„Zaprzyjaźniona staruszka zapisała mi w spadku dom w górach. Nie spodziewałam się tego, co odnajdę w jego zakamarkach”

kobieta fot. iStock by Getty Images, ArtistGNDphotography
„Chociaż byłam świadoma, że będę potrzebować kredytu na opłacenie podatku, nie wahałam się ani chwili. Gdy stanęłam w środku, poczułam, że to właśnie tutaj jest mój dom i że muszę w nim zamieszkać”.
/ 18.11.2024 07:15
kobieta fot. iStock by Getty Images, ArtistGNDphotography

Poznałam panią Anielę podczas mojej pracy w niewielkim osiedlowym sklepie. Zazwyczaj ruch był tam niewielki, dzięki czemu mogłam poświęcić każdemu kupującemu odpowiednio dużo czasu i zamienić kilka słów. Ze wszystkich klientów najbardziej lubiłam właśnie panią Anielę. To była elegancka seniorka o szczupłej, wysokiej sylwetce, która nosiła piękny, siwy warkocz.

Zbliżyłyśmy się

Traktowała mnie niezwykle ciepło, zupełnie jak własną wnuczkę, zwracając się do mnie słowem „kochana”. Dostrzegłam jej samotność i potrzebę rozmowy z drugim człowiekiem. W wolnych chwilach, gdy sklep świecił pustkami, zapraszałam ją na zaplecze. Robiłam nam herbatę i gawędziłyśmy.

To właśnie wtedy poznałam jej historię – dowiedziałam się, że wywodzi się z terenów górskich. Na stare lata została zupełnie sama, ponieważ jej małżonek odszedł dawno temu, a nie doczekali się potomstwa. Spytałam, co skłoniło ją do porzucenia życia w górach. Ciężko jej było złapać oddech, aż wreszcie odezwała się:

– Zostawiłam za sobą wszystkie wspomnienia. Te złe i te dobre, które teraz najbardziej ranią. Postanowiłam oddać dawny dom pod wynajem, a sama przeprowadziłam się do mieszkania w wielopiętrowym bloku w mieście. To rozwiązanie jest znacznie praktyczniejsze.

– Co sprawiło, że zdecydowała się pani akurat na Warszawę?

– W czasach naszej młodości, razem z Adasiem snuliśmy plany o życiu w tym mieście. Metropolia, stolica kraju, spektakle teatralne, koncerty w filharmonii… wszystko to wydawało nam się wtedy odległym, wymarzonym światem.

– Adam był pani małżonkiem?

Byłam przekonana, że to Antoni był jej mężem, choć możliwe, że się pomyliłam.

– Skądże, to była moja pierwsza i ostatnia prawdziwa miłość, którą straciłam. Co za głupota z mojej strony! Ile tchórzostwa we mnie było!

Wzruszyłam się

Zobaczyłem, że pani Aniela zaczyna płakać. Zauważyłem też, że bardziej prowadzi monolog niż rozmowę ze mną, dlatego nie próbowałam drążyć tematu, gdy umilkła. Pomyślałam, że jeśli będzie chciała, sama mi wszystko powie, ale nigdy więcej nie wróciła do tej sprawy…

Wiadomość o zamknięciu sklepu przez właściciela była dla mnie przykra głównie dlatego, że miałam stracić kontakt z panią Anielą. Chciałam nawet zaproponować, że będę do niej przychodzić, lecz nie zgodziła się na to.

– Młodzi ludzie, tacy jak ty, powinni chodzić na spotkania z rówieśnikami, a nie marnować czas ze starą kobietą – powiedziała.

– Co pani opowiada? Przecież nie jest pani stara! – Oburzyłam się. – Uważam panią za swoją przyjaciółkę!

– Ty dla mnie też jesteś przyjaciółką, drogie dziecko, ale przyszła pora się rozstać. Nie martw się tym tak bardzo, rozstania są częścią życia – delikatnie dotknęła mojej głowy, po czym ruszyła przed siebie.

Już nigdy później nie zobaczyłam się z panią Anielą. Próbowałam ją odszukać, lecz bez powodzenia – nie miałam pojęcia jak się nazywa ani gdzie mieszka. Wyszło na to, że ona jednak wiedziała, kim jestem. Najpewniej zdobyła te informacje od właściciela sklepu, w którym pracowałam.

Straciłyśmy kontakt

Po czterech latach ciszy dostałam szokującą wiadomość – zostawiła mi w spadku swoją górską posiadłość. To było coś niesamowitego! Gdy zobaczyłam drewniany domek położony na zboczu, od razu wiedziałam, że to miłość.

Chociaż byłam świadoma, że będę potrzebować kredytu na opłacenie podatku, nie wahałam się ani chwili. Gdy stanęłam w środku, poczułam, że to właśnie tutaj jest mój dom i że muszę w nim zamieszkać.

Wszyscy wokół mnie myśleli, że kompletnie mi odbiło. No bo jak to – ja, która całe życie spędziłam w mieście i nigdy nawet na moment nie wyjechałam na wieś, nagle postanawiam przeprowadzić się w górskie tereny? Ale ja ani przez chwilę nie wątpiłam, że to właściwy wybór.

Wiedziałam, że muszę zaryzykować, a pani Aniela na pewno przyklasnęłaby takiej odwadze.

Spędzałam kolejne dni oswajając się z otoczeniem i dekorując mój własny kąt. Najbardziej ekscytujące było znajdowanie ukrytych skarbów – czasem trafiałam na sznur czerwonych korali, kiedy indziej wyciągałam porcelanową lalkę wielkości kilkuletniej dziewczynki, a bywało też, że natykałam się na tradycyjny strój panny młodej z gór.

Czułam się jak w domu

Kiedyś, kiedy przeglądałam stary album rodzinny, znalazłam ukrytą wiadomość za jedną z fotografii. Papier, na którym ktoś napisał ten list, zżółkł już ze starości, a napisane na nim słowa były tak wyblakłe, że ledwo dało się je zobaczyć.

Ten niezwykły list przykuł moją uwagę. Zajrzałam do wszystkich szafek, żeby znaleźć wspomniane w liście pudełeczko. W końcu się udało! W środku znajdował się przepiękny pierścionek. Pomyślałam wtedy – skoro biżuteria wciąż nie trafiła do adresatki, to powinnam ją znaleźć i oddać jej ten wyjątkowy prezent. Czułam, że to mój obowiązek wobec pani Anieli, w końcu podarowała mi swój dom.

Kompletnie nie miałam pojęcia, kogo właściwie mam szukać. Przekopałam dokładnie cały dom, zaglądając wszędzie, jednak nic to nie dało. Szperałam w internecie, wklepując nazwisko pani Anieli, ale wszystko na darmo. Pewnie nigdy nie rozwiązałabym tej zagadki, gdyby los nie zetknął mnie z Krystyną. Trafiłyśmy na siebie na przystanku autobusowym – tylko my dwie tam stałyśmy, a autobus jak na złość się spóźniał.

Poznałam jej historię

– Chyba musimy się pogodzić, że się jednak nie pojawi – westchnęłam zrezygnowana.

– Raczej nie. To pani jest tą osobą, która zamieszkała w dawnym domu Anieli? – zapytała, przyglądając mi się uważnie.

– Zgadza się – potwierdziłam. – A pani ją znała?

– W naszej wiosce każdy ją znał. Można powiedzieć, że była taką naszą własną Julią, wie pani, jak z tej historii o Romeo

– Bardzo chciałabym usłyszeć tę opowieść! – powiedziałam z entuzjazmem. – Może przy filiżance kawy? Upiekłam też ciasto – dodałam zachęcająco.

Znana z zamiłowania do plotkowania i łasuchowania Krystyna przyjęła moje zaproszenie. Zajadając się ciastem, podzieliła się ze mną wzruszającą opowieścią o romantycznych przeżyciach Anieli. Los zetknął ją z Adamem. Niestety, ponieważ chłopak nie miał majątku, ojciec dziewczyny stanowczo sprzeciwił się ich związkowi. Zamiast tego zmusił córkę do ślubu z bogatym Antonim.

Musiałam ją odwiedzić

Gdyby nie fakt, że wciąż mieszkali po sąsiedzku i spotykali się niemal każdego dnia, może udałoby się jej wyrzucić z pamięci dawną miłość, zwłaszcza że Antoni był naprawdę porządnym człowiekiem. Wieś huczała od pogłosek na ich temat – szeptano, że potajemnie się widują i wymykają z domów gdy zapada zmrok.

Plotki ucichły dopiero po ślubie Adama i narodzinach jego córki Helenki. Niestety, po paru latach jego żona zginęła w tragicznym wypadku, a złośliwe języki znów się rozwiązały. Tym razem mówiono, że bezdzietna Aniela przychodzi do wdowca pod pretekstem opieki nad małą, by go pocieszać. W końcu Adam, zmęczony ciągłym nękaniem, postanowił wyprowadzić się stamtąd razem z córeczką.

– Smutne – westchnęła Krystyna, kończąc swoją historię.

– Potrzebuję jego nazwiska. Muszę odszukać zarówno jego, jak i jego córkę! Mam coś do przekazania.

– Niestety, Adam zmarł już dawno temu. Ale Helena niedawno przeprowadziła się z powrotem do naszej miejscowości, mogę ci wskazać jej dom.

Byłam niesamowicie wdzięczna swojej sąsiadce. Początkowo myślałam, że spełnienie życzenia pani Anieli będzie trudne, a okazało się banalne. Następnego dnia zabrałam pierścionek wraz z listem i udałam się pod wskazany przez Krystynę adres. Kiedy zapukałam, w drzwiach pojawił się przystojny, młody człowiek.

Była w szoku

– Dzień dobry. Czy zastałam panią Helenę?

– Mama wyszła, ale niedługo wróci. Proszę wejść do środka.

Gospodarz zaprosił mnie do kuchni, gdzie dostałam herbatę i korzenne ciasteczka.

– A to pani kupiła dom od Anieli? – Spytał.

„No pięknie, już wszyscy we wsi o mnie plotkują" – przewróciłam oczami w duchu.

– Zgadza się. Właśnie w tej sprawie przyszłam…

Opowiedziałam mu o całej sprawie związanej z pierścionkiem i znalezionym listem. Widziałam, jak w trakcie mojej historii jego oczy stopniowo się rozszerzały.

– Jakim cudem pani wie o pochodzeniu tego pierścionka? To przecież rodzinna pamiątka po Anieli, którą odziedziczyła moja matka.

– Ale… to nie może być prawda. Sama go tutaj przyniosłam…

Sięgnęłam do kieszeni i wydobyłam z niej złożony na pół list oraz pierścionek. Chłopak wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Do pomieszczenia wkroczyła jego matka, a gdy dostrzegła przedmioty, które przyniosłam, od razu stwierdziła, że pierścionek na pewno jest falsyfikatem.

– Ja trzymam swój pierścionek na górze, leży w szufladce przy moim łóżku. Momencik, zaraz go przyniosę – oznajmiła i ruszyła po schodach.

To był znak

Po powrocie miała kompletnie zdezorientowaną minę.

– Pierścionka nie ma w szufladzie… To by znaczyło… Jak to w ogóle możliwe?

Zerkała raz na mnie, raz na chłopaka. Staliśmy bezradni, nie potrafiąc wykrztusić ani słowa. Do dziś pozostaje dla mnie zagadką, w jaki sposób ten pierścionek znów znalazł się w moim mieszkaniu.

Adam miał wnuka, Rafała, który wymyślał przeróżne, coraz bardziej szalone wyjaśnienia tej sytuacji. Jedno z nich zakładało, że to sprawka jakiejś sroki – miała ona podobno złapać błyskotkę i przez przypadek zgubić ją na posesji należącej do Anieli. Kobieta mieszkająca tam w tym czasie podobno odnalazła przedmiot i włożyła go do swojej szkatułki. To naprawdę mało prawdopodobna historia.

Czasem myślę, że to nie przypadek połączył mnie z Rafałem, a jakaś tajemnicza siła losu. Może nawet duch pani Anieli czuwał nad nami, pragnąc, by choć nasza historia miłosna skończyła się szczęśliwie, skoro jej własna nie mogła. Wygląda na to, że mama Rafała też coś przeczuwała – w dniu naszego ślubu wręczyła mi bowiem pierścionek…

Ewa, 30 lat

Czytaj także:
„Sądziłam, że w pewnym wieku jest już za późno na romanse. Zażywny staruszek z przychodni szybko zweryfikował tę teorię”
„Mąż zniszczył nasze małżeństwo, gdy wpakował się kochance pod kołdrę. Dał jednak coś, przez co nie myślę o rozwodzie”
„Przez jeden mały błąd niemal zrujnowałem swoje małżeństwo. Wstyd mi, że zachowałem się jak ostatni dureń”

Redakcja poleca

REKLAMA