Ktoś powie, banał, ale ja wcale tak nie uważam, pewnie dlatego, że byłem jednym z nich. Uczucie do Lili odcisnęło się na mnie i na moim życiu w sposób, jakiego bym się nigdy nie spodziewał. Wystarczy powiedzieć, że nawet dziś zdarza mi się wpatrywać w jej zdjęcia, chociaż minęło ponad dwadzieścia lat.
W tamtym czasie studiowałem, a Bodzio zasuwał w samochodowym warsztacie ojca i z nas dwóch to on miał kasę oraz możliwości. Nie zazdrościłem mu, byliśmy jak bracia, wychowaliśmy się pod tym samym trzepakiem, należeliśmy do jednej osiedlowej bandy, niegroźnej, bo złożonej z dziesięciolatków. Ogrywaliśmy w kapsle głąbów z innego podwórka, bo wiadomo, najfajniejsze chłopaki mieszkały pod dziesiątką i jedenastką, wszyscy inni byli beznadziejni.
Rosła w nas solidarność plemienna, byliśmy nierozłączni, związani wspólnym interesem, który polegał na tym, żeby nie dać sobie nastukać tym spod dwunastki i trzynastki. Bodzio i ja trzymaliśmy się razem, chodziliśmy do tej samej klasy, po szkole spędzaliśmy czas u jednego albo u drugiego, ale pierwszeństwo miało podwórko.
Z dziecięcych sztam wykluwają się przyjaźnie na całe życie, po podstawówce nasze drogi się z lekka rozeszły, ja poszedłem do ogólniaka, Bodzio do technikum samochodowego, co jednak nie przeszkadzało nam nadal się kumplować. Bodek wiedział o mnie wszystko, ja o nim nie mniej, chociaż się sobie nie zwierzaliśmy, po prostu spędziliśmy razem właściwie całe dotychczasowe życie.
Zdecydowanie wyróżniała się w tłumie
Potem zdałem na studia, zachłysnąłem się studenckimi imprezami, a tych w stolicy nie brakowało. Obaj z Bodziem lubiliśmy zabawę, więc nie żałowałem kumplowi, ciągałem go ze sobą po klubach i festiwalach, bo tak się złożyło, że obaj byliśmy wówczas wolni jak wiatr. Nasza wolność bywała przejściowa, żaden z nas nie narzekał na brak powodzenia u dziewczyn, a że każdy był w innym typie, bywało, że dubeltowo sialiśmy spustoszenie wśród panienek i nad ranem musieliśmy ewakuować się z imprezy sprintem przez krzaki, by uniknąć pogoni rozjuszonych rywali. Byliśmy jak ptaki, wolni, swobodni, szczęśliwi.
To wszystko skończyło się pewnego wieczora, na koncercie, podczas występu rockowej kapeli. Poszliśmy tam, a jakże, we dwóch, czyli jak zwykle, ale prawie natychmiast się rozdzieliliśmy. Tak było łatwiej kogoś poznać i zwieńczyć noc nowym podrywem.
Kolebałem się niemrawo, stojąc daleko od sceny, muza, jaką grał zespół, nie do końca była w moich klimatach. Rozglądałem się trochę po ludziach i wtedy ją dostrzegłem. Wyróżniała się w kolorowym tłumie, ubrana w białą sukienkę tańczyła z przymkniętymi oczami i uniesionymi w górę rękoma, jej ruchy były miękkie, kocie, hipnotyzujące…
Zagapiłem się, otrzeźwiałem dopiero, gdy ktoś niechcący wlazł mi na stopę. Rozejrzałem się za Bodziem, by pokazać mu piękność, ale kumpla nigdzie nie było – pewnie tańczył pod sceną tak jak lubił. Zespół grał, solista skandował słowa refrenu, publiczność solidarnie z nim zdzierała gardła, śpiewając ile sił w płucach. Ktoś mi ją zasłonił, więc zacząłem się przepychać w jej stronę.
Pod sceną tłum zgęstniał, puściłem w ruch łokcie. Moim śladem posypały się wyzwiska i złorzeczenia, ktoś zasunął mi kuksańca pod żebra. Na moment straciłem dech, ale warto było, bo dobrnąłem do dziewczyny. Z bliska była jeszcze piękniejsza, długie kasztanowe włosy falowały, podkreślając jej ruchy, na twarzy Madonny nie rysowała się ani jedna bruzda, krągły biust i smukła talia dopełniały wizerunku. Emanował z niej najczystszy seksapil, przyciągała jak magnes. Nigdy nie zakochałem się od pierwszego wejrzenia, aż do tego razu. Straciłem dech, a kiedy go odzyskałem, byłem ugotowany, opętał mnie amok. Musiałem zdobyć tę dziewczynę!
Do końca koncertu nie spuszczałem z niej oka, oceniałem swoje szanse. Na pewno nie przyszła sama, będę musiał wkręcić się w jej towarzystwo. O tym, że towarzyszy jej chłopak, wolałem nawet nie myśleć. Kiedy zespół po wielokrotnych bisach opuścił scenę, dziewczyna zaczęła kierować się do wyjścia. Z nikim nie rozmawiała, jakby nie miała wokół znajomych, ale czy w takim hałasie można być tego pewnym? Sunąłem jej śladem, spychając jak taran stojące mi na drodze rozbawione grupki. Dotarliśmy do wyjścia, wysforowałem się do przodu, żeby zawrzeć z nią znajomość, gdy nagle ktoś ogłuszająco gwizdnął i wrzasnął.
– Lila! Tu jesteśmy!
Zmieniłem kierunek i prawie podbiegłem do wołających, udając, że nie dostrzegam Lili.
– Jarek jestem – zawołałem wesoło. – Co za traf! Nie myślałem, że was tu spotkam, chyba jesteśmy na tym samym roku.
Ku mojemu zdziwieniu jedna z dziewczyn potwierdziła, chociaż jako żywo nigdy nie widziałem jej na oczy. W tej sytuacji nie wypadało pytać „znajomych z roku”, jak się nazywają, pozostałem w idiotycznej nieświadomości, zastanawiając się, jak z tego wybrnę. Ponad wszystko chciałem zabrać się z nimi i piękną dziewczyną, dla której gotów byłem nie tylko kłamać, ale także kraść i zabijać.
Cóż to była za wspaniała istota! Z bliska jeszcze zyskiwała. Postarałem się o miejsce przy jej boku, nie przeszkodziło mi nawet, że okazała się wyższa niż ja. Było mi wszystko jedno, mogłem zadzierać głowę, byle tylko wciąż na nią patrzeć, bo o dotykaniu bałem się nawet marzyć, zbyt wiele szczęścia może ukatrupić śmiałka.
Jak się sparzysz, możesz mnie odszukać
Do tej pory nie zdarzało mi się tak myśleć, Lili była zupełnie z innej bajki, przy niej traciłem wiarę we własną atrakcyjność i możliwości, bałem się, że nigdy jej nie zdobędę.
Szliśmy grupą, wymieniając uwagi o koncercie, gdy nagle dobił do nas Bodzio. Nie zauważył pięknej Lili, bardzo się śpieszył.
– Gdzie ty się pałętasz, chodź, idziemy na imprezę, poznałem fajne dziewczyny, zaprosiły nas. Szybko, bo się rozmyślą.
Zabiłem go wzrokiem i zrobiłem gest, który oznaczał, że ma sobie iść i nie wracać. Bodzio prawidłowo odczytał pantomimę, ale nie do końca zrozumiał.
– Ale co? – zatoczył wokół wzrokiem i ugięły się pod nim nogi, kiedy wreszcie dostrzegł Lili. Nie przesadzam, na własne oczy widziałem, że o mało nie klapnął tyłkiem na chodnik. Dziewczyna dostrzegła, jakie wywarła na nim wrażenie i uśmiechnęła się do niego. Bodzio stał z głupią miną, a we mnie zawrzała dzika zazdrość. Lili była moja, wara mu od niej!
Odepchnąłem go, a on zamiast uznać moje pierwszeństwo i się odsunąć, rzucił mi złe spojrzenie. Szliśmy ramię w ramię, popychając się dyskretnie w walce o miejsce u boku Lili. W pewnym momencie Bodek całkiem mnie wyautował, znalazłem się na obrzeżach grupy, która jak się okazało, szła nieco za nami, mając doskonały widok na nasze podchody.
– Z Lilką już tak jest, chłopy głupieją na jej widok, dlatego nie jest nigdzie zapraszana – odezwała się dziewczyna, która potwierdziła, że się znamy. – Zlitowałam się i zabrałam ją na koncert, niewiele ma rozrywki. A oto efekt – dwóch przystojnych chłopaków o mało się o nią nie pobiło. Co ona w sobie ma?
Nie zamierzałem wyskakiwać z seksapilem, aż taki głupi nie jestem. Dziewczyna po swojemu zinterpretowała moje puste spojrzenie.
– Nie pamiętasz mnie, prawda? Nie wpadłam ci w oko? No cóż, nie jestem Lilką. Oświecę cię, my naprawdę jesteśmy razem na roku, czasem mamy nawet razem ćwiczenia. Mam na imię Kasia.
– Oczywiście, że cię zauważyłem, tylko nie miałem okazji się przedstawić – w rozmowie ze zwykłą dziewczyną odzyskałem rezon.
– Kłamiesz – zaśmiała się niepewnie.
– Ależ skąd, zaraz ci to udowodnię. Często chodzisz w błękitnych dżinsach.
Kasia zmarszczyła brwi, ale zaraz roześmiała się.
– Czaruś z ciebie, podobasz mi się.
Jej szczerość wywarła na mnie wrażenie, dwadzieścia parę lat temu dziewczyny nie były skłonne do takich wyznań. Ale Kasia miała dla mnie prawdziwą bombę.
– Jak się sparzysz na Lilce, możesz mnie odszukać. Ale nie wcześniej, najpierw musisz być pewien, że ona nie jest dla ciebie.
Gapiłem się na nią tak intensywnie, że chyba nawet zapomniałem mrugać. Fantastyczna dziewczyna i jaka odważna! A przy tym niebrzydka i wyraźnie mną zainteresowana. Między nami przeleciały fluidy, które zgasiła Lili. Weszła między nas, Bodek robiący za jej satelitę już się nie zmieścił.
– O czym rozmawiacie? – padło z kusząco wykrojonych warg.
Czy ona z nami pogrywa?
Odkleiłem się od rzeczywistości, Lili wypełniła mój świat. Nie zauważyłem, kiedy Kasia się odsunęła i odeszła, reszta towarzystwa gdzieś się ulotniła, zostaliśmy we troje, Lili, Bodzio i ja. Cóż to był za powrót do domu! Niebo szarzało, budził się letni świt, a w naszych duszach szalała żądza mordu. Tylko promienna Liliana była wolna od tego uczucia, rozkoszowała się każdą chwilą.
– Rzadko mam okazję być na koncercie, a pieszo do domu nie wracam nigdy. Nie macie pojęcia, chłopaki, jak ja się cieszę! Jest fantastycznie!
Dziewczyna zrzuciła sandały i boso pobiegła przed siebie. My za nią. Przed bramą obdrapanej kamienicy zatrzymała się i założyła buty.
– Tutaj mieszkam, dziękuję wam za towarzystwo, chłopcy. Bardzo chciałabym się z wami jeszcze spotkać, zabawić jak dzisiaj.
Obaj z Bodziem zgłupieliśmy. Jak to z nami. Dwoma naraz? Bodek zapytał, a ona roześmiała się. Za każdą nutkę dźwięczącą w jej głosie dałbym się pokroić.
– Widzę, że wam to nie pasuje. A więc najpierw z tobą – dotknęła palcem mojego mostka – a potem z tobą – tym razem wyróżniła Bodka.
– Zadzwonię – obiecałem gorliwie. – Może być jutro?
– Dam ci znać, nie zawsze mam czas na rozrywki, ale coś wymyślę – obiecała.
Przysiągłem, że będę czekał, obdarzyła mnie uśmiechem. Marzyłem o pocałunku, ale obok kwitł Bodek i nie miałem śmiałości. Wracaliśmy we dwóch, najeżeni na siebie do granic możliwości. Obaj chcieliśmy Liliany i obaj czuliśmy, że coś tutaj nie styka.
– Ona z nami pogrywa – Bodek nazwał po imieniu to, o czym myślałem.
Przyznałem mu rację, mając nadzieję, że zniechęci się do dziewczyny i zostanę sam na placu boju. Nie przerażały mnie żadne trudności, byłem gotów na wiele, byle tylko Lili spojrzała na mnie tak jak ja na nią.
Kilka następnych miesięcy dało nam mocno w kość, Lili ciągle była między nami. Umawiała się raz ze mną, raz z Bodziem, ale to nie były prawdziwe randki, gdyby było inaczej, pewnie byśmy się o nią pozabijali. Była dla nas miła, nawet uwodzicielska, chciała, żebyśmy zabierali ją na tańce do klubów, na koncerty. Pragnęła szaleć, bawić się, wygłupiać. Na kino kategorycznie się nie zgadzała, spacery miała w nosie, nie życzyła sobie bywać w kawiarniach. Bodek przekonał się, że również restauracje są na czarnej liście.
– Zaprosiłem ją na wytworną kolację, wcześniej zamówiłem stolik, a ona stanęła dęba. Rezerwacja przepadła – opowiadał wzburzony.
Wciąż nie mogę o niej zapomnieć
Stosunki między mną a kumplem stawały się coraz bardziej napięte, ale odczuwaliśmy potrzebę rozmawiania o Lili, obaj czuliśmy, że coś tu jest nie w porządku. Która dziewczyna nie chciałaby zjeść kolacji w eleganckiej restauracji? Chyba tylko taka, która bałaby się tam pokazać w naszym towarzystwie.
Udało mi się przez znajomych namierzyć Kasię, miałem nadzieję, że będzie potrafiła wyjaśnić mi, co kombinuje Lili.
– Nie powiedziała wam? – w głosie Kasi pobrzmiewały złośliwe nutki. – Lilka ma narzeczonego, dużo od niej starszego. Pracuje u niego jako sekretarka i czeka, aż on się rozwiedzie. Wtedy wyjdzie za niego za mąż i nie będzie musiała się o nic martwić. Tak mówi jej mama, więc są to wiadomości z pierwszej ręki. Uroda Lilki ma być dla niej przepustką do lepszego świata. Wiesz, jak ona działa na facetów. Matka od najmłodszych lat wbijała jej w głowę, że musi ten atut wykorzystać.
– Ona nie jest interesowna, nie poleciałaby na łatwe pieniądze!
– Lilka kocha swojego dyrektora. W każdym razie tak jej się zdaje. A z wami chciała się tylko zabawić, jej facet nie chodzi po studenckich klubach, szaleństwa młodości ma już dawno za sobą.
– Za to bywa w drogich restauracjach.
Nagle niechęć Lili do miejsc, w których mogłaby spotkać swojego dyrektora, stała się oczywista. Bodek i ja byliśmy dla niej tylko przepustką do zabaw właściwych dla naszego wieku, wykorzystała nas do swoich celów.
Oczywiście od razu podzieliłem się świeżo uzyskaną wiedzą z przyjacielem, a on… rzucił się na mnie z pięściami. Odesłałem go do narożnika, łupnął głucho plecami o ścianę. Wzrok miał dziki, przekrwiony, nie słyszał, co do niego mówię, walczył w obronie dobrego imienia Lili, którą właśnie szkalowałem, mówiąc, że jest kochanką swojego przełożonego. Z przerażeniem zobaczyłem, że Bodek wyciąga z kieszeni nóż, stary sprężynowiec, który kiedyś dostał ode mnie na urodziny.
Rzuciłem się na niego i udało mi się wykręcić mu rękę. Ból go otrzeźwił. Ciężko dyszał, ale wreszcie słuchał, co do niego mówię.
Lili bez problemu potwierdziła rewelacje Kasi, ucałowała nas po kolei i podziękowała za cudowne pół roku.
– Bawiłam się jak nigdy przedtem, jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Właściwie jedynymi, bo dziewczyny mnie nie lubią, a chłopcy zaraz chcieliby zaciągnąć mnie do łóżka. Tylko wy zobaczyliście we mnie zwyczajną dziewczynę.
W życiu nie czułem się tak głupio, żaden ze mnie przyjaciel, nie zliczę, ile razy marzyłem o gorącym seksie z Lili. To, że do niego nie doszło, nie było moją winą. Pora była spojrzeć prawdzie w oczy, nie mogłem konkurować z zamożnym i ustawionym dyrektorem.
W ramach wybijania sobie z głowy pięknej Liliany zacząłem spotykać się z Kasią, z jej inicjatywy. Z perspektywy lat mogę stwierdzić, że to była najlepsza decyzja, jaką podjąłem. Katarzyna jest wspaniałą żoną, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Wiele razem przeszliśmy i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nadal ją kocham, inaczej niż dwadzieścia lat temu, ale kto wie, czy nie mocniej, bardziej dojrzale.
Jestem szczęśliwym mężem i ojcem, spełnionym facetem. Szczeniackie odurzenie Lili, które przeszedłem jak ospę wietrzną, wydaje się przy tym nieważne, niegodne zapamiętania. A jednak… Od kilku lat obserwuję jej profil na Instagramie i nie mogę się napatrzeć. Lili jest nadal piękna, odrobinę dojrzalsza, ale przez to bardziej pociągająca, świadoma swojej urody i wpływu na mężczyzn.
Reklamuje luksusowe marki biżuterii i odzieży, ma wielu obserwujących, więc chyba dobrze jej się wiedzie. Wydaje się bardziej pewna siebie, w jej oczach widać wyzwanie, na które chętnie bym odpowiedział. Kiedy uczucie staje się nieznośne, zamykam komputer i wracam do rzeczywistości. Lili nie jest i nigdy nie była dla mnie, ale nie mogę o niej zapomnieć.
Czytaj także:
„Dziewczyna kumpla to lafirynda, która zdradza go na lewo i prawo. Na moich oczach obściskiwała się z jego przyjacielem”
„Zajmowałem się dziewczyną kumpla w ramach przysługi. Aż się zakochałem i wszystko się skomplikowało”
„Gdy dziewczyna rzuciła mnie dla jakiegoś bogatego dupka, postanowiłem, że kończę z kobietami. A potem poznałem Gabrysię...”