Darek ratuj, auto mi padło. Podrzucisz mnie do salonu? – siostra posłała mi błagalne spojrzenie.
– Kamil nie może cię zawieźć?
– No wiesz! – żachnęła się. – To ostatnia przymiarka. On nie może nawet zerknąć na moją kieckę. To przynosi nieszczęście – pouczyła mnie.
Miała być nudna przymiarka
Jak tak dalej pójdzie, stanę się ekspertem w sprawie ślubów, pomyślałem z przekąsem. Angelika i jej narzeczony zaangażowali do weselnych przygotowań całą rodzinę. Miałem już po dziurki w nosie rozmów o dekoracjach, menu i liście gości. Naprawdę guzik mnie obchodziło, z kim przy stole usiądzie ciotka Ela, której nikt nie lubi. Niechętnie podniosłem ze stołu kluczyki. To będzie dopiero nuda patrzeć, jak moja siostra przymierza swoją ślubną kreację. Może chociaż w tym salonie będą jakieś przyzwoite garnitury.
– Suknia gotowa – oznajmiła krawcowa, gdy przekroczyliśmy próg sklepu.
Angela zniknęła w jednej z przymierzalni, a ja rozejrzałem się dookoła. Ani śladu garniturów. Jedyne, na co mogłem rzucić okiem, to dział ze ślubną bielizną. Przyglądałem się majteczkom i biustonoszom, koronkom, satynom, gorsetom, podwiązkom, gdy nagle do moich uszu dobiegło nucenie. Zmysłowe bardzo. Może ta bielizna mnie tak nastroiła, ale wydawało mi się, że nucąca kobieta nie dość, że nie fałszowała, to jeszcze miała intrygująco ciemne brzmienie głosu. Odwróciłem się.
– Chyba jednak jest zbyt obcisła – znów ten sam głos, który tym razem zabrzmiał jeszcze bardziej seksownie. Miał niesamowitą barwę, był niski i lekko ochrypły.
Patrzyłem i czekałem. Po chwili odsunęła się ciemna kotara i szczęka mi opadła do podłogi. Chryste, co za cudna panna młoda! W życiu nie widziałem takiej ślicznej dziewczyny! Zdawałem sobie sprawę, że wyglądam jak kretyn, gapiąc się na nią jak sroka w gnat, ale nie mogłem się powstrzymać. Byłem bliski oświadczyn. Musiała zauważyć, jakie wrażenie na mnie wywarła, ale nie speszyła się, tylko zapytała:
– A pan co myśli? – wykręciła piruet, szeleszcząc spódnicą.
– Jak dla mnie, idealnie po prostu…
Cholera, to nie mogło być przypadkowe spotkanie! Na kogoś takiego jak ona właśnie czekałem! I wtedy do mnie dotarło, gdzie się znajduję i co ona ma na sobie. Spóźniłeś się, kretynie! Już ci ją ktoś sprzątnął sprzed nosa, już ktoś się jej oświadczył i założył na jej palec pierścionek zaręczynowy. Przecież nie będę zarywał do dziewczyny, która zaraz wychodzi za mąż! Już go nie lubiłem, tego cholernego farciarza. Dlaczego nie spotkałem jej wcześniej?
– Do ślubu jeszcze miesiąc, ale poprawki nie są potrzebne – oznajmiła krawcowa.
Westchnąłem ciężko. Nigdy nie wierzyłem w brednie typu miłość od pierwszego wejrzenia, póki mnie nie trafiło. Czułem się jak porażony i bez szans na ratunek. Ona za miesiąc brała ślub!
Siostra ją znała
– I jak? – Angela wyszła z przymierzalni.
Nie mogłem się skupić na tym, co mówi. Wciąż zerkałem w stronę nieznajomej.
– Iga…? – ni stąd, ni zowąd moja siostra pomachała do niej.
Znają się?! Chryste, kolejny znak czy co? – przemknęło mi przez głowę.
– Angela? To naprawdę ty!
Moja siostra podbiegła do dziewczyny i uściskała ją serdecznie.
– A więc wychodzisz za Piotrka – westchnęła. – Przecież to nudziarz…
– Co jest wadą u chłopaka, może być zaletą u męża – odparła z uśmiechem Iga.
– Wystarczy, że ja bywam szalona. Piotr nie jest może duszą towarzystwa, ale to porządny i dobry facet. Skończył medycynę i pracuje teraz w szpitalu. A to twój narzeczony? – zmieniła sprytnie temat, wskazując na mnie palcem.
– No coś ty! – Angela parsknęła śmiechem. – Ten zarośnięty wilkołak? To mój starszy brat. No, przedstaw się, nie stój tak i nie gap się jak wół na malowane wrota.
Zmierzyłem siostrę morderczym spojrzeniem. Wciąż się czepiała mojej brody i długich włosów, ale przynajmniej teraz nie było widać, jak pod bujnym owłosieniem zarumieniłem się niczym sztubak.
Odchrząknąłem i podszedłem do Igi z wyciągniętą ręką.
– Darek.
To było silniejsze ode mnie
Gdy uścisnęła mi dłoń, przeszedł mnie dreszcz. Wow! I już wiedziałem, że nie mogę ot tak jej sobie odpuścić, że muszę chociaż spróbować.
Zaproponowałem dziewczynom kawę. Zgodziły się i niebawem siedzieliśmy w przytulnej kafejce. Gdy Angela poszła złożyć zamówienie, zostaliśmy z Igą sami.
– Twoja siostra wspomniała, że jesteś agentem w biurze podróży – zagadnęła.
– Najlepszym w mieście – potwierdziłem bez fałszywej skromności.
– To znaczy, że bez problemu znajdziesz jakieś fajne miejsce na podróż poślubną.
Wzdrygnąłem się mimowolnie. Jak mogła o to poprosić? Nie widziała, co się ze mną dzieje? Uśmiechnąłem się, jak na profesjonalistę przystało i wypytałem ją uprzejmie, co chciałaby zobaczyć. Wspomniała o Grecji, więc zaproponowałem pobyt na Santorini. Z zaciekawieniem słuchała, jak mówię o atrakcjach wyspy.
– Przez chwilę poczułam się tak, jakbym tam była. Świetnie opowiadasz – pochwaliła mnie.
– Powinnaś posłuchać o jego wyprawie do Peru – wtrąciła Angela. – Już dawno bym was ze sobą poznała, gdyby nie wagonik w postaci Piotra, który nie chce się od ciebie odczepić, no i gdyby nie to, że mój braciszek zagroził mi śmiercią w mękach, jeśli znowu zacznę go swatać z moimi kumpelami. Prawda, Daruś?
Uśmiechnąłem się krzywo, ponieważ faktycznie jakiś czas temu odbyliśmy taką rozmowę. Ale skąd mogłem wiedzieć…
– A po moim ślubie leci do Indonezji! – pochwaliła się moja siostrzyczka.
– Sam? – Iga zrobiła wielkie oczy.
– Od lat tak podróżuje – reklamowała Angela. – Tylko on i jego wierny plecak.
– Super, zawsze o czymś takim marzyłam, ale… – urwała nagle.
Prawda o związku Igi
Angela czujnie podchwyciła wątek:
– Ale doktorek jest zbyt praktyczny i ostrożny na takie szaleństwa. Nie wiem, naprawdę nie wiem… – kręciła głową, zerkając na koleżankę i wyraźnie walcząc ze sobą. – Przepraszam, nie powinnam tego mówić, skoro jesteście już zaręczeni, ale nie jest jeszcze po ślubie, więc zawsze możesz zmienić zdanie…
– Wiem, do czego zmierzasz. Nie pasujemy do siebie, ale ulegam woli rodziców, którzy widzą w nas idealną parę. – Angela gorliwie potakiwała. – A może ja potrzebuję kogoś takiego jak on, co? Kogoś, kto będzie mnie wyciszał, tonował, w pewnym sensie nawet kontrolował?
– Żebyś się nie przeliczyła – prychnęła Angela. – Cicha woda brzegi rwie…
Ja też słuchałem tego, co mówiła Iga z rosnącym zdumieniem i niepokojem. Kto jej nagadał takich głupot? Teoria o przyciąganiu się przeciwieństw sprawdza się na krótko i głównie w seksie, ale w codziennym życiu takie związki kończą się wojną albo stłamszeniem jednej ze stron.
Potrzebowała mnie, a nie palanta, który będzie jej pilnował i tępił jej spontaniczność, temperament, indywidualność. Nie da się ognia zawinąć w papierek, za to można go zdławić toną makulatury. Nie mogłem na to pozwolić, nie bez walki. Iga potrzebowała kogoś, kto ją uratuje śmierci z nudów.
Zaproponowałem jej podwózkę do domu. W drodze opowiadałem o swojej podróży po Peru. Słuchała z zainteresowaniem. Angela wyczuła, co się święci, ponieważ nie przerywała nam rozmowy i tylko uśmiechała się znacząco, czyli miałem wsparcie siostry.
Poszedłem za ciosem i kiedy Iga wysiadała z auta, podałem jej wizytówkę.
Ciągnęło nas do siebie
Odezwała się już następnego dnia. Chciała, żebym znalazł dla niej dobry hotel na Santorini. Każdy pretekst jest ważny. Umówiliśmy się w kręgielni, gdzie dałem jej foldery, a potem zaprosiłem ją do gry. Świetnie się bawiliśmy.
Odwiozłem ją do domu. Zaparkowałem na podjeździe i odprowadziłem dziewczynę pod same drzwi. Przy pożegnaniu wspięła się na palce i dała mi buziaka w policzek. Nie chciałem, żeby całowała mnie jak brata. Objąłem ją, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w usta. Kiedy nasze języki się zetknęły, nie wycofała się, podchwyciła zaproszenie do intymniejszej pieszczoty. Wsunąłem dłoń w jej włosy, pogłębiłem pocałunek. Boże ty mój!
Skończyło się tak nagle. Odsunęła się, odwróciła głowę.
– Nie mogę – szepnęła.
Chciałem coś powiedzieć, ale uciekła do domu. Przez chwilę stałem w kompletnych ciemnościach. Uliczne latarnie jeszcze się nie zapaliły. Spojrzałem w okna Igi. Weszła do siebie na górę, włączyła światło. Widziałem, jak chodzi po pokoju. Była wyraźnie wzburzona.
I wtedy coś we mnie pękło. Nie mogłem dopuścić do ślubu. I już nie chodziło o to, by wybrała mnie zamiast poukładanego doktorka. Po prostu nie powinna wychodzić za niego za mąż, skoro ze mną całowała się tak, jakby świat miał się zaraz skończyć.
Chciałem być romantyczny
Zmierzyłem w myślach wysokość, na jakiej znajdował się balkon Igi. Pierwsze piętro, dam radę. Wejdę tam, po rynnie, kobiety lubią takie romantyczne, szalone gesty. Jeszcze nim skończyłem się zastanawiać, zacząłem włazić do góry. Rynna trzeszczała pod moim ciężarem. Oby się nie urwała, bo z romansu zrobi się tragifarsa. Pomyślałem to w złą godzinę, bo nagle poleciałem na chodnik. Powietrze przeszył niesamowity huk. Leżałem na ziemi i nie mogłem się podnieść. Gorzej, nie mogłem złapać tchu. I ramię bolało mnie jak jasna cholera.
Iga otworzyła balkon.
– Kto tam? – spytała drżącym głosem.
W odpowiedzi tylko jęknąłem. Wychyliła się przez balustradę i kiedy mnie zobaczyła, też jęknęła, a potem zbiegła na dół.
– Darek, co ty wyprawiasz? Obiło ci? Żyjesz? – pytała zatroskana.
– Chciałem wleźć po rynnie. Do ciebie. Wiem, durny pomysł. Chyba mam wybity bark – wycharczałem.
– Ciesz się, że bardziej się nie uszkodziłeś, głupku – uśmiechnęła się.
– Jeszcze mnie boli serce… – wyznałem, patrząc na nią wzrokiem totalnie zauroczonego faceta. Ponoć są dwie rzeczy, których nie da się ukryć: kataru i zakochania.
– Za miesiąc wychodzę za mąż – przypomniała.
– Za faceta, którego nie kochasz i który w najlepszym razie będzie twoim ochroniarzem, a w najgorszym strażnikiem. Jeśli koniecznie musisz mieć męża, wyjdź za mnie. Na pewno będzie ciekawie i namiętnie. Wszystkie wróżby na niebie i ziemi na to wskazują. Nawet horoskopy w gazetkach.
– Zamknij się – szepnęła. – Błagam cię, zamknij się – poprosiła.
Jej narzeczony to gbur
Pomogła mi wstać i dokuśtykać do samochodu. Wpakowała mnie do środka i ruszyliśmy do szpitala.
– Piotr jest na dyżurze, pomoże ci.
Nie bardzo chciałem, by jej narzeczony mnie ratował, ale los lubi ironiczne zwroty akcji, a ja nie miałem wiele do gadania. Kwadrans później siedzieliśmy w izbie przyjęć. Zarejestrowaliśmy się, a lekarz zjawił się niemal zaraz po wykonanym przez Igę telefonie. Od razu domyśliłem się, że to jej narzeczony. Zmierzył wzrokiem najpierw mnie, a potem ją, jakbym się uszkodził, spadając z jej łóżka. Zazdrość i gniew niemal z niego parowały. Moja siostra miała rację, wieszcząc, że cicha woda brzegi rwie. Ludzie, którzy wciąż się kontrolują, bywają dużo bardziej nieprzewidywalni i niebezpieczni niż ci wybuchowi i szczerzy w gwałtownych emocjach.
Skierował mnie na rentgen. Gdy już miał zdjęcia, poszliśmy do jego gabinetu, gdzie kazał pielęgniarce mnie przytrzymać.
– Zaboli – ostrzegł krótko.
– To daj mu znieczulenie. Chyba nie zamierzasz mu nastawić zwichniętego barku na żywca? – przeraziła się Iga.
– Jeśli jedliście coś w ciągu ostatnich sześciu godzin, to nie mogę dać mu znieczulenia. A im dłużej będziemy czekać, tym gorzej dla niego. Może skończyć się operacją. Zwichnięcie da się nastawić, ale teraz. Nie przeszkadzaj. Skoro ten bohater miał taką fantazję, że wspinał się po rynnie, to chyba wytrzyma trochę bólu.
To, co mówił, brzmiało logicznie, co nie zmienia faktu, że mój wrzask sprawił mu satysfakcję, sądząc po krzywym uśmieszku. Zignorował moje podziękowania, a do Igi warknął:
– A na przyszłość, nie przyprowadzaj do mnie swoich gachów. To moje miejsce pracy, wstyd mi tylko przynosisz.
– Przestań, przecież to kolega, brat Angeli.
– Tej Angeli? Kiepska rekomendacja. Mówiłem, żebyś się z nią nie zadawała. Nie posłuchałaś i oto skutki. Do porządnych kobiet faceci nie włażą po rynnach. A może już od ciebie wychodził, co?
Iga oblała się rumieńcem, a ja miałem ochotę dać doktorkowi w mordę. Z jednej strony doskonale go rozumiałem, zwłaszcza że jego podejrzenia były słuszne. Ukradłbym mu Igę w jednej chwili, gdyby tylko pozwoliła się ukraść. Z drugiej strony ten drań ją obrażał, pokazując zapewne tylko próbkę tego, co ją czeka po ślubie.
Była roztrzęsiona
Wyszedłem z Igą na korytarz.
– Iga… – zacząłem.
Pokręciła głową. Nie chciała rozmawiać. I nie odezwała się ani słowem, kiedy odwoziła mnie do domu. Zaparkowała mojego jeepa na podjeździe, a dla siebie wezwała taksówkę.
– Idź już – poprosiła.
– Poczekam z tobą. Pogadamy – wyciągnąłem do niej zdrową rękę.
– Nie dotykaj mnie – odsunęła się. – Idź już, naprawdę. Muszę pomyśleć.
Pożegnałem się i poszedłem.
Tej nocy nie mogłem zasnąć. W kółko myślałem, co powinienem zrobić i w jaki sposób najlepiej ją przekonać. Niestety, choćby przeznaczenie było po naszej stronie, nie mogłem jej uszczęśliwiać na siłę. Niczym bym się wtedy nie różnił od przemądrzałego, nadętego doktorka. Musi sama zrozumieć, że ten związek to fatalny błąd. Czekałem więc, nie wiedząc, czy się doczekam.
Zadzwoniła po dwóch dniach, kiedy niemal od zmysłów odchodziłem, martwiąc się o nią i walcząc sam ze sobą.
– Mogę przyjechać? – spytała.
– A twój ślub?
– Odwołany. Znowu pokazałam wszystkim, jaka jestem szalona i nieodpowiedzialna. Rodzina w spazmach. Piotr w szoku. Ja się ewakuuję, zanim się otrząsną i zaczną na zmianę grozić, błagać i apelować do mojego rozsądku.
– To jedź ze mną do Indonezji!
Chwila ciszy.
– Zabierzesz mnie? Przecież lubisz podróżować samotnie – wyszeptała.
– Lubiłem – sprostowałem. – Ciebie wezmę ze sobą choćby na kraj świata!
Czytaj także: „Teściowa miała mieszkać z nami tylko chwilę, a mijają 3 lata. Wepchnęłam ją w ramiona rubasznego sąsiada”
„Miałam dość wydzielania mi pieniędzy i poniżania przez męża. Zawalczyłam o swoje i zostałam bogatą rozwódką”
„Ta dziewucha doprowadza mnie do szału. Jeszcze chwila, a przekroczę swoje nauczycielskie uprawnienia”