Czasami życie jest proste i przewidywalne, a czasami potrafi rzucić cię w wir niespodziewanych wydarzeń. Moje życie przed poznaniem Zuzy można było określić mianem tego pierwszego. Byłem typowym pracownikiem biurowym, mężczyzną około trzydziestki, który cenił sobie stabilność i rutynę.
Każdego dnia budziłem się o tej samej porze, dokładnie o 6:30. Mój poranny rytuał obejmował szybki prysznic, śniadanie składające się z owsianki i kawy, a potem krótką przejażdżkę tramwajem do biura. W pracy byłem znany jako ten zorganizowany, który zawsze dostarcza raporty na czas i nigdy nie zapomina o spotkaniach. Miałem swoje miejsce w dziale księgowości, gdzie analizowanie danych i liczb było moim chlebem powszednim.
Moje relacje z ludźmi też były dość przewidywalne. Marta, moja najlepsza przyjaciółka, była moim wsparciem emocjonalnym. Znaliśmy się od lat i była jedyną osobą, przed którą mogłem się całkowicie otworzyć. Była wesoła, zawsze optymistyczna i gotowa do rozmowy, niezależnie od pory dnia.
W pracy miałem też dobrego kolegę, Wojtka. Był trochę starszy ode mnie i miał podobne podejście do życia – cenił sobie porządek i spokój. Często chodziliśmy razem na lunch i rozmawialiśmy o mało znaczących sprawach, takich jak nowinki technologiczne czy zmiany w przepisach podatkowych.
Moje życie było spokojne i przewidywalne, aż do momentu, gdy pojawiła się Zuza. Była jak burza, która przetoczyła się przez moje spokojne życie, wywracając wszystko do góry nogami.
Ta noc zmieniła wszystko
Poznałem Zuzę pewnego piątkowego wieczoru, kiedy Wojtek namówił mnie na wyjście do baru. Zazwyczaj unikałem takich miejsc, ale tego dnia postanowiłem zrobić wyjątek. Bar był zatłoczony, pełen głośnej muzyki i śmiechu. Siedzieliśmy przy stoliku, rozmawiając o pracy, kiedy nagle podeszła kobieta. Miała na sobie czerwoną sukienkę, a jej długie, ciemne włosy spływały falami na ramiona. Uśmiechnęła się do nas z taką pewnością siebie, że od razu wiedziałem, że jest inna niż wszyscy.
– Cześć chłopaki, mogę się dosiąść? – zapytała, a my zgodnie kiwnęliśmy głowami.
Nawet jej imię brzmiało jak magia – Zuzanna, ale prosiła, żeby mówić na nią po prostu Zuza. Była pełna energii, otwarta i bezpośrednia. Rozmawialiśmy całą noc, śmialiśmy się i żartowaliśmy, a ja czułem, jakbyśmy znali się od lat.
– Jurek, opowiedz mi coś o sobie – poprosiła, patrząc mi prosto w oczy.
– Cóż, jestem pracownikiem biurowym, lubię porządek i stabilność – odpowiedziałem nieco niepewnie.
– Stabilność? To brzmi nudno – zaśmiała się, ale nie było w jej śmiechu złośliwości. – Czasem trzeba zaszaleć, żyć na krawędzi.
I tak zaczęły się nasze pierwsze randki. Zuza wprowadziła do mojego życia element nieprzewidywalności. Była jak ogień, który palił się jasnym płomieniem, a ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Zabrała mnie na spacer po parku o północy, na wycieczkę rowerową bez celu, a raz nawet na spontaniczny wypad nad morze.
Jednej nocy, siedząc na plaży i patrząc na fale, które rozbijały się o brzeg, zapytałem ją o jej przeszłość.
– Zuza, skąd pochodzisz? Co robiłaś wcześniej? – zapytałem nieśmiało.
Jej twarz spochmurniała na chwilę, ale szybko się uśmiechnęła.
– To długa i skomplikowana historia. Może kiedyś ci ją opowiem. Na razie cieszmy się tym, co mamy.
W tych chwilach, kiedy byliśmy razem, czułem, jakby świat zewnętrzny przestawał istnieć. Zuza była tajemnicza i nieprzewidywalna, ale to tylko jeszcze bardziej mnie do niej przyciągało. Czułem, że zakochuję się w niej coraz bardziej, mimo że wiedziałem, że coś w jej przeszłości pozostaje ukryte. Ale w tamtej chwili to nie miało znaczenia. Liczyła się tylko ona.
Byłem jak zahipnotyzowany
Nasze spotkania z Zuzą przerodziły się w prawdziwy związek. Każdy dzień przynosił coś nowego, a ja chłonąłem każdą chwilę spędzoną z nią. Była jak używka, który uzależniała mnie coraz bardziej. Jej spontaniczność kontrastowała z moją potrzebą porządku, ale jednocześnie dodawała koloru mojemu życiu.
– Masz ochotę na coś szalonego? – zapytała pewnego wieczoru, kiedy leżeliśmy razem na kanapie.
– Co masz na myśli? – odpowiedziałem, starając się ukryć swoje obawy.
– Może skoczymy na bungee? Albo pojedziemy na weekend do Berlina? – Jej oczy błyszczały ekscytacją.
– Zuza, to brzmi świetnie, ale nie możemy tak po prostu… – zacząłem, ale przerwała mi śmiechem.
– Jurek, życie jest krótkie. Musisz nauczyć się go smakować!
Podziwiałem ją za tę lekkość bytu, choć z czasem zacząłem zauważać, że ta wolność miała swoje ciemne strony. Zuza miała momenty, kiedy zamykała się w sobie, a jej oczy traciły blask. W takich chwilach czułem, że jest coś, czego mi nie mówi.
Pewnego dnia, kiedy wróciłem z pracy, zobaczyłem, że jest niespokojna. Jej ruchy były nerwowe, a w powietrzu wisiała napięta atmosfera.
– Zuza, co się dzieje? – zapytałem, próbując złapać jej wzrok.
– Nic, po prostu… Mam dużo na głowie – odpowiedziała, ale jej głos drżał.
To był początek naszej pierwszej poważnej kłótni. Wybuchła z siłą, której się nie spodziewałem.
– Dlaczego nigdy mi nic nie mówisz? – krzyknąłem w końcu, nie mogąc dłużej znieść jej milczenia.
– Myślisz, że wszystko musi być perfekcyjne, ale życie takie nie jest! – odparła, a jej głos wibrował emocjami.
– Próbuję cię zrozumieć, ale ty nigdy mi nie dajesz szansy! – wybuchnąłem, czując, jak emocje we mnie narastają.
– Może dlatego, że boję się, że mnie odrzucisz, kiedy poznasz prawdę! – krzyknęła, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
Staliśmy naprzeciwko siebie, a pomiędzy nami była przepaść. Jej tajemnice zaczynały mnie dręczyć, a ja nie wiedziałem, jak do niej dotrzeć. Była jak zamknięta księga, którą pragnąłem przeczytać, ale bałem się, co mogę tam znaleźć.
Zniknęła nagle jak sen
To był zwykły wtorek. Wyszedłem z pracy nieco później niż zwykle, bo musiałem skończyć ważny raport. Kiedy wróciłem do mieszkania, od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Drzwi były lekko uchylone, a w środku panowała dziwna cisza. Zuza miała być w domu, ale wszędzie było pusto.
– Zuza? – zawołałem, ale odpowiedziała mi tylko echo moich własnych słów.
Wchodząc do salonu, zauważyłem, że wszystkie jej rzeczy zniknęły. Szafa była pusta, półki ogołocone, a nawet jej ulubiona filiżanka z kawą zniknęła z kuchennego blatu. W mojej głowie zaczęły kotłować się pytania, a serce przyspieszyło bicie.
– Co tu się, do cholery, dzieje? – wymamrotałem pod nosem.
Pobiegłem do sypialni, otwierając wszystkie szuflady i szafki. W jednej z nich, gdzie trzymałem swoje oszczędności, znalazłem tylko puste miejsce. Wszystkie pieniądze zniknęły. Stałem tam, zszokowany, czując, jak w moim ciele narasta gniew i niedowierzanie.
– Jak mogłaś to zrobić? – wykrzyczałem w pustą przestrzeń, ale odpowiedzią była jedynie cisza.
Usiadłem na łóżku, trzymając głowę w dłoniach. W mojej głowie roiły się myśli. Próbowałem znaleźć sens w tym, co się właśnie stało. Zastanawiałem się, jak mogłem być tak ślepy. Jak mogłem nie zauważyć, że Zuza planowała mnie oszukać.
– Byłem taki naiwny... – powiedziałem do siebie, próbując zrozumieć, gdzie popełniłem błąd.
Przywoływałem wspomnienia naszych chwil razem, analizując każde słowo, każdy gest. Zdałem sobie sprawę, że były momenty, kiedy Zuza wydawała się odległa, jakby miała coś na sumieniu. Ale za każdym razem odpychałem te myśli, wierząc, że to tylko moja wyobraźnia.
Podniosłem się z łóżka, wziąłem głęboki oddech i postanowiłem, że nie mogę tego tak zostawić. Musiałem znaleźć Zuzę i dowiedzieć się, dlaczego to zrobiła. Ale najpierw potrzebowałem wsparcia.
Sam byłem sobie winien
Byłem w kompletnym rozbiciu, kiedy dotarłem do mieszkania Marty. Zadzwoniłem do jej drzwi, a ona otworzyła je niemal natychmiast, jakby spodziewała się, że przyjdę. Jej twarz od razu przybrała wyraz zmartwienia, kiedy zobaczyła mój stan.
– Jurek, co się stało? – zapytała, zapraszając mnie do środka.
– Zuza zniknęła. Zabrała wszystkie moje oszczędności – powiedziałem, ledwo powstrzymując łzy.
Marta objęła mnie ramieniem i zaprowadziła do salonu. Usiadłem na kanapie, a ona przyniosła mi kubek gorącej herbaty. Jej obecność była kojąca, ale jednocześnie wiedziałem, że czeka mnie trudna rozmowa.
– Opowiedz mi wszystko od początku – poprosiła spokojnie.
Zacząłem od naszego pierwszego spotkania w barze, przez wspólne chwile, aż do tej strasznej nocy, kiedy odkryłem, że Zuza zniknęła. Marta słuchała uważnie, nie przerywając ani razu. Kiedy skończyłem, przez chwilę panowała cisza.
– Jurek, naprawdę mi przykro – powiedziała w końcu. – Ale musisz teraz zastanowić się, co z tym zrobisz.
– Nie wiem. Czuję się, jakbym był w środku koszmaru – odpowiedziałem bezradnie.
– Może powinniśmy zgłosić to na policję? – zaproponowała.
– Myślałem o tym, ale... Co im powiem? Że zaufałem kobiecie, której prawie nie znałem, a ona mnie okradła? – zrezygnowanie było widoczne w moim głosie.
– Musisz zrozumieć, że nie jesteś winny. Zuza była dobra w tym, co robiła. Oszukała cię, ale to nie znaczy, że jesteś głupi czy naiwny – Marta starała się mnie pocieszyć, ale jej słowa nie przynosiły ulgi.
– Jak mogłem być tak ślepy? – zapytałem, nie mogąc przestać się obwiniać.
– Miłość potrafi zasłonić nam oczy na wiele rzeczy. Ale teraz musisz się skupić na przyszłości. Co zamierzasz zrobić? – Marta próbowała mnie zmusić do działania.
– Chcę ją znaleźć. Chcę dowiedzieć się, dlaczego to zrobiła – odpowiedziałem, choć sam nie byłem pewien, czy to możliwe.
– Rozumiem. Pamiętaj tylko, że musisz się zabezpieczyć. Nie możesz pozwolić, żeby ta sytuacja cię zniszczyła – powiedziała, kładąc mi dłoń na ramieniu.
Jej wsparcie było dla mnie bezcenne. Marta była jedyną osobą, której mogłem się zwierzyć, i wiedziałem, że mogę na nią liczyć. Z jej pomocą postanowiłem, że nie zostawię tej sprawy bez odpowiedzi. Zuza musiała mieć jakieś powody, choćby były one najgorsze z możliwych.
Szukałem jej wszędzie
Zdeterminowany, aby znaleźć Zuzę, zacząłem od odwiedzenia miejsc, które były dla nas ważne. Nasza ulubiona kawiarnia, park, w którym spędzaliśmy tyle czasu, a nawet bar, w którym się poznaliśmy – wszędzie tam pytałem o nią, ale nikt jej nie widział. Każda próba kończyła się frustracją i poczuciem beznadziei.
Pewnego dnia, kiedy byłem już bliski poddania się, postanowiłem porozmawiać z Wojtkiem. Był moim współpracownikiem, ale też dobrym przyjacielem, i wiedziałem, że mogę na niego liczyć. Spotkaliśmy się w biurowej kuchni podczas przerwy na lunch.
– Hej, Jurek, wyglądasz na wykończonego. Wszystko w porządku? – zapytał Wojtek, widząc moje zmęczone oczy.
– Nie, wcale nie jest w porządku. Zuza zniknęła i mnie okradła – odpowiedziałem, nie mając siły na udawanie, że wszystko jest w porządku.
Wojtek spojrzał na mnie z szokiem i niedowierzaniem.
– Co? Jak to możliwe? – zapytał, wyraźnie zaskoczony.
– Sam nie wiem. Próbuję ją znaleźć, odwiedziłem wszystkie miejsca, które wspólnie odwiedzaliśmy, ale nigdzie jej nie ma. – westchnąłem ciężko.
– Może powinniśmy spróbować czegoś więcej? Może ona zostawiła jakieś ślady? – zaproponował Wojtek.
Z Wojtkiem u boku postanowiliśmy odwiedzić miejsca, w których Zuza mogła bywać. Pierwszym przystankiem była kawiarnia, w której często spędzaliśmy poranki. Barista, młody chłopak o imieniu Paweł, pamiętał nas, ale nie miał żadnych informacji o Zuzie.
– Przykro mi, ale nie widziałem jej od tamtego razu – powiedział, wzruszając ramionami.
Kiedy wróciliśmy do biura, Wojtek zasugerował, żeby spróbować jeszcze jednej rzeczy.
– Jurek, może powinniśmy sprawdzić jej media społecznościowe? Czasem ludzie zostawiają ślady, nawet nie zdając sobie z tego sprawy – powiedział.
Przyznałem mu rację i tego samego wieczoru zacząłem przeszukiwać profile Zuzy. Znalazłem stare zdjęcia, posty i komentarze, ale nic, co by mnie naprowadziło na jej trop. Czułem, że moje poszukiwania mogą być daremne, ale nie mogłem się poddać.
W końcu nadszedł moment, kiedy musiałem zaakceptować fakt, że moje poszukiwania mogą nie przynieść rezultatów. Zuza zniknęła, a ja musiałem zacząć myśleć o tym, jak dalej żyć bez niej i bez moich oszczędności.
Miłość mnie zaślepiła
Wracając do pustego mieszkania, czułem, jak cała nadzieja ulatuje ze mnie jak powietrze z przebitej opony. Każdy kąt przypominał mi o Zuzie i o tym, jak nagle zniknęła, zostawiając mnie z sercem pełnym pytań i żalem. Opadłem na kanapę, spoglądając na puste ściany. Cisza była ogłuszająca.
Wziąłem głęboki oddech i zamknąłem oczy. W myślach powracały obrazy z naszego wspólnego życia: spacery w parku, spontaniczne wyjazdy, śmiech i rozmowy do późnych godzin nocnych. Wszystko to wydawało się teraz tak odległe, jakby należało do innego życia.
Zastanawiałem się, jak mogłem być tak naiwny, żeby nie zauważyć sygnałów ostrzegawczych. Jej tajemnicze milczenie, unikanie pytań o przeszłość, nagłe zmiany nastroju – wszystko to teraz układało się w logiczną całość. Zuza była zagadką, której nie udało mi się rozwiązać na czas, a teraz musiałem żyć z konsekwencjami mojej głupoty.
Jerzy, 30 lat
Czytaj także:
„Moja dziewczyna była aniołem w ludzkiej skórze. Gdy już nacieszyłem oczy, odkryłem jej fatalną wadę”
„Mąż nie mógł upilnować się nawet we własnym domu. Poderwał narzeczoną naszego syna i uciekł na koniec świata”
„Żona bała się szastać pieniędzmi, bo mieliśmy kredyt. Gdy w końcu zaszalała, zostaliśmy bankrutami”