„Zakochałem się w kobiecie, której nigdy nie poznałem. Gadaliśmy przez telefon godzinami, ale nie ciągnęło nas do spotkania”

Mój mąż przyjaźni się tylko z wpływowymi znajomymi fot. Adobe Stock, Jo Panuwat D
„Nasze życie zostało zamknięte w tysiącu darmowych minut w sieci komórkowej… Joanna nigdy nie nalegała, aby jakoś urzeczywistnić tę naszą przyjaźń, ja też o tym nie myślałem. Było nam tak dobrze, bez poważniejszych deklaracji i bez zobowiązań. Taka przyjaźń damsko-męska na odległość”.
/ 17.01.2023 11:15
Mój mąż przyjaźni się tylko z wpływowymi znajomymi fot. Adobe Stock, Jo Panuwat D

Zawsze byłem dumny ze swojego logicznego, matematycznego umysłu. Lubiłem nauki ścisłe nie tylko wtedy, gdy wykładałem je w szkole, ale też i w życiu codziennym. Potrafiłem dochodzić do wszystkich, nawet najbardziej skomplikowanych rozwiązań. Wiedziałem, że przyczyna i skutek mają zawsze swoje logiczne wytłumaczenie. Toteż byłem przekonany, że z tymi darmowymi minutami było coś nie tak. To niemożliwe, żeby kończyły się już po pięciu dniach...

Joannę poznałem rok temu

Nie traktowałem początkowo tej znajomości poważnie, trudno było liczyć na prawdziwą przyjaźń między mężczyzną i kobietą, w dodatku na tak wielką odległość. Bo ona mieszkała na drugim końcu kraju… Ale był przecież Internet, telefon, te wszystkie komunikatory, które sprawiały, że nawet ponad tysiąc kilometrów nie wydawało się straszne… I nasza przyjaźń dojrzewała, coraz bardziej się umacniając. Codziennie słyszałem jej głos, gdy coś mi tłumaczyła, o czymś mnie przekonywała lub dowodziła swoich racji. Czasem głos ten stawał się podniesiony, gdy w czymś się nie zgadzaliśmy, albo cichy i uległy, gdy „przytulaliśmy się” do siebie na tę odległość tysiąca kilometrów.

Joanna zaistniała naprawdę w moim życiu tak, jak i ja w jej. Wiedziałem o niej wszystko, ona o mnie też, byliśmy sobie tacy bliscy. Dzieliliśmy się przez telefon swoimi problemami i pomagaliśmy sobie nawzajem je rozwiązywać. Dwoje rozbitków życiowych, tyle tylko, że na różnych, oddalonych od siebie wyspach. Ja tutaj, a ona tam… Nasze życie zostało zamknięte w tysiącu darmowych minut w sieci komórkowej… Joanna nigdy nie nalegała, aby jakoś urzeczywistnić tę naszą przyjaźń, ja też o tym nie myślałem. Było nam tak dobrze, bez poważniejszych deklaracji i bez zobowiązań. Taka przyjaźń damsko-męska na odległość. Z jedynym tylko wyjątkiem. Te darmowe minuty zbyt szybko się kończyły. To, co miało nam wystarczać na dwa tygodnie, kończyło się po kilku dniach! Przy kolejnym doładowaniu komórki stwierdziłem, że operator na pewno jakoś oszukuje. Właściwie chciałem wziąć billing, żeby sprawdzić, czy moje wygadane z Asią minuty są tymi wykupionymi w usłudze, ale… wpadłem na inny sposób! Pomyślałem, że sam zliczę dokładnie czas naszych rozmów.

Rozmawialiśmy o różnych porach dnia i nocy

Miałem w domu stoper, więc postanowiłem zabierać go ze sobą i za każdym razem mierzyć czas połączeń, z matematyczną dokładnością. Doładowałem więc telefon i łącząc się z Joasią, w drugiej ręce trzymałem stoper. Gdy usłyszałem w komórce głos przyjaciółki, włączałem go… Tak się składało, że z Joanną rozmawiałem o różnych porach dnia i w różnych miejscach. Wtedy, gdy oboje mieliśmy wolną chwilę. I nieważne było, że jechałem akurat w autobusie czy tramwaju, że stałem w kolejce do kasy w hipermarkecie lub przechodziłem przez miejski park w drodze do swojego mieszkania. Widziałem czasem niepokojące spojrzenia kierowców w komunikacji miejskiej i znaczące uśmieszki pasażerów, gdy włączałem stoper, a potem skrupulatnie zapisywałem w notesie długość naszej rozmowy. Pewnie myśleli, że jestem jakimś kontrolerem i mierzę czas przejazdu pomiędzy przystankami… Albo ci wszyscy amatorzy biegania po parkowych alejkach, którzy na mój widok przyspieszali, ile mogli. Jeden z tych młodych ludzi, biegnący ze słuchawkami na uszach, nawet przystanął któregoś dnia przy mnie, pytając, czy ja jestem może trenerem, łowcą talentów sprinterskich… No, ale przecież ja nikomu nie zamierzałem niczego tłumaczyć.

Nie ich sprawa, co mierzyłem tym stoperem…

Któregoś popołudnia wracałem do domu, jak zwykle przez park. Szedłem wolnym krokiem, pogoda była słoneczna i pomimo chłodu, sprzyjała spacerom. A mnie nigdzie się nie spieszyło, rozmawiałem z Joasią o planach wakacyjnych… Wspominała mi nieraz, że największe marzenie jej życia, to zwiedzić słynne zamki nad Loarą. Ja z kolei marzyłem o Paryżu, o nocach i dniach spędzonych w tym bajecznym mieście. Uśmiechałem się sam do siebie, słuchając tej kobiety, ona miała taki dar opowiadania! Mimowolnie rzucałem okiem na staw, obok którego akurat przechodziłem. Pływały po nim kaczki, sznureczkiem, jedna za drugą. Po drugiej stronie wody, na romantycznym mostku stała jakaś dziewczyna i rzucała ptakom okruszki chleba. Pomyślałem, że tam, w Paryżu, też są parki ze stawami, pływającymi kaczkami i łabędziami. Wyobraziłem sobie Joannę i mnie samego na takim mostku… I aż głośno westchnąłem do swoich myśli. No tak, kaczki kaczkami, ale przecież musiałem spisać ze stopera czas naszej dopiero co zakończonej rozmowy. Wyjąłem z kieszeni notes, założyłem okulary i…

– Przepraszam, czy pan prowadzi tu jakieś badania naukowe? – usłyszałem nagle za sobą czyjś głos.

Odwróciłem się i ujrzałem wiekową staruszkę, która przypatrywała mi się z uśmiechem.

Nie, a dlaczego tak pani sądzi? – odparłem, trochę zdziwiony.

– Bo obserwuję pana od kilku chwil – staruszka wskazała głową na staw. – Widziałam, jak pan patrzy na stoper i pomyślałam, że może sprawdza pan czas płynięcia tych kaczek po stawie…

– Że co? – spytałem zaskoczony. – Jaki czas, jakich kaczek? – wyrwany ze swoich myśli o Paryżu z Joanną, w pierwszej chwili nie mogłem się zorientować, o czym mówiła ta kobieta. – To nie żadne badania naukowe – uśmiechnąłem się w końcu, gdy zorientowałem się, co mogła mieć na myśli. – Rozmawiam z moją przyjaciółką, która mieszka na drugim końcu kraju i wydaje mi się, że operator oszukuje, więc zliczam czas…

– Naprawdę nic nie rozumiem – starsza pani zmarszczyła czoło. – Kto pana oszukuje?

– Mam wykupiony pakiet darmowych minut, cały tysiąc, na dwa tygodnie – zacząłem wyjaśniać. – Ale po czterech, pięciu dniach te minuty się już kończą. Więc zliczam je, bo chcę sprawdzić, czy nie jestem nabijany w butelkę.

– Chcesz powiedzieć młody człowieku, że rozmawiasz przez telefon z kobietą przez kilka godzin dziennie? – spytała wielce zdziwiona.

No… tak – przytaknąłem.

– A dlaczego to robisz?

Zaskoczyła mnie tym pytaniem

Dlaczego? No właśnie, dlaczego? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, dlaczego od tylu miesięcy rozmawiam z Joanną, mówię jej o wszystkim, co dzieje się w moim życiu… I słucham też jej. I jak jej nie słyszę przez kilka godzin, to tęsknię za nią, za jej głosem… Tak, właśnie teraz to sobie uświadomiłem!

– Bo ona jest wszystkim, co mam – powiedziałem cicho.

– To dlaczego do niej nie jedziesz, dlaczego cię nie ma przy niej – zapytała, znowu dając mi do myślenia.

Bo tu mam pracę, mieszkanie, kumpli… – tłumaczyłem się jak uczeń.

– Jeżeli ona jest wszystkim, co masz, to po prostu pojedź do niej, zamiast zliczać te głupie minuty! – wzruszyła ramionami, odwróciła się i odeszła.

A ja tak stałem nieruchomo i patrzyłem na oddalającą się, drobną sylwetkę starszej kobiety, dopóki nie zniknęła za kolejnym zakrętem alejki… Nie wiem, o czym myślałem, idąc do domu. W głowie mi huczało, myśli przelatywały jak błyskawice. Ale gdy wszedłem do mieszkania, pierwsze, co zrobiłem, to schowałem stoper głęboko do szuflady biurka. A potem otworzyłem Internet i poszukałem strony z rozkładem jazdy kolei. Musiałem się dowiedzieć, o której odjeżdża najbliższy pociąg do miasta Joanny. Następnego dnia o ósmej rano stałem z walizką na peronie. Nie zadzwoniłem wcześniej do Asi, nie uprzedziłem jej. Chciałem zrobić jej niespodziankę. Przecież znałem ją doskonale i byłem pewien, że ucieszy się ze spotkania ze mną. Tylko dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?

Łatwiej było mi wymyślić ten kretyński pomysł z liczeniem minut niż to, by zrobić w swoim życiu coś ważnego! Dobrze, że spotkałem tę staruszkę. Uświadomiła mi, że życia nie można zamknąć w darmowym pakiecie minut do wykorzystania… 

Czytaj także:
„Randki traktuję jak przesłuchanie. Bajerantów eliminuję na starcie, szukam tylko bogatych i mądrych kandydatów”
„Zaprosiłem córkę na randkę. Chciałem, żeby pomimo rozwodu rodziców, nadal miała prawidlowy wzorzec męskości”
„Nie wiem, czy dam radę być samotną matką. Może powinnam przymknąć oko na to, że mój facet przespał się z eks?”

Redakcja poleca

REKLAMA