„Zamiast zgłębiać tajemnice zamków, żona poznawała sekrety przewodnika. Z wycieczki marzeń zrobiła hollywoodzki skandal”

facet fot. iStock by Getty Images, Oliver Rossi
„Obserwowałem przez ramię jak Tadeusz pochyla się w stronę Heleny, a ona śmieje się z jego żartów. «To tylko niewinne żarty» – próbowałem przekonać samego siebie, ale coś mówiło mi, że to dopiero początek większego problemu”.
/ 02.07.2024 18:30
facet fot. iStock by Getty Images, Oliver Rossi

Córka kupiła nam na czterdziestolecie ślubu wycieczkę, o której marzyliśmy z żoną od dawna, ale jakoś się nie złożyło, żeby na nią jechać – śladami zamków polskich. Oboje pasjonujemy się dawną architekturą i historiami o polskich władcach i dworach, a odkąd przeszliśmy z Helenką na emeryturę, wręcz pochłaniamy książki na ten temat.

Marzyliśmy o tej wycieczce

Tak więc którejś soboty wsiedliśmy do autobusu pełnego turystów, zmierzając na wycieczkę do pierwszego z zamków na liście – Zamku w Pieskowej Skale. Pogoda zapowiadała się wspaniale: niebo było nieskazitelnie niebieskie, a słońce świeciło tak mocno, że nasze okulary przeciwsłoneczne wydawały się niewystarczające.

W busie panował przyjemny gwar – wszyscy byli podekscytowani nadchodzącą przygodą. Obok naszego miejsca usiadł energiczny mężczyzna, który przedstawił się jako Tadeusz. Od razu zaczął nam opowiadać o zamku, do którego jedziemy – powiedział, że jest przewodnikiem, historykiem z wykształcenia, a polskie zamki to jego hobby.

Jego opowieści były pasjonujące, ale sposób, w jaki spojrzał na Helenę, sprawił, że poczułem się nieswojo. Już wtedy powinien być to dla mnie sygnał ostrzegawczy, ale zignorowałem go.

Początek podróży upływał bez większych niespodzianek. Spojrzenia Tadeusza jedna coraz częściej lądowały na mojej żonie, a ona… wydawała się być tym zaintrygowana. Nie chciałem robić scen, przecież to tylko nieznajomy facet z wycieczki, która za kilka dni się skończy. Nie wiedziałem jeszcze, jak bardzo tych kilka godzin odmieni moje życie.

Irytował mnie

– Kochanie, nie sądzisz, że powinniśmy trzymać się razem? – zapytałem, gdy zauważyłem, jak moja żona wymyka się na koniec autobusu, gdzie Tadeusz wygłaszał kolejną zabawną anegdotę.

– Ach, Stefan, nie przesadzaj – odpowiedziała z uśmiechem. – Tadeusz jest bardzo wesołym człowiekiem, a do tego opowiada tak ciekawie.

– Ale przecież jesteśmy tutaj razem, dla siebie – próbowałem delikatnie przypomnieć o sensie naszej wspólnej wycieczki.

Helena spojrzała na mnie, jakbym był dzieckiem, któremu trzeba wyjaśnić oczywistości.

– Nie musimy cały czas siedzieć przy sobie jak dwa gołębie. Poza tym co, jesteś zazdrosny?

Nie było we mnie zazdrości. Było coś innego. Niepokój. Ale nie chciałem robić scen. Nie tutaj. Nie odezwałem się więc.

Helena poszła, a ja zostałem z myślami. Obserwowałem przez ramię jak Tadeusz pochyla się w stronę Heleny, a ona śmieje się z jego żartów. „To tylko niewinne żarty” – próbowałem przekonać samego siebie, ale coś mówiło mi, że to dopiero początek większego problemu.

– Nie rozumiem, dlaczego ciągle za nim latają te wszystkie muchy – mruknąłem pod nosem, kiedy po raz kolejny Helena odpłynęła wzrokiem w stronę Tadeusza, który właśnie demonstracyjnie chwalił jedną z turystek za jej „doskonałe wyczucie historii”.

– A co tobie do tego, Stefan? Czy to twoja sprawa? – odpowiedziała tonem, którego wcześniej nie znałem.

Tego było już za wiele

Właśnie wtedy zrozumiałem, że to wykracza poza granice przypadkowego flirtu, który można by lekceważyć. Sceny, które później nastąpiły, przypominały coraz mniej przypadkowe zbiegi okoliczności, a coraz bardziej celowe działania. Flirt Heleny i Tadeusza stawał się coraz mniej subtelny, aż w końcu nie dało się tego ignorować.

– Zdaje się, że nasza koleżanka ma oko na przewodnika – szepnął mi któryś z uczestników wycieczki, patrząc znacząco w stronę Heleny.

– Nie, to nie tak… – zacząłem, ale nie dokończyłem. Nie wiedziałem, co miałem powiedzieć. Krew uderzyła mi do głowy, czułem palący wstyd, mieszający się z coraz większą złością i poczuciem upokorzenia.

– Mówiłem ci, żebyś trzymała dystans od tego typa! – krzyknąłem, gdy wszyscy w autobusie śledziliśmy kolejny akt ich przedstawienia.

– Stefan, proszę cię, uspokój się – Helena wyglądała na zdenerwowaną.

– Nie mogę na to patrzeć!

– Proszę, nie róbmy scen – mówiła cicho, ale było już za późno.

W całym autobusie zapanowała ciężka atmosfera. Ludzie przestali rozmawiać, a ich spojrzenia skierowały się na nas. Niektórzy potrząsali głowami, inni spuszczali wzrok. Publiczny skandal był już faktem.

Podjąłem drastyczną decyzję

– Rozstajemy się! Nie mogę być z kimś, kto tak mnie lekceważy! – moje słowa były okrutne, ale w tamtym momencie emocje zupełnie wzięły górę. Nie panowałem nad sobą.

Nie odzywaliśmy się do siebie do końca dnia. W pokoju mijaliśmy się bez słowa, jak przypadkowi współlokatorzy. W końcu nie wytrzymałem tego napięcia i uciekłem z pokoju.

Stałem w korytarzu czekając na windę, kiedy usłyszałem jego głos. Tadeusz rozmawiał przez telefon, a ja, chcąc nie chcąc, podsłuchałem jego słowa.

– Kocham cię! Wrócę za trzy dni – mówił czule. – Tak, dzieciaki się cieszą?

Moje serce zamarło. On… miał rodzinę i uwodził moją żonę? Helena uwikłała się w coś, co mogło zniszczyć więcej niż tylko nasze małżeństwo. Czułem, że muszę jej powiedzieć.

– Heleno, musimy porozmawiać – zacząłem, gdy wróciłem do pokoju.

– Co się stało? – Jej głos był ostrożny, jakby instynktownie wyczuwała, że mam złe wieści.

– To dotyczy Tadeusza… – urwałem, szukając słów.

– Co z nim? – Helena spojrzała na mnie, a w jej oczach odmalował się niepokój.

– On ma rodzinę. Żonę i dzieci – powiedziałem w końcu, patrząc jej prosto w oczy.

Przez chwilę wyglądała jakby jej mózg odmówił przyjęcia tej informacji.

– Skąd wiesz? – spytała, a jej głos zadrżał nieznacznie.

– Słyszałem przypadkiem jak rozmawiał przez telefon. Było to dość jednoznaczne – wyjaśniłem, choć każde słowo wydobywało się ze mnie z trudem.

To nie poprawiło sytuacji

– Ale… – zaczęła, a potem przerwała. Jej wzrok zastygł w miejscu. W końcu się roześmiała, ale był to śmiech bez radości. – Myślałam, że on jest inny. Co ja sobie w ogóle myślałam? Stara baba, a wdaje się w jakieś miłostki… – usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. W tamtym momencie zrobiło mi się jej strasznie żal.

– Pragnienie bycia zauważonym, docenionym, to nic złego. Ale to, co zrobiłaś… – zacząłem, ale przerwała mi.

– Nie musisz mi tego mówić. Wiem, co zrobiłam. Żałuję, że cię skrzywdziłam – jej głos się załamał.

– Nie tylko mnie skrzywdziłaś – powiedziałem cicho.

Siedzieliśmy przez długą chwilę w milczeniu, każde z nas zagubione we własnych myślach. Helena miała łzy w oczach, a ja czułem, jak serce pęka mi na tysiące kawałków. Zdrada, rozczarowanie, ból – wszystko to wisiało między nami, tworząc przepaść. Do końca wycieczki atmosfera między nami była bardzo ciężka. Wiem, że Helena rozmówiła się z Tadeuszem, wygarnęła mu wszystko i przestała z nim w ogóle rozmawiać.

Nie potrafiłem się przełamać

Odpowiadałem jej półsłówkami i unikałem jej towarzystwa. Już nic mnie nie obchodziło. Nadal mieszkamy razem, ale od tamtej pamiętnej wycieczki nasze stosunki wcale się nie poprawiły. Często zastanawiam się, jak mogło do tego dojść. Jak mogliśmy dopuścić do sytuacji, w której nie jesteśmy w stanie porozmawiać o tym, co się stało?

Próbowałem zrozumieć jej motywacje, wczuć się w jej sytuację. Być może szukała czegoś, czego nasze małżeństwo jej nie dawało, a Tadeusz wydawał się być ucieczką od rutyny, może szansą na nowość, której pragnęła? Nie usprawiedliwiam jej, ale to, co dla mnie było zdradą, dla niej mogło być desperackim wołaniem o uwagę.

Nawet teraz, miesiące po wszystkim, nadal się o nią martwię. Bo choć zdrada była głęboką raną, to Helena nadal jest częścią mojego życia. W nocy, gdy leżę sam na kanapie w salonie, często przypominają mi się dobre chwile. Nasze śmiechy, wspólne plany, radość z małych rzeczy. To wszystko wydaje się teraz tak odległe, jakby należało do innego życia. Zastanawiam się, czy jesteśmy w stanie znaleźć drogę powrotną do siebie, czy nasze małżeństwo ma jeszcze szansę?

Być może potrzebujemy czasu, może oboje musimy nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości. Myśl o rozwodzie krąży gdzieś w powietrzu, ale z jakiegoś powodu, jeszcze się na nią nie zdecydowaliśmy. Może w głębi duszy wciąż mamy nadzieję, że uda się to naprawić.

Stefan, 66 lat

Czytaj także:
„Zamiast zajmować się wnuczką na wczasach, badałam torsy przystojniaków. Nie dam się na starość zakuć w kajdany samotności”
„Związek syna uznałem za jawną zdradę rodziny. Ale proboszcz uświadomił mi, że nie jestem lepszy od tego smarkacza”
„Przyjaciółka namówiła mnie na wyjazd do sanatorium. Liczyłam na leniwe wakacje na leżaku, a trafiłam na miłosny poligon”

Redakcja poleca

REKLAMA