„Zamiast mnie, awans w pracy dostał mniej kompetentny kolega. Byłam pewna, że ktoś podłożył mi świnię, tylko pytanie kto?”

kobieta, która nie dostała awansu fot. Adobe Stock, Anton
„Dopadłam ją w firmowej kuchence. Krzyczałam, że to dzięki mnie nadal nie siedzi w boksie stażystów. Powiedziałam, że jest fałszywa, kłamliwa, podstępna jak dżuma i cholera razem wzięte, że nakłamała na mnie dyrektorowi, a może i całemu zarządowi, bo jest zazdrosna i zawistna”.
/ 20.10.2022 16:30
kobieta, która nie dostała awansu fot. Adobe Stock, Anton

Przez trzy lata ciężko pracowałam na awans, a kiedy przyszło co do czego, kierownikiem został Witek. Ten dureń. Ktoś mi podłożył świnię i ja chcę wiedzieć, kto to był – popatrzyłam pytająco na wróżkę.

Kobieta westchnęła, przyjrzała się rozkładowi kart, coś policzyła i wreszcie odparła:

– Ja tu wyrokować nie będę, ale jest przy pani brunet, naturalna blondyna i ruda. Któreś z nich palce w tym maczało.

– Dokładniej proszę, tyle to ja sama mogę wydedukować.

– Najwyraźniej tylko tyle powinna pani wiedzieć, by sobie krzywdy nie zrobić. A może i to jest już za dużo?

Patrzyłyśmy na siebie nieprzyjaźnie. Byłam zła, że dałam się namówić na skorzystanie z andrzejkowej wróżby, opłaconej przez firmę. Przez resztę imprezy przyglądałam się moim kolegom z pracy, szukając wśród nich zdrajcy.

Nie dawało mi to spokoju

Brunet. Większość facetów w firmie miała ciemne włosy. Ale chyba tylko Jerzy z działu kalkulacji chciałby mi dokopać. Był trochę tępy i leniwy. Kiedy dwa lata temu mieliśmy w firmie audyt, całkiem się pogubił. Musiałam powiedzieć zarządowi, że jeśli nie chcemy kłopotów, ja zajmę się obsługą audytu, bo Jerzy nie da rady. Do dziś uważa, że złośliwie nagięłam fakty i mu zaszkodziłam. Ludzie jakoś nie potrafią popatrzeć na siebie obiektywnie, a potem się dziwią i mają pretensje.

Zobaczyłam, że przygląda mi się Mariusz z działu kontraktów. Może to on? Rzeczywiście, ten wąski wianuszek włosów, który otacza potężną łysinę, jest ciemny. Nigdy się nie lubiliśmy, zwłaszcza od czasów, kiedy dyrektor powierzył mi podpisanie kontraktu z Ruskimi. Potem rozpowiadał, że załatwiłam to sobie przez łóżko. Szczerze? Nawet pochlebiło mi to. Ale niestety, seks nie wchodził w grę, dyrektor wierny jest żonie do obrzydzenia. Jest też rozsądny i inteligentny, więc pojął, że mam lepszy pomysł na skłonienie Rosjan do podpisania kontraktu niż Mariusz.

W oczy rzuciła mi się Luiza. Ogniście ruda, choć założę się, że nie naturalnie. Czy farbowane rude też są fałszywe? Bo Luiza wydaje się szczera i nieszkodliwa. Mała, brzydka, ciągle uśmiechnięta i pomocna… Idealna zasłona dymna dla jakichś nieczystych intencji. Zawsze wydawała mi się mało lotna, dlatego nie poleciłam jej zarządowi, gdy szukali kierownika działu personalnego, zwanego dumnie HR. Może dowiedziała się o tym i się zemściła? Nie, za mało sprytna i przebojowa.

Blondyna. Naturalna, dodała wróżka. No, takich to w naszej firmie nie ma. Wszystkie tlenione. Co tym bardziej przekonywało mnie, że to właśnie ona. Tylko kim jest?

Tamtego wieczoru nie rozwiązałam tej zagadki, ale nie dawało mi to spokoju. Dwa dni później wybrałam się z Jolką, moją najlepszą przyjaciółką z pracy, na zakupy. Oczywiście rozmawiałyśmy o mojej sytuacji. Jolka, naiwne cielę, twierdziła, że nikt mi koło pióra nie robił.

– Czyli uważasz, że Witek po prostu jest lepszy ode mnie? – popatrzyłam na nią srogo.

– No nie, coś ty – oburzyła się.

– Ale zarząd może po prostu o tym nie wie, a poza tym…

– No co? – spytałam.

– On jest facetem, a świat, rozumiesz, faworyzuje facetów.

– Chcesz powiedzieć, że stałam się po prostu ofiarą seksizmu w pracy? – zastanowiłam się.

– Nie jest to takie niemożliwe, prawda? – powiedziała.

Może i miała rację.

– Och, jaka piękna sukienka – jęknęła nagle Jolka. – Muszę ją mieć, koniecznie!

Fakt, sukienka była prześliczna, w pastelowych barwach. Przyjrzałam się krytycznie przyjaciółce.

– Jakbyś była blondynką, to by ci pasowała. Z tymi brązowymi włosami będzie się gryzła.

Dlaczego miałaby kopać pode mną dołki?

Kiwnęła głową.

– Już od jakiegoś czasu myślałam, żeby wrócić do swojego naturalnego koloru – oznajmiła. – Mam już dosyć farbowania.

– A jaki jest twój kolor? – spytałam od niechcenia.

– Wyobraź sobie, że jestem naturalną blondynką – zachichotała. – Taką skandynawską, jak z tych durnych dowcipów.

– Ale znam cię już ile? Siedem lat? – popatrzyłam na nią ze zdumieniem. – Zawsze miałaś inny kolor włosów niż blond.

– Zmieniłam przed przyjściem do firmy, żeby mnie ci faceci poważniej traktowali. Mam pod tym względem złe doświadczenia.

Poszła kupić sukienkę, a moje myśli dostały przyspieszenia. „Naturalna blondynka maczała palce w pozbawieniu pani awansu” – przypomniałam sobie słowa wróżki. Nie jestem ofiarą seksizmu, o czym próbowała mnie przekonać Jolka, by odsunąć od siebie podejrzenia. Gdy wróciła, powiedziałam jej, że dostałam pilny telefon z domu i pożegnałam się. Jadąc autobusem, odtwarzałam w pamięci wszystkie sceny z udziałem Jolki.

Znajdź motyw, a znajdziesz winnego, oto jedna z zasad kryminałów. Na pierwszy rzut oka motywu nie było. Przyszłyśmy do firmy w czasie tego samego naboru. Przez dwa lata siedziałyśmy w jednym pokoju i szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Ona jest chrzestną mojego dziecka, ja byłam świadkiem na jej ślubie. Dlaczego miałaby kopać pode mną dołki? 

I nagle mnie olśniło – oczywiście! Jest po prostu zazdrosna. O to, że szybciej awansowałam, że więcej zarabiam. Pozostaje pytanie – ale jak mogłaby załatwić mi przegraną? Przecież naprawdę jestem lepsza od Witka, mam więcej osiągnięć i ten awans mi się po prostu należał.

Przypomniała mi się pewna sytuacja. To było na dwa tygodnie przed terminem wyznaczenia nowego kierownika działu. Szłam do dyrektora z jakąś sprawą i natknęłam się na Jolkę, która wychodziła z jego gabinetu. Niosła stos jakichś dokumentów, po kolorze obwoluty sądząc – sprawozdania finansowe naszego działu. Zobaczyła mnie i nagle zmieszała się. Jakbym przyłapała ją na gorącym uczynku. Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, ale teraz było wszystko jasne. Nagadała na mnie dyrektorowi, spreparowała jakieś plotki i ominął mnie awans.

W wielu sprawach bardzo się myliłam

Następnego dnia przyjechałam do pracy nabuzowana, przepełniona chęcią wygarnięcia mojej przyjaciółce, wróć, byłej przyjaciółce, tej żmii, którą wyhodowałam na własnej piersi, całej prawdy. Dopadłam ją w firmowej kuchence. Krzyczałam, że to dzięki mnie nadal nie siedzi w boksie stażystów. Powiedziałam, że jest fałszywa, kłamliwa, podstępna jak dżuma i cholera razem wzięte, że nakłamała na mnie dyrektorowi, a może i całemu zarządowi, bo jest zazdrosna i zawistna.

Z początku patrzyła na mnie zdziwiona, próbowała zaprzeczać, a potem się rozpłakała i wybiegła z firmowej kuchni.

– Nie daruję ci tego, małpo! – wrzasnęłam za nią i spróbowałam się jakoś uspokoić.

W kuchni było chyba z siedem osób, a kolejne kilkanaście na zewnątrz z pewnością wszystko słyszały, więc afera się rozniesie. Doskonale, pomyślałam, unosząc głowę i podeszłam do ekspresu, by zrobić sobie kawę.

– Jak mogłaś – powiedziała do mnie jedna z aktualnych stażystek. Bezczelna dziewczyna.

– Nie przypominam sobie, żebyśmy były na ty – warknęłam.

Koło południa wezwał mnie do siebie dyrektor HR i wskazał krzesło po drugiej stronie biurka. Usiadłam, tak jak kazał, i czekałam na dalszy rozwój wypadków.

– Doniesiono mi o dzisiejszej awanturze w kuchni – powiedział. – Krzyczała pani na swoją najlepszą koleżankę z pracy.

Zasłużyła sobie.

– Na takie traktowanie?

– Gdybym się na nią tylko prywatnie obraziła, nic by to nie zmieniło – rzekłam.

Wziął długopis do ręki i zaczął go kręcić w palcach.

– Powiem pani, dlaczego nie dostała pani awansu, mimo że jest pani doskonałym fachowcem. Nie dlatego, że pani Jola coś powiedziała, ale dlatego, że nie chcemy mieć w kierownictwie intryganta, któremu nie można zaufać. Od lat pani mataczy, postępuje nieuczciwie, obmawia innych i kłamie. Czyli robi to wszystko, o co pani oskarżyła bogu ducha winną koleżankę. Dyrektor chciał zaryzykować, bardzo ceni panią jako pracownika, ale reszta zarządu się nie zgodziła. Sama pani na to sobie zapracowała. I powiem pani jeszcze jedno – wszyscy w firmie to wiedzą, z wyjątkiem pani. Zawsze mnie to zaskakiwało, że ludzie jakoś nie potrafią popatrzeć na siebie obiektywnie, a potem się dziwią.

Zabrało mi kilka tygodni, żeby zrozumieć to, co powiedział dyrektor HR. Spytałabym Jolę, czy mówił prawdę, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Smutno mi, chciałabym, żeby dała mi drugą szansę, ale pamiętam, co zawsze jej mówiłam – tylko głupcy dają drugą szansę. Czasami mam wrażenie, że w wielu sprawach się myliłam. Tylko jak to teraz naprawić?

Czytaj także:
„Pojechałam w Tatry, żeby leczyć rany po nieudanym małżeństwie. Udało się. Na górskim szlaku spotkałam... moją szkolną miłość”
„30 lat temu mojej przyjaciółce spodobał się tajemniczy mężczyzna ze starego zdjęcia. Dziś jest narzeczoną... jego wnuka”
„Po latach odnalazłem dawną miłość. Gdy chciałem odnowić kontakt, z buta wygarnęła mi, że lepiej jej beze mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA