„Zakochałam się w facecie koleżanki. To nie miało szans, musiałam uciekać przed uczuciem. Zostawiłam pracę, dom i męża"

Zakochałam się w mężu koleżanki fot. Adobe Stock, Wordley Calvo Stock
Powiedział, że jeśli niechcący dał mi jakiś znak, że coś może między nami być, to bardzo przeprasza. Wiedziałam, że muszę uciekać przed tym uczuciem, zanim rozbiję małżeństwo mojej koleżanki... Moje i tak istniało już tylko na papierze.
/ 02.08.2021 12:52
Zakochałam się w mężu koleżanki fot. Adobe Stock, Wordley Calvo Stock

To był impuls. W jednej chwili dojrzałam do tego, by odejść od męża, rzucić pracę, zacząć wszystko od nowa. Może będę żałować, ale inaczej nie mogłam…

- Ależ pani Weroniko, skąd taka nagła decyzja? Co się stało? – pytał szef.

Spodziewałam się, że będzie zaskoczony moim wypowiedzeniem. Ja sama tego nie planowałam… Ale po kolei.

Moje małżeństwo nie było udane

Wzięliśmy ślub chyba na przekór wszystkiemu i wszystkim. Byliśmy młodzi, niedoświadczeni. Mieliśmy po dwadzieścia lat. Nasi rodzice byli wściekli, załamani. W końcu, za ich namowami, wzięliśmy też ślub kościelny.

Zamieszkaliśmy u teściów. Wspólna codzienność sprowadziła nas na ziemię. Miałam zatargi z mamą Darka, która uważała się chyba za najmądrzejszą kobietę świata. Dlatego kiedy dowiedzieliśmy się, że zmarła babcia Darka zapisała mu w spadku swoje mieszkanie, byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Szybko przeprowadziliśmy się do bloku na drugim końcu miasta. Ale i to niewiele poprawiło stosunki między nami.

Niby do niczego nie mogłam się przyczepić, ale wszystko mnie coraz bardziej drażniło 

To, że Darek przeklinał i że pierwszą rzeczą, jaką robił po wstaniu z łóżka, to wypicie szklanki coli. Denerwowała mnie muzyka, jakiej słuchał, tak samo działały na mnie filmy, które oglądał, i jego koledzy. Ciągle wydawało mi się, że on robi coś nie tak. Chociaż się starał, muszę to szczerze przyznać. Jednak dla mnie to nie było to.

Chciałam czegoś innego. Coraz bardziej czułam, że nie da się pogodzić różnic między nami. Ja lubiłam książki, on gry. Ja mogłabym godzinami spacerować, on ciągle leżał przed telewizorem lub laptopem. Byliśmy diametralnie różni i dochodziłam do wniosku, że są to różnice nie do pogodzenia. Przeciwieństwa może i się przyciągają, ale ja miałam inne zdanie na ten temat.

Sytuacja pogorszyła się, kiedy zaprzyjaźniliśmy się z naszymi nowymi sąsiadami. Karol i Ania mieszkali piętro wyżej. Byli sympatyczni. Zaczęliśmy się spotykać – to na kawę, to na herbatę, to przy drinku. Czasem wychodziliśmy wspólnie do kina czy na imprezę. Ja zgrywałam się z nimi idealnie – też woleli aktywne spędzanie czasu.

Zaczęłam mimowolnie porównywać Karola z Darkiem i niestety, mój mąż wypadał coraz słabiej.

Podobało mi się w Karolu prawie wszystko

To, że tak pomagał Ani, a nie leżał na kanapie. I zawsze rozumiał jej potrzeby i zainteresowania. Nie naśmiewał się, że czytanie jest głupie, nie wypominał jej kupionych książek, które potem się tylko pokrywają kurzem w domu. Wręcz przeciwnie, nieraz wyrażał przy nas swoje zdziwienie, a raczej podziw, że Ania przeczytała tak wiele stron w tak krótkim czasie.

– Ja ją podziwiam. Obiad zrobiony, w mieszkaniu posprzątane, a jeszcze przeczytała połowę kolejnej książki. Naprawdę coś niesamowitego, ja bym nie ogarnął – powtarzał.

Poza tym zawsze miał pomysł na fajny prezent na każdą okazję. Nie kupował, jak Darek, standardowej róży (o ile w ogóle pamiętał). Anka dostawała to biżuterię, to bon podarunkowy do jakiejś księgarni albo bilet na fajny koncert… Im częściej o tym myślałam, tym bardziej mnie to wkurzało.

Darek był totalnym nieudacznikiem, w sensie prac typowo męskich. Żarówkę może by wymienił, ale raczej nic poza tym. Przy każdej najmniejszej nawet awarii musieliśmy wzywać fachowca. Do czasu, aż poznaliśmy Karola. Od tamtej pory to on naprawiał nam cieknący kran czy zapchany odkurzacz.

No i inteligencja. Zdecydowanie górował nad Darkiem. Dało się z nim porozmawiać na wiele tematów. Był mądry, odpowiedzialny i miał swoje zdanie. A mój mąż? Żył w kręgu swoich gierek komputerowych i ewentualnie mógł wypowiedzieć się na tematy związane z branżą budowlaną, w której pracował (a i to, miałam wrażenie, że nie do końca profesjonalnie).

Coraz bardziej irytował mnie mój mąż i zastanawiałam się, czy byłam ślepa? Może źle to odbierałam, ale czułam, że zasłużyłam na coś więcej…

Coraz częściej się kłóciliśmy, wylewałam przed Darkiem wszystkie swoje żale

A on… kajał się! Przepraszał, zapewniał o swojej miłości. I rzeczywiście widziałam, że się stara. Zaczął mi więcej pomagać, bardziej o mnie dbać. Ale mnie to już nie cieszyło. Czułam, że moje uczucie się wypaliło. Coraz bliższy za to stawał mi się Karol.

Zaczynałam zauważać, że wyczekuję weekendu, by się z nimi spotkać. Na jego widok zawsze się uśmiechałam, a serce zaczynało mi walić. Zdarzało się też, że szukałam na siłę pretekstu, by tylko móc go zaczepić. Zaczynał być dla mnie kimś więcej niż zwykłym sąsiadem. W końcu zdałam sobie sprawę, że zakochałam się w Karolu!

I im wyraźniej to czułam, tym bardziej irytowały mnie starania Darka.

– Czego ty jeszcze chcesz, kochanie? Zacząłem zmywać, odkurzać, pomagać ci w innych obowiązkach. Kupuję ci kwiaty bez okazji i aranżuję romantyczne wieczory przy świecach. Co mam jeszcze zrobić?

„Zniknąć!” – powtarzałam w myślach.

Nie chciałam już z nim być, ale nie potrafiłam mu tego powiedzieć. A potem zaczęłam zauważać komplementy Karola, jego wzrok. Miałam wrażenie, że też nie jestem mu obojętna. Z jednej strony byłam tym podekscytowana i cieszyłam się każdym uśmiechem, każdym niby przypadkowym dotykiem…

A z drugiej czułam wyrzuty sumienia. Wobec Darka też, ale bardziej w stosunku do Ani.

Naprawdę ją lubiłam i było mi źle z tym, że za plecami flirtuję z jej mężem

Chociaż trudno było nazwać to flirtem, ja po prostu… Lubiłam być w jego towarzystwie, chciałam przy nim ładnie wyglądać, chciałam mu imponować… I pewnego dnia wysypało się wszystko. Byliśmy na jakiejś imprezie. Anka źle się czuła, siedziała w kącie, a ja na siłę wyciągałam Karola na parkiet.

Wypiłam za dużo i chyba zbyt odważnie zaczęłam z nim flirtować, bo nagle spojrzał na mnie i powiedział, że chyba się zagalopowałam. Potem spytał, czy kiedykolwiek dał mi jakiś znak, sygnał, że coś może między nami być i że jeśli tak, to bardzo przeprasza.

Wiesz, że kocham Ankę. Poza tym… Pewnie już ci mówiła, że jest w ciąży. Jesteśmy tacy szczęśliwi!

Poczułam się tak głupio, jak chyba jeszcze nigdy. Po pierwsze dlatego, że nie miałam pojęcia o ciąży Ani, nie wiedziałam w ogóle, że będą starali się o dziecko. Zabolało mnie to, zdenerwowało, odebrało nadzieję…

A po drugie – co za idiotka ze mnie! Jak mogłam pomyśleć, że on coś do mnie czuje? By pokryć zmieszanie, zaczęłam się śmiać i zapewniać go, że przecież doskonale wiem, że to były tylko żarty i przepraszam, jeśli odebrał je inaczej. Przy okazji pogratulowałam mu, że zostanie ojcem i próbowałam udawać, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. A jeśli już, to tylko pozytywne.

Potem zaczęłam też gratulować Ance, chyba nawet na wyrost wyrażając swoją „radość”. Kilka kolejnych dni było dla mnie okropną katorgą. Chodziłam jak struta.

Dużo o tym wszystkim myślałam. I doszłam do jednego wniosku – nie kocham już Darka. Kocham Karola. Wiedziałam jednak, że to nie ma szans na powodzenie, że to kompletnie bez sensu.

Złożyłam pozew rozwodowy i wypowiedzenie w pracy

Spakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy, postanowiłam wyjechać. Koleżanka załatwiła mi pracę w Londynie, więc to tutaj wylądowałam. Darek nie rozumiał, co się stało. Prosił, przepraszał, chciał coś naprawiać. To nie miało sensu.

– Przecież się staram… Kocham cię, powiedz, co mam jeszcze zrobić?

Było mi i jest mi go nadal żal. Ale nie chcę dłużej nic udawać ani żyć w kłamstwie… Nie mam pojęcia, jak ułoży się moje życie, co mnie czeka, czy kiedyś będę żałowała swojej decyzji… Wiem tylko, że inaczej nie mogłam postąpić. Dusiłam się i okłamywałam siebie, męża, przyjaciół. I tak zbyt długo to trwało. 

Czytaj także:
„Nasz syn ma firmę budowlaną. Wstyd nam we wsi, bo wyzyskuje ludzi, zatrudnia na czarno bez umowy i ubezpieczenia”
„Czułem się jak król życia. Piłem, ćpałem, zmarnowałem karierę i zniszczyłem małżeństwo. Zawiodłem też córki”
„Przyjaciółka dała się omamić narcyzowi i teraz płacze mi w ramię. Uwiódł ją, a potem szybko zajął się kolejną pięknością"

Redakcja poleca

REKLAMA