„Zakochałam się w Pawle do szaleństwa, a on z dnia na dzień mnie rzucił. Drań miał dziewczynę, która właśnie wróciła zza granicy”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Odua Images
„Siedzieliśmy znowu w kawiarni, w tej samej, w której to wszystko się zaczęło. Teraz wydawała mi się o wiele mniej przytulna i romantyczna niż kiedyś. – Już nie będziemy się spotykać – powiedział, uciekając wzrokiem. – Ale co się stało? Dlaczego? Przecież jeszcze dziś rano się kochaliśmy… Paweł, o co chodzi?".
/ 27.09.2022 08:26
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, Odua Images

Nawet nie przyszło mi do głowy, że zakocham się w Pawle. Owszem, uważałam, że fajny z niego gość, ale tylko jako kumpel. Lecz już podczas naszego pierwszego spotkania w kawiarni wydał mi się dojrzalszy niż wcześniej. I dziwnie smutny. Miałam wrażenie, że chociaż stara się być zabawny, to coś go gnębi.

W końcu nie wytrzymałam i wprost zadałam mu pytanie, co się z nim dzieje.

– Po prostu jestem dziś melancholijnie nastawiony do życia – odparł i zaraz potem się zaniepokoił: – A co? Źle się ze mną bawisz? Zanudzam cię?

– Nie. Ale mam wrażenie, że myślami jesteś gdzieś daleko stąd.

– Po prostu odpoczywam – wyjaśnił spokojnie. – Dobrze mi przy tobie. Pójdziemy na spacer albo do kina?

Przy nim czułam się prawdziwą kobietą

Wybrałam kino. A potem i tak wybraliśmy się na spacer. Trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy. O filmie, o życiu, o tęsknocie, przyjaźni i miłości. Chyba z żadnym chłopakiem do tej pory nie udało mi się tak poważnie, fajnie pogadać. W dodatku wcale nie było w tym żadnego podtekstu seksualnego, żadnego taniego podrywu. Po prosto rozmawialiśmy.

Czy to wtedy zwariowałam na jego punkcie? Chyba tak. A czy on mnie pokochał? Nie wiem. Zaczęliśmy być ze sobą.

Dla mnie to był dziwny związek, inny niż poprzednie. Wydawał mi się taki głęboki, uduchowiony. Może dlatego, że Paweł jest starszy ode mnie o 4 lata?

Zwykle spotykaliśmy się sami

Mówił, że jest odludkiem, a i ja nie tęskniłam do swoich znajomych. Przy nim czułam się doroślejsza i wcale nie tęskniłam do moich znajomych, bo oni wszyscy, choć już dawno temu pokończyli 20 lat, to nadal myśleli głównie o rozrywkach. Teraz, przy Pawle, patrzyłam na nich z boku i dziwiłam się, jak ja sama jeszcze niedawno mogłam być tak płytka i niedojrzała…

Rozkwitałam więc w miłości romantycznej, ale pełnej uniesień. Choć nie była ona bynajmniej platoniczna! Przeciwnie: gdyby nie to, że czasem gdzieś wychodziliśmy, podejrzewałabym Pawła o to, że zależy mu tylko na seksie.

Może ten seks był taki szalony dlatego, że w sumie rzadko się widywaliśmy? Paweł mieszkał w innym miasteczku i pracował, więc przyjeżdżał do mnie tylko na weekendy. Mnie nigdy nie zaprosił.

– Mieszkam z rodzicami – wykręcał się, gdy go o to podpytywałam. – U ciebie jest o wiele ciekawiej. Jest kino, są kawiarnie, kluby.

Trochę byłam zawiedziona, bo myślałam, że przedstawi mnie swoim rodzicom albo chociaż wreszcie spotka się z moimi. W końcu chodziliśmy ze sobą już cztery miesiące!

– Na wszystko przyjedzie czas, poczekaj – studził moje zapały. – Na razie po prostu cieszmy się sobą.

Po pierwszy tygodniach, gdy głównie rozmawialiśmy, teraz dla odmiany albo spędzaliśmy czas w łóżku, albo na jakiejś imprezie. Szalałam na parkiecie z Pawłem, szczęśliwa, że mam go przy sobie.

Dlatego ten cios był tym boleśniejszy

Los nie przygotował mnie na to, co miało nastąpić. Nie posłał ostrzegawczych znaków. Po prostu pewnego dnia Paweł oznajmił mi, że koniec z nami.

– Jak to koniec? – pytałam, nie rozumiejąc sensu jego słów.

Siedzieliśmy znowu w kawiarni, w tej samej, w której to wszystko się zaczęło. Teraz wydawała mi się o wiele mniej przytulna i romantyczna niż kiedyś.

– Już nie będziemy się spotykać – powiedział, uciekając wzrokiem.

– Ale co się stało? Dlaczego? Przecież jeszcze dziś rano się kochaliśmy… Paweł, o co chodzi? Masz kłopoty? – nagle przyszło mi do głowy, że może jest chory i boi się mnie uwikłać w swoje problemy.

– Nic się nie stało – westchnął. – Po prostu za szybkie tempo jak dla mnie. Wiesz, muszę mieć czas dla siebie, a czuję, że się przy tobie duszę.

– Nie rozumiem… Chcesz ode mnie odpocząć? Przemyśleć sobie to wszystko? – dopytywałam oszołomiona, łudząc się jeszcze, że go nie zrozumiałam.

Zdziwiło mnie to zmęczenie intensywnością spotkań, bo przecież widywaliśmy się tylko w weekendy. Ale może on się boi, że za bardzo się zaangażował, i chce zachować dystans?

– Nie, po prostu nie możemy się już spotykać – stwierdził chłodno. – Im wcześniej to zakończymy, tym lepiej. To koniec. Więcej się nie zobaczymy.

Nie bardzo pamiętam, jak skończył się tamten wieczór. Na pewno się rozpłakałam i Paweł mnie stamtąd wyprowadził.

Na przystanku poczekał, aż przyjedzie mój autobus

Nawet nie odwiózł mnie do domu, po prostu zostawił. Może wiedział, czym by mu to groziło? Pewnie nie dałabym mu odejść… Uwiesiłabym się na nim i błagała, żeby nie odchodził…

Faktycznie wydzwaniałam do niego i błagałam przez kilka kolejnych dni.

– Karolina, uspokój się – tłumaczył mi. – To nie ma sensu. Nawet nie dajesz mi odetchnąć, pomyśleć. Jak nie przestaniesz do mnie wydzwaniać, to zmienię numer telefonu – zagroził.

Wpadłam w panikę, starałam się nie dzwonić. Czasem wytrzymywałam kilka godzin, a czasem nawet dni.

Dotrzymał słowa: przestał odbierać telefony. Obojętny ton operatora informował, że abonent jest poza zasięgiem.

W rozpaczy uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem, gdzie Paweł mieszka!

Wyłam i wrzeszczałam na przemian

Nie mogłam jeść ani spać. Przez tydzień schudłam ponad pięć kilogramów. W pracy szefowa w końcu kazała mi iść do lekarza.

– Wyglądasz jak śmierć na chorągwi, nie jesteś w stanie się na niczym skupić – stwierdziła. – Jeszcze mi manko na kasie zrobisz. Idź, weź zwolnienie, odpocznij, wyleż się, wyśpij. I wtedy wróć.

Nie poszłam do lekarza, bo co miałam mu powiedzieć? Wzięłam urlop na żądanie i całymi dniami płakałam albo otępiałym wzrokiem wpatrywałam się w telefon. Paweł musiał się przecież kiedyś złamać i w końcu zadzwonić…

Może nawet spróbowałabym zrobić sobie coś naprawdę głupiego, gdyby nie koleżanka, u której poznałam Pawła. Dotarło do niej, co się ze mną dzieje, ale skoro odcięłam się od znajomych, długo nie chciała się wtrącać. W końcu jednak powiedziała mi prawdę.

A więc dlatego tak się urządził…

– Długo się zastanawiałam, czy to ja mam ci otwierać oczy, ale chyba powinnam. Dla twojego dobra… – zaczęła. – Paweł ma dziewczynę, ona kilka miesięcy temu wyjechała za granicę. Teraz wróciła. To dlatego cię zostawił. A ciebie przygruchał, bo nie chciał być sam.

– Zabawił się mną?! – rozpłakałam się. – Jak można być tak okrutnym?… A ty dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałaś? Przecież mogłaś mnie ostrzec!

– Odsunęłaś się od nas, nikt nie wiedział, co się z tobą dzieje – wzruszyła ramionami. – Dopiero jak ją niedawno zobaczyłam z Pawłem, zrozumiałam, że wystawił cię do wiatru.

– Jak on mógł! – ryczałam. – Byłam tylko zabawką?! Panienką do łóżka?!

A potem, po pierwszym szoku, przyszło ukojenie. W pewnym sensie poczułam się lepiej. Zniknęło otępienie. Pozostał ogromny ból. Paweł złamał mi serce, żaden chłopak tego wcześniej nie zrobił.

Zbrukał mój honor, moją miłość, mnie całą. Nie wiem, czy się pozbieram. I czy jeszcze kiedykolwiek zaufam facetowi.

Czytaj także:
„Mąż przyjaciółki był aniołem, a ona pomiatała nim jak psem. Kiedy wniósł pozew o rozwód, nagle zaczęła za nim szlochać”
„Mój mąż od lat ukrywał przede mną drugą rodzinę. Znalazłam nową pracę, faceta i... dopiero wtedy zażądałam rozwodu”
„Karolinkę traktowałam jak córkę. Jej rodzice skupiali się tylko na sobie. Przez ich ciągłe kłótnie chciała się zabić"
 

Redakcja poleca

REKLAMA