Wiktora poznałam na pierwszym roku studiów. Siedziałam w ostatniej ławce na wykładzie i czułam, że topnieje mi serce. Zupełnie tego nie rozumiałam. Od dwóch lat miałam chłopaka, byłam szczęśliwa, planowaliśmy ślub zaraz po obronie licencjatu. A przede mną stał starszy mężczyzna, po czterdziestce, już lekko siwiejący, który robił na mnie piorunujące wrażenie. W życiu nie zwracałam uwagi na takich facetów. Przecież oni byli jak mój ojciec. Ale Wiktor miał w sobie to coś… Albo po prostu była między nami chemia. Taka, nad którą nie da się zapanować, można się bronić, starać się ją ignorować, ale ona i tak nas pokona.
Wiktor wcale nie marzył o romansie ze studentką. Miał udane małżeństwo, dwójkę dzieci niewiele młodszych ode mnie. Na uczelni cieszył się opinią poważnego, rozsądnego faceta. Nigdy nie wrzucano go do jednego worka z tymi profesorami, którzy stawiają lepsze oceny studentkom w krótkich spódniczkach czy z dekoltem do pępka. Wiktor gardził takimi dziewczynami. Dla niego liczyła się wiedza, pracowitość, ambicja. Od razu to wyczułam i do jego przedmiotu szczególnie się przykładałam.
Wiktor okazywał mi sympatię, ale nie był nachalny. Trzymał dystans, nawet gdy przychodziłam do niego na dyżur i dyskutowaliśmy do późnych godzin. Później mówił, że bał się mojej reakcji.
– Już wtedy byłem w tobie zakochany, ale obawiałem się, że mnie wyśmiejesz, albo co gorsza posądzisz o złe zamiary i jeszcze doniesiesz na mnie do władz uczelni.
Postanowiliśmy być razem, choć nie było łatwo
To ja zdecydowałam się na pierwszy krok. Na trzecim roku zapisałam się do niego na seminarium licencjackie. I kiedyś zaproponowałam, żebyśmy wybrali się na wystawę do jednej z galerii. Odmówił, wykręcając się obowiązkami. Spanikował, że ktoś nas zobaczy i zaczną się plotki. Ale tym zaproszeniem dałam mu znak, że jest dla mnie kimś więcej, niż tylko nauczycielem. To go ośmieliło.
Po kilku tygodniach, kiedy przyszłam do niego na dyżur z fragmentem pracy do sprawdzenia, niespodziewanie wziął mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował. Nie broniłam się. Wręcz przeciwnie, odwzajemniłam pocałunek…
Aż do obrony mojego licencjatu udawaliśmy, że nic nas nie łączy. Później, na studia magisterskie przeniosłam się na inną uczelnię. Ludzie nie daliby nam żyć, gdybym nadal studiowała w instytucie, w którym pracował Wiktor. Kiedy nie byłam już jego studentką, ujawniliśmy się. Wiktor odszedł od żony. Oczywiście wybuchł skandal. Niektórzy koledzy profesorowie odwrócili się od Wiktora, potępiając jego wybór. Część moich znajomych też plotkowała po kątach. Nieraz docierało do mnie, co mówią – że jestem puszczalska, i że skończyłam te studia tylko dzięki temu, że przeszłam przez łóżko pana profesora.
Gdy przyszedł do mnie Daniel, od jakiegoś czasu byliśmy już z Wiktorem razem. Kojarzyłam go z dawnych czasów, zaczynał studia, kiedy ja kończyłam i poznaliśmy się na jakiejś imprezie, choć była to raczej luźna znajomość. Nie wiem, jak do mnie trafił… Twierdził, że namiary na mnie były jeszcze w dziekanacie na uczelni. Na pewno nie było tam mojego aktualnego adresu, więc kłamał.
Daniel był na trzecim roku studiów. Po pierwszym miał dwa lata przerwy, później ledwo doczołgał się do końcówki. Ale nie mógł obronić pracy licencjackiej, bo brakowało mu jednego zaliczenia w indeksie. Od Wiktora.
– Facet po prostu się na mnie uwziął – powiedział Daniel. – Już trzeci raz u niego nie zdałem. W dziekanacie powiedzieli, że dają mi ostatni termin, a kolejną szansę będę miał dopiero za rok. Ale ja i tak wiem, że nie zdam. Ten twój profesorek jest nienormalny. Raz mnie przyłapał na ściąganiu i od tamtej pory mnie skreślił. Mogę zakuwać dzień i noc, a on i tak zada mi takie pytanie, że nie odpowiem.
– Niesamowite! – prychnęłam. – Przecież zawsze przysługuje ci egzamin komisyjny. Skoro uważasz, że ten wykładowca się na ciebie uwziął, w komisji będzie dwóch innych i oni zweryfikują, kto ma rację.
– Nie żartuj – obruszył się Daniel. – Przecież wiesz, że to wszystko kolesie. Będą się nawzajem wspierać. Zresztą nie zamierzam cię przekonywać. Mam dla ciebie uczciwą ofertę.
Chodził za mną, chodził, aż uległam
Daniel zaproponował mi pieniądze za to, żebym załatwiła mu przynajmniej trójkę z tego egzaminu. Duże pieniądze. Pracowałam już wtedy i była to równowartość trzech moich pensji. Nie przelewało się nam. Wiktor na uczelni nie zarabiał kokosów, a jeszcze pomagał finansowo swoim dzieciom, które wybrały się na studia za granicę. Ja też miałam skromną pensję. Wizja sporej gotówki przemówiła do mojej wyobraźni.
Wyrzuciłam go z hukiem za drzwi. Powiedziałam, że to, co robi, to korupcja, i że jeśli jeszcze raz mnie zaczepi, powiem o wszystkim Wiktorowi i załatwię mu, że skreślą go z listy studentów. Daniel spokojnie odparł, żebym to wszystko jeszcze przemyślała, i że się odezwie.
Dopadł mnie kilka dni później pod moją pracą.
– Przecież dla ciebie to żaden problem – namawiał. – Po prostu czule szepniesz do swojego kochasia dwa słówka, a on z miłości do ciebie postawi mi tę nędzną trójkę i wszyscy o sobie zapomnimy na zawsze. Muszę mieć ogarnięty ten licencjat do września, bo inaczej nie wyjadę do Stanów na stypendium. Zrozum, załatwili mi to starzy przez swoje układy w ambasadzie, muszę mieć tylko ten przeklęty papier. Nie proponuję ci żadnego długoterminowego układu. Tylko ten jeden raz.
Przychodził jeszcze kilka razy. Później zaczął dzwonić. W końcu uległam. Nie wiem, czy dla świętego spokoju, czy może faktycznie zrobiło mi się szkoda bogatego, rozkapryszonego dzieciaka, któremu mój partner miał niby stać na drodze do światowego życia. Pewnie najbardziej przekonały mnie te pieniądze. Zażądałam od niego dodatkowych kilku tysięcy. Daniel się zgodził.
Okłamałam go i teraz mi wstyd
Wiktor na początku obruszył się, gdy zaczęłam delikatnie na niego naciskać w sprawie Daniela. Rzeczywiście wyjątkowo go nie lubił.
– Wiesz, że nie nastawiam się źle do studentów, ale ten chłopak to wyjątkowy przypadek – powiedział. – Oszukiwał mnie na każdym kroku, na każdym kolokwium przyłapywałem go na ściąganiu, ale jak na koniec przyniósł mi pracę roczną, która okazała się czystym plagiatem studenta z poprzedniego roku, to już przesadził. Nie pozwolę robić z siebie idioty.
Nie miałam wyjścia. Skłamałam, że Daniel jest moim kuzynem.
– Nawet nie wiedziałam, że jest twoim studentem – próbowałam być wiarygodna. – Ale ostatnio zadzwoniła do mnie mama i niemal z płaczem mówiła, że ciotka panikuje, że te ich rodzinne plany wyjazdowe wezmą w łeb przez egzamin Daniela. Przecież to jest tylko jeden głupi student. Wpisz mu tę trójkę i miej go z głowy. Niech wyjeżdża i nie wraca. Wiesz, jaki stosunek ma moja matka do ciebie i naszego związku. Jeśli mu pomożesz, na pewno spojrzy na ciebie przychylniej.
Miesiąc później Daniel już pakował walizki. Wyjeżdżał na to swoje załatwione stypendium. Całość umówionej kwoty przyniósł mi w gotówce. Wiktor chyba szybko o wszystkim zapomniał. Przez kilka dni chodził rozdrażniony. Zawsze się tak zachowuje, gdy musi nagiąć swoje zasady. Zdarza mu się to niesłychanie rzadko, ale dla mnie zgodził się zrobić wyjątek. Nie ruszyłam jeszcze tych pieniędzy. Przestałam się z nich cieszyć. Czuję coraz większe wyrzuty sumienia, że się sprzedałam. Oby tylko Wiktor nigdy się o tym nie dowiedział.
Czytaj także:
„Myślałam, że mąż po raz kolejny zapomniał o moich urodzinach i odstawia jakąś szopkę. Cwaniak przeszedł samego siebie”
„Wymarzona zaręczynowa podróż, zamieniła się w obóz przetrwania. Mój ex porzucił mnie na pastwę losu w samym środku lasu”
„Okropny wypadek wybudził mnie z letargu i wyrwał ze szponów nałogu. Dziś jestem czysta, robię to dla córki"