Święta to tylko obowiązki
Zabierałam się właśnie do przedświątecznych porządków, kiedy zadzwoniła do mnie moja najlepsza przyjaciółka, Kasia.
– Co robisz? – zapytała, mając chyba ochotę na plotki.
– Zastanawiam się, czy umyć okna, czy poczekać, aż Jacek wróci z delegacji, toby mi pomógł – odparłam szczerze.
– Ach, sprzątasz! – w jej głosie wyczułam niepewność.
– Ale mam chwilę, żeby z tobą pogadać – zapewniłam ją natychmiast.
Przyjaźniłyśmy się od podstawówki, znałyśmy się jak łyse konie i potrafiłam wyczuć, kiedy Kasia chciała mi powiedzieć coś ważniejszego niż tylko to, że któraś z naszych koleżanek się rozwodzi lub zaszła w ciążę.
– Nie wiem, czy powinnam ci przeszkadzać… – zawahała się.
– No tak, szczęściaro! Ty przecież nie musisz sprzątać na święta! Pewnie jak zwykle wyjeżdżacie gdzieś z Tomkiem! – weszłam jej w słowo.
– Ja właśnie w tej sprawie... – ożywiła się Kasia. – Faktycznie mieliśmy takie plany, żeby wyjechać na Wyspy Kanaryjskie, ale nic z tego! Szef Tomka miał wypadek, wylądował w szpitalu i wygląda na to, że raczej szybko nie wróci do pracy. Mojemu mężowi cofnięto więc urlop…
– Tak mi przykro… – szepnęłam. – To co, nigdzie nie pojedziecie?
– Razem na pewno nie – roześmiała się gorzko Kasia. – Ale mój Tomek stwierdził, że nie powinnam z jego powodu rezygnować z wakacji. Tym bardziej że tygodniowy wyjazd mamy już opłacony. No wiesz, tani nie był, a biuro podróży na pewno nam nie zwróci teraz pieniędzy.
„Na biednych nie trafiło…” – pomyślałam i zaraz zawstydziłam się z powodu tej myśli. Faktycznie, mojej przyjaciółce poszczęściło się w życiu, jej mąż jest bowiem dyrektorem w zagranicznej firmie i sam jeden zarabia pewnie ze dwa razy więcej niż ja z Jackiem razem wzięci. Ale Kasia z tego powodu nigdy nie zadzierała nosa, mało tego, bywało, że poratowała mnie pożyczką, kiedy byliśmy z mężem w potrzebie. Jest dobrą przyjaciółką i na pewno nie powinnam zazdrościć jej zamożności.
– Szkoda, że miejsce się zmarnuje – wyrwało mi się z głębi serca. – A i tobie samej na urlopie nie będzie tak przyjemnie jak z mężem.
– Nie zmarnuje się, jeśli ty mi dotrzymasz towarzystwa – stwierdziła na to Kasia. – Właśnie dlatego dzwonię, żeby cię poprosić, abyś pojechała ze mną.
Propozycja spadła mi z nieba
Zastrzeliła mnie tą propozycją. Milczałam zaskoczona, aż Kasia zaniepokojona ciszą w słuchawce zapytała:
– Gosia, jesteś tam?
– Jestem… – wyszeptałam.
– To dobrze, bo już myślałam, że nas rozłączyło! Słuchaj, nie oczekuję od ciebie natychmiastowej odpowiedzi, bo wiem, że musisz się zastanowić, ale pomyśl tylko: zamiast wielkanocnego śniadania u teściowej, której przecież nie lubisz, bufet w dobrym hotelu, drinki z parasolką…
Kusząca to była wizja, oj kusząca! Tym bardziej że przecież w normalnych okolicznościach za nic by mnie nie było stać na to, aby wyjechać na tak egzotyczne wakacje.
– I nie martw się o pieniądze, nie będziesz musiała mi za nic zwracać! – zaznaczyła od razu Kasia. – Po prostu pojedź, błagam!
– No ale Jacek… – zaczęłam niepewnie.
– Jak chcesz, to podgadam z twoim mężem! – Kasia była pewna, że jej kobiecy urok jak zwykle zadziała.
Fakt, Jacek ją lubił, ale moim zdaniem ta jego sympatia mogła się błyskawicznie skończyć, gdyby sobie uświadomił, że moja przyjaciółka zamierza mnie porwać z domu w święta.
– Wiesz, Wielkanoc to się powinno spędzać z rodziną – stwierdziłam.
– Nie bądź taka staroświecka! Jak to mawiają Włosi: Boże Narodzenie świętuje się z rodziną, a Wielkanoc z przyjaciółmi – Kasia usiłowała wszystko obrócić w żart, ale ja doskonale wiedziałam, że nie będzie mi łatwo się wyrwać. Tym bardziej że Boże Narodzenie spędziliśmy z moimi bliskimi i Jacek oczekiwał, że jak co roku, tradycyjnie na śniadanie Wielkanocne pójdziemy do jego rodziny.
– A gdzie w tym roku planujecie urlop? – zagaiła mnie znienacka Kasia, trafiając w czuły punkt.
Otóż nigdzie się nie wybieraliśmy… Mąż bowiem, po kilku miesiącach bezrobocia, znalazł nową pracę i nie mógł sobie pozwolić na to, aby od razu iść na urlop.
– Nigdzie… – powiedziałam szczerze.
– No to pomyśl, czy ci się nie należy odrobina wypoczynku! Przecież dość długo sama utrzymywałaś dom, płaciłaś rachunki! – w głosie Kasi słyszałam troskę, ale czułam także, że moja przyjaciółka trochę mnie podpuszcza.
Dlaczego mam się nie zgodzić?
„A jeśli nawet to robi, to co? Przecież to dla mojego dobra!” – pomyślałam jednak i stwierdziłam, że zawalczę o swoje. Poukładałam sobie w głowie odpowiednie argumenty i jeszcze tego samego wieczoru postanowiłam rozmówić się z mężem. Byłam w bojowym nastroju, ale gdy stanęłam z Jackiem twarzą w twarz, moja pewność siebie gdzieś się ulotniła.
Powiedziałam mu wprawdzie to, co chciałam, jednak towarzyszyło temu poczucie winy. I być może nawet sama zrezygnowałabym z tego wyjazdu, bo przecież i mnie święta bez męża wydawały się dziwne, gdyby nie argumenty, których użył Jacek. Rozumiałabym, gdyby powiedział, że będzie mu beze mnie smutno. Ale on najbardziej martwił się o to, że nie będzie wiedział, co powiedzieć rodzicom!
– No i jak ja się im wytłumaczę, że żona mi wyjechała akurat w Wielkanoc z koleżanką na wczasy? Pomyśl sama, jak to dwuznacznie brzmi! Przecież moja rodzina od razu zacznie podejrzewać, że między nami jest źle, skoro ty mnie opuściłaś na święta! – wykrzyknął. – I jak im udowodnię, że pojechałaś na te Kanary z Kaśką, a nie z jakimś facetem?
– Sugerujesz, że będą mnie podejrzewali o romans? – byłam tym zszokowana. – Przecież to jakaś bzdura!
– Bzdurą jest to, że ci w ogóle przyszło do głowy, żeby wyjechać! – odparował na to Jacek.
– Ciekawe, jak ty byś się zachował, gdyby to tobie zaproponowano taki wyjazd! Już byś pakował walizkę! – wysyczałam.
– No to chyba mnie nie znasz! – obraził się na to Jacek.
Raz się żyje!
Wieczorem zabrał swoją poduszkę z sypialni i poszedł się przespać na kanapie. „Nie ulegnę twoim szantażom!” – pomyślałam wściekła. „Chcesz się obrażać, to się obrażaj! Na pewno nie zamierzam biec do ciebie i przepraszać! Nie robię przecież nic złego!”. I właśnie wtedy postanowiłam przyjąć propozycje Kasi.
– Wspaniale! – wykrzyknęła moja przyjaciółka. – Fajnie, że Jacek się zgodził.
Nie wyprowadzałam jej z błędu przekonana, że mój mąż w końcu pójdzie po rozum do głowy i pozwoli mi jechać. Niestety, wygląda jednak na to, że szybko to nie nastąpi. Między nami nastały ciche dni. Jacek widzi, że wprawdzie jak co roku robię przedświąteczne porządki, ale też na stoliku przy łóżku wylądował przewodnik po Wyspach Kanaryjskich.
Mam nadzieję, że mój wyjazd nie popsuje mojego małżeństwa, w końcu Jacek byłby egoistą, gdyby się za to na mnie długo gniewał. Nie tylko ja tak uważam. Moja mama, która przeżyła dwa wyjazdy taty na zachód, powiedziała mi, że czasami taka rozłąka dobrze robi związkowi.
– Gdybyś nie pojechała, tobyś potem przez całe życie miała pretensję do Jacka, że ci to uniemożliwił – usłyszałam od niej.
Kochana jest i chce dla mnie jak najlepiej. Mam tylko jedną wątpliwość, czy przypadkiem to Jacek nie będzie miał do końca życia pretensji do mnie. Ale co tam, przecież to tylko jedne święta Wielkanocne. Jeszcze ich wiele przed nami... – tak się pocieszam, pakując walizkę. Zabawię się, a co będzie potem... zobaczymy!
Czytaj także:
„Dziadkowie mnie wydziedziczyli przez plotkę mojej siostry. Intrygi tej łajdaczki nie powstydziłby się twórca fantasy”
„Babcia wierzyła w świętą moc kapliczki i tego samego wymagała od rodziny. Nawet po swojej śmierci nie dała za wygraną”
„Chciałam mieć kontakt z bratem, ale odepchnął mnie jak natręta. Obmyśliłam plan, aby zakraść się do jego życia"