmy razem. Wtedy trochę się między nami popsuło. Ja byłam pedantką, on bałaganiarzem. On był weganinem, ja lubiłam jeść mięso. On przykładał dużą wagę do ekologii, ja nie zwracałam uwagi na to, czy kupowane przeze mnie kosmetyki i ubrania są produkowane w sposób przyjazny dla środowiska. Kłóciliśmy się o to coraz częściej i zacieklej. Poza tym dzieliła nas jeszcze jedna ważna kwestia: pieniądze. Ja miałam ich pod dostatkiem, a on nie. Twierdził co prawda, że zarabia tyle, ile potrzebuje, ale praktycznie nie wydawał grosza na rozrywki typu kino, teatr, restauracje. Mówił, że tego nie lubi, że dla niego to strata czasu i kasy.
Ale nie lubił też, kiedy ja płaciłam...
– Mogę ci kupić bilet – zaproponowałam, gdy znów odmówił wyjścia ze mną do klubu.
– Że niby mnie nie stać? Sto razy mówiłem, że nie znoszę takich szopek! Czemu na siłę robisz ze mnie biedaka i nieudacznika? Chcesz mnie upokorzyć?
– Ja? A może ty wyżywasz się na mnie z powodu swoich kompleksów? Mam się wstydzić, że dobrze zarabiam? Wtedy poczujesz się lepiej?
Takie rozmowy powtarzały się regularnie i coraz bardziej nas od siebie oddalały. Jednak do katastrofy doprowadziło dopiero spotkanie z moimi znajomymi.
– Skoro mamy być razem na poważnie, chcę, żebyś poznał moich przyjaciół. Oni nie gryzą – przekonywałam.
– To ma być jakiś test? Chcesz sprawdzić, czy mnie zaakceptują?
– Znowu wyłażą z ciebie kompleksy. Proszę cię. Nie możesz choć raz ustąpić? Czemu szukasz drugiego dna tam, gdzie go nie ma? – spytałam ze łzami w oczach.
– Okej, skoro to dla ciebie takie ważne…
No i poszliśmy na kolację z całą moją paczką. Od samego początku było fatalnie. Damian nie powstrzymał się i skomentował kpiąco fakt, że wszyscy moi znajomi jedzą mięso. W odpowiedzi zaczęli z niego żartować, o co się oczywiście obraził. Atmosfera podczas posiłku była napięta i męcząca, rozmowa się nie kleiła. A po powrocie do domu urządziłam ukochanemu straszną awanturę.
– Zrobiłeś to specjalnie, tak?! Na uszach stawałeś, żeby cię nie polubili!
– Mam gdzieś, co o mnie myślą.
– A ja? Masz też gdzieś, jak ja się czuję, kiedy napadasz na moich znajomych? W ogóle masz gdzieś moje uczucia!
– Tak jak ty moje! Wiedziałaś, że nie chcę iść na tą cholerną kolację, ale musiałaś postawić na swoim! Manipulujesz mną. Szantażujesz emocjonalnie. To podłe!
– Nie jesteś lepszy! Robisz ze mnie snobistyczną, niewrażliwą dziunię, bo mam inne priorytety niż ty!
I tak dalej, i tak dalej. Po rozmowie każde z nas czuło się zaatakowane i niezrozumiane. Tej nocy spaliśmy osobno. I po raz pierwszy pomyślałam, że to może być koniec.
Następnego dnia zwierzyłam się Ani
– Bardzo cię przepraszam za wczorajsze zachowanie Damiana. Zepsuł wszystkim wieczór. Chyba nic z tego nie będzie. On jest z innej bajki niż ja. Nie pasujemy do siebie.
– Już nie przesadzaj. Fajny z niego chłopak. Trochę zaczepny, narwany, ale to znaczy, że mu zależy. Przynajmniej ma swoje poglądy i potrafi ich bronić. Ja tam go polubiłam. Inni chyba też.
No proszę… Czyżbym za bardzo przejmowała się opinią znajomych? Chciałam się przed nimi pochwalić chłopakiem, ale zarazem wymagałam, by zachowywał się jak tresowana małpka. Zrobiło mi się głupio. Rozmowa z Anią sprawiła, że przemyślałam wiele rzeczy, a potem przeprowadziłam z Damianem poważną rozmowę o przyszłości naszego związku. Najpierw odpowiedzieliśmy sobie na podstawowe pytanie: czy się kochamy. Tak. Na pewno tak!
A skoro tak, postanowiliśmy, że zaakceptujemy różnice między nami, zamiast starać się przeciągnąć to drugie na swoją stronę. Ja pozostałam „paniusią w szpileczkach”, a on ekowojownikiem w dziurawych dżinsach. Nie spędzamy razem każdej wolnej chwili, bo mamy inne hobby, ale za to kiedy już jesteśmy razem, cieszymy się sobą nawzajem jak szaleni. I póki to się nie zmieni, póki będziemy dbać, by ów żar nie wygasł, póty nasz model miłości i związku będzie działał bez zgrzytów.
Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”