Kiedy rozwodziłam się z mężem, miałam niecałe 30i lat i nadzieję na to, że szybko znajdę kogoś, kto znowu da mi szczęście i zapewni stabilizację. Niestety, czas mijał, a ja poznawałam samych niewłaściwych facetów.
A może dokonywałam niewłaściwych wyborów? W każdym razie byłam coraz bliżej czterdziestki i rozpaczliwie chciałam mieć dziecko, a właściwie to całą rodzinę, taką, w której obiady je się wspólnie, przy ładnie zastawionym stole, a rano do łóżka wskakuje pies. Myślałam, że będę musiała pożegnać się z tym marzeniem, kiedy nieoczekiwanie spotkałam Leona. – Ma pani świetne CV i bardzo chciałbym panią zatrudnić, ale obawiam się, że to byłoby niewłaściwe... – oznajmił, kiedy skończyliśmy rozmowę kwalifikacyjną w jego firmie.
Naprawdę sądził, że po tym, jak odrzucił moją kandydaturę, zgodzę na randkę?
– Powie mi pan, dlaczego? – zapytałam, kryjąc głębokie rozczarowanie.
– Ponieważ chciałbym się z panią umówić na kawę. A byłoby nieetyczne, gdybym spotykał się z własną pracownicą – odparł.
Spojrzałam na niego jak na idiotę. Naprawdę sądził, że po tym, jak odrzucił moją kandydaturę, zgodzę na randkę?
Wytrzymał moje spojrzenie, a potem oznajmił, że podczas randki możemy przedyskutować moje szanse na zatrudnienie w innej firmie. Wymienił nazwę koncernu i stanowisko, a wtedy ja od razu zaczęłam się zastawiać, co na siebie włożę. To było nasze pierwsze, jeszcze w miarę oficjalne, spotkanie. Usiedliśmy w miłej kawiarence i rozmawialiśmy. I rzeczywiście, polecił mnie swojemu znajomemu, który zaoferował mi interesujące stanowisko. Na koniec Leon powiedział, że ma bilety na pokaz monster trucków, czyli ogromnych samochodów, i zapytał, czy nie miałabym ochoty na trochę rozrywki. Ponieważ naprawdę mi się spodobał, zgodziłam się.
Leon miał 56 lat, ale nikt nie dałby mu więcej niż 45. Przez całe życie uprawiał sport, jego sylwetka była więc idealna, nie zauważyłam śladu brzucha. Włosy przyprószyła mu już siwizna, ale w sposób, który tylko dodawał mu uroku. Najbardziej jednak podobały mi się jego oczy, otoczone zmarszczkami, które wyglądały jak promienie słońca.
– Byłeś kiedyś żonaty? – zapytałam go podczas kolejnej randki.
– Tak, dwa razy – przyznał. – Mam też dwoje dorosłych dzieci, syna i córkę. Syn ma 20 lat, córka 23. Mam nadzieję, że niedługo ich poznasz.
Kilka tygodni później stało się dla mnie jasne, że to właśnie z tym mężczyzną chcę spędzić życie. Był dojrzały, nie uprawiał żadnych gierek, zawsze wiedział, co powiedzieć, co zrobić, a do tego troszczył się o mnie i wyraźnie mnie adorował. Dzieliło nas 18 lat, ale uznałam, że wiek to przecież tylko liczba. Nie chciałam słuchać żadnych uwag. Owszem, mój luby był ode mnie prawie o dwie dekady starszy, ale to była wyłącznie nasza sprawa.
– Mama jest zdruzgotana... – zdradziła moja starsza siostra, pomimo zakazu wciąż zahaczająca o ten temat. – Powiedziała, że nie wyobraża sobie, żebyś go przyprowadziła do jej domu. Uważa, że popełniasz błąd, bo Leon za chwilę kończy sześćdziesiątkę.
– A ja kończę czterdziestkę – mruknęłam. – Nie rozumiem, dlaczego wszystkim tak to przeszkadza? Nie mogą żyć swoim życiem, tylko wtrącają się do mojego... Na szczęście miałam jeszcze drugą siostrę, która bardzo mnie wspierała. Natasza była zachwycona Leonem i zapewniała, że dokonałam dobrego wyboru. Właśnie dlatego z przyjemnością zaprosiłam ją na urlop do Toskanii, gdzie Leon miał domek.
– Przyjadą też dzieciaki, córka z chłopakiem. Może mój brat z rodziną – mówił Leon. – To duży dom, wszyscy się pomieścimy. Cieszę się, że Natasza też chce przyjechać. Ja także się cieszyłam. W natłoku obowiązków związanych z nową pracą niemal wcale nie miałam czasu dla przyjaciółek i młodszej siostry, a potrzebowałam babskich pogaduszek. Natasza miała więc do nas dołączyć w drugim tygodniu urlopu. Pierwszy zarezerwowałam sobie na poznawanie rodziny mojego partnera.
– Alicja jednak nie będzie mogła nas odwiedzić – poinformował mnie Leon przed samym wyjazdem. – Ale Emil wpadnie, jak tylko załatwi ostatnie sprawy na uczelni.
Musiałabym być ślepa albo nienormalna, żeby nie dostrzec tego, jaki jest przystojny i ujmujący.
Emil kończył właśnie drugi rok medycyny na rzymskiej akademii. Druga żona Leona była Włoszką, a ich syn tak naprawdę nazywał się Emilio. Ojciec jednak rozmawiał z nim wyłącznie po polsku i nazywał spolszczonym imieniem. Kiedy go zobaczyłam, omal nie westchnęłam z zachwytu. Emil wyglądał jak model z włoskiej gazety, które codziennie przeglądałam przy kontuarze lokalnej kafejki. Miał czarne, półdługie włosy układające się w lekkie fale, smagłą karnację i pięknie wyrzeźbione ciało. Musiałabym być ślepa albo nienormalna, żeby nie dostrzec tego, jaki jest przystojny i ujmujący. Nie myślcie jednak, że miałam na niego chrapkę. Był ode mnie kilkanaście lat młodszy. Teoretycznie mogłabym być jego matką. Poza tym... ja naprawdę kochałam Leona.
Mimo że nigdy nie miałam dzieci, szybko zaczęłam traktować Emila z macierzyńską troską. Martwiłam się, kiedy poszedł z toskańskimi znajomymi na imprezę i nie wracał do południa następnego dnia, wołałam za nim przez okno, żeby wziął coś na głowę, wychodząc w upał do ogrodu. Z rozczuleniem słuchałam, jak on i jego ojciec rozmawiali o planach założenia winnicy i jak razem grzebali w zabytkowym aucie Leona. Widziałam w tym chłopaku syna mojego ukochanego oraz przyszłego brata mojego dziecka, bo już zaczęliśmy z Leonem planować potomstwo.
Na początku drugiego tygodnia wakacji miała przylecieć Natasza. Chciałam pojechać po nią na lotnisko sama, ale w ostatniej chwili Emil wskoczył do samochodu.
– Muszę kupić sobie kilka rzeczy – rzucił, moszcząc się na siedzeniu. – Wyrzucisz mnie po drodze, a potem zabierzesz, okej?
Zgodziłam się, odruchowo przypominając mu, że powinien zapiąć pas.
– Dobrze, mamo! – zażartował, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć.
W drodze z lotniska Natasza siedziała obok mnie, a Emil z tyłu. Przez cały czas jednak o coś ją wypytywał, wychylając się do przodu. Westchnęłam ciężko.
– Znowu masz niezapięty pas! – upomniałam go jak małe dziecko. – Jak zaraz się nie zapniesz, to staję na poboczu!
Wywrócił oczami, ale posłusznie się zapiął. Teraz z kolei Natasza siedziała na fotelu wykręcona, by móc z nim konwersować.
Następnego dnia, kiedy zeszłam na śniadanie, zastałam ją z zapałem opowiadającą Emilowi historyjki z naszego dzieciństwa.
– Marta była wtedy w ósmej klasie, a ja w piątej – relacjonowała. – Mama kazała nam iść do sklepu po ziemniaki i wtedy Marta jako starsza siostra...
„No tak, oczywiście musiała podkreślić, że jest ode mnie o całe trzy lata młodsza” – roześmiałam się w duchu.
Widać było wyraźnie, że Emil podoba się Nataszy. Kokietowała go jak wariatka, a on zdawał się być pod jej urokiem. Myślałam, że to tylko niewinne flirciki, przecież taki związek nie miał szans na powodzenie...
Dobrze wspominam tamte wakacje. Spędzałam czas z mężczyzną, którego kochałam i z siostrą, z którą wreszcie mogłam się nagadać do woli. Codziennie chodziliśmy wszyscy razem do miasteczka na kolację, a wieczorem siedzieliśmy na tarasie i piliśmy wino z lokalnych winnic. Przynajmniej oni pili, bo ja odstawiłam alkohol, licząc się z tym, że każdego dnia mogę zajść w ciążę.
Chyba właśnie dlatego zawsze szłam spać jako pierwsza. Leon, Emil i Natasza zazwyczaj zostawali, śmiejąc się i rozmawiając na zewnątrz, a ja wślizgiwałam się do łóżka i od razu zasypiałam. W nocy budził mnie mój ukochany i kiedy przekręcałam się na bok, wpuszczając go pod kołdrę, resztkami świadomości rejestrowałam śmiech Nataszy i Emilia dochodzący z ogrodu.
Nic jednak nie przygotowało mnie na to, co zobaczyłam przedostatniego dnia naszych toskańskich wakacji.
Byliśmy już z Leonem po śniadaniu, a pozostała dwójka długo się nie zjawiała. Chciałam obudzić siostrę, ale nie było jej w pokoju. Pomyślałam, że może biega i zapukałam do drzwi Emila. Poprzedniego wieczoru skarżył się na ból głowy i wcześniej poszedł spać, miałam zamiar zapytać go, czy sen mu pomógł, czy przynieść mu paracetamol.
– Emilio? – zawołałam przez drzwi jego włoskim imieniem. – Wstajesz?
Odpowiedziała mi cisza. Zawołałam jeszcze raz, ale mojego przyszłego pasierba najwyraźniej także nie było w sypialni. Wróciłam więc na dół i dopiero tam uświadomiłam sobie, że przez szparę pod drzwiami Emila nie sączyło się światło. Czyli nikt nie odsunął rolet, Emil jeszcze nie wstał.
Nagle przyszło mi do głowy, że ten wieczorny ból głowy to mogło być coś poważnego. Oczyma wyobraźni zobaczyłam nieprzytomnego młodzieńca po udarze czy czymś podobnym, który dogorywa we własnym łóżku, a nikt się tym nie interesuje.
Mnie nie mieściło się w głowie, że 35-letnia kobieta uwiodła dwudziestolatka.
– Emilio, otwórz albo wchodzę! – krzyknęłam, pędząc z powrotem po schodach.
W tym momencie zza drzwi dobiegł lekki łoskot i w drzwiach sypialni stanął nieprzytomny, półnagi syn Leona.
– Nie słyszałeś, jak pukałam? – wciąż dyszałam, zmęczona ganianiem po schodach. – Bałam się, że coś ci się stało. Wczoraj głowa cię... Eeee... Emilio? Natasza?!
Tak, moja siostra nie była zbyt szybka. Zanim Emil zamknął drzwi, zdążyłam zauważyć, jak w panice zbiera swoje ubrania z krzesełka koło wielkiego łoża Emila. Przez moment wypychałam obraz gołej Nataszy spod powiek, ale ostatecznie musiałam skonfrontować się z rzeczywistością. Odsunęłam na bok Emila i weszłam do sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi.
– Co ty wyprawiasz?! – syknęłam na Nataszę. – Przecież on ma dwadzieścia lat. Staram się o dziecko z jego ojcem. Coś ty sobie myślała? To prawie chłopczyk.
– No wiesz! – prychnęła. – Różnica wieku między nami jest mniejsza niż między tobą a Leonem. I ty mi mówisz, że jest za duża?!
– Ale... – zatkało mnie na taki argument.
– Ale co? – zmrużyła oczy. – Bo u was różnica jest w drugą stronę? O to chodzi? Nie uważasz, że to hipokryzja?
Pokłóciłyśmy się wtedy. Mnie nie mieściło się w głowie, że 35-letnia kobieta uwiodła dwudziestolatka. A formalnie to nawet dziewiętnastolatka, bo Emil urodziny miał dopiero za trzy tygodnie. Z kolei Natasza była zła, bo mówiłam o tym tak, jakby to nie było nic poważnego. Wykrzyczała mi w twarz, że ona się na poważnie zakochała w moim prawie-pasierbie i nie mam prawa zabraniać jej miłości.
O dziwo, Leon podszedł do sprawy bardzo spokojnie. Uznał, że jego syn jest dorosły i ma prawo dokonywać własnych wyborów. Ta sytuacja jednak na pewno nie była jego wymarzoną. Mieć za synową kobietę w wieku swojej żony to nie do końca naturalne.
Sam Emil miał mi za złe tamto nagłe wtargnięcie do jego pokoju.
– Jeśli ktoś się nie odzywa zza drzwi, to się go zostawia w spokoju! – wyrzucał mi.
– Myślałam, że jesteś chory albo coś się stało...– podjęłam się tłumaczenia i sama usłyszałam, jak idiotycznie to brzmi.
Niestety, chłopak miał rację: byłam zdecydowanie nadopiekuńcza. Może po prostu brakowało mi własnego dziecka...
Na szczęście to marzenie szybko się spełniło. Kiedy wróciliśmy z Toskanii, okazało się, że jestem w ciąży. Leon znalazł więc wyjaśnienie, skąd się wziął mój nadmiar troski.
– To hormony, skarbie, przygotowujesz się do roli mamy – pokiwał głową, a ja od razu się z nim zgodziłam, głównie po to, by usprawiedliwić moje szaleństwo.
Przewidywałam, że związek Nataszy i Emila nie przetrwa próby czasu i na naszym ślubie, planowanym po narodzinach dziecka, oboje będą już z innymi partnerami. Tak się jednak nie stało. Kiedy szłam do ołtarza, Natasza towarzyszyła mi jako druhna, a Emil wodził za nią wzrokiem z pierwszej ławki.
Nie mam pojęcia, jak to się dalej ułoży, ale przestałam się tym stresować. Moja córeczka ma dwójkę dorosłego rodzeństwa i tatę, który jest od niej starszy o pięćdziesiąt siedem lat. To, że dziewczyną jej brata jest jej rodzona ciotka to przy tym małe piwo. A jeśli kiedyś Emil oświadczy się Nataszy, formalnie zostanę teściową własnej siostry.
Kiedy jej to powiedziałam, zrobiła szelmowską minę i rzuciła:
– Będę do ciebie mówiła „mamo”, chcesz?
– Ani mi się waż! – zaśmiałam się.
Może moja rodzina jest dość niestandardowa, ale czy zawsze wszystko musi się układać modelowo? Najważniejsze, że jesteśmy zdrowi, szczęśliwi i naprawdę dopasowani. Nawet pomimo różnic wieku.
Więcej listów do redakcji:
„Pijany kierowca tira spowodował wypadek, w którym omal nie zginęła moja żona. Tego dnia wracała od kochanka”
„Czy na pewno jestem ojcem swojego syna? Ledwo znałem Aldonę, a już wpadliśmy. Może była w ciąży już wcześniej”
„Moje dzieci uważają, że obowiązkiem dziadków jest zajmowanie się wnukami. Ja mam swoje życie”