Nie chciało mi się jeść, nie mogłem nic przełknąć. Do pracy chodziłem jak na autopilocie. Nie potrafiłem znaleźć radości w codziennym życiu. Dlaczego? O tym zaraz.
Dajcie mi wszyscy spokój
Koleżanki w pracy robiły do mnie uśmiechnięte miny, koledzy rzucali żarcikami, a mi wcale nie było do śmiechu. Miałem dość życia i dość tego, że teraz ludzie traktują mnie jak jajko. Zupełnie tak, jakby chcieli mi pokazać, że czasu nie cofnę.
Ciekawe, czy im byłoby do śmiechu i żartów, gdyby ich partnerka, tak jak moja była narzeczona, przekreśliła ich związek wiadomością na komunikatorze... I to chwilę przed ślubem.
Kochałem Agatę. Błagałem, walczyłem, dobijałem się. Starałem się ją przekonać, że to pewnie chwilowa wątpliwość, która minie, gdy powiemy sobie sakramentalne „tak”. Nic z tego. Odprawiła mnie z kwitkiem. Zapewne dlatego, że ta jej wątpliwość, nosiła męskie imię – Krzysiek.
Niedoszli teściowie też byli bez szans. Z perspektywy czas mam wrażenie, że doskonale wiedzieli, co się święci i taki układ był im na rękę. Nigdy mnie nie lubili, teraz pewnie kamień spadł im z serca.
Agata zachowała się jak zimna suka. Spakowała walizki, wyrzuciła nasza miłość do kosza, zrobiła ze mnie rogacze, ale to nie wszystko. Przecież lada dzień mieliśmy się pobrać. To na moich barkach było wydzwanianie po rodzinie i tłumaczenie się. To moja kasa i moich rodziców została utopiona w organizacji wesela, które przemieniło się w pogrzeb naszej miłości.
Nagle rozległ się piskliwy dzwonek
Od tamtej sytuacji minął tydzień. Oczywiście, że to zbyt mało czasu, żeby pogodzić się z prawdą. Próbowałem tłumaczyć sobie, że ona nie była mnie godna, ale co mi po tym? Ja wciąż ją kocham, do cholery! Nie miałem ochoty widywać się z ludźmi, chciałem zaszyć się w mojej ciemni i kontemplować nad własnym jestestwem. Niestety, nie każdy potrafił to uszanować. Nagle rozległ się piskliwy dzwonek.
– Cześć, stary, mam propozycje nie do odrzucenia...
– Założymy się?
– Tak. Ja ty, konsola i piwko na rozluźnienie.
Westchnąłem ciężko. Wiedziałem, że Marek tak łatwo się nie odczepi, więc spławienie go nie wchodziło w grę.
– No dobra, właź.
Zainstalowaliśmy się przed telewizorem, pograliśmy w naszą ulubioną sportową grę, wypiliśmy kilka piwek. Muszę przyznać, że w tamtym momencie nawet udało mi się trochę odetchnąć od przytłaczającej mnie sytuacji. Marek skutecznie zajął mi głowę czymś innym.
– Dobra, idź się ogarnąć. Wskocz w jakieś fajne jeansy i koszulkę. Idziemy na miasto – wypalił bez zapowiedzi.
– Co? Odbiło ci? Jakie miasto?
– Normalne idioto, idź się ubierać, haha.
Bąble uderzyły mi do głowy, więc nie miałem siły się sprzeciwiać. Grzecznie podreptałem przed szafę i wybrałem coś, co będzie dobrze wyglądało.
Gdy dotarliśmy na miejsce, czyli do pubu, który wybrał Marek, było gwarno, wesoło, a w powietrzu ulatniał się charakterystyczny dla takich miejsc zapach chmielu i papierosów. Widok roześmianych ludzi natychmiast przypomniał mi, dlaczego unikałem takich miejsc. Nie potrafiłem znieść, że inni są szczęśliwsi ode mnie. Najchętniej zaszyłbym się przy jakimś bocznym stole i usunął w cień.
W rogu sali stał gramofon z całkiem pokaźna kolekcja płyt winylowych. Podszedłem do niego, licząc na to, że trochę odpocznę od ludzi. Sącząc piwo, wertowałem każdą z plastikowych płyt i śledziłem wykonawców.
Opowiedziałem jej całą historię
–Widzę, że znalazł nam się amator klasycznego rocka? – zza moich pleców doszedł mnie miły kobiecy głos. – Znasz się na tym?
–Nie, ale chętnie się poznam. Zawsze intrygowały mnie alternatywne sposoby słuchania muzyki.
– No proszę, jaki koneser – powiedziała, mrugając do mnie zalotnie. – Żaneta jestem, a ty?
–Zbyszek, miło mi. Też przyszłaś obczaić to cudo?
– Niekoniecznie. Nie po to tu jestem. Chcę się bawić, tańczyć, skakać i szukam towarzystwa. Chętny?
– Nie obraź się, ale nie.
– To przeze mnie? Masz coś do kobiet, które chętnie się bawią z piwem w ręku?
–Nie. Ogólnie, nie mam nastroju na zabawę. To nic personalnego.
– A to ciekawe, bo w tym stroju wyglądasz tak, jakbyś miał chętkę dzisiaj poszaleć – spojrzała na mnie i zlustrowała od stóp do głów.
–Tak, wiem. To pomysł mojego kumpla. Siłą wyciągnął mnie z domu.
– Coś czuję, że pod tą modną bluzeczką, kryje się złamane serce. Opowiedz mi o tym, będzie ci lżej na duchu. No, dawaj!
– To nudna historia – zmieszałem się.
– Super. Lubię takie – mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
Spojrzałem na nią. Byłą uśmiechnięta, a jej oczy błyszczały. Musiałbym być ślepy, żeby nie uznać, że ta dziewczyna jest niebiańsko piękna.
– No dobrze, ale sama tego chciałaś.
– Biorę za to pełną odpowiedzialność!
Opowiedziałem jej całą historię. Wyżaliłem się ze złamanego serca, upokorzenia i łez, które wylałem. Wyrzuciłem z siebie najgorsze myśli, które plątały mi się po głowie od tego pechowego dnia mojego (nie)ślubu.
Byłem w szoku
Żaneta milczała jak zaklęta. Przytakiwała, dając mi znać, że uważnie wsłuchuje się w moje słowa. Na koniec, gdy skończyłem. Po prostu mnie przytuliła. Nie romantycznie. Zwyczajnie. Jak przyjaciela w potrzebie. Nie udzielała rad, nie pocieszała, nie rzucała frazesów o tym, że życie dopiero przede mną. Dała mi wsparcie, którego potrzebowałem.
– Wiesz, boli mnie to, że to ja musiałem się wszystkim tłumaczyć, a ona wyszła z tego z twarzą. Zrobiła ze mnie idiotę i nie poniosła żadnych konsekwencji.
– Chyba trafiłeś na dobrą osobę, bo tak się składa, że zemsty na byłych to moja specjalność. Nic więcej nie mów. Jeśli tylko zależy ci na tym, aby Agata zapłaciła, za wszystkie krzywdy, które ci wyrządziła, to moja w tym głowa.
Byłem w szoku, ale też nie wierzyłem w jej słowa. To miłe, że okazała mi wsparcie, ale co mogła zrobić? Jedyne, o co mnie poprosiła, to lista naszych ślubnych gości. Nie wiedziałem, co knuje, ale byłem tak podjudzony, że nie wahałem się nawet sekundy.
Z Żanetą gadaliśmy tak, aż do zamknięcia. Właściwie, gdy wróciłem do domu, zapomniałem już o całej sprawie z zemstą. Przypomniałem sobie o niej dopiero, gry rano jak wściekły dzwonił mi telefon.
–Zbyszek? Czyś ty zwariował?! – usłyszałem w słuchawce głos mojej byłej.
– Co? Jedynym szaleńcem jesteś ty. O co ci chodzi?
– Zniszczyłeś mi życie ty... świnio. Jak mogłeś rozesłać do wszystkich gości, moje zdjęcia z Krzyśkiem! Mój telefon bez przerwy dzwoni, a ja wysłuchuję pretensji od całej rodziny, że zniszczyłam nasz ślub. Aż tak jesteś małostkowy, że musiałeś mi to zrobić?
– Dziewczyno opamiętaj się. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Ten rozdział jest zamknięty! Nara!
Miałem ochotę skakać pod sufit z radości. Najpierw jednak zadzwoniłem do Żanety.
Może to moja szansa od losu?
– Cześć! Nawet nie wiem, jak ci dziękować. Ale jak ty to wszystko zrobiłaś?!
– To było prostsze, niż myślisz. Jestem prywatnym detektywem. Wytropienie zdrady, która trwała już od dawien dawna, było pestką. A twoją rodzinę znalazłam na Facebooku. Jechałam po kolei z twoją listą – odparła, dumna z tego, co zrobiła.
– Jesteś niesamowita, czy mogę ci się jakoś odwdzięczyć?
– Właściwie to tak, co powiesz na to, żebyś zabrał mnie na kolację? Ja nie stawiam, haha.
Już miałem powiedzieć jej, że nie mam ochoty na rozpoczynanie relacji z kobietą, bo nadal jestem zraniony. Jednak ugryzłem się w język, bo właśnie w tym momencie poczułem się oczyszczony. Może to właśnie moja nowa szansa od losu?
Czytaj także:
„Usychałam jak kwiat, bo mąż odrzucał na bok moją potrzebę bycia matką. Gdy się zdecydował, było za późno”
„To urocze, że mój chłopak chciał kupić mi mieszkanie. Szkoda, że za pieniądze, które bezczelnie ukradł mojej babci”
„Moja była to podła manipulantka. Pozbyła się dziecka, a to mnie osądza o bycie typem spod ciemnej gwiazdy”